Wednesday, April 03, 2013

Rozdział 1



Eleanor nigdy nie zastanawiała się nad tym jak będzie wyglądał dzień, w którym dyrektor ośrodka podaruje jej papierek informujący o zakończeniu leczenia, wraz z wizytówką, na której elegancką czcionką wydrukowane zostały jego dane kontaktowe. O tak, na wszelki wypadek, gdyby dziewczynę nagle ogarnęły myśli, zmuszające ją do wzięcia narkotyków, od których jeszcze do niedawna była uzależniona. Prócz tego w szarej kopercie z dokumentami odnośnie jej leczenia, znajdowała się kopia świadectwa maturalnego, które zdała w czasie prywatnych lekcji w ośrodku. Mimo że na pierwszy rzut oka, miejsce to powinno kojarzyć się z więzieniem, ona polubiła je. Może dlatego, że chciała tutaj być. Nie siedziała tu za karę. Widziała, że ma problem, z którego chciała wyjść i dlatego dobrowolnie poddała się terapii, zgadzając się na przedłużenie jej, bo nie była pewna siebie, gdy po sześciu miesiącach poinformowano ją, że może już wyjść. Została, bo tak było jej wygodnie. W tym zamkniętym świecie, gdzie jedynym źródłem informacji były coniedzielne wieczorne wiadomości, czuła się bezpiecznie; odseparowana od zepsutego świata, w którym jeszcze rok wcześniej obracała się. Teraz wychodząc z ośrodka imienia Maksymiliana Kolbe w Bolton nie miała pojęcia, czym się zajmie. Wiedziała tylko jedno: nie chciała wracać do modelingu, który zniszczył jej życie.

Przed bramą ośrodka wcale nie spodziewała się tłumów ludzi, a już na pewno nie była gotowa do ujrzenia swoich rodziców, których przez ten rok widziała tylko dwa razy; w święta i dwa miesiące temu, w swoje dwudzieste drugie urodziny. Nie miała do nich żalu, czy pretensji. Kiedy widziała ich oczy, nie uciekała spojrzeniem, stawiając czoło temu co w nich widziała. Rodzice, którzy do niedawna widzieli w niej idealną maszynę do zarabiania grubych pieniędzy, odwrócili się do niej, kiedy spotkało ją nieszczęśnie. Przychodzili do niej, bo wiedzieli, że tak trzeba, że muszą, a nie dlatego, że chcieli. Co byli jej winni? Miłość? Przecież dostawała jej tyle, ile trzeba. Szczególnie w momentach, kiedy przynosiła do domu kolejne czeki czy kopie podpisanego kontraktu; wówczas państwo Calder nie żałowali sobie słów miłości i dumy, pod adresem ich jedynego dziecka. Nie pytali się nawet czy nie powinna odpocząć, czy spotkać się z przyjaciółmi. Nie interesowało ich to, czy córka jest szczęśliwa w tym, co robi. Zarabiała pieniądze, o których inni mogli tylko pomarzyć, więc to jest chyba powód do szczęścia, prawda? Eleanor nie była na nich zła za takie myślenie. Było jej tylko przykro, że kiedy znalazła się w ośrodku, nie było ich stać na przynajmniej jeden telefon w miesiącu, w którym zapytaliby się o jedną rzecz.

Czy u ciebie, dziecko, wszystko w porządku?


Nie wymagała więcej. Tylko ten jeden telefon. Kiedy odwiedzili ją w czasie świąt widziała dystans z jakim ją traktowali. Nie była z tego powodu zła. W końcu minęło kilka miesięcy od kiedy widzieli się ostatni raz. Wiele się w ich życiu zmieniło. Może z wyjątkiem mieszkania. Wciąż mieszkali w luksusowej wili na przedmieściach Manchesteru, którą kupiła im Eleanor po wywiązaniu się z jednego z kontraktów. Był to jeden z prezentów, który podarowała rodzicom, jednocześnie dziękując im za trud włożony w jej wychowanie. Kupując drogą nieruchomość chciała im pokazać, że mimo wszystko wiele im zawdzięcza. Chciała by pamiętali. Owszem pamiętali, szczególnie wtedy, kiedy córka dzwoniąc ze swojego apartamentu w centrum Londynu, opowiadała im o kolejnej dobrej ofercie. Do dnia dzisiejszego pamiętała pytanie, jakie wówczas zadała jej matka.


