Od matrioszki: Przepraszam.
Naprawdę Was przepraszam. Mam wrażenie, że zawiodłam, zaniedbałam Was i siebie, swoje słowo i tak dalej. Nie mam nic na swoją obronę. Dlatego więc, może po prostu zaproszę Was na rozdział czwarty "Chcę mieć Ciebie tylko dla siebie". Podoba mi się to zdanie ;)
W ramach zadość uczynienia mam dla Was gify/obrazki Niama! :D
Jeszcze raz przepraszam. Następny rozdział dodam (tym razem nie zawiodę) w czwartek.
Całuję, matrioszkaa! xx
***
Czuł się źle, kiedy następnego dnia otwierał oczy w poszukiwaniu swojego telefonu, który od dobrego czasu, grał jedną z jego ulubionych piosenek, tym samym dając mu do zrozumienia, że ktoś chce się z nim skontaktować.
- Cholera – mruknął, przecierając oczy by szybciej się ocknąć.
Jego niebieskie tęczówki rozpoznały sypialnię Kayi. Tylko ona miała totalny bałagan na biurku, otwartą na oścież szafę, i kubki po mocnej kawie na parapecie. Tylko na jej zasłonach, przyczepione były kolorowe motylki, a na oknie namalowane zostały bliżej nieokreślone wzory.
Był wdzięczny, że znowu się nim zajęła. Znowu, kiedy całkiem nieświadomie przesadził z alkoholem. Wszystko jednak chciał zrzucił na… Liama i jego perfekcyjny tego wieczoru, wygląd.
- Kiedyś się doigrasz, Horan – wchodząca do pokoju Kaya, ciężko westchnęła, kładąc się obok przyjaciela, który nadal rozglądał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu telefonu, który, mimo że przestał dzwonić, nie dawał mu spokoju. – Szukasz czegoś?
- Telefonu – odparł niepewnie.
- W twoich spodniach, które leżą na krześle obrotowym – wyjaśniła spokojnie. – Jednak nie musisz się martwić, dzwoniła twoja mama by się upewnić, że jesteś u mnie.
- Dzięki, Kaya. Znowu.
- Nie musisz. Pewnie jeszcze nie raz do tego dojdzie. Chcę jednak wiedzieć, czemu zalałeś się w trupa? Czyżbyś już zdążył pokłócić się z Joshem?
- Joshem? A co on ma do tego?
- Nie pamiętasz? – zapytała wyraźnie zaskoczona, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zakłopotany pokręcił głową, chowając twarz w jaśka. – Całowałeś się nim! I to jak.
- O Boże! – jęknął, niedowierzająco kręcąc głową, jakby to miało pomóc mu w rozwiązaniu wszelkich problemów. – Zabiję ich.
- Sami się zabili, no może niedosłownie, ale wyglądali tragicznie, kiedy opuszczaliśmy imprezę. Zasnęli na kanapie, mocno do siebie przytuleni. Els tylko cudem zaprowadziła ich do sypialni dla gości – Kaya wybuchła śmiechem, co tylko wzmogło ból głowy Nialla, który krzywił się, jakby zjadł co najmniej kilogram cytryny. – Coś mi nie pasowało, kiedy Louis powiedział mi, że znalazł dla ciebie idealnego faceta na noc. Nie miałam jednak pojęcia, że będzie to Josh Devine! Nieźle, student pierwszego roku na wydziale perkusji i inżynierii dźwięku. No, no, no…
- Och, zamknij się już, Payne. Nie pomagasz mi.
- Nie miałam tego w planach – poczochrała jego włosy, wstając z łóżka. – Wstawaj, pożyczę dla ciebie jakieś dresy od Liama, no chyba, że to będzie dla ciebie zbyt wiele.
- Wredna.
- Ale i tak mnie kochasz – pokazała mu język, zbierając przy tym kubki po kawie.
Chwilę później w czworo siedzieli przy okrągłym stole w kuchni, nad kubkami mocnej kawy z wyjątkiem Liama, który preferował herbatę. Kaya częstowała gości goframi z bitą śmietaną i sosem czekoladowym, całkowicie olewając brata, który sądził, że to nieodpowiedni posiłek na śniadanie.
- Przestań w końcu marudzić, Liam – oburzyła się dziewczyna, smarując chłopaka bitą śmietaną, co mu się nie spodobało. Odpłacił się jej tym samym, uśmiechając się do niej triumfująco, kiedy związane w kucyka ciemne włosy, pokryła warstwa płynnej czekolady i bitej śmietany. – Wariat.
- Czy możecie być ciszej?! – warknął Zayn, przykładając do obolałej głowy, palce, jakby w jakiś sposób miało to złagodzić ból. – Boli mnie głowa.
- No co ty nie powiesz – sarknęła Kaya, wyciągając z szafki środki przeciwbólowe. – Weź od razu dwie, bo jesteś nieznośny – pokazując mu język usiadła na krześle obok, sięgając po swój kubek z kawą, z którego zaczęła łapczywie pić. – Jakie plany na dzisiaj? Niall? Liam? Zayna nie pytam, bo ten zaraz wyłoży się w moim łóżku, jakby był u siebie.
