Tuesday, March 12, 2013

06. Francuski to język miłości, ale Ty kochanie i tak jego nie zrozumiesz.


od matrioszki: dzień dobry, słoneczka! xx
dzisiaj ostatni dzień ferii. 
niestety od jutra znowu zacznie się szkoła, a co za tym idzie.. nauka.
na poprawę humorów i nastrojów, mam dla Was rozdział 6, oraz.. niespodziankę.
prawdopodobnie powstanie jeszcze kilka rozdziałów "CMCTDS" :)
cieszę się, bo bądź, co bądź zżyłam się z tym opowiadaniem. 
mam tylko nadzieje, że kolejne rozdziały nie popsują fabuły opowiadania, a wręcz przeciwnie!
trzymajcie więc kciuki za moje pisanie, wenę i chęci co by to nie poleciały na wakacje :D
rozdział dedykuję mojej niezawodnej Angie, dzięki której Niam będzie jeszcze trwał. 
Dziękuję, słońce! :*

nowy rozdział w... czwartek! tak w Walentynki, chociaż nie jestem pewna czy siódmy rzeczywiście zalicza się do tych romantycznych czy słodkich czy uroczych. no sami ocenicie. także do czwartku! :*

Ps. wszystkim tym, którym ferie dopiero się zaczęły życzę białego wypoczynku! :)

***



Ledwo przekroczyła próg domu, w którym znowu nikogo nie było, a z jej ust wydobył się ciąg przekleństw, które określiły jej głupotę. Pomysł z daniem korepetycji dziewczynie Liama, był w jej mniemaniu jednym z najbardziej nieprzemyślanych, na jakie do tej pory wpadła. Nie lubiła jej. Jej uśmiech, jakim obdarowywała Liama, był sztuczny, a oczy zawsze spoczywały na jego dolnej części ciała, jakby jedyną rzeczą, o jakiej myślała to seks. Kaya zdawała sobie sprawę, że w życiu się z nią nie dogada, ale dzisiaj będzie musiała spróbować, a przynajmniej udawać. Sprawdzając zegarek, wmontowany w piekarnik, uspokoiła się tylko. Danielle miała przyjść dopiero za trzy godziny, czyli po treningu Liama i jego drużyny, na który z pewnością się wybierze, oraz swojej lekcji tańca. Miała trzy godziny na przygotowanie się do roli.

Nie chciała się z nią kłócić.

Nie miała najmniejszego zamiaru rzucać w nią nożami; chciała tylko pomóc jej z nauką języka. Chciała by zdała, a przy okazji może wyciągnie od niej jakieś informacje dotyczące ich jakże romantycznego związku.

- Niech cię szlag trafi, Peazer – przeklęła pod nosem, wyciągając z kieszeni obcisłych spodni telefon. Przez moment wpatrywała się w zdjęcie na ekranie, na którym ona i Zayn uśmiechali się do siebie, skradając sobie pocałunek. – Styles, potrzebuję cię!

- Jeśli chcesz wyładować swoje napięcie seksualne idź pod zimny prysznic. Tommo to zawsze pomaga. Kurwa, Lou, to boli – zaklął, wywołując na ustach Kayi szeroki uśmiech.

- Ostre pieprzenie będę miała późnym wieczorem, kiedy Malik ponownie wejdzie do mojego pokoju przez okno – zaśmiała się – nie wiem, co mam zrobić w sprawie Danielle. Sądzisz, że zrobiłam dobrze, proponując jej te korepetycje? Rzeczywiście ma z nimi takie problemy? – zasypywała go pytaniami, w tym samym czasie wyciągając z piekarnika, jeszcze ciepłego kurczaka. – Mama musiała wyjść kilka minut przed moim przyjściem, Hazz. Kurczak nadal ciepły – powiedziała, chociaż nie wiedziała po co.

- Haruje jak wół w czasie, kiedy wasz ojciec przesiaduje Bóg wie gdzie.

- Ostatnio był w Dublinie – zauważyła, odcinając udko – nie odpowiedziałeś, Hazz.