Ile na tym zarobisz?


Nie miała do nich o to pretensji. Rozumiała. Dopóki nie zaczęła kariery modelki, ledwo łączyli koniec z końcem, starając się dać córce jak najwięcej. Kochali ją, nie było ich winą, że po tym jak zaczęła zarabiać, nie umieli ukazać jej czułości. Było w porządku. Siedząc w ośrodku, opowiadając o swoich początkach ćpania, wielokrotnie wspominała rodziców. Przez te czternaście miesięcy ani razu nie powiedziała o nich złego słowa. Broniła, kiedy inni pacjenci obrażali ich, twierdząc, że są bez serca. Kręciła wówczas głową, prosząc by przestali używać takich słów, bo w końcu to była jej wina, że sięgnęła po narkotyki. Rodzice do niczego jej nie zmuszali. Ale oni mimo to nie umieli przestać. Uważali, że Eleanor jest w nich ślepo wpatrzona, nie dostrzegając wad, które od nich się aż wylewają.


Ona ich tylko kochała i nic nie umiała na to poradzić.

Jej rodzice nie wiedzieli nawet kiedy dokładnie wychodzi. Nie była pewna czy chce, żeby o tym wiedzieli. Chociaż może z drugiej strony warto byłoby ich o tym poinformować? W końcu nadal pozostawali jej rodzicami. Nie wydziedziczyli jej. Nie powiedzieli, że nie kochają. Że nie chcą jej znać. Że nie tęsknią.

Ale nie powiedzieli też, że kochają. Że tęsknią. Że chcą widzieć.

Eleanor idąc drogą w stronę stacji kolejowej ubrana była w rzeczy, które jako ostatnie przywieźli jej rodzice. Szare rurki, czarne tenisówki i wełniany beżowy sweter, który do niedawna należał do jej mamy. W kieszeni brzęczały jej drobne, które miały wystarczyć na bilet do Londynu, oraz taksówkę, którą miała dostać się na przedmieścia miasta. Nie mniej, nie więcej. Włosy lekko falowały na letnim wietrze, kiedy pięła się pod górę. Oddech był równomierny, a wzrok skupiony na drodze, chociaż przebywając w tym miejscu przez ten czas, zdążyła poznać go dostatecznie dobrze. Codziennie rano, razem z pielęgniarzem, swoim terapeutą i kilkoma chętnymi pacjentami biegała tędy, mimo wszystko nie chcąc non stop przebywać w dusznym ośrodku. Lubiła przyrodę, zapach lasu, śpiew ptaków, różnokolorową roślinność. Lubiła chodzić wąskimi alejkami, ocierając się o korę drzew, kiedy poczuła nagłe zmęczenie i potrzebowała ustabilizować oddech. Lubiła ściągnąć tenisówki, na boso przechodząc po mokrym mchu. Lubiła otaczający ją zapach, który był o wiele lepszy od tego, który panuje w mieście. Spaliny, smog, tytoń. Nie znosiła tego, ale musiała w nim żyć. Przynajmniej dopóki nie wyprowadzi się z miasta. A to już sobie postanowiła.

Chciała zacząć od nowa.

Prócz garstki drobnych i pliku dokumentów, miała ze sobą małą torbę podróżną, w której schowane miała ubrania, przybory toaletowe, dokumenty, oraz klucze od domu. Nie posiadała telefonu, komputera, ani nawet głupiej książki, która pomogłaby jej znieść długą podróż. Jednak nie narzekała. Cieszyła się, że w końcu będzie mogła wcielić swój plan w życie. Zacznie od całkowitego zerwania z tym obłudnym światem, do którego jeszcze rok wcześniej należała. Teraz przyjdzie kolej na zupełnie coś nowego.

Nową Eleanor.


