Od matrioszki: piąty rozdział i tym razem zdjęcia Lanielle! ;)
Kocham Was, dzióbki! xx
nowy rozdział w... niedzielę! ;)
***
Kolejna część mandarynki wylądowała w ustach Kayi, kiedy w poniedziałkowy poranek, razem z bratem jadła śniadanie. Liam wyglądał jak siedem nieszczęść, a przynajmniej jakby do późna, tudzież rana, balował. Oczy miał podkrążone, szara koszulka, którą założył, była pognieciona, jakby dopiero co wyrwał ją z gardła psa, a włosy roztrzepane. Nie przypominał Liama, który codziennie rano wyglądał jak idealny, przykładny syn. Wyprasowana koszula, odpowiedni podkoszulek, świeże spodnie, włosy lekko postawione na żel – tak powinien się prezentować, a nie jak marna kopia Harrego.
- Liam, wszystko w porządku? – zapytała wyraźnie zatroska pani Payne, kiedy w biegu dopijała kawę, zakładała wysokie obcasy i drobne kolczyki. – Masz gorączkę?
- Nic mi nie jest, mamo – odpowiedział cicho, odpychając jej dłoń, kiedy chciała sprawdzić jego temperaturę. – Po prostu źle spałem – dodał, chcąc ją uspokoić, posyłając jej uroczy uśmiech, którym załatwił sprawę, gdyż kobieta odetchnęła z ulgą, wkładając kubek do zmywarki i przed wyjściem, mówiąc, że wróci około czwartej.
- Źle spałeś, czy się nie wyspałeś, bo do czwartej rozmawiałeś z Danielle, o waszych poszkolnych planach? – spytała ciekawsko Kaya, sięgając po kolejną mandarynkę.
- Skoro wiesz, to po co pytasz? – zapytał retorycznie, zanurzając usta w napoju.
- Lubię obserwować jak się denerwujesz, Liam – odpowiedziała prosto. – Poza tym wyglądasz na zastanawiającego się nad czymś. Może nad… Niallem?
- Czy Josh nie myśli o nim wystarczająco?
Wzruszyła ramionami, nie spuszczając jednak wzroku z brata. Znała go najlepiej ze wszystkich, nawet lepiej niż Danielle, czy on sam. Kiedy coś wywiera na nim, jakiekolwiek wrażenie, długo o tym myśli. Nie może przez to spać, jeść, normalnie funkcjonować. Będzie wałkował to w myślach, dopóki nie dojdzie do czegoś. Tak było i tym razem. I chociaż Kaya nie umiała mu czytać w myślach, nie miałam wątpliwości, że w ten stan wpadł przez Nialla. Możliwe, że nigdy nie widział, jak dwóch facetów się całuje i to także było powodem takiego zachowania. Był zwyczajnie zaskoczony i w głębokim szoku, który możliwe, że potrwa jeszcze dość długo.
- Hej, Hamlecie, rusz swój zacny tyłek, bo się spóźnisz – pogoniła brata, klepiąc go w ramię, mocniej niż było to konieczne i wyszła z domu, zostawiając go samego sobie.
Czym byłby świat bez matematyki?
Takie sarkastyczne myśli ogarnęły Nialla, na pierwszej lekcji, kiedy matematyczka monotonnym głosem, przypominała im na czym polega mnożenie i dziele logarytmów. Niall wybijał długopisem, bliżej nieokreślony rytm, który tylko potwierdzał to, jak bardzo był znudzony. Jego wzrok co jakiś czas zatrzymywał się na siedzącym przed nim Liamem, który skrupulatnie notował w zeszycie, każde wypowiedziane przez matematyczkę słowo, chociaż mieli już to w drugiej klasie, a on zgarnął z tego najlepszą, z całej klasy, ocenę. Obok niego, równie śpiący, siedział Zayn. Głowę podpartą miał o lewą rękę, udając tym samym, że temat go interesuje. W jednym uchu wsadzoną miał słuchawkę, z której płynąca muzyka, docierała do Nialla. Słuchał Nirvany. W końcu koszulka, którą miał dzisiaj na sobie mówiła sama za siebie, kochał takie klimaty, a Kaya razem z nim. Dobrali się.
Niall ponownie postukał długopisem o drewniany blat stolika, oczekując zakończenia zajęć jak najszybciej. Niestety na próżno. Do końca zostało co najmniej dwadzieścia pięć minut, a matematyczka nie miała w planach szybszego skończenia tematu. Westchnął ciężko, uderzając czołem o blat biurka, co siedząca obok niego, Kaya, skomentowała cichym chichotem. Poczuł we włosach, jej drobne palce, którymi rozmasowywała skórę jego głowy. Lubił to i ona, o tym doskonale wiedziała. Dzięki temu mógł się chociaż trochę rozluźnić. Zapomnieć, że znajduje się w dusznej klasie, na lekcji matematyki, której wręcz nie znosi.
