miłego czytania, aniołki! :*
***
(Luty/Londyn/2013 rok)
Caroline
Nie spodziewałam się, że moje życie wykręci mi taki numer. Jedyne, o czym myślałam to spokój. Chciałam bez problemu przejść przez życie; zaliczyć klasę maturalną, nauczyć się języka angielskiego, przynajmniej w stopniu średniozaawansowanym; dać radę na studiach, które miały pomóc mi w przyszłej pracy; pomóc Beatrice w kawiarni. Chciałam umieć rozmawiać z rodzicami i sprawić, by mi wybaczyli. Swoim podniesieniem się z doła, chciałam im pokazać, że umiem o siebie zadbać i gdy na czymś mi zależy, poradzić sobie nawet z największym gównem.
Chciałam poznać osobę, która wybrała dla mnie, taką, a nie inną ofertę. Nie miałam zamiaru zgłaszać reklamacji – wręcz przeciwnie, marzyłam by temu komuś podziękować. Możliwe, że to zasługa mojego brata, który w końcu zadzwonił do rodziców, z informacją, że obecnie mieszka w Norwegii, ogarnął się do tego stopnia, że zaczął studia na jednym z uniwersytetów na kierunku lingwistycznym, oraz, że poznał kogoś. Na razie nie chciał zradzać imienia swojej wybranki, ale obiecał dzwonić częściej. Zawsze to jakiś postęp, prawda? Nie ukrywałam, że za nim wcale nie tęskniłam, ale wiedziałam, że nie mogłam go zmusić co przylotu do jakiegoś miejsca i zostania w nim. Nie zniósłby tego. Skoro Oslo jest miejscem, w którym czuje się najlepiej, to czemu miałabym mu to odbierać?
W życiu nie spodziewałam się, że już wieku niespełna dwudziestu jeden lat zostanę żoną, kogokolwiek, a już na pewno nie sądziłam, że samego Louisa Tomlinsona; jakby na to nie patrząc, mojego idola. Przeznaczenie? Szczerze, nie wierzę w nie, ale skoro inni tak, możliwe, że coś w tym jest.
Drżącymi dłońmi przygładziłam materiał lejącej się sukni, której długi tren ciągnął się po podłodze, kiedy pokonywałam drogę z mojej i Louisa sypialni do salonu, w którym czekały już na mnie dziewczyny. Danielle, wraz z Liamem przesunęli swój ślub na późniejszy termin, tym samym chcąc skupić na organizacji naszego. Peazer razem z Perrie, Cher i Olivią robiły za moje druhny; każda z nich ubrana w taką samą błękitną sukienkę z beżowymi dodatkami. W dłoniach trzymały drobne bukieciki niebieskich kwiatków, Olivia podała mi mój własny składający się z niebiesko-beżowych.
- Boli mnie brzuch – mruknęłam, krzywiąc się, kiedy skurcz zaatakował mnie. Ten był niczym w porównaniu z tym zwiastującym poród. – Może jednak odwołamy to? Przecież jeszcze zdążę powiedzieć mu „tak”.
- Kochanie, jeszcze dzisiaj masz zostać panią Tomlinson – odezwała się Olivia, zakładając mi rękę na barki – już moja w tym głowa, by tak się stało. Razem z dziewczynami zaprowadzę cię do tego ołtarza, chociażby siłą, więc uśmiechnij się szeroko – cmoknęła mnie w policzek, dodając mi odwagi. – Powinniśmy jechać. Nie pozwólmy naszym panom czekać na siebie – zwróciła się do dziewczyn, które zebrały się koło mnie, razem z Zuzą, która także miała na sobie niebieską sukienkę z bukiecikiem.
- Mamusiu, wyglądasz cudownie! – wymigała z uśmiechem. Schyliłam się, by pocałować ją w policzek, ale ona rzuciła mi się na szyje, mocno mnie do siebie przytulając. Odwzajemniłam uścisk, omal nie zalewając się łzami. – Nie płacz, Tommo nie może zobaczyć ciebie w takim stanie. Musisz się uśmiechać! – dodała, kiedy się ode mnie odkleiła.
W tym samym momencie drzwi od mieszkania otworzyły się, wpuszczając do środka moich rodziców, którzy widząc mnie w sukni ślubnej uronili kilka łez, przytulając mnie do siebie. Mama według starej tradycji, podarowała mi starą spinkę z niebieskim oczkiem, którą wsunęła we włosy tuż nieopodal eleganckiego koka, którego związała mi Danielle. Spod domu wyjechaliśmy białą limuzyną, która została wynajęta specjalnie na tą okazję.