Kilkanaście minut później znalazła się na dworcu kolejowym. Prócz niej, na peronie czekała starsza para z bawiącym się na ziemi dzieckiem. Kupiła bilet na najbliższy pociąg do stolicy Anglii, poczym usiadła na ławce nieopodal tej, na której siedziała para. Torbę postawiła na ziemi, kierując twarz w stronę promieni słonecznych, które wyszły zza chmur. Uśmiechała się lekko, słysząc słowa jakimi starsza pani obdarowywała chłopca. Pieszczotliwe synonimy, urocze epitety, ale wszystkie określały to samo: jej miłość do niego, kimkolwiek on dla niej był. Wystarczyło jak powiedziała: uważaj, pobrudzisz spodnie, a Eleanor już wiedziała. Uczucia były widoczne jak na dłoni.


Zatracając się w rzeczywistości nie zauważyła jak chłopiec wstał z ziemi, otrzepał spodnie i zabrawszy od kobiety pudełko ciasteczek podszedł do niej. Wpatrywał się w nią niebieskimi, jak tafla oceanu, oczami, w których dostrzegła światełko ciekawości. Uśmiechając się do niego lekko, sięgnęła po ciastko z kawałkami czekolady. Pamiętała, jak mama piekła takie same. Spędzała wówczas w kuchni cały niedzielny poranek, by Eleanor miała smaczny podwieczorek. Lubiła leniwe niedziele, szczególnie wtedy, kiedy miała wolne i mogła przyjechać do rodziców. Nawet wtedy mama wiedziała, na co córka czeka. Nie musiała pytać. Jednak teraz to się zmieniło. Ale nadal nie miała im tego za złe.

- Dokąd jedziesz? – zapytał chłopiec, siadając obok niej, wesoło machając nogami.

- Do domu – odparła cicho – a ty?

- Rodziców – szepnął, spuszczając głowę – myślisz, że mnie pokochają?

- Jesteś uroczy. Ludzie lubią urocze dzieci. Ja już ciebie lubię, chociaż nawet nie znam twojego imienia – powiedziała z uśmiechem. – Jestem Eleanor.

- Matthew, ale wszyscy mówią mi Matt – posłał jej radosny uśmiech, ponownie wyciągając ciasteczka w jej kierunku.

Lubiła słodycze, jednakże nie jedząc ich podczas terapii zapomniała jak smakują poszczególne łakocie. Jedynymi cukrowcami jakie spożywała, był co środowy budyń czekoladowy, w którym było więcej chemii niż jakiejkolwiek czekolady. Ale lepsze to niż nic. Ciasteczka należące do Matta były dobre. Owsiane z kawałkami czekolady, rozpuszczały się jej w ustach, smakowały jej. Były idealne. Uśmiechnęła się do chłopca, który machał wesoło nóżkami, ukazując swoje bialutkie ząbki. Ciekawiło ją, co miał na myśli mówiąc, że jedzie do rodziców i boi się tego czy go polubią. Był adoptowany? Jej wzrok mimowolnie powędrował w stronę starszej pary, przypatrującej się jej z lekkimi uśmiechami.

- Matt, dziadkowie pozwalają ci rozmawiać z obcymi? – spytała cicho, zwracając się do chłopca, który spojrzał na nią ufnie. Nie bał się. Wręcz przeciwnie, przy młodej byłej modelce czuł się bezpiecznie, chociaż prócz imienia nie wiedział o niej nic więcej.

- Są mili, a do tego mają na mnie oko, więc jest w porządku – wzruszył niedbale ramionami, przegryzając kolejne ciastko – poza tym to nie moi dziadkowie.

- Nie?

- To moi opiekunowie z domu dziecka. Zostałem adoptowany – powiedział poważnie, odgarniając przydługą grzywkę z błękitnych tęczówek. – Do nowej rodziny. Państwo Horan, mnie adoptowali. W domu dziecka mówili, że to naprawdę miła rodzina, która ma już dorosłego syna, Nialla. Ja na początku nie wiedziałem, czy dobry pomysł, ale chcę mieć dom.

- Matt, będzie dobrze – poczochrała mu włosy – skoro mają już dorosłego syna, muszą być mili. Ja chciałabym mieć młodsze rodzeństwo, ale moi rodzice nie chcą kolejnego dziecka. Czekają, aż ja sama będę dzieci. Wnuków im się marzy – zaśmiała się.

- Ładna jesteś – podsumował, zeskakując z ławki – twoje dzieci, będą równie ładne.

- Dziękuję, dzieciaku.

