Tuesday, March 12, 2013

09. Zgubiony w sieci uczuć i emocji.


Od matrioszki: nowy rozdział za tydzień, w piątek.


***



Ten dzień bardziej szalony już nie mógł być. 

Najpierw Zayn poszedł do Perrie. Później Perrie wraz z przyjaciółkami usiadła z nimi na przerwie obiadowej. Harry wbrew woli Nialla umówił go z Joshem. Kaya poważnie porozmawiała z Zaynem, chociaż jej obawa przed stratą chłopaka, nie zniknęła, to uspokoiła się trochę. A teraz.. teraz, Niall z Joshem, jak gdyby nic siedzą w domu Payne’ów i wraz z domownikami i Zaynem jedzą kolację przygotowaną przez Kayę, której do domu udało się wymknąć przed ósmą. Wszystko dzięki szefowej, która widząc pusty lokal zwolniła ją przed czasem. 

Niedorzeczność? Możliwe, ale to wszystko wina szatynki, która – jako najlepsza przyjaciółka Nialla – chciała oficjalnie poznać jego udawanego chłopaka. Tak więc Josh nie mając wyjścia, zaraz po tym, jak razem z Niallem skoczył do swojego domu, by się przebrać, równo o ósmej trzydzieści zapukał do drzwi frontowych domu Kayi. 

- Josh, słyszałam, że także pasjonujesz się tatuażami – zawołała z uśmiechem dziewczyna, podskakując na krześle, jakby co najmniej chorowała na ADHD. – Pokażesz? Zayn ma ich tyle, że nie potrafię zliczyć. Ostatnio zapytał się, czy bardzo będzie mi przeszkadzać, jak zrobi sobie kolejny. Wariat. 

- Jasne – podwinął rękaw swojej białej koszulki, okazując nie tylko muskularne ramię, ale także rysunek lwa, jaki go zdobył. Oczarowana dziewczyna sunęła opuszkami palców po tatuażu, a jej uśmiech z każdą kolejną kreską, poszerzał się. – Po twojej minie wnioskuje, że masz do nich słabość. 

- Uwielbiam tatuaże! Czy to u faceta, czy dziewczyny. To mój fetysz. Niall też leci na facetów z dziarami. Sam mi o tym powiedział – mówiąc to puściła do Josha oczko, kątem oka zauważając, jak policzki Horana przybierają różową barwę. 

- Serio, Niall? – odezwał się lekko zduszonym głosem Liam, mrużąc oczy na kolegę, który siedząc bardzo blisko swojego chłopaka, niemalże na niego wchodził. – Nic mi na ten temat nie mówiłeś, chociaż pytałem się wiele razy. 

- Może nie widział potrzeby by mówić, o tym koledze? – zapytał drwiąco Josh, podkreślając ostatnie słowo. – Gusta się zmieniają, czyż nie, kochanie? – zwrócił się do blondyna skradając mu szybkiego całusa w policzek, na co Zayn automatycznie się skrzywił, dostając przy tym od swojej dziewczyny w tył głowy. 

- Nie rozumiem dlaczego wypowiadasz się za niego – Liam wyraźnie się zdenerwował, że to nie jego przyjaciel udzielił mu odpowiedzi, a chłopak, który jeździł dłonią po nodze Irlandczyka – ma język – dodał po chwili, przenosząc wzrok z wielkiej dłoni Josha na twarz Nialla. 

Niebieskie tęczówki wpatrywały się prosto w niego. Prócz błysku, który widział codziennie, nie dostrzegł nic więcej. Żadnego rozbawienia, szczęścia, czy chociażby smutku, lub bólu. Jego oczy może i świeciły jak zawsze, ale poza tym wydały się Liamowi puste. Pozbawione życia. Jak u porcelanowej lalki. W tym momencie Liam miał ochotę zabrać stąd Nialla i na osobności spytać, czemu taki jest. 

