od matrioszki: no i mamy dramat(?).
Co sądzicie o zachowaniu się Kayi względem Perrie?
A o Zaynie, który gotów jest nawet zabić w obronie swoich przyjaciół?
Spodziewaliście się tego?
Szczerze? Ja nie!
Nowy rozdział we wtorek.
Ps. mam nadzieje, że mimo zawładniętych na blogu zmian, umiecie się w nim odnaleźć.
A jeśli nie, to piszcie do mnie na twitterze, a rozwieje Wasze wątpliwości.
Ciepło Was pozdrawiam i do zobaczenia! :*
***
Kaya nigdy nie była blisko z Perrie. Możliwe dlatego, że chodziła z jej eks; albo dlatego, że prócz siatkówki i zajęć z Glee, nie mieli wspólnych tematów do rozmów? Jednak kiedy zobaczyła płaczącą blondynkę w łazience, przed ich porannym treningiem, nie umiała jej zostawić. Związując włosy w wysokiego koka, kucnęła naprzeciwko niej, lekko dotykając drążące ramię. Perrie podskoczyła w miejscu, wolno podnosząc na Kayę wzrok. To co szatynka zobaczyła, wprawiło w ją w osłupienie.
Pod dużymi, zawsze efektywnie podkreślonymi oczami, odcinał się paskudny siniak. Lewa brew była przecięta, a na prawym policzku pojawił się ślad odciśniętej dłoni. Poza tym na nadgarstkach dostrzec można było znaki po mocnym uchwycie. Perrie wstrząsnął dreszcz i nim Kaya zdążyła zareagować, blondynka uwiesiła się jej na szyi. Nie wiedziała, co się stało, ale miała niejasne wrażenie, że to ma jakiś związek z niedawnym jej naskokiem na nią. Nagle złość jaką czuła do tej pory względem Edwards, zmalała i został tylko żal.
- Musi ci to ktoś opatrzyć – szepnęła, głaszcząc Perrie po włosach. Szatynka nie widziała w niej już pewnej siebie trzecioklasistki, ale zagubioną kilkuletnią dziewczynkę, która przypadkiem wmieszała się w jakieś bagno. Zapragnęła jej pomóc, ale naprawdę nie wiedziała jak. To było pokręcone. – Pezz?
Perrie nic nie mówiła. Kręciła przecząco głową, nie przestając łkać. Kaya siedziała spokojnie pod ścianą, nie przejmując się tym, że już dawno powinny być na sali gimnastycznej, bo niedługo ostatni mecz. W tym momencie ważniejsze było samopoczucie blondynki, która w najmniej niespodziewanej osobie, znalazła wsparcie.
Kilka minut później usłyszała powolne kroki na korytarzu. Spojrzała na drzwi od łazienki, w których spodziewała się spotkać trenera. Zamiast niego ujrzała…
- Harry? Co ty tutaj robisz? – spytała niepewnie, spuszczając wzrok na Perrie, która przez płacz zasnęła z głową na jej kolanach. – Jest siódma rano.
- Właściwie już ósma – zauważył, siadając naprzeciwko niej. – Powiedziałem trenerowi, że pomagasz Perrie, bo źle się poczuła i dlatego nie jesteście na treningu.
- Skąd wiedziałeś, że jestem tutaj i to z Perrie?
- Pytałem się Jesy, czy wie, gdzie jesteś. Ale ona nie wiedziała, do tego dodała, że Perrie także nie ma. Dodałem dwa do dwóch i wyszło mi, że jesteście razem. Co z nią?
- Nie wiem, Harry – Kaya ciężko westchnęła, nie przestając głaskać jej po włosach. O dziwo, ją to także uspokajało. – W takim stanie znalazłam ją przed treningiem. Nie powiedziała, co się stało. Tylko płakała. Hazz, ktoś ją skrzywdził. Co mam robić?
- Zadzwonić do Zayna – powiedział spokojnie – a ja ją zabiorę do pielęgniarki. Weź jej wszystkie rzeczy i przyjdź do nas – zarządził biorąc Perrie na ręce. Kaya jedynie przytaknęła, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej. Była pewna, że obraz zmasakrowanej twarzy blondynki szybko jej nie opuści. W pośpiechu spakowała wszystkie swoje jak i Perrie rzeczy i tylnim wyjściem wyszła z budynku sali gimnastycznej, wykonując przy tym telefon do Zayna, nie martwiąc się tym, czy jest na lekcjach, czy też nie.
