od matrioszki: nic ciekawego w tym rozdziale nie znajdziecie. nic.
ale to tylko moje zdanie. takie tam. nic nieznaczące ;)
jak już pisałam na twitterze: nie będzie kontynuacji. próbowałam coś napisać, ale to nie było to.
a na siłę pisać nie zamierzam. mam nadzieje, że zrozumiecie.
pytanie do was: wolicie typowy bromance jak "Chcę mieć ciebie tylko dla siebie", czy może opowiadanie typu "Whisper of hope"?
odpowiedzcie, bo to dla mnie naprawdę ważne!
nowy rozdział, za tydzień! :*
***
- Za dwadzieścia minut będę trupem i to twoja wina, Liam – dźgnęła brata w żebro, kiedy rankiem następnego dnia, zbierali się do wyjścia. Kaya zawahała się przy progu, niepewna, czy powinna iść dzisiaj do szkoły, czy może będzie lepiej jak sobie odpuści. W końcu Niall i tak się do niej nie odezwie, więc po co robić sobie nadzieje, na chociażby przywitanie? – Zostanę w domu – mruknęła, cofając się w głąb domu, wpadając przy tym na Liama, który stał tuż za nią.
- Nie przesadzasz?
- Liam, ty nie rozumiesz, do cholery! On mi powierzył swój sekret, a ja.. ja go.. niech cię piekło pochłonie, Payne! – krzyknęła wkurzona, wychodząc z domu, w locie łapiąc swoją torbę i bluzę z kapturem.
Dzisiaj nie wystroiła się ani w wyzywającą sukienkę, ani obcisłe szorty. Nie miała na sobie ani grama makijażu, czy pomalowanych paznokci. Ubrała się w rozciągnięty dres, stopy chowając w zniszczone trampki, a włosy wiążąc w niedbałego koka. Nie przejmowała się spojrzeniami rzucanymi w jej stronę, kiedy w ciszy i samotności przemierzała tak dobrze znane jej tereny, by kilka chwil później znaleźć się w szkole, do której dzisiaj bardzo nie chciała iść.
Liam nerwowym ruchem otworzył drzwiczki swojej szafki, ukradkiem zerkając na stojącego po przeciwnej stronie Harrego, który niezwykle mozolnie układał coś w swojej szafce. Chwilę później obok szesnastolatka stanął Niall w dłoniach trzymając paczkę chrupek serowych, oraz zjedzoną do połowy bagietkę. Uśmiechał się szeroko, wymieniając się z Harrym chrupkami serowymi na rzecz paczki żelek, które drugoklasista wyciągnął ze swojego plecaka. Liam pierwszy raz widział, by przyjaciele wymieniali się między sobą jedzeniem. Wyglądało to jednak nie tylko na przyjacielski gest, ale jakąś… tradycję, czy zwyczaj. W tym momencie to on chciał być na miejscu Harrego i dać Niallowi, coś co by mu zasmakowało. Chciał by uśmiech, którym obdarzył Loczka, był skierowany do niego. Dlaczego czuł coś takiego do przyjaciela? Dlaczego chciał być obok niego, widzieć jak kupuje dla siebie śniadanie, prowadzić z nim rozmowę? Dlaczego w momencie, kiedy ręka Harrego dotknęła blond czupryny, chciał ją odrąbać? Nie miał prawa by się tak czuć, prawda? Przecież Harry jest w związku z Louisem, obaj się kochają, bezgranicznie sobie ufają. Hazza nie ma powodu, by robić cokolwiek, co mogłoby zaszkodzić jego związkowi. Nie, kiedy jest z Louisem, a Niall… Przecież Niall kręci z Joshem! Może Kaya się myliła i tak naprawdę blondyn nic do Liama nie czuje? Może powiedziała to wszystko, tylko po to, by dał jej spokój? Może to gra z jej strony? Nie są dla siebie mili, a już nawet on nie jest miły dla swojej siostry. Wchodzi bez pukania do jej pokoju, zagląda w szuflady, podsłuchuje jej rozmowy, przedrzeźnia się z nią. On z pewnością wpadłby na coś takiego, by dopiec do tego stopnia, że odechciałoby się jej robić tych wszystkich rzeczy. Kayę jednak nie obchodziło to, co trzyma w swojej sypialni, z kim rozmawia, jak wygląda jego pokój.
