Od matrioszki: Dzień dobry Miśki. Korzystając z tego, że "WOH" powoli dobiega końca, a ja w całości mam napisane kolejne opowiadanie, przedstawiam Wam pierwszy jego rozdział. Mam nadzieje, że się Wam spodoba. Jest ona z gatunku tych lżejszych i przyjemniejszych - to znaczy mam taką nadzieje, bo w moim odczuciu nic do końca takie nie jest. Będziecie ze mną? Proszę.
Miłego czytania i no tego.. nowy może w niedziele. Kocham Was! xx
Ps. przygotujcie się na to, że przez kolejne piętnaście rozdziałów będę Was spamować zdjęciami Niama :*
***
Kaya Payne była jedną z tych osób, do których przychodziło się z każdym problemem. Była lepsza niż niejeden pedagog w liceum imienia księcia Filipa, oraz psycholog razem wzięci. Umiała rozwiązać nie tylko kryzys w związku, skłóconych przyjaciół, czy nauczycieli, którzy nie umieli sobie poradzić z jakimś uczniem. Przede wszystkim była darmowym, całodobowym korepetytorem swojego najlepszego przyjaciela, Nialla Horana, który miał problem z biologią do tego stopnia, że groziło mu niezaliczenie szkoły, tylko przez ten jeden przedmiot. Nie było więc dziwne, że nastolatka bez słowa protestu zgodziła się pomóc potrzebującemu, kiedy ten późnym wieczorem w czwartkowy wieczór przyszedł do niej z podręcznikiem, swoimi niepełnymi notatkami, oraz dwoma opakowaniami orzeszków w czekoladzie, niemal klękając na ganku domu państwa Payne. Brunetka wpuściła go do środka, nim ten naprawdę to zrobił.
W całym domu unosił się zapach pieczeni, którą Liam próbował zrobić na kolację, oczywiście według wcześniejszych wskazówek matki. Wszyscy wiedzieli, że starszy o dziesięć minut, bliźniak nie miał za grosz talentu kulinarnego, w porównaniu do blond-włosego Irlandczyka, który z niczego umiał zrobić prawdziwą ucztę dla podniebienia. Czując aromatyczny zapach potrawy, Niall zapomniał o prawdziwym powodzie odwiedzin. Dopiero mocne uderzenie w potylice i melodyjny śmiech Kayi ściągnął go na ziemię. Rozmasowując obolałe miejsce, skierował się za przyjaciółką, do kuchni, w której Liam bez skrępowania paradował w zielonym fartuszku w białe groszki, należącym do Karen Payne, podśpiewując coś pod nosem, całkowicie nie zauważając swojej siostry i ich wspólnego przyjaciela.
- Nie żeby coś, ale mamy gościa, Liam – Kaya wbiła brunetowi łokieć między żebra, na co on skrzywił się z bólu i dopiero wtedy spojrzał na swoją siostrę i Nialla.
Blondyn widząc doskonale znane mu brązowe tęczówki, poczuł jak serce zaczęło mu bić ze zdwojoną siłą, jak po przebiegnięciu maratonu z okazji dnia sportu, w pierwszy dzień wiosny w tym roku. Ręce się mu pociły, chociaż w domu panowała raczej niska temperatura, a policzki pokryły ledwo widoczne rumieńce, pomimo że Liam nawet się do niego nie odezwał, za to na ustach Payne’a gościł znany wszystkim łobuzerski uśmiech, jakim zawsze obdarowuje swoich przyjaciół czy znajomych ze szkoły.
Liam był… no cóż, jednym z tych naj. Najpopularniejszy, najmilszy, najprzystojniejszy, najmądrzejszy, najlepszy. Ci, którzy znali go osobiście nie widzieli w nim nic ze złego czy zadufanego w sobie faceta, dla którego najważniejsze były tylko imprezy czy seks. Zdarzali się jednak tacy, którzy oczerniali go na każdym kroku, chociaż nawet nie mieli z nim żadnych lekcji. Liama jednak nie dało się nie lubić. Nie wykorzystywał swojego miejsca na szczeblu drabiny społecznej, tylko starał się być miłym dla wszystkich. I właśnie to jego wielkie serce, sprawiało, że w oczach blondyna był kimś… ważnym. Kimś, dla kogo Niall, byłby w stanie siedzieć całą noc nad biologią, gdyby w nagrodę dostał randkę z nim.
