Tuesday, March 12, 2013

11. Będę obok, nawet wtedy kiedy cały świat ciebie porzuci.


Od matrioszki: no ja naprawdę nie rozumiem, jak można nie lubić Josha. 
no przecież on jest taki... milusi, uroczy, dobry, przystojny, i.. ma dołeczki! 
to niewystarczające? mogę Wam zdradzić, że on chce dobrze, dla Liama i Nialla. 
naprawdę dobrze :)

rozdział dzisiaj, bo nie mogłam czekać do piątku. po prostu. 
mam nadzieje, że Wam się spodoba :)
specjalnie dedykuję go mojemu kochanemu elfowi.
Goś, wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszej słodkiej szesnastki. 
Ty wiesz, jak ja Ciebie kocham, prawda? 
a prezent powoli do ciebie idzie! :D

nowy rozdział może w poniedziałek? chcecie? :)

a i dziękuję za wasze odpowiedzi, odnośnie mojego pytania, przed ostatnim rozdziałem :*
postanowiłam, że nowe opowiadanie będzie hetero-homoseksualne. mam nadzieje, że każdy będzie zadowolony :) pozdrawiam i życzę Wam milutkiego wieczorku! xx

***


Niall, w porównaniu do Harrego, nie traktował Glee poważnie. Dla niego były to tylko kolejne lekcje dodatkowe, na których było więcej luzu niż na innych. Tutaj mógł się rozerwać, w przeciwieństwie do lekcji matematyki czy fizyki, na których uważał najpilniej. Rzadko też wychodził na środek klasy by cokolwiek zaśpiewać solo. Jednak dzisiaj czuł potrzebę by poprzez muzykę wyśpiewać to co mu na duszy zalega. To co gnieździ się w zakamarkach jego serca. Lubił Liama i musiał to zrobić, nawet jeśli to oznaczałoby koniec ich przyjaźni. Nawet jeśli musiałby zapomnieć o nim.

Zajmując swoje miejsce, ukradkiem spojrzał na Kayę, która chowała nieumalowaną twarz pod obszernym kapturem, a wątłe ciało gubiło się w za dużym dresie. Wyglądała na zagubioną, owładniętą wyrzutami sumienia i Niall po raz pierwszy od sześciu godzin, zastanawiał się, czy nie przesadził z reakcją, kiedy dziewczyna powiedziała mu, co zrobiła. Jednak myśl, że złamała obietnicę wysunęła się na prowadzenie, zasłaniając tym samym uczucia.

Rozum znowu wygrał, ale Niall nie czuł satysfakcji. Chciał z nią porozmawiać, ale wiedział, że skoro się na nią gniewa, nie może tego zrobić. Przynajmniej jedną rzecz miał z głowy – nie musiał mówić Liamowi, że go kocha; Kaya zrobiła to za niego. Chciał jednak zobaczyć jego reakcje na to wyznanie. Czy się uśmiechnął? Czy zasępił? Wkurzył? Czy przyjął to neutralnie? Tylko tyle. Nic więcej.

Koło niego usiadł Harry, który wciąż męczył paczkę serowych chrupek, w której wciąż pozostało ich całkiem sporo. Poczęstował Nialla, ale ten odmówił. Harry spojrzał na niego zaintrygowany; wszyscy wiedzieli, że blondyn nigdy nie odmawia jedzenia, nawet jak był zdenerwowany. Tym razem było inaczej i Harry naprawdę się przejął.

W połowie lekcji Simon Cowell, prowadzący Glee, zapytał kto na ochotnika, chce zaśpiewać, o swoich uczuciach. Niall zgłosił się na ochotnika, chociaż przez moment rozważał czy oby na pewno jest to słuszne posunięcie. Nie miał jednak wyjścia. Skoro już raz sobie postanowił, że wyjdzie – tak też zrobi. Za nim jednak wstał z miejsca, poczuł na swoim nadgarstku silny uścisk Harrego, co zapewne miało mu dodać otuchy. Wiedział… Przeszło Niallowi przez głowę, kiedy zakładał gitarę i stanął przy statywie z mikrofonem. By nie wzbudzić niczyich podejrzeń, nie patrzył się na nikogo z członków Glee, w szczególności nie na Liama, a na ścianę za nimi. To był jego neutralny punkt.