Pokręcił przecząco głową, chcąc wrócić do świata żywych. Oprzytomniwszy, zauważył, że na korytarzu prócz niego i Harrego nie ma nikogo więcej. Pośpiesznie wyciągnął potrzebny podręcznik, chociaż był niemal pewny, że przed chwilą to zrobił i z głośnym hukiem zamknął szafkę, aż zatrzęsło się wszystko dookoła. Już miał ruszyć w odpowiednią stronę, kiedy zatrzymał go głos Harrego.
- Dlaczego mam wrażenie, że chcesz mnie zamordować? – spytał z łobuzerskim uśmiechem, wpakowując sobie do ust serowych chrupek, które dostał od Nialla. Na samo wspomnienie sceny, która rozegrała się kilka minut wcześniej, przeszedł go dziwny dreszcz.
Nie, nie był zazdrosny. Przecież to jego przyjaciele! I obaj są zajęci, i przecież on sam jest zajęty. Ma Danielle, więc czemu przez całą noc myślał tylko o Niallu, oraz rozmowie, którą musi z nim przeprowadzić.
- Nie śpij, Payne! – usłyszał tuż przy swoim uchu, wysoki głos Harrego, przez co odskoczył od niego, pocierając je. – O kim tak myślałeś, że nawet mnie nie słuchałeś?
- Nie powinieneś być na lekcji, Styles? – zapytał Liam, krzywiąc się.
- Mam okienko – mruknął, wzruszając ramionami, nie przerywając jedząc przekąski, nawet nie pytając Liama czy chce się poczęstować.
- To po co przyszedłeś wcześniej, do szkoły?
- Czy mi się wydaje, czy te pytania dokądś zmierzają? – tym razem to Liam wzruszył ramionami. – Niall przyniósł mi moje ulubione chrupki serowe, które kupić można tylko obok jego domu. A ja mu jego ulubione żelki. A co, Payne? Zazdrosny jesteś?
Liam omal nie zakrztusił się śliną. Zazdrosny? O Nialla i Harrego? Przecież to przyjaciele. Mogą się wymieniać czym tylko chcą. W tym momencie zdał sobie sprawę, że on i Zayn niczym się nie wymieniali. On dla Zayna nigdy niczego nie przyniósł; tak jak Zayn jemu. Zdarzało się, że Malik bez uprzedzenia podkradał mu lunch czy drobne na napój z automatu, ale poza tym niczym się nie wymieniali, czy to znaczy, że nie byli przyjaciółmi? Teraz już nic, a nic nie rozumiał. A tak bardzo chciał wiedzieć. Poznać myśli Harrego i Nialla. Szczególnie Nialla. Byłoby mu znacznie łatwiej.
- Co się z tobą dzieje, Liam? Jakiś taki nieobecny jesteś – zauważył Harry. – Dobrze się czujesz? – przyłożył dłoń do czoła szatyna, chwilę ją tam przetrzymał, poczym orzekł z pewnością nie ma temperatury. – To coś innego – rzekł poważnie.
- Muszę iść na lekcje – rzucił starszy, odwracając się na pięcie by jak najszybciej odejść od kolegi, nim ten zapyta o coś, na co Liam nie będzie mógł odpowiedzieć.
- Wiem, o wszystkim, Liam! – krzyknął za nim, nim szatyn zniknął na schodach.
O wszystkim, to znaczy, o czym? – pytał sam siebie, siedząc na lekcji, na którą spóźnił się dobrych piętnaście minut. Siedzący przed nim Niall z ich drużyny, ani trochę nie pomagał mu w odpowiedzeniu na to pytanie. Widząc jak blondyn nachyla się nad ramieniem sąsiada i pokazuje mu coś w książce, poczuł dziwne mrowienie podążające wzdłuż jego kręgosłupa. Nie było to miłe uczucie. Cholernie nieprzyjemne. W tym momencie Niall na moment odwrócił wzrok, zerkając na ławkę w środkowym rzędzie, zdecydowanie na samym końcu rzędu. Liam zauważył cień smutku w jego niebieskich, niczym tafla oceanu, oczach, nim ponownie nie poświęcił uwagi koledze z ławki. Liam odwrócił się w stronę, w którą patrzył blondyn i oniemiał widząc swoją siostrę siedzącą z Jesy – jedną z przyjaciółek Perrie. Kaya jednak nie wyglądała na zdenerwowaną z tego powodu. Wzrok spuszczony miała na zeszyt, ręce schowane w obszernych rękawach dresowej bluzy. Wyglądała… żałośnie.