Eleanor nigdy nie myślała o dzieciach. Nie miała na to czasu. Od kilkunastu lat w jej głowie jedyną myślą, była praca. Kolejne sesje czy pokazy mody zajmowały jej niemalże całą dobę. Kiedy nie pracowała, spała, w między czasie czasami coś przegryzła, czy napiła się kawy. Wieczorami grubo imprezowała, zmęczenie odpychała na bok, przyjmując kolejne używki, przez które gubiła siebie. Swoją osobność.

Ale koniec z tym.

Czas zacząć od nowa.



________________________________________

tak wiem, że jest nudno i nic się nie dzieje. 
wiem, że wciąż powtarza się jedno zdanie, ale to celowy zabieg. chyba. tak sądzę. 
musicie się przyzwyczaić, że Eleanor mimo wszystko jest prostą osobą, chociaż jej zachowanie wskazuje na złożoną osobowość. nieważne. może kiedyś to zrozumiecie. 

nowy rozdział, za tydzień - 10 kwietnia. 

kocham was wszystkich, misie! miłego tygodnia ;*
matrioszkaa. 


ps. jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, wpiszcie się tutaj.

11 comments:

  1. To pierwsze opowiadanie o El, z którym się spotkałam i przyznam szczerze, że czekam na więcej. Podoba mi się jej osobowość tutaj. Skromna, miła dziewczyna, która tak wiele jest w stanie zaakceptować. Mam jednak cichą nadzieję, że kiedyś nadejdzie taki moment, gdy zacznie właściwie postrzegać postawę swoich rodziców.
    ... No i Niall. :D
    Ciekawa jestem, jaką rolę odegra w jej życiu.
    Pozdrawiam ciepło
    xx

    ReplyDelete
  2. Uwielbiam. i nie wiem czy na tą chwilę mogę napisać coś więcej bo...na prawdę jestem oczarowana :)

    Przesyłam masę słońca, żeby stopiło zaspy na dworze ;D
    xoxo
    M.

    ReplyDelete
  3. kochana, uwielbiam twoje blogi.
    mają w sobie to coś.
    ta historia zaczyna się ciekawie, ciekawe jak się skończy.
    hmm, myślę że będzie w porządku.
    zawsze czytam twoje opowiadania, są inne, ciekawe, magiczne.
    dzięki Bogu, że Kate je poleciła, co ja bym bez niej zrobiła.
    rozdział genialny, wprowadzający w pewną historię El.
    dobrze,że akurat użyłaś jej osobowości, będzie się ciekawiej czytało,
    może pewno osoby coś zrozumieją..
    Czekam na następny, na prawdę. Myślę, że będzie ciekawie,
    Klaudia ♥

    ReplyDelete
  4. Szczerze? Zaskoczyłaś mnie! Myślałam, że to będzie coś innego, zmienił się diametralnie twój styl pisania...na szczęście na lepsze! A nie wiedziałam, że to możliwe bo ty zawsze pisałaś świetnie! Nie wiem, co takiego zrobiłaś, ale czytając to chciałam więcej i więcej i więcej. Urzekł mnie młody. Coś czuję, że zaskarbił sobie trochę miejsca w moim serduchu, taki mały, miły chłopaczek. No i fajna główna bohaterka. Taka opanowana, serdeczna...wszystko jest świetnie, tylko czemu tak krótko? I czemu muszę czekać aż do 10? ;< No nic, ale na prawdę fajnie napisane i miejmy nadzieję, że już tak pozostanie.

    xoxo
    Ann.

    ReplyDelete
  5. Czuję w kościach, że to opowiadanie będzie inne od twoich poprzednich. Ba, inne od wszystkich, które czytałam. Prolog już mi to powiedział.
    Ten rozdział był jak dla mnie zbyt opisowy, ale takie też muszą być. Ten mały dzieciak jest uroczy, na serio! Chcę mieć takiego braciszka :D
    Els tutaj jest inna... spokojna, stonowana, zrównoważona. Ale taka chyba nie była w poprzednim życiu, prawda? Ciekawa jestem, jaką rolę odegra Nialler. Cóż, pozostaje mi czekać na następne publikacje.
    Ah i przepraszam za brak komentarza pod prologiem, ale tak jakoś się złożyło - święta, teraz natłok szkoły. Eh, życie ucznia nie jest łatwe.
    Całuję,
    G. xx