Gdy trafiła do gabinetu pielęgniarki, Zayn już tam był. Ledwo weszła do środka, a mulat zamknął ją w żelaznym uścisku i nic nie wskazywało na to, by miał ją puścić. Ponad jego ramieniem zauważyła Perrie, leżąc na kozetce. Nie spała, a tempo wpatrywała się w sufit, obok niej, na obrotowym krześle, siedział Harry. Szesnastolatek uśmiechał się łobuzersko, jakby widok pobitej blondynki nie robił na nim żadnego wrażenia. Pielęgniarka opatrzyła jej ranę nad brwią, a policzek i siniak pod okiem posmarowała jakąś maścią.
- Perrie, kto ci to zrobił? – spytał spokojnie Zayn, podchodząc do dziewczyny. Kaya dopiero teraz zauważyła brak pielęgniarki. To wydawało się jej dziwne, ale widząc smutne spojrzenie Edwards, zignorowała to, całą uwagę poświęcając koleżance.
- Upadłam ze schodów – mruknęła niewyraźnie, uparcie wpatrując się w sufit.
- Pezz, nie kłam. Oboje wiemy, że to cos poważniejszego – odparł, próbując zachować spokój. Z minuty na minutę było gorzej i nawet palce Kayi wplątane w jego, w niczym nie pomagały. Zayn mógł wybuchnąć w każdym momencie. – Powiedz.
- Nie mogę, Zayn – po jej policzku pociekły łzy – nie każ mi. Proszę.
- Perrie, nie mogę tego tak zostawić. Nie kiedy ten ktoś zrobił ci taką krzywdę. Podniósł na ciebie rękę, do cholery! – skończył ostro, zaciskając wolną dłoń w pięść.
- To i tak nie ma znaczenia. Dostałam to na co zasłużyłam – westchnęła, przymykając powieki – mogłam wówczas niczego ci nie mówić. Poniosłam karę. To się nazywa karmą.
- Nie gadaj głupot, Perrie. Powiedz kto to, a zrobię z nim porządek.
- To nic nie da, Zayn. On nie spocznie, póki nie zrobi tego, co zaplanował.
- Mam już trop: to facet. Zabiję gnoja – i wyszedł nim ktokolwiek mógł go powstrzymać. Kaya wymieniła z Harrym przerażone spojrzenie, niepewna tego, co jej chłopak ma w planach.
Zayn szybko znalazł się pod szafką Nialla, gdzie spotkał także Liama. Obaj chłopcy spojrzeli na niego z uśmiechem, ale widząc zdenerwowany wzrok mulata, zrzedła im mina, a oczy zadawały milion pytań.
- Niall, czy ostatnio dostałeś jakieś pogróżki? – spytał prosto z mostu, patrząc mu prosto w oczy. – Anonimowe listy? SMS’y? Głuche telefony? E-maile? Cokolwiek?
- Nie – odparł automatycznie – chociaż… ostatnio w swojej szafce znalazłem list, w którym ktoś napisał: „Oglądaj się uważnie, bo niedługo nastanie twój koniec.” Uznałem jednak, że to głupi kawał. W końcu już nie raz coś takiego dostawałem – wzruszył ramionami, jakby to była najmniej ważna rzecz.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytał Liam, marszcząc brwi.
- Bo to nic ważnego. Już nie raz mi grożono.
- Tutaj chodzi, o coś innego – wtrącił Zayn, zwracając na siebie ich uwagę.
- To znaczy? – zapytał cicho Niall, podświadomie obawiając się jego odpowiedzi.
- Pamiętasz akcje, kiedy Kaya i Perrie pobiły się, bo Perrie wyzwała cię? – blondyn niczego nie rozumiejąc, przytaknął – okazało się, że ktoś kazał Edwards to powiedzieć. Ktoś kto, chcę cię zniszczyć. Dzisiaj, przed treningiem siatkówki, Kaya znalazła Perrie w łazience całą pobitą z dziwnymi śladami na nadgarstkach. Ktoś ją pobił, bo odważyła mi się powiedzieć, że ten naskok na Kayę nie był jednorazowy i będzie jeszcze gorzej. Niall, uważaj na siebie. Ja spróbuje się dowiedzieć kto to, bo to kurwa musi się skończyć.
- Co ty chcesz zrobić, Zayn? – zapytał spokojnie Liam, siłując się z nim na spojrzenia.
- Odkurzę swoje wtyki i dowiem się co za gnój za tym stoi. Żeby bić kobietę? Jestem jaki jestem, ale w życiu nie tknąłbym dziewczyny – powiedział pewnie, zaciskając dłonie w pięści. – Nie mieszajcie się w to. Liam pilnuj go. A jeśli będzie trzeba skujcie się kajdankami. Jeszcze niech jemu się coś stanie, a wówczas zabiję gnojka.