- Ej – poczuł jak Zayn szturcha go z lewej strony, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Przestał w momencie, kiedy na niego popatrzył – nie wtrącam się w wasze rodzinne sprawy, ale możesz mi, do cholery, powiedzieć, co zrobiłeś, że Kaya wygląda na totalnie zdołowaną?
- Dlaczego uważasz, że to moja wina?
- Liam, nie oszukujmy się, nie jesteś przykładnym bratem – Zayn podniósł ku górze brwi, wyrażając tym całe swoje zdanie na ten temat – przyznaj się, powiedziałeś coś co ją obraziło, prawda?
Obraziło? Czyżby to całe złe samopoczucie Kayi w nocy i dzisiaj rano, nie było przesadzone i rzeczywiście czuła się tak fatalnie, że mu powiedziała o uczuciach Nialla. Z tego by wynikało, że Niall rzeczywiście…
- Jasna cholera – powiedział na głos, ściągając tym samym na siebie uwagę całej klasy, oraz nauczyciela, który przerwał w pół zdania.
- Panie Payne, czy jest jakiś problem? – spytał surowo, odciągając kredę od tablicy, patrząc prosto na niego. – Nie dość, że spóźnił się pan na lekcje, co jest dziwne same w sobie, to jeszcze mi pan w niej przeszkadza. Może powinienem zastanowić się nad przeniesieniem pana, do innej ławki?
- Przepraszam, już będę spokojny – wymamrotał, spuszczając wzrok na podręcznik. Gdyby teraz ktoś się go zapytał, co omawiają, obawiał się, że nie byłby w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Miał jednak ważniejsze rzeczy na głowie. Doszła do niego prawda. Piorunująca prawda i nie wiedział, co teraz. Jak to rozegrać? Spytać Zayna o radę? Kayę? Harrego…? Myśląc o drugoklasiście, zdał sobie sprawę, co miał na myśli mówiąc „wiem, o wszystkim”. Wiedział, o uczuciach Nialla. Wiedział, że Kaya mu powiedziała. Wiedział, czemu ubrała się tak szkoły. Był pieprzonym jasnowidzem.
A Liam obiektem westchnień swojego najlepszego przyjaciela.
Na treningu przed ostatnim meczem było… normalnie. O ile normalnym można nazwać wymijające słowa jakimi Niall raczył Liama, ilekroć szatyn próbował nawiązać z blondynem dłuższą rozmowę. Kiedy wyszli na boisko, Niall w duchu modlił się by nie trafić z Liamem do jednego zespołu, bo inaczej zejdzie z murawy, za nic nie przejmując się konsekwencjami. Tak naprawdę, teraz było mu wszystko jedno. Liam wiedział. Miał wrażenie, że teraz każdy w drużynie śmieje się za jego plecami, bo szatyn już zdążył się z nimi podzielić zabawną historią. Przy ziemi trzymała go jedyna rzecz – niedługo koniec szkoły i więcej się nie spotkają. Omijając dom Payne’ów czy ignorując Kayę, będzie miał pewność, że ich drogi się nie skrzyżują, dzięki czemu nie będzie narażony na drwiny ze strony jego i kolegów.
Trener dzięki Bogu umieścił ich do przeciwnych drużyn. Niall trafił razem z Zaynem, który puścił mu oczko, poczym przeniósł wzrok na trybuny, gdzie w najwyższym rzędzie, wraz z Harrym i Danielle siedziała Kaya. Nieśmiało pomachała do mulata, ukradkiem zerkając na Nialla, który szybko zerwał z nią kontakt wzrokowy.
- Jestem trupem – mruknęła dramatycznie, podciągając nogi pod brodę.
- Jesteś Kaya Payne, jedna z najgorętszych lasek w naszym liceum – odpowiedział Harry z buzią zapchaną serowymi chrupkami, których od rana nie zdążył zjeść.
- I powiedział to zdeklarowany gej – sarknęła Payne, sięgając do aluminiowej paczki, po jednego chrupka.
- Zamierzasz to jeść czy się nim bawić? Dzieci w Afryce głodują, a ty się jedzeniem bawisz. Wstydź się – skomentował Harry, kręcąc z dezaprobatą głową.
- Co mnie, kurna podkusiło, by mu to mówić? – pytała siebie, waląc czołem o kolana, wypuszczając przy tym chrupka z dłoni.