- Wrócę do domu – odpowiedział prosto Niall, sięgając po kolejnego gofra. – Ale najpierw zajrzę do Harrego – dodał ciszej, spuszczając wzrok na swoją kawę.
- Tylko wcześniej zapukaj do nich. Jak weszłam do pokoju Liama, Zayn leżał na jego torsie, palcem jeżdżąc po jego brzuchu mówiąc, że w życiu nie widział by ktokolwiek miał go tak umięśniony. Mam uraz.
- Trzeba było nie wchodzić, nieproszonym.
- Ty robisz to, co chwilę – zauważyła, czochrając czarne włosy Zayna. – Wyglądasz strasznie. Ile wypiłeś?
- Nie wiem, Kaya – oparł głowę na rękach, przymykając powieki. Delikatny masaż głowy w wykonaniu jego dziewczyny, ani trochę go nie pobudzał; wręcz przeciwnie, działał na niego sennie, nawet bardzo. – Dobranoc – wymamrotał, chwilę później, czując jak sen jest co raz bliżej, a on nie miał najmniejszej ochoty na zaśnięcie przy stole. Cmoknął Kayę w policzek i z kubkiem kawy wyszedł z kuchni, wdrapując się schodami na piętro, by następnie zamknąć drzwi od pokoju szatynki.
- Odprowadzić cię, Niall? Sama bym pogadała z Larrym. Poza tym dawno nie byłam w nich domu. Może Louis zna jakiś nowy przepis na latte?
- Wydaje mi się, że na latte jest jeden przepis – zauważył Liam. – Niall, nie wiedziałem, że kręcisz z Joshem. Sądziłem, że po rozstaniu z Sandym, zdecydowałeś się na wolność…
Niall słysząc słowa przyjaciela zachłysnął się pijącą właśnie kawą. Łzy pociekły po zaczerwienionych policzkach, a uporczywy kaszel uniemożliwiał zaczerpnięcia powietrza. Nie pomogła Kaya, która lekko zaczęła klepać go po plecach. Na szczęście, po kilku chwilach, przeszło mu, co od razu wykorzystał głębokim wdechem i wydechem.
- Powiedziałem coś nie tak? – spytał niepewnie Liam, nie pojmując reakcji blondyna.
- Nie, ale… nie sądziłem, byś cokolwiek widział – wymamrotał Niall, nie wiedząc, jak inaczej odpowiedzieć. Sam nie miał pojęcia, jak do tego doszło. Gdyby nie Kaya, nie wiedziałby nawet, że coś takiego miało miejsce. Rzeczywiście musiał być ostro napity, skoro nie pamiętał pocałunku z Joshem. Joshem Devine. Boskim Joshem Devine.
- Och. Przepraszam.
Niall nie rozumiał za co Liam go przepraszał.
Za poruszenie tego tematu? Za naciskanie? Bardzo chciał mu powiedzieć, że to wszystko było tylko manifestacją, z jego strony. Miał zamiar tylko pokazać Liamowi, że jeśli chce może mieć nawet studenta. Chciał, by Liam poczuł się zazdrosny. By poczuł się… jak to jest stracić kogoś ważnego. Niall tracił Liama z każdym kolejnym dniem, kiedy widział jego wraz z Danielle. Nic nie miał do drugoklasistki, nawet ją lubił. Miła, dobrze wychowana, utalentowana, z uśmiechem, ale… kochająca Liama, tak mocno, że nawet nerkę chciała mu oddać, gdy wyszło na jaw, że Liam ma z nią problem.
Piętnaście minut później Niall razem z Kayą opuścili dom Payne’ów i z goframi na wynos, ruszyli w stronę ulicy, przy której mieszkał blondyn, oraz Larry – jak pieszczotliwie lubili ich nazywać przyjaciele. Niall, mimo podwójnej porcji bitej śmietany i czekolady, nadal wyglądał na przygnębionego. Wzrok utkwiony miał w ziemi, co chwilę nadeptywał na rozwiązane sznurówki, nie poświęcając gofrowi najmniejszej uwagi. W końcu, tuż przed domem Harrego i Louisa, wyrzucił go do kubła na śmieci.
- Co wyście, do diabła, wymyślili?! – wydarła się na przyjaciół, ledwo przekraczając próg mieszkania, które otworzył im Harry, będący w samych bokserkach, śmiejąc się łobuzersko. – Jesteście… o Louis, rozumiem, że ta latte to dla mnie – przerwała w pół słowa, widząc jak starszy chłopak, przygotowuje dobrze znany jej napój.
- Może i dla ciebie, ale pod warunkiem, że się uspokoisz i na spokojnie powiesz, co jest grane – wyszczerzył się, dolewając do kawy spienionego mleka. – Może nie miałaś z Zayna pożytku tej nocy i teraz na nas się odgrywasz, co?
- Czy wy naprawdę tylko o jednym myślicie? – spytała z sarkazmem, odbierając od niego latte, które było już gotowe do wypicia. – Czy nazwisko Josh Devine, coś ci mówi?