- Bo nie lubiłem, ale tatuaże Josha sprawiły, że zmieniłem zdanie. Małe dzieła sztuki, które dodają koloru naszej skórze i osobowości. Wyrażają to co czujemy, jacy jesteśmy. Jeden tatuaż, może sprawić, że ludzie zaczną inaczej na nas patrzeć. Wcześniej uważałem, że to niszczenie swojego ciała. 

- Jeden facet zmienił twoje spojrzenie na ten temat? 

- Ludzie się zmieniają, Liam – odparł oschle, aż był w szoku. Nigdy nie zwracał się tak do swojego najlepszego przyjaciela. Zawsze był dla niego miły, uśmiechał się szerzej, kiedy tylko zobaczył jego brązową czuprynę. Czy to możliwe, że jego słowa odnośnie tatuażów, pasują i do tej kwestii? Ludzie się zmieniają. Jego miłość do Payne’a zmieniła go w innego człowieka. Nie był tą samą osobą, jaka przyleciała z rodzicami do tego miejsca, kilka lat temu. Był inny i to go dobijało. Znowu chciał być tym Niallem, który nie lubił tatuażów, wczesnego wstawania, indyka, czy matematyki. Chciał być chłopakiem idealnym dla Liama, ale teraz… teraz wątpił w to, czy decyzja jaką podjął, udając związek z Joshem, była dobra. Miał wątpliwości. – Myślę, że my już pójdziemy. 

Kaya, jak przystało na dobrą gospodynię odprowadziła gości do holu, cierpliwie czekając, aż ubiorą buty i bluzy, w jakich przyszli. Pożegnała się z Joshem przyjacielskim uściskiem dłoni i całusem w policzek, prosząc go przy tym by poczekał na Nialla na dworze. 

- Dobrze było, Niall – szepnęła mu do ucha, trwając z nim w uścisku, jednocześnie dodając mu otuchy i pocieszając po grze aktorskiej, na jaką się zmusił. – Mina Liama była tego warta. 

- Boli mnie moje zachowanie, Key – przyznał chowając twarz w zagłębienie jej szyi – tak cholernie mocno boli. Nie umiem na niego spojrzeć. Drżą mi ręce, kiedy muszę udawać. Czemu miłość tak boli, Key? 

- Kiedy już z nim będziesz, ból minie, a zostanie szczęście. Zobaczysz – odklejając się od niego, poczochrała jego włosy, uśmiechając się z troską. 

- To niemożliwe. On mnie teraz nienawidzi, bo go okłamałem – mruknął, spuszczając wzrok na swoje adidasy. – Do jutra, Kaya – cmoknął ją w policzek i wyszedł z domu. Mimowolnie złapał Josha za dłoń, nie tylko na wypadek gdyby Liam patrzył na nich przez okno, ale również dlatego, że potrzebował jego wsparcia. Czując silne palce wplątane w swoje, czuł się znacznie lepiej, chociaż serce wraz z duszą, nadal go bolało, to świadomość, że Josh jest obok, pomagała. Nie rozumiał tego, ale nie pragnął też zrozumieć. 

Tej nocy Liam nie potrafił zasnąć, chociaż jak każdego wieczoru odbył z Danielle krótką rozmowę, coś było nie tak. Jego myśli nie potrafiły się uspokoić, a serce zwolnić. Coś, a może raczej ktoś, uniemożliwiało mu zaśnięcie. Rzucał się z boku na bok, ignorując skrzypienie łóżka, czy leżące na podłodze prześcieradło. Na początku zrzucał winę na pogodę, która znowu nie dopisywała. Duże krople deszczu z impetem stukały o parapet, ślizgały się po szybie, odbijały się echem od chodnika. Jednakże zdał sobie sprawę, że to nie deszcz był winien jego bezsenności. Nieświadomie wciąż myślał o niebieskookim chłopaku, który z jego domu wyszedł z niewyraźną miną. W uszach wciąż słyszał słowa wypowiedziane przez niego do Kayi. Wciąż zastanawiał się, dlaczego powiedział to wszystko. 