- Wybacz, Kaya, ale nie wiem, co mam ci odpowiedzieć. Dan rzeczywiście ma problem z francuskim, ale na każdym kroku opowiada tylko o Liamie, i o tym jak mocno go kocha. Widzę ich uczucie, a jednocześnie boli mnie serce, bo wiem, co Niall czuje do Liama. Jednak nie zmienisz tego, bo to co łączy twojego brata i Dan jest prawdziwe.

- Znalazłam się w wielkiej, czarnej dupie, co?

- Takie życie, owieczko. Znajdź pozytywy, będziesz mogła spędzić z nią trochę czasu. Poznać ją i tak dalej – zakrztusiła się, przeżuwanym właśnie kawałkiem mięsa. – Wszystko gra, owieczko?

- Ugh, nie znoszę jak tak do mnie mówisz, ale to urocze – uśmiechnęła się do siebie – jestem zdruzgotana. Chcę dobrze, ale boję się, że wystarczy jedno niewłaściwe słowo Danielle, a rzucę w nią moim ulubionym długopisem. Nie chcę jej zabić, skoro mój brat tak bardzo ją kocha.

- Zamiast się nią przejmować, pozwól żeby wydarzenia nabrały swój własny bieg. Co ma być to będzie. Skończ już tą rozmowę i zjedz jak normalny człowiek.

- Ale ja jem, jak normalny człowiek – oburzyła się, omal nie wypluwając kurczaka.

- Jestem pewien, że stoisz nad blachą z kurczakiem, z kawałkiem odkrojonego udka i jesz go palcami jak jakiś jaskiniowiec.

- Tak mi smakuje najlepiej – przyznała – poza tym skąd możesz mieć pewność, że właśnie tak jem?

- Bo ty zawsze tak jesz! – wybuchł śmiechem. Gdzieś w tle usłyszała jeszcze jeden głos z pewnością należący do Louisa. Obaj ewidentnie mieli dobre humory, co tylko poprawiało nastrój Kayi. – Smacznego, owieczko i proszę nie przejmuj się tak tym. Korepetycje z reguły trwają tylko godzinę, więc dasz radę. Wierzę w ciebie. Do jutra.

- Hazz – jęknęła, nerwowo przegryzając dolną wargę.

- Słucham?

- Dziękuję.

Po zjedzeniu obiadu, który według Harrego, podchodzi pod styl jaskiniowca, udała się do swojego pokoju. Szybko odrobiła zadania domowe, w tym krótkie i proste przykłady z matematyki, które specjalnie dla niej spisał Liam. Jak sam to ujął: „nie chcę, byś przez swoje flirty zawaliła klasę maturalną.” Martwił się tylko wtedy, kiedy ona najmniej tego potrzebowała. Poradziłaby sobie sama. Najwyżej udawałaby przed matematyczką, że wówczas bolała ją głowa i nie umiała się skupić na lekcji.

Zatrzaskując podręcznik od matmy, spojrzała na jedno z nielicznych zdjęć rodzinnych, które za pomocą taśmy klejącej, miała przyklejone do ściany, tuż obok niego były zdjęcia ze znajomymi i jej kotem, który zdechł kilka tygodni temu. Przejechała opuszkami po uśmiechniętej, przyozdobionej siecią rzadkich zmarszczek, twarzy ojca. Chciała wiedzieć, gdzie w tym momencie znajduje się człowiek, który dał jej życie. Który przed wyjazdem twierdził, że będzie w Liverpoolu załatwiając kolejny kontrakt dla firmy budowlanej, w której jest prezesem. Co więc robił w Dublinie? Czy nadal tam jest?

- Co się z tobą dzieje, tato? – zapytała siebie, czując jak po policzku spływa jej jedna samotna łza. Pośpiesznie ją wytarła, chociaż w domu była sama i nikt nie miał prawa zobaczyć jak płacze. – Gdzie się do diabła podziewasz? Mógłbyś dać jakiś sygnał, że wciąż żyjesz, a nie uciekasz.

Pokręciła głową, chcąc uciec od tego wszystkiego. Kochała ojca, a jednocześnie nienawidziła. Przez niego, matka musi harować jak wół, by zapracować na dobry byt dwójki swoich prawie dorosłych dzieci. Zarówno Kaya, jak i Liam robili co mogli, by wspomóc matkę. Ona dawała korepetycje z przedmiotów ścisłych, oraz języków, a on z humanistycznych, dodatkowo oboje pracowali w kawiarni razem z Louisem.