- Studiujemy na tej samej uczelni, a co?
- Czy ty naprawdę lubisz się ze mną droczyć? – Louis wzruszył niedbale ramionami, sięgając po surową, zjedzoną do połowy, marchew.
- Kontynuuj swój wywód, dopóki mam ochotę cię słuchać – westchnął, siadając na blacie kuchennych szafek, splątując ze sobą bose kostki. – Kaya!
- Wredota – mruknęła, siadając po turecku na stole, który stał naprzeciwko ciągu szafek. – Niall na imprezie całował się z Devine, wątpię by sam na to wpadł, więc stwierdzam, że to wasza sprawka.
- Możliwe, a co? Zadziałało?
- Zadziałało? Liam się pytał, o tą akcję, której ja do końca nie rozumiem. Co wy chcecie tym osiągnąć?
- Zazdrość – rzucił swobodnie, odgryzając kawałek warzywa. – Zazdrość i miłość.. dwa uczucia, które są bardzo blisko siebie, wiesz o tym najlepiej.
Kaya pokręciła niedowierzająco głową. Od kiedy pamięta była z Zaynem. Między nimi było, niemalże tak samo jak między Danielle i Liamem. Niemalże, bo zdarzały się momenty, szczególnie na początku ich związku, gdy Zayn zachowywał się jak ostatni dupek. Pod wpływem alkoholu, na imprezie, potrafił przykleić się do innej dziewczyny, chociaż przyszedł razem z Kayą i obiecywał jej rodzicom, że osobiście odprowadzi pod sam dom. Była zazdrosna, kiedy nakrywała go z kolejnymi dziewczynami, niekoniecznie w dwuznacznej sytuacji; dla niej zawsze wszystko jednoznaczne. Miała do niego zaufanie, ale ile można? Była zła na siebie, że tak ślepo w niego wierzyła, że ufała. Zayn zmienił się sam, kiedy dostrzegł, co przez swoje zachowanie może stracić. Od tego czasu Kaya, nie pamięta by kiedykolwiek więcej była o niego zazdrosna. Nie dawał jej ku temu powodów, nawet na imprezach, trzyma się blisko niej, a kiedy się upije, siedzi w jednym miejscu, by mogła go łatwo znaleźć. Nie umieją bez siebie żyć; już raz żyli, nie chcą więcej powtarzać tego błędu.
- No właśnie – zauważył z trumfem – o tym mówię. Może Liam, w końcu zobaczy co traci, będąc z Danielle? Niall nie jest zły, gdyby nie Harreh, z pewnością sam bym do niego wystartował. Jednak kocham tego małego trzpiota, który porwał nam Nialla na mały maraton gier video .
Wybuchli śmiechem, patrząc się w stronę salonu, z którego dochodziły odgłosy przyjacielskiej sprzeczki, ciągu przekleństw, a nawet niegroźnych szantażów. Kaya uśmiechała się do siebie, w duchu ciesząc się, że Niall, prócz chłopaków z drużyny może liczyć na tą szaloną parę.
- Jesteś obiektywy, prawda? – zapytała nagle, zanurzając usta w latte. Szatyn skinął głową, uważnie się jej przyglądając. – Czy patrząc obiektywnie, mój brat, może czuć coś do Nialla? Zainteresować się nim w ten sposób?
- To nie ja z nim mieszkam – zauważył – ale wszystko jest możliwe. Wypytywanie o Josha, jest tylko pierwszym punktem tego planu.. Moim zdaniem to może się udać.
- Chcesz by Niall udawał? Tym samym oszukiwał samego siebie? Przecież on…
- Dam radę, Kaya – odpowiedział, stojący w progu, blondyn. – Inaczej oszaleje. Uczucia do twojego brata są prawdziwe i szczere. Nie jest to zwyczajne zauroczenie, jak Sandym. Nie mogę przez niego jeść, pić, spać. Mam problem z koncentracją. Nie jestem sobą, Kaya. Wariuje, a Josh… Josh może mi w tym pomóc, tylko że muszę z nim, o tym pogadać.
- Od razu mogę cię zapewnić, że się zgodzi – wtrącił wesoło Louis – on uwielbia takie klimaty! Udawał moją randkę, kiedy się pokłóciłem z Harrym. To było komiczne!
- Słyszałem to, Tomlinson! – krzyknął, wbiegający do kuchni, ubrany już, szesnastolatek. – Nigdy ci tego nie wybaczę – dodał z bólem w głosie.
- Nie moja wina, że wolałeś szlajać się w centrum Londynu z Georgiem i jego bandą – pokazał mu język, kończąc jeść marchew. – Zostajecie na obiedzie?
- Kusząca propozycja, ale mam rodzinny obiad w jakieś eleganckiej restauracji – skrzywiła się, dopijając do końca kawę. – Było miło i dzięki za rozmowę, Louis – cmoknęła go w policzek, powtarzając to samo z pozostałymi chłopakami i opuściła dom.
No comments:
Post a Comment