Z jego ust wydobyła się piosenka Taylor Swift „Beautiful eyes”, która w jego wykonaniu, dla Liama, brzmiała jak najpiękniejsza kołysanka. Głos Horana unosił się wysoko, ponad wszystkimi dosięgając Nieba, Aniołów. Liam był niemalże pewny, że wszyscy w niebiosach słuchają jego anielskiej barwy, zastanawiając się jak to możliwe, by śpiewać tak pięknie. Nigdy nie myślał tak, o niczym głosie, a już na pewno nie o Niallu. W tej jednej chwili prócz niego i Nialla nie liczył się nikt więcej. Nie zorientował się nawet jak Danielle puściła jego dłoń i z lekkim uśmiechem mu się przygląda. Nie zauważył łez u Kayi, które wycierała za pomocą rękawa szerokiej bluzy. Nie widział łobuzerskiego uśmiechu Harrego, czy rozszerzonych z zaskoczenia oczu Zayna. Nie dostrzegł, że Cher z Eleonore znalazły się znacznie bliżej siebie, a profesor Cowell jest bliski płaczu. Dla niego prócz Nialla, jego głosu, lekkich drgań strun gitary, nie liczyło się nic więcej.

Nawet nie zauważył, kiedy blondyn z powrotem usiadł na swoim miejscu, nieśmiało się do siebie uśmiechając. Ocknął się dopiero w momencie, kiedy Cowell obwieścił koniec lekcji, a on zdał sobie sprawę, że nawet nie wiedział, o czym śpiewał Niall. Czuł się jak idiota. Zakochana gówniara w kimś znanym. Było z nim źle. Ale nie tragicznie, prawda? Uśmiech Danielle w jego mniemaniu nie wróżył niczego dobrego. Kiedy brunetka odciągnęła go na bok, czuł się sfrustrowany. Chciał porozmawiać z Niallem, a czas z Dan spędzić później, ale nie teraz. Teraz coś go wołało do Nialla. Do tego uroczego chłopaka, który mijając ich spojrzał na nich ze smutkiem w oczach.

- Liam – zaczęła spokojnie Danielle, mocno ściskając oba ramiona szatyna – widzę, co się z tobą dzieje i musisz wiedzieć, że ja to akceptuje. Nie chcę stać na waszej drodze, dlatego kiedy będzie trzeba, usunę się w kąt, w porządku?

- Ale, o czym ty mówisz? – spytał, nie rozumiejąc ani słowa z tego, co powiedziała.

- Kaya ci powiedziała, o uczuciach Nialla do ciebie, tak? – Liam, jak w transie, skinął głową, w napięciu czekając na ciąg dalszy – wiedz, że ja to akceptuje. Kiedy będziesz gotowy i uczucia do niego dadzą, o sobie znać, bez obaw mi, o tym powiedz, dobrze?

- Ale…

- Tutaj nie ma żadnego „ale”, Liam – uśmiechnęła się do niego z czułością, opuszkami palców, przejeżdżając po jego policzek – jako dziewczyna widzę rzeczy, które dla ciebie są niezauważalne. Widzę, jak reagujesz na jego widok; jak świecą ci się oczy, kiedy uśmiecha się do siebie; jaki jesteś, gdy śpiewa. Obaj jesteście wyjątkowi i macie prawo być szczęśliwi.