Był w swoim własnym świecie.
- Zamknij oczy, przenieś się do swojej oazy. Śnij dopóki promienie słońca cię nie zbudzą, trwaj… zapomnij, o tym co cię otacza. Bądź sobą – szepnęła mu do ucha, melodyjnym głosem, pełnym powagi.
- O czym ty gadasz, Kaya? – zapytał sennie, przecierając oczy wierzchem dłoni.
- Zastanawiam się, czy nie zostać poetką – odparła prosto, wzruszając ramionami.
- Czy ja wam przeszkadzam, panno Payne i panie Horan? – zapytała retorycznie matematyczka, wpatrując się w roześmianą dziewczynę i zaspanego chłopaka, który nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje. – Może chcecie zostać po lekcjach w kozie?
- Żadne z nas nie może, nawet gdyby pani nas do tego zmusiła. Musimy przygotowywać się do krajowych zawodów. Przykro mi – odpowiedziała spokojnie Kaya, patrząc kobiecie prosto w oczy.
Matematyczka zaczerwieniła się ze zdenerwowania, ale nic jej nie odpowiedziała. Wiedziała, że trzecioklasistka ma rację. Dopóki sezon nie zostanie oficjalnie zakończony, członkowie drużyn sportowych nie mogą zostać ukarani kozą, gdyż treningi odbywają się teraz niemal codziennie, po dobrych kilka godzin. Poza tym, większość sportowców należy dodatkowo do szkolnego chóru One Direction, który przygotowuje się do krajowych zawodów między chórami.
- Masz gadanie, Payne – mruknął Niall, nim na powrót nie zamknął oczu.
- Nie ja jedna, Horan – westchnęła, podpierając dłoń o policzek, zawieszając wzrok na idealnie ułożonej fryzurze swojego chłopaka, którego powieki wolno opadały. Kaya nie wstrzymała się przed przywaleniem mu w potylicę, by skutecznie ściągnąć go na ziemie. Zayn odwrócił się do niej z mordem wymalowanym w ciemnych tęczówkach. – Nie śpij, bo ci dziecko podrzucą – odparła, pokazując mu język, niczym mała dziewczynka.
- Dzieciak – rzucił w jej stronę, rozmasowując obolałe miejsce z grymasem na ustach. Według Kayi, uroczym grymasem, który tylko dodawał mu plusów. – No i z czego się tak cieszysz? Lekcją byś się zajęła.
- Wystarczy, że mój brat-kujon notuje wszystko, co wyleci z ust matematyczki, ja nie muszę – uśmiechnęła się słodko do swojego brata, który w tym momencie spojrzał w ich kierunku, teatralnie wywracając oczami. – No i widzisz. Kujonek.
- Nie jestem żadnym kujonem, Kaya – odparł Liam, patrząc na nią ponad ramieniem.
- Okej, nie jesteś, w takim razie po co ci te notatki?
- Dla Nialla.
Szkolna stołówka była jednym z najważniejszych punktów w liceum. To tutaj spotykają się przedstawiciele różnych grup etycznych, by zjeść posiłek, porozmawiać w swoim gronie, odrobić lekcje, czy nauczyć się do testu. Cheerlederki wymieniają między sobą uwagi o chłopakach, kosmetykach, ostatnich imprezach, a kapitanowie drużyn sportowych wyszukują swojej kolejnej „ofiary”, o ile nie zostali już usidleni przez miłość. Największy stolik, na środku pomieszczenia gromadził przy sobie mieszankę większości grup społecznych, jakie można spotkać w każdym liceum. Kujon, sportowiec, szara myszka, popularni. Przy tym stoliku chciał siedzieć każdy, niestety nie każdy na to zasługiwał. Zdarzało się, że zapraszali do siebie osoby „z zewnątrz”, ale zdecydowanie woleli siedzieć tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie.
Harry, Zayn, Liam, Niall, Danielle, Kaya, Cher, Eleonore i kilka innych osób, które należały do różnych sekcji sportowych czy szkolnego chóru, w szkole byli kimś. Popularnymi. Każdy chciał się z nimi przyjaźnić. Podnosili status szkoły, przynosili jej chwałę. Na kolejnych zawodach zdobywali wysokie miejsca, dzięki czemu dyrektor inwestował w nich co raz bardziej.