Liam już miał coś odpowiedzieć na poważne słowa przyjaciela, kiedy na końcu korytarza rozległ się krzyk jego siostry. Kaya biegła w ich kierunku, cała zapłakana i roztrzęsiona. Jej włosy były w jednym wielkim nieładzie, a makijaż lał się po jej policzkach. Wskoczyła w ramiona Zayna, spazmatycznie oddychając. Mulat gładził jej plecy, a jego wcześniejsza poza bad boy’a nagle odeszła, dając wolną rękę, kochającemu i troszczącemu się o swoją kobietę, mężczyźnie. Liam zauważył, że przy niej, Zayn był zupełnie inną osobą.
- Co się stało, Key? – zapytał szeptem, całując ją w skroń. Dziewczyna pokręciła głową, mocniej owijając ramiona wokół talii Malika. – Kaya? Powiedz mi, proszę.
- To jakiś koszmar, Zayn. Cholerny koszmar. Coś co, nie powinno się dziać. Dlaczego dobrych ludzi, spotyka takie bagno? Dlaczego… - ponownie wybuchła płaczem, ignorując dzwonek obwieszczający koniec pierwszej lekcji, na której nikt z nich nie był. To jednak nie było teraz najważniejsze.
- Uspokój się, kochanie – Zayn odciągnął ją od siebie, palcami wytarł opuchnięte od płaczu policzki, całując lekko w usta, dodając tym samym otuchy. – Proszę, powiedz, co się stało? Coś z Perrie?
- Nie, Perrie zasnęła. Chwilę po tym jak wyszedłeś zaczęła nagle przeraźliwie krzyczeć. W tym samym momencie do gabinetu weszła pielęgniarka i podała jej coś na uspokojenie. Poprosiła nas byśmy z Harrym poszli na lekcje, a ona z nią posiedzi. Akurat schodziliśmy ze schodów, kiedy ktoś popchnął Harrego w efekcie czego spadł z nich. Boże! Zayn, bałam się, że coś mu się w kręgosłup stało, że skręcił kark i do końca życia zostanie skazany na wózek inwalidzki. Dobrze akurat szedł tamtędy nauczyciel, który zaniósł go do pielęgniarki. Ma przestawione kręgi i złamaną rękę. Pojechał do szpitala. Ale, Boże.. dlaczego ktoś chciał go zabić?
- Bo jest gejem – odpowiedział cicho Niall, a w jego oczach dostrzec można było łzy, które próbował ukryć. To jednak było na nic. Słona woda spływała mu po policzkach, kończąc swój bieg na butach. Liam przyciągnął go do siebie, zamykając w uścisku, w jakim trwali Zayn z Kayą.
- To niedorzeczność. W szkole, prócz waszej dwójki, jest kilku innych gejów, czemu ktoś miałby chcieć właśnie waszego nieszczęścia? – zapytał Zayn, chociaż w ty momencie odpowiedź sama do niego przyszła. – Oboje należycie do najpopularniejszych.
- Ale wszyscy od dawna wiedzą o ich orientacji i do tej pory nie było z tym problemu – zauważyła cicho Kaya, patrząc jak Liam, próbuje uspokoić Nialla.
- Więc to musi być jakiś nowy uczeń – powiedział poważnie Zayn. – Ty kochanie jedź do Harrego. Jestem pewien, że Louis nie może zerwać się z pracy, a wy dwaj idźcie do domu. Darujcie sobie dzisiaj szkołę. I tak nie byliście na pierwszej lekcji.
- Co ty kombinujesz Zayn? – spytała Kaya, patrząc mu prosto w oczy.
- Dowiem się co za jeden straszy i znęca się nad moimi przyjaciółmi – odpowiedział spokojnie, aczkolwiek stanowczo. Lekko pocałował szatynkę w usta, poczym odszedł, nie dając jej możliwości na powstrzymanie go od wykonania wymyślonego planu.