- No i taki dobry serowy przysmak poszedł na spacer – powiedział z udawanym smutkiem Harry, teatralnie pociągając nosem. – Już więcej nie dostaniesz, ty niedobra kobieto!
- Hazz, tylko ja mam prawo by w tym momencie dramatyzować. Tracę przyjaciela.
- Liam chce z nim pogadać, ale ten uparciuch nie chce. Uważa, że Liam zacznie się z niego śmiać – wtrąciła się Danielle, podążając wzrokiem za swoim chłopakiem, który akurat był przy piłce i biegł prosto do bramki, na której stał Niall. – Strzeli czy nie?
- Nie widzę sensu, by miał nie strzelać. W końcu to mecz – mruknął Harry.
- Nie strzeli – odparła pewnie Kaya, obserwując poczynania swojego brata. Liam zatrzymał się kilka metrów przed bramką, zrobił bliżej nieokreślony trik, poczym kopnął piłkę w róg bramki. – Mówiłam – mruknęła, kiedy piłka odbiła się od poprzeczki, lądując za Liamem. – Dlaczego właściwie zaprosiłam na kolacje Josha z Niallem? Dlaczego nie wyrzuciłam Liama ze swojego pokoju? Dlaczego jestem taką idiotką?
- Zapomniałaś dodać, że jesteś zazdrosna o Zayna – wtrącił Harry z łobuzerskim uśmiechem – i, że za godzinę mamy Glee.
- Ufam Zaynowi. Nie zdradziłby mnie – odparła pewnie, patrząc jak jej chłopak próbuje odebrać piłkę przeciwnikowi – teraz Niall się już do mnie w życiu nie odezwie. Grr.. Pozostaje mi się upić.
- Wówczas Liam nie wpuści cię do domu – zauważył Harry, w żaden sposób jej nie pomagając – i tak źle i tak niedobrze.
- Danielle, przeze mnie wasz związek wisi na włosku – spojrzała na drugoklasistkę, która z twarzą zwróconą ku słońca, leniwie się uśmiechała, zupełnie tak, jakby ta sprawa w żaden sposób jej nie dotyczyła. – Dan? Przepraszam.
- Jest w porządku – uśmiechnęła się szerzej – porozmawiam z nim dzisiaj i…
- Nie możesz z nim zerwać! – powiedziała głośniej Kaya, niemal nie wstając się z ławki. Danielle spojrzała na nią z niemym pytaniem, podobnie, co Harry, który dodatkowo zakrztusił się przeżuwanym właśnie chrupkiem. – Nie możesz.
- Nie rozumiem. Przecież chcesz by Niall i Liam byli parą, prawda?
- On mnie zabije, jeśli się jeszcze bardziej w to wmieszam – mruknęła, chowając twarz między kolanami – pozwolę wydarzeniom biec swoim własnym torem i tyle.
- Kaya – westchnęła Danielle, przyciągając ją do siebie – nie smuć się.
Nie lubiła Peazer. Nie rozumiała, co Liam w niej widział. Była normalna, zwyczajna, przeciętna. Prócz tego, że tańczyła i miała niesamowity wokal nie wyróżniała się niczym. Może wyjątkiem były jej brązowe, mocno kręcone włosy, których zazdrościła jej żeńska część liceum. Kaya nigdy nie była blisko niej. Gdy przychodziła do Liama, przelotnie się z nią witała, poczym albo zaszywała się w swoim pokoju, albo wychodziła – najczęściej do Zayna lub Nialla, jeśli akurat Zayna nie było w domu. Uważała, że gdyby nie ona, jej brat już dawno byłby z Niallem, jednak teraz coś się zmieniło. Nie była do końca pewna co, ale miała wrażenie, że przez korepetycje, których jej udzieliła, ich znajomość przerodziła się w przyjaźń. Odnalazła w niej osobę, z którą mogłaby porozmawiać, o wszystkim. Nawet o Liamie i Niallu, chociaż dotyczyło to jej chłopaka. Nie pojmowała jej logiki. Dlaczego dziewczyna miałaby dyskutować o związku swojego faceta z innym facetem i robić wszystko by ten był z nim? Skomplikowane?
- Trening się skończył. Liam powinien porozmawiać teraz z Niallem, bo inaczej ja to zrobię, poważnie! – powiedziała Danielle, podnosząc się z ławki. – Idziemy.
No comments:
Post a Comment