Niall znalazł się tutaj przypadkiem. Tak naprawdę od stolika na środku stołówki, wolałby miejsce pod ścianą, by w spokoju mógł zjeść swój lunch, posłuchać ulubionej muzyki i ewentualnie powtórzyć materiał na kolejną lekcję. Znalazł się tutaj ponieważ przyjaźni się z nimi, należy do szkolnej drużyny piłki nożnej i do chóru, oraz – ale o tym akurat nie wie, prócz nielicznych – jest zakochany w Liamie.
- Niall, notatki dla ciebie – z transu, w jakim się blondyn znalazł skutecznie ściągnął go przyjaciel, który w jego kierunku przesunął zeszyt z okładką w widokiem na London Eye. Niall wpatrywał się w przedmiot, nie bardzo rozumiejąc. Liam widząc jego zagubioną minę, pośpieszył z wyjaśnieniami. – Spałeś na matmie, a pamiętam, że w drugiej klasie miałeś z nią problem, więc chcąc ci pomóc w przyswojeniu materiału, robiłem notatki. Na pomoc mojej siostry nawet nie licz, wolała dyskutować z Zaynem.
- Zazdrościsz, bo ty nie możesz tego robić z Dan – pokazała mu język, korzystając z nieobecności młodszej dziewczyny. – A skoro, o niej już mowa, to gdzie ona jest? Może liże się z jakimś trzecioklasistą, co?
- Kaya – Liam niemalże warknął, ściągając brwi i miotając w nią piorunami.
- Nie „kayuj” mi tutaj teraz. Nawet Hazz pisze ze swoim facetem, chociaż nie chodzą do jednej klasy. Nawet Josh kontaktuje się z Niallem – ledwo to wymówiła, poczuła jak ktoś mocno uderzył ją w odsłoniętą kostkę. Nie ukazując po sobie, że ją to zabolała, spojrzała wyzywająco na Irlandczyka, który patrzył się na nią z wyraźnym grymasem – bo mu na nim zależy, a ty co? Nie napiszesz do niej z zapytaniem gdzie jest? – skończyła, wbrew niemym namową przyjaciela.
- Nie twój interes co robimy, a co nie – podparł się o dłoń, mętnym wzrokiem wpatrując się w swój talerz frytek.
- To akurat nie trudno zgadnąć – wtrąciła się Cher, z łobuzerskim uśmiechem. – Och, Liam, mocniej, mocniej.. już prawie – kontynuowała, naśladując nasycony namiętnością głos Danielle. – Idę w dobrym kierunku?
- Złotko, to nie tak – przerwała jej Els, odrzucając na plecy swoje długie brązowe pukle – kurwa, Dan, już moment za chwilę… a nie jednak nie – poczym obie wybuchły niepohamowanym śmiechem, ściągając na siebie uwagę większości.
Na policzkach Liama wykwitł uroczy rumieniec, który tylko wzmocnił śmiech dziewczyn. Kilka chwil później, obie zamilkły zajmując się karmieniem siebie nawzajem, co Kayi wydało się naprawdę urocze. Niall chciał być na ich miejscu. Chciał zachowywać się przy Liamie tak swobodnie, jak one we dwie. Całkowicie nie przejmując się tym, co sądzą o nich inni, ignorując spojrzenia, ignorując cały świat.
- Przepraszam, Li – usłyszeli przepraszający głos panny Peazer, która pojawiła się obok ich stolika pięć minut później. – Musiałam zostać po lekcji, ugh, mam do poprawy test z francuskiego.
- Zawsze mogę ci pomóc, Dan – zaproponowała Kaya, uśmiechając się do niej miło, chociaż tak naprawdę średnio za nią przepadała.
- Serio? Byłoby cudownie, ja kompletnie nic z niego nie rozumiem. Chociaż wydawać by się mogło, że gramatyka jest banalnie prosta – skrzywiła się, siadając obok Payne’a podbierając mu przy tym kilka frytek z talerza. – Kurcze, już nic nie zdążę kupić, a jestem cholernie głodna.
- Mam mandarynkę, chcesz?
- Pewnie, kocham owoce! Ty wiesz, co dobrze, Key – szatynka podała jej owoc, nie przestając się szczerzyć.
Nie musiała jej lubić, ale tolerowała ze względu na swojego brata. Mimo wszystko Liam był z nią szczęśliwy i ona musiała to przyznać, chociaż zdecydowanie bardziej wolałaby, żeby to Niall był jego drugą połówką.
Danielle, proszę znajdź sobie innego chłopaka, co?
No comments:
Post a Comment