- Zawołaj, jak będzie gotowe! – zawołała Kaya, zanim siłą wyciągnęła blondyna z kuchni, który zdążył tylko posłać przyjacielowi szybkie spojrzenie.
Brunetka popchała Nialla na swoje łóżko, jego podręczniki wraz z opakowaniami orzechów w czekoladzie, rzucając na szafkę nocną. Patrzyła mu prosto w oczy, jakby w nich szukała odpowiedzi na pytania, które za chwilę miała zamiar mu zadać. Wiedziała, co przyjaciel czuje do jej brata bliźniaka, który był nie tylko biseksualny, ale także w związku z Danielle Peazer, ich wspólną znajomą z Glee Clubu, do którego należy większość najpopularniejszych dzieciaków w liceum.
- Dlaczego mam wrażenie, że nauka biologii to tylko pretekst do przyjścia tutaj? – spytała prosto z mostu, dla niepoznaki otwierając podręcznik, gdyby Liam nagle zapragnął wejść do nich, sprawdzając jak sobie radzą z nauką. Blondyn spojrzał na nią niepewnie, uśmiechając się na ten swój pokręcony sposób, który tylko Kaya w pełni rozumiała. Był zagubiony, miał to wypisane na twarzy. – Chodzi o mojego brata, prawda?
- Kaya, do licha! Nie wiem, co mam robić. Szaleje… - schował twarz w dłoniach, wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, który był pewnie spowodowany frustracją, na całą tą sytuację – co mam robić?
- Nauczyć się biologii, blondynku! – pokazała mu język, wybuchając niekontrolowanym śmiechem, na co Niall rzucił się na nią, zaczynając łaskotać ją po całym ciele. – Ok-okej, starczy! – wydusiła, między napadami śmiechu, gdy ręce blondyna przesunęły się na jej żebra, w miejsce, gdzie miała największe łaskotki, co doskonale wiedział i wykorzystywał przy każdej nadarzającej się okazji. – Nie wiem, co powinieneś zrobić, Niall. Między nimi od dłuższego czasu się nie układa. Danielle spędza co raz więcej czasu w szkole baletowej, do której chodzi, a Liam na bieżni czy na siłowni; mijają się i to ich dobija. Do tego dochodzą coraz liczniejsze kłótnie – uśmiechnęła się smutno, poprawiając koka, który przez ich wygłupy całkowicie się rozwalił.
- Myślisz, że miałbym u niego jakieś szanse? – spytał z nutką nadziei w głosie. – Nawet minimalne? Takie.. tyci tyci?
- Niall, głuptasie – Kaya trzepnęła przyjaciela w ramię, nie kryjąc jednak cienia smutku, jakby pojawił się w jej oczach – Liam… on… nie wiem – powiedziała w końcu, całkowicie pokonana.
Leżeli w poprzek łóżka, wpatrzeni w błękitny sufit, na którym widniały małe odblaskowe gwiazdki, które Kaya zażyczyła sobie któregoś wieczoru. Ozdoby pokrywały całą powierzchnię sufitu, dzięki czemu panujący wieczorami mrok, stawał się bardziej znośny dla osoby, która wręcz nie cierpiała ciemności. Brunetka uśmiechała się smutno, zastanawiając się, jak może pomóc przyjacielowi. Wiedziała, o jego zauroczeniu, od zakończenia obozu sportowego, na który pojechał wspólnie z Liamem. To właśnie na nim, miłość do Payne’a rozkwitła, sprawiając, że Niall na widok przyjaciela pocił się, ilekroć tylko na niego spojrzał. Była sfrustrowana, bo nic pożytecznego nie przychodziło jej do głowy. Chciała szczęścia ich obu, a zamiast tego, miała w głowie pustkę, która jak na złość, nie chciała się czymś zapchać.