Dzwonek do drzwi na dobre pomógł jej wyrwać się ze świata fantazji. Wsadzając stopy w puchowe kapcie, które zrzuciła z siebie wraz ze zmienieniem pozycji na krześle, zeszła na dół. Mijając lustro, wiszące na jednej ze ścian, szybko poprawiła włosy, chociaż domyślała się, kto może stać po drugiej stronie drzwi.

- Cześć, Danielle – uśmiechnęła się lekko, do stojącej na progu szesnastolatki, wpuszczając ją do środka. – Napijesz się czegoś?

- Cześć, Kaya. Poproszę herbaty. Zielonej, jeśli można – dodała, odwzajemniając uśmiech. – Muszę ci się przyznać, że zaskoczyłaś mnie tą propozycją dania korepetycji. Wiem, że za mną nie przepadasz, dlatego dziękuję, że mimo tej niechęci chcesz mi pomóc.

Kaya zatrzymała się w pół kroku do szafki, z której miała zamiar wyciągnąć opakowanie zielonej herbaty. Dokładniej takiej samej, którą uwielbia Liam. Pod tym względem, byli dobrani. Mieli podobne gusty, zbliżony styl, identyczny sposób na spędzanie wolnego czasu. Byli wyjątkowi. Nie sądziła, by Danielle, czy ktokolwiek inny, zauważył jak zachowuje się w stosunku do niej. Nie chciała tego. Nie lubiła jej, ale próbowała tolerować, chociaż zdarzały się momenty, kiedy miała jej serdecznie dość.

- To nie tak, że za tobą nie przepadam – zaczęła się tłumaczyć, ale Danielle jej przerwała, uśmiechając się łagodnie. – Pasujesz do Liama. Jesteście do siebie bardzo podobni. Denerwujesz mnie, ponieważ…

- Jestem dziewczyną chłopaka, którego kocha Niall – skończyła za nią. Kaya popatrzyła na nią z rozszerzonymi oczami, z szoku nie mogąc wykonać jakiegokolwiek kroku. – Niall jest jak otwarta księga, jego uczucia są widoczne gołym okiem. Nawet ślepy by zobaczył, że czuje coś do Liama, oczywiście nie licząc jego wybranka. Co jak co, ale jeśli mowa o uczuciach, Liam jest naprawdę ślepy.

- Yeah, wiem coś o tym – przytaknęła, w końcu zmuszając się by wrzucić do kubków po torebce herbaty. Nagle sama miała na nią ochotę. – Jednak nadal nie mogę pojąć, że wiesz, a mimo to, nic z tym nie robisz. Nie jedna osoba, na twoim miejscu zrobiłaby wszystko, byleby pozbyć się konkurencji.

Danielle uśmiechając się do siebie, zalała herbatę wrzątkiem, sięgając po cukierniczkę, by bez słowa posłodzić oba napoje; do swojego kubka wsypała dwie łyżeczki, a do naczynia Kayi, jedną. Bez słowa udały się do pokoju panny Payne, w którym panował chaos, zresztą jak zwykle. Na krześle wciąż leżały ubrania Zayna, które zostawił po tym, jak do swojego domu wrócił w dresie Liama. W asyście śmiechu Danielle, wrzuciła je do wypchanej, po same brzegi duperelami, szafy i usiadła na łóżku, wcześniej chwytając pod pachę słowniki, rozmówki, podręcznik i zeszyt od francuskiego.

- Nie chcę ranić żadnego z nich. Wiem, że Liam i Niall to przyjaciele. Mogłabym nawet powiedzieć, że najlepsi. Dlatego, kiedy Liam powie mi, że woli Nialla ode mnie, przyjmę to do wiadomości i odejdę – odpowiedziała, przewracając kilka pierwszych stron swojego zeszytu, który wyciągnęła z torby. – Nie będę im stawać na drodze.

- Danielle, ja.. Cholera nie wiem, co powiedzieć. Przepraszam.