- Skąd mogę wiedzieć, że to wszystko jest prawdziwe, a nie wymyślone? Że tak rzeczywiście powinno być? Że…

- Nigdy nie spojrzałeś na niego inaczej niż na Zayna? Nigdy nie dostrzegłeś w Niallu kogoś więcej niż przyjaciela? Czy chociaż przez moment nie wyobrażałeś sobie, jakby to było by iść z nim za rękę? Ułamek sekundy, Liam, tyle wystarczy. Kocham cię, ale wiem, że Niall kocha cię równie mocno. Nie karzę ci wybierać, ale dobrze się zastanowić. Nic poza tym.

- Danielle, skąd mam wiedzieć, co czuję, kiedy nie wiem?

- Nie śpiesz się. Daj sobie czas.

Tego samego dnia, już nie rozmawiali ze sobą. Danielle popołudnie postanowiła spędzić razem z Perrie, Jesy, Jade, Leigh, oraz Cher i Eleonore, a Liam poszedł do pracy, mając nadzieje, że przez skupienie się na niej, nie będzie miał czasu na myślenie o Niallu. Niestety tego dnia mieszkańcy miasta postanowili się nad nim poznęcać i nie przyjść do kawiarni, przez co lokal świecił pustkami.

Zmieniło się to, kiedy malutki dzwoneczek nad drzwiami poinformował o nowym gościu. Liam wychylił się z zaplecza, gotowy do podania kolejnej kawy, kiedy ujrzał blond czuprynę. Niall uważnie zlustrował pomieszczenie, zupełnie tak, jakby chciał się przekonać, że nie znajdzie w nim pewnej osoby, poczym podszedł do lady. Jego niebieskie oczy, wpatrywały się prosto w brązowe Liama. Obaj długo milczeli. Liam nie śpieszył się, by spytać go zamówienie, chociaż domyślał co to może być. Zważywszy na godzinę, Niall mógł zamówić gorącą czekoladę z bitą śmietaną i cynamonem, oraz kawałek cytrynowego ciasta. On jednak nie mówił nic. Wpatrywał się tylko w Liama z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Opuścił wzrok, który jednak zaraz wzniósł, kiedy dzwonek nad drzwiami rozbrzmiał ponownie. Do środka wszedł Josh. Student ubrany w szary cienki płaszcz z postanowionym kołnierzem, oraz ciężkimi butami, spojrzał na swojego chłopaka z łobuzerskim uśmiechem, ukazując głębokie dołeczki. Niall odwrócił spojrzenie od Liama i przeniósł je na Josha. Uśmiechnął się do niego uroczo, czekając aż chłopak podejście bliżej niego. Kiedy to się stało obdarowali siebie szybkim, uroczym całusem w same usta, przez co Liamowi zrobiło się gorąco. Poczuł jak jego policzki przybierają czerwoną barwę, a kiedy obaj chłopcy spojrzeli w jego kierunku, barwa pogłębiła się.

- Co dla ciebie Niall? – zapytał pogodnie Josh, owijając szyję blondyna swoim ramieniem. Niall przelotnie spojrzał na Devine, by następnie utkwić wzrok w Liamie.

- To co zawsze, Liam – odpowiedziała cicho, racząc go lekkim uśmiechem. Nie był to jednak uśmiech, który szatyn lubił. Ten był raczej grzecznościowy. Niall uśmiechnął się, bo czuł, że właśnie to powinien zrobić.

Liam skinął głową, przenosząc wzrok na chłopaka obok. Josh przez moment lustrował go czujnym spojrzeniem, zupełnie tak, jakby wyczuwał od chłopaka jakiś podstęp.

- A dla ciebie Josh? – spytał spokojnie, uśmiechając się do niego serdecznie. Ostatnie o czym marzył to bójka z nim, o względy Nialla.

- Może być to samo, co dla Nialla – odparł w końcu, w tym samym czasie, co rozglądał się za odpowiednim stolikiem. – Przyniesiesz nam zamówienie czy sami mamy się po nie zgłosić?