Ślub. Nie myślałam o nim, do czasu, aż dwa tygodnie temu Louis, podczas naszej randki wyskoczył z tekstem, że przed trasą koncertową chce się ze mną ożenić. Wiedziałam, że chcę być z nim na zawsze, ale myśl, że już wkrótce miałam zmienić status społeczny na mężatka, sprawiał, że lekko się denerwowałam. Takim sposobem siedziałam teraz w przestronnej limuzynie, czując się niemal jak gwiazda filmowa, jadząca na premierę swojego filmu w sukni, za którą bez problemu można by przez miesiąc wyżyć czteroosobową rodzinę. Musiałam jednak przyznać, że była śliczna. Długa, wykonana z lekkiego materiału, luźno opadająca na moje chude nogi, trzymająca się na wątłych ramionach i prawie niewidocznych piersiach, którym dodano kilku rozmiarów dzięki odpowiedniemu biustonoszowi push-up. Wycięcie w dekolcie, które według mnie jest zdecydowanie za duże, oraz odsłonięte plecy sprawiały, że modliłam się, by ksiądz przypadkiem nie wyrzucił mnie z kościoła. Na szczęście miałam na sobie jeszcze bolerko, które skutecznie zasłaniał tatuaż na łopatce, oraz na ramieniu. Ozdoba na żebrach była przysłonięta przez sukienkę, gorzej z małym serduszkiem za uchem.. Niech ksiądz okaże się ślepy, proszę. Ostatnią częścią ślubnej kreacji, były buty. Tym razem nie mogłam się od nich wywinąć, chociaż przeczuwałam, że na weselu zmienię je szybciej, niż mi się wydaje. Wysokie, naprawdę wysokie obcasy, miały na szczęście platformę, dzięki czemu, nogi były stabilniejsze.
Nie zarejestrowałam momentu, w którym zatrzymaliśmy się przed kościołem. Ręce niemiłosiernie mi się pociły. Nie chciałam tego. Szlag niech to weźmie. Nie denerwowałam się, kiedy po raz pierwszy z nimi rozmawiałam; kiedy Andy wbrew mojej woli zaciągnął mnie do mieszkania Louisa i Harrego; nie zawstydziłam się, gdy Louis pocałował mnie w swojej kuchni, niemalże na oczach swojego przyjaciela. Kiedy bawiliśmy się na mojej imprezie urodzinowej. Kiedy rozmawiałam z Harrym. Nie denerwowałam się, aż do teraz… do dnia, w którym miałam stać się żoną Tomlinsona.
Przed kościołem stała już cała rodzina Louisa; rozwiedzieni rodzice, pięć młodszych sióstr, oraz wózek z naszym synem, który trzymała Lottie z Fizzy. Podeszłam do nich, ściskając się z każdym, nawet dwiema uroczymi bliźniaczkami, które zaraz po tym porwały Zuzę. Każda z dziewczynek wyglądała podobnie, chociaż ich sukienki były w różnym stylu i odcieniu beżu, to pasowały do siebie.
- Jesteście śliczne – powiedziałam z uśmiechem, przytulając wesołą gromadkę. – Fizzy, Lottie dziękuję za opiekę nad Larrym, mam nadzieje, że nie mieliście z nim dużo problemu.
- Ależ skąd, Caro – szesnastolatka pachnęła ręką, uśmiechając się promiennie. – Będę mieć na niego oko, kiedy ty będziesz składała przysięgę małżeńską mojemu bratu – zapewniła, puszczając do mnie oczko. Polubiłam ją, była wyjątkowa, wyluzowana i tak bardzo podobna do Louisa, jak to tylko możliwe. Tuż za nią stał jej chłopak, Martin, który wyglądał na dość zakłopotanego.
- Rozluźnij się chłopie, bo jeszcze pomyślą, że masz kijek w dupie – na moje słowa Lottie razem z Fizzy i ich mamą, zaśmiały się melodyjnie. Starsza z sióstr przytuliła chłopaka do siebie, na co ten wyraźnie się rozluźnił. – Tak lepiej, gołąbeczki.
- Moim zdaniem, już czas byś dołączyła do swojego – odezwała się Cher, ustami muskając moje ucho, wywołując gęsią skórkę.
Skinęłam głową widząc, jak rodzina Tomlinson razem z moimi dziećmi i mamą wchodzą pierwsi do kościoła. Zuza razem z bliźniaczkami wyraźnie wyrwały się do przodu, miały sypać kwiatki na wszystkie możliwe strony, tworząc tym samym ścieżkę, po której miałam przejść razem z moim tatą, który miał moją rękę oddać Louisowi. Ten zwyczaj podobał mi się najbardziej, dlatego nie wyobrażałam sobie, by nie wkomponować go w polsko-brytyjski ślub. Pewnie złapałam mojego ojca pod ramię, uśmiechając się do niego. W kącikach jego oczu czaiły się łzy szczęścia i wzruszenia. W tym momencie wyglądał jak mały chłopiec, który wzruszył się przy oglądaniu jakieś smutnej bajki.
To on miał być dla mnie oparciem, a nie na odwrót!