    ReplyDelete
  6. Nie wiem co napisać, ani nawet od czego zacząć... Przyznam się bez bicia, że ten rozdział zrobił na mnie zdecydowanie większe wrażenie niż prolog. Ostatnio byłam pełna rezerwy, a teraz już powoli czuję, że to może być świetny pomysł... No, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca ;) Muszę ponarzekać... Inaczej nie byłabym sobą. Nie lubię opisów, ale o dziwo nie było tak źle i sama tego nie rozumiem ;) Ale miałam narzekać... Eleanor... Wiem, że to za szybko, by cokolwiek o niej mówić, bo cokolwiek teraz napiszę, to będzie jak ocenianie książki po okładce, ale i tak to zrobię ;) Czytając o jej dzieciństwie i rodzicach w głowie powstał mi obraz dziewczyny-męczenniczki i chwilami nawet miałam takie myśli, że sama sobie winna... Pozwoliła rodzicom traktować się jak maszynkę do robienia pieniędzy... Pewnie to dla niej krzywdzące i raczej pokażesz nam głębie tej postaci, ale takie wrażenia mam po tym rozdziale... Jakby była kukłą kierowaną przez decyzje innych... Niby jest świadoma tego, że to jej wybory sprowadziły ją na złą drogę, sama przecież poddała się leczeniu... Ale mimo wszystko mam wrażenie, że nie do końca tak myśli. Z jednej strony twierdzi, że nie obwinia nikogo za swoje błędy, a z drugiej ma wiele żalu do innych i niby to ją pchnęło w stronę zła... Ale się motam ;) Nie wiem, czy coś z tego rozszyfrujesz... Sama nie wiem, co o niej myśleć... Po prostu będę się jej przyglądać w kolejnych rozdziałach i uzupełniać jej akta ;)
    Za to kupiłaś mnie tym chłopczykiem :) Mam nadzieję, że będzie się często pojawiał. Czy ja ci kiedyś wspominałam, że uwielbiam dzieci? I w dodatku ma na imię Matt, tak jak mój braciszek :) Już go kocham :) A więc będzie i Niall... Wiesz, cały czas się zastanawiam, z kim ona będzie... Nie pozostaje mi chyba nic innego jak czekać na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego... I jeszcze raz dziękuję za pocztówkę :)

    @KateStylees

    ReplyDelete
  7. I w końcu pierwszy rozdział, na który długo czekałam :) W sumie to jak zawsze nie wiem od czego mam zacząć... Jak ci już wspominałam (chyba :>) nie czytałam jeszcze żadnego opowiadania, w którym główną bohaterką jest Eleanor. Byłam bardzo ciekawa pierwszego rozdziału. Jest w nim dużo opisów, czego ja nie lubię, ale doskonale to rozumiem, bo w końcu są to pierwsze rozdziały, a w nich właśnie tak jest. Mimo tego, że tych opisów jest dużo nie zniechęciło mnie to. A Eleanor... Widać, że dziewczyna dużo przeżyła w przeszłości. Wydaje mi się być lekko zagubiona, w końcu jak widać swoje przeżyła. Ale czy miała na to wpływ? Sama nie wiem... Może gdyby się postawiła to byłoby inaczej? Nie będę jej tak szybko oceniać, bo jeszcze dobrze jej nie "znam". Współczuję jej, ale czuję, że w środku ma jakiś swój charakter... A może mi się wydaje?
    Ten malutki chłopczyk zdecydowanie skradł moje serce! Był cudowny i uroczy :) Mam nadzieję, że nie pojawił się on tak jednorazowo.
    Całuję i życzę dużo weny! xx
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    @unrealdreamm
    http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/