- Przyniosę – odparł spokojnie, zabierając się za przygotowanie zamówienia.

Josh poszedł do wcześniej wybranego stolika, zostawiając przy ladzie Nialla, który nie ruszył się ani o milimetr. Wyglądał trochę jak zagubiona owieczka, która odłączyła się od stada i nie może trafić do domu, chociaż w tej kawiarni bywał już nie raz. Liam miał wielką ochotę zapytać się go, o wiele rzeczy, ale miał wrażenie, że to nie odpowiedni moment.

- Przepraszam, że skomplikowałem ci życie, Liam – usłyszał jego cichy szept. Szept, który głaskał jego zmysły, domagając się by mówił więcej i dłużej. Szatyn nie słyszał jeszcze tego tonu głosu przyjaciela. Musiał jednak przyznać, że był on wyjątkowy. – Nie chciałem.

- Powinniśmy porozmawiać, Niall – odważył się powiedzieć na głos to, co od dłuższego czasu chodziło mu po głowie, chociaż nie był do końca pewien, czy postępuje słusznie. – Na osobności – dodał, ukradkiem patrząc na Josha, którego mimo wszystko nie interesowała ich wywiana zdań. Liam jednak nie zdawał sobie z tego sprawy.

- Może… może… wpadnę jak będziesz zamykał? – spytał nieśmiało blondyn, za wszelką cenę unikając spojrzenia Liama.

- O ile wytrzymasz do dziesiątej to proszę bardzo.



Liam kilka minut przed dziesiątą jeszcze raz dokładnie zlustrował salę. Zajrzał we wszystkie kąty, sprawdził czy na krzesłach nie zostały niczyje rzeczy i wówczas to zobaczył. Złożona na pół kartka, leżąca pod stolikiem, przy którym siedzieli Niall z Joshem. Na samo wspomnienie scen, jakie mu serwali, czuł jak jego serce przyspieszało, a żołądek formował się w węzeł, którego nie chciał czuć. Był zazdrosny? To niemożliwe! Sięgnął po kartkę i otworzył ją, wciągając głośno powietrze. Liścik, napisany pismem Nialla. Wszędzie poznałby te krzywe literki i drobne błędy ortograficzne.

Nie dam rady, Liam. Przepraszam.
- Nie tylko ty, Niall – powiedział pod nosem, chowając list do tylniej kieszeni spodni.

Kilka minut później zamknął kawiarnię i ruszył w stronę domu.

Sądził, że Kaya będzie u siebie z Zaynem, albo u Zayna, albo gdziekolwiek indziej, ale nie, że spotka ją w kuchni z filiżanką czekolady, oraz książką w języku francuskim. Spojrzała na niego ponad przedmiotem, posyłając mu smutny uśmiech. Wiedziała coś.

- Chcesz coś do picia, Liam? – spytała cicho, odkładając książkę grzbietem do góry.

- Nie, dzięki. Co czytasz?

- „Piotrusia Pana” po francusku – odparła, spoglądając na okładkę – takie tam, przyswojenie słówek. Stało się coś? Wyglądasz jakoś tak.. inaczej.

- Przez cały dzień biję się z myślami, Key. Na początku sądziłem, że się ze mnie nabijasz. Że powiedziałaś to wszystko, żeby się na mnie odegrać za te wszystkie rzeczy, które ci zrobiłem – wyrzucał z siebie, a widząc, że siostra chce zaoponował, wykonał w powietrzu bliżej nieokreślony ruch i kontynuował – później Zayn się spytał, co ci zrobiłem, że przyszłaś do szkoły w dresie. Skąd mogłem wiedzieć, że ubierasz się tak, tylko wówczas, jak coś cię przygnębiło? Nie mówiłaś mi tego. Później Danielle mi powiedziała, że powinienem się zastanowić nad swoimi uczuciami, bo widzisz, że ja coś czuję do Nialla. Ale skąd ja mam wiedzieć, co to jest? Nie jestem żadnym psychologiem!