Wolnym krokiem, w rytm marszu weselnego, który słychać było na zewnątrz kościoła, ruszyliśmy przed siebie. Byłam zaskoczona, że nigdzie nie było ani jednego fana, czy dziennikarza, którzy z pewnością nie ominęli by takiej imprezy. Długo nie zawracałam sobie tym głowy, bo kiedy tylko moim oczom ukazała się piątka, ubranych w garnitury chłopaków, uśmiech mimowolnie mi się poszerzył. Wśród nich stał on, mój facet, mąż, ojciec moich dzieci. Największy przystojniak, jakiego Bóg stworzył. Louis w kieszonkę od garnituru wsadzony miał niebieski kwiatek, dokładnie takiego samemu koloru co bransoletka z muliny, którą dostrzegłam na jego nadgarstku. Sama miałam na sobie białą i chociaż symbolika kolorów noszonych przez nas różniła się od tej, związanych z kwiatami, wiedziałam, co sobie nawzajem przekazujemy.
Zamiast słuchać księdza, ja non stop świdrowałam Louisa wzrokiem, który wyglądał na totalnie wynudzonego, chociaż uśmiechał się chłopięco, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Co jakiś czas stroił do mnie zabawne miny, które widział także ksiądz, bo co rusz i on się uśmiechał. Niebieskie oczy chłopaka, spoczywały na moim biuście, przesuwając się co raz niżej, aż zatrzymały się na obcasach. Podniósł brew w niemym pytaniu, na co wzruszyłam ramionami.
- Tak – szepnął Louis kilkanaście minut później, patrząc mi prosto w oczy.
- Tak – powtórzyłam, kiedy nadeszła na mnie pora.
Wymieniliśmy się obrączkami, które podał nam Harry z tym swoimi łobuzerskim uśmiechem. Z tą chwilą i na wieczność, zostałam żoną Louisa Williama Tomlinsoną, matką jego dzieci. Jedna rzecz się nie zmieniła… na zawsze zostanę już jego największą fanką.
Co z pozostałymi?
Dopiszcie sobie to sami…!
_____________________________________
Od matrioszki: No i jak epilog? Podobał się Wam, czy może spodziewaliście się czegoś zupełnie innego? Czegoś w stylu.. "5 lat później"? Nie chciałam tego pisać. Możecie ostatnie słowa Caroline potraktować jako zachętę do dopisania sobie ciągu dalszego historii :)
A teraz trochę podziękowań: Dziękuję, że ze mną byliście! Dziękuję za każdy Wasz komentarz. Dziękuję, że mnie motywowaliście, że chcieliście czytać moje bazgroły. Że... no prostu Wam dziękuję. Nie wiem co mam Wam jeszcze napisać. Mam wrażenie, że każde kolejne słowa są niewystarczające. Jesteście cudowni! :*
A teraz trochę podziękowań: Dziękuję, że ze mną byliście! Dziękuję za każdy Wasz komentarz. Dziękuję, że mnie motywowaliście, że chcieliście czytać moje bazgroły. Że... no prostu Wam dziękuję. Nie wiem co mam Wam jeszcze napisać. Mam wrażenie, że każde kolejne słowa są niewystarczające. Jesteście cudowni! :*
Statystyka na ten moment:
Liczba wyświetleń wczoraj: 183
Liczba wyświetleń w ostatnim miesiącu: 4 831
Łączna liczba wyświetleń: 13 518
Najczęściej wyświetlany był rozdział 29.
Najwięcej komentarzy uzyskał rozdział 3.
Co moim zdaniem najciekawsze - o ile to prawda (:D) - prócz w Polsce, tego bloga czytają jeszcze osoby z: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii (tak, Kate wiem, że to Ty! :D), Niemców, Litwy, Rosji, Białorusi i.. Malezji! WOW!
Na koniec zapraszam Was jeszcze na bloga, na którym historia wciąż trwa, aktualnie opublikowanych jest na nim siedem rozdziałów :) liam-and-niall-bromance.
Aww! Popłakałam się.
ReplyDeleteŚlub był cudny! Normalnie cieszę się, że to tak się skończyło :D
Ja Tobie też, słoneczko dziękuję, że odważyłaś założyć sobie blogspota i publikować. Kocham cię, łobuzie!