Zamiast do szpitala, Kaya poszła do kawiarni, w której pracuje razem z Louisem i Liamem. Szybko zrelacjonowała szatynowi wydarzenia ze szkoły, poczym za zgodą menadżera lokalu, zmieniła przyjaciela, by ten mógł pojechać do szpitala. Louis po drodze zahaczył o ulubiony Harrego sklep ze słodyczami, w którym kupił wielką bombonierkę czekoladek z nadzieniem awokado, które wprost uwielbiał. W szpitalnym kiosku dokupił kartkę z życzeniami szybkiego powrotu, do której dopisał kilka słów od siebie, wraz z podpisem, które Harry uważał za koszmarne. Nie jego winą było, że pismo miał jak dzieciak z podstawówki. Nie umiał ładnie pisać, chociaż niejednokrotnie się starał. Naprawdę się starał. Harry przywitał go łobuzerskim uśmiechem, uroczymi dołeczkami, oraz spojrzeniem utkwionym w bombonierkę. Zanim jednak Louis podał mu słodycze, pocałował go lekko w usta, nie mając najmniejszego zamiaru pogłębiać pocałunku, kiedy był niepewny tego, kto za chwilę może do nich wejść. Gdy ich usta się od siebie odkleili Harry wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, który Louis zakwalifikował do tego, oznaczający niezadowolenie.
- Oj, ciamajdo, ciamajdo – szatyn pokręcił rozbawiony głową, podając Harremu czekoladki, które niemal natychmiast zostały przez niego rozpakowane. – Hej spokojnie!
- No co? – spytał z buzią wypchaną czekoladkami. – Miałem na nie naprawdę wielką ochotę. Poza tym to jedna z niewielu przyjemności, jakie mnie dzisiaj spotkały.
- Słyszałem – mruknął Louis, splątując palce szesnastolatka ze swoimi – kto to zrobił?
- Nie wiem. Nie widziałem twarzy, ale mogę się założyć, że to facet. Wątpię by dziewczyna miała tyle sił w dłoniach. Ze mną i tak nie jest najgorzej, wyliżę się z tego. Gorzej z Perrie. Ona to dopiero ma przerąbane. Gnojek pobił ją.
- To niedorzeczność. Dlaczego ktoś miałby bić kogoś takiego jak Perrie? Przecież ona nikomu nie wadzi – Louis kręcił głową, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje w jego starym liceum. Do tej pory uważał, że to jedna z najbezpieczniejszych szkół w Londynie. Zero chuliganów, kradzieży, prześladowań. Szkoła-marzenie. Teraz wychodzi na jaw, że to było fikcją, iluzją. Pojawił się czarny charakter, który zrobi wszystko by znieść porządek panujący w szkole. Louis żałował, że już je skończył i nie może być przy swoim chłopaku non stop. Może gdyby był obok, nic się nie stało? Tego jednak nie mógł wiedzieć.
- Perrie wie kto to, Zayn wie, czemu ten ktoś ją pobił. Pezz nie chce nic powiedzieć. Wciąż powtarzała „nie skończy, póki nie zrobi tego, co zaplanował.”
- Czemu Perrie milczy?
- Zakładam, że się boi.
- Co planuje Zayn?
- Nic poza, dorwaniem tego skurwysyna i zrobieniem z nim porządku.
Jej. Zatkało mnie. Nie wiem co mam napisać... Dziewczyno, coś ty wymyśliła! Co za znowu prześladowca! Dobrze Zayn, goń tego skurwiela, niech sra i liże stopy staruszkom! Bez przesady, żeby aż tak nie akceptować homoseksualistów? Dobra, rozumiem wszystko. Ale chęć morderstwa jest karalna, no! -.- Ale się wkurzyłam. No normalnie... agrh!
ReplyDeletePodoba mi się postawa Zayna. Zachowałabym się tak samo, na pewno. Ale ja to ja, już taka jestem. Pewnie szukałabym tego gościa do skutku a później kopnęła go w jaja z całej siły, bo jakieś tam mięśnie w nogach mam... taniec robi swoje :D no ale nie zmieniając tematu, podoba mi się Malik, serio. Po za tym, nie brakuje w nim opiekuńczości, więc wgl jest aniołem.
Perrie. Dobra, martwię się o nią. Szantaż, strach, to wszystko jest tak strasznie złe, jeszcze pobicie! Okej, szantaż jeszcze jakoś się zniesie, ale dojście do rękoczynów?! dobra, głupio gadam, obie z tych rzeczy/czynów są karalne i niedorzeczne. Nie powinno być tak, a już szczególnie w zwykłym LO. Weź spal tego durnia, co zrzuca biednego, kochanego i uroczego Harrego. Tak nie wolno, nie, nie, nie, nie! Nie pozwalam i koniec! (kropka, stop hahaha).
Louis jest strasznie kochany <3 Nie wiem czemu, ale jest <3 Ta ich scena w szpitalu.... jedyne co jestem w stanie napisać: awwwwwwwwww *.*
No a Niam, no to wiadomo. Niewiele o nich było w 13, ale mam nadzieję, że wszystko jakoś się poukłada. No bo... im musi się udać. Prawda?