Niewiele myśląc wstał z łóżka i w samych spodniach od piżamy wyszedł z pokoju. Przeszedł przez korytarz, zatrzymując się przed drzwiami od sypialni Kayi, które jak zawsze były niedomknięte, a przez wąską szparę sączyło się światło. Niewiele myśląc, wszedł do środka. Jego siostra siedziała na parapecie, w dłoniach trzymając dużą białą filiżankę z napisem „love”, którą bez okazji dostała od Zayna. Liam mógł poczuć aromatyczną czekoladę, której była miłośniczką. Jedynym źródłem światła w pokoju były wysokie zapachowe świeczki, światełka, które wisiały na ścianie już dobrych kilku lat, odblaskowe gwiazdki na suficie. W panującym półmroku można było dostrzec kolorowe odciski dłoni jej przyjaciół, w tym Liama, oraz Perrie i jej przyjaciółek, a także jej imię w hindi umieszczone nad łóżkiem, które było zasługą Zayna. 

- Widzę, że też nie możesz spać – mruknęła cicho, zanurzając usta w napoju. – Koszmary? Czy może zupełnie innego? 

Liam usiadł po drugiej stronie parapetu, podciągając nogi pod samą brodę, by następnie oprzeć ją o kolana, a ręce owinąć wokół kończyn. Wzrok przeniósł na pogrążone w mroku podwórku, które wyglądało teraz jak scena z taniego horroru. Nie był do końca pewien, czy powinien powiedzieć Kayi, o powodzie swojej bezsenności czy udawać, że zwyczajnie sen go nie zmorzył. 

- Niall – wydusił cicho, ukradkiem patrząc na siostrę, która blado się uśmiechnęła, wzdychając przy tym lekko, jakby mogła się tego spodziewać – ty coś wiesz. 

- Żeby to „coś” było niczym, byłabym szczęśliwa. 

- Słyszałem was na korytarzu. 

Kaya pokiwała w zamyśleniu głową, stawiając filiżankę między ich bose stopy. 

- Niall… on jest… zagubiony – szepnęła, patrząc prosto w oczy Liama, mając nadzieje, że to wszystko rozwiążę – nie rozumie wielu rzeczy, w tym mechanizmu swojego serduszka. Pogubił się w uczuciach i teraz jest mu ciężko spojrzeć na cokolwiek obiektywnie. 

- Kaya? A tak bardziej zrozumiale? 

- Liam – ciężko westchnęła, jeżdżąc palcem po krawędzi filiżanki – nie mogę ci tego wprost powiedzieć, bo wówczas Niall się ode mnie odwróci. Musisz sam z nim, o tym porozmawiać. 

- Czemu wy oboje jesteście tacy pokręceni? 

- Jesteśmy popierdoleni, a nie pokręceni – sprostowała go – jednak nie zamieniłabym Nialla na nikogo innego. Jeśli go zranisz Liam, masz wpierdol. 

- Kaya, powiedz mi – poprosił żałośnie, łapiąc ją za nadgarstek, kiedy ta chciała zejść z parapetu. Spojrzała na niego smutno, ponownie wzdychając. Był to jeden z tych nawyków, których Liam w niej nie lubił. – Proszę. 

- Liam, on mnie zabiję. Nie zmuszaj mnie do tego. 

- Kaya! – podniósł głos, na co dziewczyna nieznacznie podskoczyła. – Wybacz, ale.. jak ja mam z nim rozmawiać, kiedy nie wiem, o co chodzi? Kiedy on zachowuje się tak.. jak nie on! Martwię się. Nie widzę jego uśmiechu, błysku w oczach, tej cholernej beztroski. Gdzie Niall, który był dobrym duszkiem całego towarzystwa? Możesz.. powiedz mi. 

Szatynka zeskoczyła z parapetu, odstawiając filiżankę bezpiecznie na biurko. Przez chwilę wpatrywała się w dno naczynia, rozpatrując wszystkie za i przeciw, poczym odwróciła się do brata, do którego z niezwykle poważną minę powiedziała: 

- On cię kocha.





No comments:

Post a Comment