Szkoda, że to już koniec, ale kiedyś trzeba. Ściskam i całuję parę nowożeńców,
Gosia! xx
http://pamietaj--mnie.blogspot.com/
ty i tak łobuzie wiedziałaś, jak to się skończy! :)
DeleteOmnomnom. *__* Popłakałam się, czytałam to opowiadanie raptem dwa dni, ale hej! Zdążyłam się do niego przywiązać. Miło było znów przeczytać coś twojego, dziękuję za to. Poczułam się tak, jak kiedyś. Wtedy, kiedy się poznałyśmy! (: No, ale co ja plotę...opowiadanie po prosru cudowne i będę je kochać do końca życia! Nie wiem, co mam ci więcej napisać...po prostu DZIĘKUJĘ! :*
ReplyDelete~ Andziok.
xoxo
niektóre rzeczy się nie zmieniają, co Ann? :)
DeleteOj zmieniają się, zmieniają. ;)
Deleteczemu już skończyłaś to opowiadanie? boże ten rozdział jest cudny popłakałam się ;D całe twoje opowiadanie jest fantastyczne dziękuje że mogłam to czytać ;D KOCHAM CIĘ ! <3 mam nadzieje że napiszesz kontynuacje tego opowiadania? proooose ;D
ReplyDeletedziękuję, ale kontynuacji będzie NIE będzie. to definitywny koniec :)
DeleteHey.
ReplyDeleteDługo,a to długo nie komentowałam,ale to nie oznacza,że nie czytałam. Byłam na bieżąco. Twoja historia jest inna od pozostałych,co wyróżnia się na tle opowiadań które czytam,bądź czytałam.
Zżyłam się z bohaterami,aż łezka w oku się kręci. Twoje opowiadanie było cudowne,zawierało emocje,które tak bardzo uwielbiam. Kiedy czytałam notkę przed rozdziałem...zawsze patrzałam kiedy pojawi się nowy rozdział. Kiedy nastąpił wyznaczony dzień na kolejną porcję twojego opowiadania,zaglądałam jak głupia na Twojego bloga.Strasznie żałuję,że to koniec,ale wszystko kiedyś musi się skończyć. Dziękuję Ci,że podzieliłaś się z nami twoją twórczością. Na pewno zajrzę na inne opowiadanie Twojego autorstwa.
Pozdrawiam
Kasia :)
dziękuję! prawda jest taka, że sama mocno zżyłam się z tą historią, także rozumiem, co czujesz :) zapraszam na bloga: liam-and-niall-bromance.blogspot.com może ci się spodoba. pozdrawiam! x
DeleteNie ukrywam, że łza mi się w oku zaczęła kręcić.. Dlaczego to opowiadanie tak szybko minęło? :'( Zżyłam się z tym blogiem zapewne tak samo mocno, jak i pozostałe czytelniczki... Tym samym zredukowałaś moją liczbę odwiedzanych blogów do 2 :D Mam nadzieję, że tutaj http://liam-and-niall-bromance.blogspot.com/ i na blogu @KATESTYLESS fabuła tak szybko się nie skończy :')
ReplyDeletePozdrawiam i zz niecierpliwością czekam na kolejny rozdział z Niam'em w roli głównej :')
@Scream_PL
mi także łezka się w oku zakręciła! ^^ na liam-and-niall-bromance mam w sumie 16 rozdziałów (tsa, dopisałam ostatnio jeden rozdział) i mam w planach pisanie dalszych, aczkolwiek nie wiem co z tego wyjdzie :D
DeleteTo świetnie! Dam sobie rękę uciąć, że będę genialne, jak wszystkie inne pozostałe. :)
DeleteCałuję Xx
@Scream_PL
Pisanie komentarzy pod epilogami zawsze jest najtrudniejsze... Bo o ile pod każdym kolejnym rozdziałem pisałam jakieś głupoty, które akurat miałam w głowie po lekturze, to teraz wypadałoby napisać chociaż raz coś mądrego. Twój epilog jest cudowny. Nie potrzeba tutaj żadnego "5 lat później"... Ta historia jest wspaniała od samego początki i ten ślub, to wszystko na co tak naprawdę czekałam :) Po co mi wiedzieć co będzie za 5 czy 10 lat? Showbiznes rządzi się różnymi prawami i różnie tam bywa z trwałością związków ;) Dzięki takiemu zakończeniu mogę sobie dopisać każdą możliwą historię, a każda jedna z happy endem :D Czyli to, co takie beznadziejne, płaczliwe romantyczki lubią najbardziej...
ReplyDeletePamiętam zakończenie pierwszego sezonu... Ich wspólny pierwszy raz (albo dwa ;) razy)... I pierwsze "kocham cię"... Pamiętam, że rozpływałam się z zachwytu, a potem przeczytałam to jedno ostatnie zdanie i płakałam jak głupia. Teraz mogę się śmiać (choć i tak wyję), bo mam już swój upragniony happy end.
Koniec drugiego sezonu i wyłam jak głupia, ale tym razem ze szczęścia :) To powinno się liczyć na plus ;) Najcudowniejsze zaręczyny o jakich czytałam, to chyba normalne, że uroniłam łezkę (albo dwie...pięciolitrowe butelki łez). Jestem taka głupia, że wyję na samo wspomnienie. Mi chyba powinni zakazać pisania komentarzy, bo wychodzi z tego jakiś stek bzdur poprzetykanych łzami ;) Pamiętam, że zakończyłaś po szekspirowsku... Tam mogła być tylko jedna odpowiedź!