- Po pierwsze: zaparzę ci herbaty. Melisy. Pomaga na uspokojenie. Po drugie: sam musisz się uspokoić. Weź głęboki wdech, usiądź, policz do dziesięciu. Po trzecie: czy w tym momencie chodzi o Nialla?

- Robisz ze mnie idiotę?! – krzyknął, natychmiast tego żałując. Kaya wzruszyła niedbale ramionami, nastawiając wodę w elektrycznym czajniku, a do ulubionego kubka Liama, wrzuciła torebkę melisy. – Sądziłem, że to oczywiste. Chciałem z nim po pracy pogadać. Zgodził się, ale kiedy sprzątałem salę, znalazłem to – rzucił jej liścik od Nialla – i co ja mam teraz robić?

- Nie poddawać się? – odparła pytająco, przebiegając wzrokiem po kartce. – Ja już nie mogę się między wami mieszać, Liam. Powiedziałam, co miałam do powiedzenia; to było złe z mojej strony, bo powinieneś to usłyszeć od Nialla, a nie ode mnie, ale nie cofnę już czasu. Teraz ty sam musisz się w tym wszystkim rozeznać. Nikt tego za ciebie nie zrobi. To nie zadanie domowe, które możesz spisać.

- Nie kocham go – powiedział pewnie. – Lubię, ale nie kocham.

- Czy byłeś zazdrosny jak Harry z nim rozmawiał? – spytała nagle, zalewając mu herbatę, nie słodząc jej. Postawiła na stoliku, siadając na wcześniejszym miejscu.

- Skąd wiesz, o rozmowie Harrego i Nialla? – zapytał, dosiadając się do niej.

- Harry mi o niej wspomniał, przed którąś lekcją. Miałeś minę, jakbyś chciał go zabić.

- W życiu bym go nie skrzywdził.

- Wiem Liam, ale ludzie zazdrośni robią różne głupie rzeczy – mruknęła, pociągając kilka łyków swojej czekolady.

- Tak jak ty, zrywają ze swoim chłopakiem?

Kaya spojrzała na niego z chłodem w oczach, wykrzywiając usta w smutnym uśmiechu. Nie chciała z nim rozmawiać o swoim związku, ale uczucia, które kumulowała w sobie, wywiercały dziurę w jej duszy, utrudniając jej życie. Nie chciała się tak czuć. Kochała Zayna całą sobą, ale to co wyprawiał jakiś czas temu, sprawiało, że wiedziała, że ten związek nie jest już taki sam. Dzisiaj starają się ufać sobie od nowa, ale to trudne, kiedy obok Malika kręci się jego była dziewczyna. Dziewczyna, która przez pewne sprawy, jest mu bliższa niż Kaya. Jego i Perrie łączyło coś naprawdę mocnego i silnego. Kaya wiedziała to. Dlatego bała się, że znowu straci Zayna. A wówczas rozsypałaby się na milion drobnych kawałeczków i niemiałaby zamiaru sklejać siebie.

- Nie mówimy o mnie – odpowiedziała mu poważnie, spuszczając wzrok na naczynie z czekoladą, która w międzyczasie zdążyła już wystygnąć. – Porozmawiaj z nim, ale na spokojnie, bez żadnych krzyków.

- Zależy ci na tym?

- Nie lubię się z nim kłócić, Liam. W tym momencie nie tylko ty jesteś rozdarty. Moje serce prosi bym do niego poszła i prosiła do wybaczenie; z drugiej strony wiem, że nie mogę tego od niego wymagać. Zraniłam go.

W tym momencie usłyszeli ciche pukanie do drzwi frontowych. Liam niechętnie podniósł się ze swojego miejsca i otworzył je. To kogo zobaczył po drugiej stronie, wprawiło go w osłupienie.










No comments:

Post a Comment