W tym samym momencie usłyszała na korytarzu kroki Liama. Podniosła się do pozycji siedzącej, trzepiąc Nialla w ramię, by i ten się otrząsnął i otworzyła podręcznik na odpowiednim temacie, akurat w tym samym momencie, co do pokoju wszedł Liam, bez zielonego fartuszka, ale za to z triumfującym uśmiechem, który zapewne miał znaczyć tyle, co: „zrobiłem tą pieczeń i teraz nikt mi nie podskoczy.” Kaya spojrzała na niego z grymasem wymalowanym na twarzy, przekazując mu tym samym, że wszedł w trakcie czegoś naprawdę dla nich ważnego.
- Pierw każesz mi was poinformować o kolacji, a teraz patrzysz na mnie w ten dziwny sposób, przez który później będę miał koszmary – odezwał się, opierając o futrynę drzwi.
- Wchodzisz bez pukania! – fuknęła wyraźnie tym zdenerwowana. – Ile razy mam ci powtarzać, byś tego nie robił? W końcu zobaczysz coś niewskazanego dla twoich oczu.
- Jak ciebie w samej bieliźnie? A może Zayna w samych bokserkach? Albo was półnagich? – spytał kpiąco, a jedna z jego brwi co chwilę nieznacznie się podnosiła. – Widziałem już wiele rzeczy, kochanie, bo nie umiecie zamykać drzwi.
- Liam! – krzyknęła, kiedy chłopak wymieniał kolejne sytuacje, w których przyłapał bliźniaczkę razem z jej chłopakiem. Co najciekawsze, nie czuł się z tym ani trochę niezręcznie, w przeciwieństwie do dziewczyny, która za każdym razem co raz mocniej się czerwieniła, co starszemu wydawało się naprawdę zabawne. – Jak ja cię nienawidzę!
- I wzajemnie, siostrzyczko – pokazał jej język, wycofując się z pokoju, którego jednak z powrotem nie zamknął.
- Musimy znaleźć ci faceta, lepszego niż mój popieprzony brat – powiedziała, zanim opuścili pokój, by udać się na kolację.
Przy posiłku nie obyło się bez zaczepek Liama, który bawił się w najlepsze, wymieniając kolejne rzeczy, które zobaczył w pokoju bliźniaczki, gdy niby przypadkiem do niego zajrzał. Kaya była gotowa nawet by dźgnąć go widelcem w dłoń, na szczęście Niall w porę zainterweniował, tym samym uspokajając brunetkę, która nie darowała sobie jednak, by nie patrzeć na brata z ogniem w oczach. Chociaż nieustannie się przepychali, dokuczali sobie nawzajem, to oddaliby za siebie życie. Byli rodzeństwem, niemal idealnym. Znali umiar w sprzeczkach i ukazywaniu sobie przesadnej miłości. Kiedy trzeba było mogli ze sobą współpracować, chociaż częściej rywalizowali, sprawiając, że ich wspólni przyjaciele nie raz się z nich śmiali.
Niall opuścił dom Payne’ów z uzupełnionymi notatkami z biologii, nowym obrazem Liama, który miał go prześladować przez zbliżającą się noc i myślami, że powinien zrobić coś, by zwrócić na siebie uwagę najlepszego chłopaka w szkole. Inaczej oszaleje. I to tak totalnie, na maska, że nawet gotowanie mu w tym nie pomoże.
Tak samo jak przed przyjściem do przyjaciółki, tak samo teraz, jak od niej wychodził, niemiał żadnego konkretnego planu działa i zaczął się poważnie bać, czy kiedykolwiek będzie jakikolwiek miał.
- Może Harry mi pomoże? – zapytał sam siebie, kiedy skręcił w ulicę, przy której mieszkał, a która znajdowała się niedaleko tej, przy której mieszkała jego przyjaciółka, jak i kilku innych osób.
No comments:
Post a Comment