I koniec... Mam "swój" wymarzony ślub... Już mi się nos zatkał od tego płaczu ;) Czy mogłam sobie wymarzyć lepsze zakończenie? Mój "ukochany" Louis i "zwariowana" Carol mówiący sobie sakramentalne "TAK" przed księdzem, który o dziwo jeszcze nie płacze ze śmiechu, bo oni nawet wtedy nie potrafią być poważni ;) Zuza i Larry (kocham cię za to imię), rodzice i przyjaciele... Nie, nie mogło być lepiej. Jest idealnie... Teraz pozostaje mi tylko życzyć im upojnej nocy poślubnej i może zanim postarają się o trzeciego bobasa, niech się nacieszą Larrym :D
Dziękuję ci kochana za to opowiadanie, bo zdecydowanie należy ono do moich ulubionych. Już znalazło się w odpowiedniej zakładce i będę do niego wracać, gdy nastrój mi pozwoli ;) Teraz będę cię męczyć swoimi komentarzami na tym niamowym ;) Kocham twoje pisanie i nawet te nieustannie zmieniające się ikonki, do których nie nadążam się przyzwyczaić, bo już je zmieniasz ;) A może po prostu kocham cię za całokształt? Swoją drogą, ciekawe jak tam by było z moją miłością, gdyby nie było szczęśliwego zakończenia? Dobrze, że nie muszę tego sprawdzać ;)
Kocham, całuję, pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego...
Twoja oddana fanka
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
PS.
Tak mnie teraz naszło... Gdzie będziesz dodawać nowe shoty? Tu, czy u Niama? Pytam teraz, bo pewnie zapomnę zanim dorwę się do Twittera ;) Coś ostatnio łatwo się rozpraszam ;) xx
Cieszę się, że mogłam sprawić ci przyjemność napisaniem happy endu i, że ślub jak i cały epilog ci się podobał :) nie musisz więc już przeżywać tego jak mrówka okres :D dziękuję za opinie! :*
Deletea co do one shotów, to zastanawiam się nad utworzeniem oddzielnego bloga na nie :)
Co tu mówić, kochanie. Nie jestem w stanie w to uwierzyć, że to już koniec… Nie no, serio? Już nigdy nie dowiem się o dalszych losach Carol i Lou? Ej, ej, a może dodaj kiedyś jednego oneshout’a o tym, co się stało tam kilka lat później, wiesz, tak jak kręcą te trzy wyjaśniające odcinki do Skinsów… eh, marzenia. Dobra, przepraszam, troszkę się rozczuliłam.
ReplyDeleteCo jak co, ale ten epilog był strasznie wzruszający. Louis jak zwykle, niepoważny, nawet przed ołtarzem! Co za człowiek. Nie wiem, jak Ty sobie wyobraziłaś pannę Tomlinson w jej sukni ślubnej, ale w mojej głowie wyglądała niesamowicie pięknie. Haha i te buciki :)
Matrioszkaa, co tu dalej pisać. Epilog ma to do siebie, że zawsze musi gdzieś tam utkwić w pamięci. I wiesz co? Masz to zagwarantowane, że TWÓJ epilog w mojej główce zostanie na zawsze :D Był dla mnie tak wyjątkowy. Z resztą jak całe opowiadanie, no ale wiesz.. no epilogi już takie są, no.