- Daj spokój, Kaya. Twój brat i Niall są razem słodcy, uroczy i tacy nieśmiali. Lubią siebie nawzajem, swoje towarzystwo, wymieniają się ubraniami. Są.. no cóż, moim zdaniem są dla siebie stworzeni. Czy dobrze zrobiłam to zadanie? – pokazała Kayi zadanie, które miała do wykonania w ramach pracy domowej. Musiała opisać swój najlepszy dzień. Poszło jej to dobrze z wyjątkiem kilku zdań, w których pomyliła czas i szyk zdań. – Wiedziałam. Mam z tym problem – powiedziała, kiedy szatynka oddała jej zeszyt z poprawionymi zadaniami.

- Jestem by ci pomóc z tym, Dan – uśmiechnęła się do niej, zaczynając jej tłumaczyć podstawowe zasady gramatyki.

Nauka szła im sprawie. Co jakiś czas śmiały się z żartu, który rzuciła ta druga; wspominały szkolne wydarzenia, które w jakiś sposób utkwiły im w głowach, o idealnym facecie, pierwszej myśli jaką mieli odnośnie swoich facetów, oraz nauczycieli i rozkładu materiału, jaki muszą przerabiać. To co dla Kayi było przyjemnością, Danielle niekoniecznie lubiła i na odwrót. Miały jednak takie samo zainteresowanie – szkolny chór. One Direction zaciskało więzi, umacniało przyjaźnie, potęgowało miłość. Dla obu dziewczyn Glee nie było tylko zajęciami dodatkowymi. To była ich pasja i hobby, chociaż obie ewidentnie wolały coś innego. Kaya kochała przedmioty ścisłe, Danielle taniec. Jedynie Harry, był skłonny by kontynuować swoją muzyczną przygodę po liceum. Chociaż był dopiero w drugiej klasie, chciał iść na tą samą uczelnię co Louis, by być nie tylko bliżej swojego faceta, ale także kształcić się muzycznie.

- To prawda, że Perrie naskoczyła na Nialla? – spytała nieśmiało Danielle, półtorej godziny później. Kaya podniosła na nią wzrok znad notatek, które wykonywała w między czasie. – Twoja szrama na brwi, mówi sama za siebie-broniłaś go. Jak zawsze.

- Nie umiałam inaczej. Nawet jeśli Perrie to eks Zayna, po prostu nie mogłam na to machnąć ręką. A rana w końcu się zagoi.

- Rozumiem. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. One Direction zawsze trzymało razem, ale od tego momentu coś się popsuło. Niby Perrie zachowuje się jak dawniej, ale ewidentnie widać, że trzyma się zarówno od ciebie jak i od Nialla na dystans.

- Nie wiem, co było powodem jej zachowania. Dotąd nie interesowała się orientacją Nialla, właściwie nikt konkretnie się tym nie przejął. Ot kolejny gej w szkole, ale wtedy.. Mówiła z takim jadem w głosie, że nie mogłam uwierzyć, że to mówi ta sama Perrie, która rok temu zorganizowała mu urodziny, kupiła bilet do Irlandii, by mógł spotkać się z dziadkami. Nie mieściło mi się w to głowie, Danielle.

- To nie była ona..? – podchwyciła wyraźnie zainteresowana.

- Pezz nie wygląda mi na dziewczynę, która jest w stanie kogokolwiek nienawidzić do tego stopnia, by wyzywać tą osobę. Poza tym, to, że Niall jest gejem wiemy już od kilku lat. Rozumiałabym, gdyby zrobiła coś takiego wówczas, ale nie teraz. Moim zdaniem, ktoś musiał ją do tego zmusić.

Właściwie nie myślała, o tym wcześniej. Dopiero zaczynając rozmowę z Danielle, doszło do niej, że ktoś rzeczywiście mógł ją do tego zmusić. Ale, kto miałby w sobie tyle zła i nienawiści by kazać słodkiej Perrie, zacząć wyzywać uroczego Nialla? Według Kayi musiała to być osoba, która miała jakieś „ale” do Nialla, a także Kayi, skoro słowa zostały skierowane bezpośrednio do niej, a nie chłopaka.

- Dziwna sprawa – podsumowała Danielle, zamykając zeszyt od francuskiego.

- Yup – zgodziła się, uśmiechając się lekko. – Minęło półtorej godziny, a obie jesteśmy całe – zauważyła żartobliwie.

- Sądziłaś, że rzucimy się na siebie?

- Brałam to pod uwagę – przyznała Kaya.






No comments:

Post a Comment