Przepraszam za ten chaos, który tutaj zostawiam. To wszystko zrobiło mi taki mętlik w głowie, że... sama nie wiem co piszę! Albo raczej, co MAM pisać. Chore.
No nic, kończę. Czekam z niecierpliwością na wyjaśnienia w 14! <3
Twoja Pluton <3
http://breath-of-blue.blogspot.com/
Jejkuu, ale się porobiło.. Przyznam się szczerze,że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.. wiedziałam,że stanie się coś niebezpiecznego.. ale że naraz Perrie, Harry? I teraz jeszcze na celowniku Niall.. Robi się groźnie, i zastanawiam się co nam dalej wymyśliłaś.. Przerażają mnie trochę te wizje zabójstwa i w ogóle wyrządzenia krzywdy komukolwiek tutaj! I teraz ciągle mi chodzi po głowie to pytanie "jak?kto?po co?dlaczego?" ..
ReplyDeleteDo Perrie podchodziłam trochę z dystansem,cały czas w okół niej była stworzona taka aura tajemniczości i za bardzo nie wiedziałam jak mam do tego wszystkiego podchodzić.natomiast teraz po tym co się stało.. Nic tylko złapać tego kto jej to zrobił i po prostu zatłuc i nie wiem co jeszcze! ;p
Zayn- strasznie mi zaimponował w tej sytuacji.podoba mi się jak podszedł do Perrie, to jak opiekuńczy był w stosunku do Kai,a obraz Zayna jak bad boya gdzieś tam w środku bardzo bardzo mi się podoba :) ( z resztą, której z nas nie!? ;) )
woow, zostały nam jeszcze 2 rozdziały do końca a teraz w głowie mam tyyyyyyle pytań! jak zapewne się domyślasz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;)
aa, co do pytań w Twojej notce.. nie spodziewałam się tego kompletnie! a zachowanie Kayi świadczy o tym jak wspaniałym jest człowiekiem i nie wyobrażam sobie tego,żeby postąpiła inaczej ;)
Buziaki! :*
@Paulkaaa_
O matko! Ty zdecydowanie potrafisz zaskakiwać w swoich opowiadaniach. W życiu bym się nie spodziewała takiego obrotu akcji. Ostatnio, gdy czytałam o treningu, to już miałam w głowie jakieś może kolejne pogróżki Perrie, albo małe przepychanki, ale żeby takie coś... Jestem strasznie ciekawa, co ten facet (jeżeli to facet) ma na Perrie, że wciągnął ją w tą całą aferę...
ReplyDeleteKaya fajnie się w stosunku do niej zachowała. Może i za sobą nie przepadają, ale jestem pod wrażeniem, że nie zostawiła dziewczyny i nie przeszła obok niej obojętnie.
Biedny Harry... W twoim opowiadaniu jest taką pozytywną postacią zaprzyjaźnioną ze wszystkimi... Tym bardziej dziwi fakt, że ktoś nie tylko próbował zrobić mu krzywdę, ale poniekąd mu się to udało. Dobrze, że nie stało się nic gorszego.
Mało Niama, ale i tak nie uszło mojej uwagi to, jak Liam przyciągnął do siebie Nialla i zamknął go w uścisku. Niech się do siebie przykują i najlepiej nie wychodzą z sypialni ;)
Ale zdecydowanie ten rozdział należał do Zayna. Jego zachowanie po prostu zrobiło na mnie ogromne wrażenie. To jak w ułamku sekundy potrafił przekształcić się z wkurzonego bad boya w kochającego chłopaka, to było niesamowite. Mam nadzieję, że jego "kontakty" pomogą mu rozwiązać tą zagadkę, bo aż mnie skręca z tej niewiedzy ;) A jak już znajdzie tego kogoś, to mam nadzieję, że spuści mu niezły łomot (tylko żeby nie miał potem kłopotów). Boże, kto to stoi za tym wszystkim?
Rozdział świetny. Zresztą, który nie był. Nowy wygląd (wiem, powtarzam się) genialny :)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
No ja się pytam, dlaczego Wy piszecie takie dłuuuuuuuuugaaaaśne komentarze?! :D Żebym nie wiem co robiła, to i tak zawsze wyjdzie mi na cztery linijki - góra! -,- :D
ReplyDeleteŁaałć. :D Ile emocji! Co jak co, ale nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Zdecydowanie nie.. A swoją drogą, to z tego "faceta" musi być naprawdę niezły gnojek ( nie używając niecenzuralnych słów xD )
Co do poprzedniego rozdziału... Łezka w oku mi się zakręciła, jak czytałam dialog między Liasiem i Niallem :) Coś pięknego! :)
Całuję! XX
@Scream_PL