Przede wszystkim chciałabym Cię przeprosić za to, że nie jestem taka jak inne czytelniczki. Nie komentuję regularnie, nie piszę jakoś strasznie na temat no i niestety moje wypowiedzi nie są jakieś zniewalająco długie.. Ale wiesz co? Myślę, że mimo ich tępoty, to jednak są prosto z serduszka. Nawet nie myślę, ja to wiem. Przepraszam, że nie jestem idealną fanką, Geniuszu, ale wiedz, że gdy już będziesz sławna, to taka tam Pluton zawsze z Tobą jest i zawsze Cię będzie wspierać :)
Nooo właśnie! Bo Ty tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! Teraz, tutaj, przy wszystkich składam Ci przysięgę, że dopóki będziesz blogować dopóty z Tobą będę. No chyba, że wydasz książkę, to jeszcze dłużej! Pamiętaj, jestem zawsze do usług i zawszę będę czytać Twoje wspaniałe opowiadania <3 Całuję, uwielbiam i czekam na kolejny rozdziałek z gorącego Niama, Twoja Pluton :*
PS. Uwielbiam Cię :)
Dziękuję, ale nie jestem żadnym geniuszem. są ludzie zdolniejsi ode mnie! ja po prostu robię to co lubię i jak widać wychodzi to różnie :) aczkolwiek dziękuję za tak ciepłe słowa. zawsze miłe je przeczytać :)
Deleteprzepraszam, że wcześniej nie dodałam zdjęć sukni ślubnej, miałam je zapisane w zakładkach, ale zwyczajnie zapomniałam je dodać i nadrobiłam to dopiero teraz. cała ja! :D tak więc możesz już ocenić czy rzeczywiście suknie sprostała twoim oczekiwaniom czy też nie :)
nie masz mnie za co przepraszać! ja rozumiem, że nie zawsze znajduje się czas na regularne komentowanie ^^ jednakże zawsze czekałam i nadal czekam na opinie od ciebie :*
ja Ciebie też uwielbiam! x
Na początku chciałam Ci napisać,że piszę ten komentarz już chyba trzeci i raz,bo raz przypadkiem mi się usunęło wszystko,albo zacinał mi się internet i wszystko przepadło.Mam nadzieję,że chociaż teraz dam radę :)
ReplyDeleteMuszę się szczerze przyznać,że chyba najbardziej nie chciałam tego epilogu.Dlaczego?Wiedziałam,że to będzie zakończenie tej historii,że nie będę mogła z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział i zastanawiać się co słychać u mojej Carol.Wydaje mi się,że gdzieś już wcześniej wspominałam o tym,że raczej nie lubię i nie przepadam za blogami,w których bohaterka zachodzi w ciążę z którymś z chłopaków z 1D.Z Twoim opowiadaniem jest zupełnie inaczej.Mogę się przyznać,że je pokochałam.Kiedy zaczęłam czytać to opowiadanie chłonęłam każde jedno słowo,następne rozdziały i z niecierpliwością czekałam na nowe;) Pokochałam Carol,za jej osobowość i ten charakter, z każdym kolejnym rozdziałem imponowała mi coraz bardziej ;) Nieraz rozpływałam się czytając fragmenty dot. Lou (do którego wciąż mam sentyment ;) ). Małe perełki -Zuza i Larry Niam zawładnęli moim serduchem od razu.Bardzo bardzo lubiłam Andiego, który miał to coś i "ubarwiał" w pewien sposób tą historię ;) Z ogromną uwagą śledziłam losy pozostałych bohaterów.Cieszyłam się kiedy Niall znalazł swoją drugą połówkę i była nią właśnie Olivia, połączenie Harolda z Cher wydawało mi się mieszanką wybuchową, która okazała się genialna ;) Każdego jednego bohatera pokochałam i polubiłam na swój sposób, a to dzięki Tobie i temu,że tak wspaniale ich wykreowałaś ;)
Wiesz co było moim ulubionym momentem w tym opowiadaniu?Oświadczyny Lou na scenie,za każdym razem kiedy to czytam mam ciary i oczy wypełnione łzami wzruszenia.Uwielbiam ten fragment i wracam do niego nie raz :) Cudowne!
Epilogu chyba nie mogłam sobie lepiej wymarzyć.Ślub wywołał we mnie identycznie emocje jak przy tych oświadczynach.Rozumiem Carol i jej zdenerwowanie, w końcu to decyzja na całe życie.Wszystko,dosłownie wszystko miałam przed oczami czytając o tym wyjątkowym dniu :) Carol, po tylu przejściach i doświadczeniach zdecydowanie należy się szczęśliwe życie ;)
Czuję,że będę wracać do tego opowiadania.Bo jest ono jednym z moich ulubionych.Wspaniali bohaterowie, mnóstwo emocji ( nie raz miałam oczy wypełnione łzami ze śmiechu radości, ale też wzruszenia ;) )i oczywiście bardzo bardzo zdolna autorka! :) Dziękuję, za napisanie tak wspaniałej historii! ♥
Na Twoim kolejnym blogu o Niamie, cały czas jestem obecna i uważnie wszystko czytam! :))
Życzę weny i mnóstwo pomysłów na kolejne opowiadania! Przesyłam Ci mnóstwo uścisków i buziaków! ♥
@Paulkaaa_
naprawdę nie chciałam pisać epilogu, ale czułam, że to po prostu odpowiedni moment, by zakończyć historię. nie chciałam też niepotrzebnie jej przedłużać, bo różni by to z tym wyszło. naprawdę się cieszę, że byłaś ze mną przy pisaniu tej historii :*
Deleteoczywiście zapraszam na mojego II bloga! :*
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Już czuję nostalgię za tym blogiem. Zawsze zaczynając opowiadanie mamy świadomość tego, że kiedyś musi się ono skończyć, nic nie trwa wiecznie. Pewnego dnia dojdziemy do momentu, gdy przyjdzie nam przeczytać 'Epilog', który kończy wszystko i wtedy zdajemy sobie sprawę z tego, że kolejny blog 'odszedł'. Zawsze najgorzej jest wtedy, gdy zżyjemy się z blogiem, bohaterami opowiadani i do tego jeszcze dzięki temu wszystkiemu poznamy kolejną przesympatyczną osobę, mianowicie autorkę opowiadania. Do tej pory pamiętam, jak przeglądając komentarze na moim blogu, trafiłam na niejaką Matrioszkę, która bardzo mnie zaciekawiła. Coś mnie tknęło i weszłam na twoje opowiadanie. Zaczęłam czytać i nie potrafiłam się już oderwać. Przypominam sobie tą chwilę, w której leżałam na moim łóżko, mając ochotę coś poczytać. Koło mnie parował kubek gorącej herbaty, którą chciałam wypić przy czymś naprawdę pochłaniającym i ciekawym. Szukałam przez dłuższą chwilę, czegoś co od pierwszych słów mnie zainteresuj, ale jakoś nie mogłam znaleźć nic dla siebie. W pewnych momentach byłam naprawdę zrezygnowana. Aż w końcu ni stąd ni zowąd pojawiłaś się Ty, u Ciebie znalazłam opowiadanie, przy którym ta herbata, w której miałam zamoczyć wargi, samotnie wystygła całkowicie tracąc ciepło i swój cudowny smak. Widzisz cholero ty jedna ! Przez Ciebie i twoje opowiadanie musiałam wylać tą herbatę do zlewu i robić sobie nową, w międzyczasie zastanawiając się, co będzie działo się dalej w opowiadaniu. I przechodząc tak od jednej herbaty, zakończę na kolejnej. Wypitej podczas epilogu. Piję herbatę i zdaję sobie sprawę, że to już naprawdę koniec, że zakończyła się pewna historia. Historia pięknego, mocnego, bogatego w wrażenia uczucia. Uczucia, które było poddane tak wielu próbą, i które te próby pokonało, czyniąc je jeszcze silniejszym. Jakże się cieszę, że Carol i Louis się odnaleźli, że mają siebie nawzajem, że wzięli ten ślub i będą ze sobą już na zawsze, pomimo wszystkiemu i wszystkim. Jak wiele w ich sercach jest niewyczerpanych pokładów miłość, którą przeleją na swoje dzieci, ale przed wszystkim nieustannie będą wciąż przelewać na samych siebie. Cieszę się niezmiernie z ich szczęścia, z tego że mogłam ich spotkać i uczestniczyć w ich życiu.
ReplyDeleteNa końcu chcę życzyć też Tobie żebyś spotkała w życiu kogoś takiego jak Carol Louisa. Nie traciła wiary w to, że ktoś taki istnieje i miała oczy szeroko otwarte gdy ta osoba stanie na twojej drodze, którą zaczniecie kroczyć wspólnie. Poza tym dużo weny , masy pomysłów, uśmiechu z prowadzenia twoje drugiego bloga, a przede wszystkim pozytywnego podejścia do życia, o którym także pisałyśmy i którego również Ci życzę ( no i może sobie również :P) . Zapachniało trochę prywatą, mam nadzieje że mi to wybaczysz. ^^
Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję za tego bloga. Zdecydowanie był wart tego żeby poświęcić mu czas i stracić przy nim parę kubków herbaty, która nieustannie, zapomniana stygła na parapecie :))
~Eirene
przepraszam, że przeze musiałaś robić sobie nowe herbaty. i cieszę się, że zwróciłaś na mnie swoją uwagę, bo naprawdę mi na tym zależało. w końcu jestem twoją fanką i musisz wiedzieć, że jak moją idolka zwróciła na mnie swoją uwagę, to poczułam się taka.. fajna :D okej, może przesadzam, ale taka prawda xD
Deletedziękuję, że przy mnie byłaś i naprawdę mam nadzieje, że będziesz mi towarzyszyć na drugim blogu! kocham, matrioszkaa! :*
Czytam twoje opowiadanie praktycznie od samego początku. Teraz coraz rzadziej piszę komentarze, bo może jest i to wina mojego lenistwa, albo wyczerpalności mojej kreatywności przez mój projekt. Ale sama wiesz, że lubię dyskutować na bieżąco. Och staruszku, mija nam 4 miesiące. Mniej powagi, więcej zabawy.
ReplyDeleteDzięki tej historii, przeszłam przez wszystkie uczucia jakiekolwiek sobie można wyobrazić, w jednym odcinku. Cały czas się bałam, że Harry odbierze Louisowi Carol. To chyba była najgorsza myśl, chociaż... Gorsza był, że Carol nie pogodzi się z Lou. To była katorga trzech odcinków bodajże.
Moim zdaniem najbardziej promienną postacią była Zuza, a jeszcze w połączeniu z Harrym, aż uśmiech sam był na ustach. Stwierdzam, że Harry'emu pasują dzieci, dodają mu uroku. I jeszcze Larry <3
Cały czas się zastanawiam czy Cher z Carol wreszcie zrobiły wspólny projekt, bo nic więcej nie wspomniałaś.
Cieszy mnie to, że nie będę musiała Cię męczyć byś pisała kolejne opowiadanie, bo mam kolejne podane na tacy. Chociaż i tak nie będę miała niedosyt zawsze. Uwielbiam jak piszesz i chcę jeszcze więcej. Proszę o Zouisa albo opowiadanie, o którymś z nich indywidualnie.
Co do ślubu. Takie same bym emocje odczuwała, łzy miałam ze szczęścia, ale i rozpaczy, że nie dowiem się, co będzie z nimi dalej. Może kiedyś będziesz je kontynuować.
Będę czytać każde, nawet nie musi być ono o One Direction.
Mam nadzieję, że teraz będę częściej pisać komentarze, bez pomocy wrzeszczącej Kate.
Pozdrawiam staruszku ; ****
to prawda, że żeby dostać od ciebie komentarz musiałam się sporo naczekać. ale nie żałuję, bo ty zawsze miałaś coś mądrego do napisania, dzieciaku. prawda jest taka - pisałam to już zresztą w odpowiedzi powyżej - że nie mam w planach pisania kontynuacji "WOH". ciąg dalszy dopisz sobie sama. a nóż ci się uda?
Deletena razie zapraszam cię na mojego II bloga.
nie wiem, co z Zouisem, bo nie mam na razie pomysłu na nic nowego :P
I jestem... Tak, w końcu w to wolne zabrałam się za zaległości i z góry, po raz kolejny przepraszam za moje opóźnienie w komentowaniu... Ale nie zapomniałam o tym, że muszę tu zostawić od siebie kilka słów :)
ReplyDeleteNawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że trafiłam na Ciebie, na Twoje opowiadanie :) W sumie sama nawet nie pamiętam jak do tego doszło, ale chyba wyczaiłam Cię na blogu, u Kate ;) Od samego początku zaintrygowała mnie ta historia i od razu przypadła mi do gustu Carol :) Bardzo lubię takie postacie jak ona, o twardym charakterze :) Może dlatego, że czasami sama taka jestem?
Kochana, w tej historii jak chyba przeżyłam wszystkie możliwe uczucia... Łzy, radość, smutek... Najgorszym momentem dla mnie był chyba moment, kiedy zastanawiałam się czy Louis i Carol będą razem. Tak, wtedy miałam tyle myśli w głowie, ale wiedziałam, że on z niej nie zrezygnuje, a ona go naprawdę kocha :)
Zazwyczaj, gdy w opowiadaniach pojawia się ciąża u głównej bohaterki to sceptycznie do tego podchodziłam, ale u Ciebie to wyglądało zupełnie inaczej. Całkowicie mnie oczarowałaś Zuzią i tą jaką rodzinę stworzyli Lou, Carol, Zuza, a potem... Larry :) Te malutkie słodziaki skradły moje serce :) Kiedy czytałam jeszcze momenty, kiedy Harry był opisywany z Zuzią... Ja się rozpływałam, a moje serce rosło :) Harry i Cher stworzyli wspaniałą i uroczą parę, tak samo jak Niall z Olivią :)
Najpiękniejszą chwilą były chyba oświadczyny Louisa :) Kiedy czytałam ten moment i to w jaki sposób on to zrobił, to naprawdę popłakałam się. Takie same uczucia wzbudził we mnie ślub tej zakochanej dwójki. Cudownie patrzyło się na ich historię, jak darzyli siebie wzajemnie tak wspaniałym uczuciem, jak budowali rodzinę i budowali własne szczęście. Mieli siebie wzajemnie i to chyba było najważniejsze. Ich uczucie zostało wystawione na próbę, ale pokonali wszelkie trudności jakie zafundowało im życie i przez to wiem, że będą ze sobą szczęśliwi do końca życia. To co zbudowali razem, rodzina, miłość było piękne i cudownie się na to patrzyło, a my tylko możemy marzyć, aby w naszym prawdziwym życiu przytrafiło nam się coś takiego :)
Dziękuję Ci za tego bloga, za wszystkie emocje jakie mi dostarczałaś... Masz niesamowity talent, którego każdy naprawdę może Ci pozazdrościć :) To opowiadanie należało do mojej "najlepszej trójki" i z pewnością jeszcze do niego wrócę :)
Kocham Cię za wszystko! :* Jesteś niesamowita i mam nadzieję, że cały czas będziesz dla nas pisać :) WOH było niesamowitym opowiadaniem i mogę to powtarzać cały czas.
Dzisiaj wieczorem będę nadrabiać zaległości na Niamie i z pewnością niedługo zostawię tam słówko od siebie :)
Życzę Ci weny i przesyłam moc buziaków!
Do usłyszenia,słoneczko! xx
http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/
@unrealdreamm
nie wiem co odpisać, więc po prostu podziękuję. dziękuję za takie ciepłe słowa. spokojnie kolejna historia, już się powoli piszę! xx
ReplyDelete