    ReplyDelete
  8. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję.. najzwyklej w świecie nie mogłam znaleźć pięciu minut nawet na zwykły komentarz. Wybacz ;c A teraz co nie co o rozdziale. Niby nic szczególnego się w nim nie dzieje, ale.. pierwszy rozdział zawsze jest wyjątkowy, prawda? No bo poznajesz głównych bohaterów, masz pierwszy raz styczność z postaciami, z którymi dotrwasz do końca. O ile oczywiście cię opowiadanie zainteresuje. Wiesz co? Mnie już zainteresowało, mimo, że na razie wiemy o Eleanor jedynie tyle, że była modelką uzależnioną od narkotyków, spędziła rok pod okiem specjalistów by wyjść z nałogu a teraz siedziała na dworcu kolejowym i poznała sympatycznego chłopca, który jedzie do nowej rodziny.. no właśnie, rodziny Horan. Czyli jednak trochę 1D będzie :D to dobrze, dobrze, lubię o nich czytać.. z resztą ty wiesz, jestem directionerką więc nie ma co się dziwić. A ty masz ogromny talent, który potrafisz wykorzystać świetnie i to jest kolejny ogromny plus. No i twoja fabuła – już mi się podoba. Pochłonęłam ten rozdział w kilka minut i przeczytałam go jeszcze raz, na wszelki wypadek, żeby później nie było, że coś ominęłam. Cieszę się, że piszesz o Eleanor. Do tej pory wszyscy ją uważają za tą złą.. Sama za nią, w prawdziwym świecie oczywiście, też nie przepadam jakoś bardzo, ale mam ku temu powody (i nie chodzi wcale o Larrego). Mam nadzieję, że przedstawisz mi ją jako pozytywną osobę, bo.. chciałabym ją polubić. Czekam na dwójeczkę z niecierpliwością i weny kochana, weny! <3 Twoja Pluton :*

    ReplyDelete
  9. Po pierwsze przepraszam, ze dopiero teraz zostawiam tu komentarz, ale nauki mam po uszy i wszystko robię, czytam w biegu... Po drugie: rozdział wcale nie jest nudny.. A wręcz przeciwnie.. Jest tu wiele ciekawych rzeczy do 'zaobserwowania'.... :)
    Po trzecie: jest to moje pierwsze opowiadanie, które czytam z Elką w roli głównej i szczerze - nie zamieniłabym go na żaden inny blog.. Co to, to nie! :)

    Rozdział jest naprawdę udany :)
    Z niecierpliwością czekam na następny...

    Pozdrawiam gorąco!! xx
    #Scream_PL

    ReplyDelete
  10. Już jestem. Przepraszam, że zniknęłam na trochę i nie dawałam żadnego znaku mojego istnienia. Żyję i wszystko jest w porządku, więc teraz zabieram się za komentowanie! Ochhh już dawno powinnam to zrobić. Jak wiesz od początku spodobał mi się twój pomysł na opowiadanie i patrzenie na życie oczami Elenor. To pewne urozmaicenie, coś zupełnie innego, niespotykanego. Nie spotkałam się jeszcze z podobną historią co mnie bardzo cieszy. Muszę Cię rozczarować i powiedzieć że wcale nie jest nudno. Zbyt długie opisy w opowiadaniach, często psują efekt- to racja. Siedzimy i badamy wzrokiem każdy wyraz, czekając aż wreszcie zacznie się coś dziać. Jednak dzisiaj, czytając rozdział nie odczułam nudy, czy rozczarowania. Naprawdę spodobały mi się te rozwinięte relacje Elenor, dzięki temu coraz bardziej ją poznajemy, a to jest ważne. Gdy napisałaś mi o jakimś uroczym chłopcu , zastanawiałam się kto to będzie. Nie miałam wątpliwości, że ten dzieciak wprowadzi trochę słońca to życia Elenor. Tak to jest z dziećmi ich beztroska, szczery uśmiech i bezinteresowność rozbijają tą ponurą aurę świata. Czuję, że w tym przypadku będzie tak samo. Chyba musisz lubić takie małe łobuzy, po już po raz 2 pojawiają się w twoim opowiadaniu? Gdy przeczytałam nazwisko ‘Horan’ palnęłam się w czoło. Jak mogłam o nim zapomnieć? I nie wiem czy Niall odegra jakąś ważniejszą rolę, czy to tylko przypadek, ale powinnam się domyśleć, że jeżeli ktoś miałby znaleźć się w twojej historii to właśnie on. Przecież Ty przepadasz za tym niebieskookim blondynem. Zresztą mnie też on zauroczył. Ale prawdopodobnie teraz zbyt śmiało wysuwam moje myśli na przód. Tworzę jakieś bezsensowne powiązania między Elenor i chłopakiem o nazwisku Horan, który nie istnieje w opowiadaniu i nikt oprócz Ciebie nie ma pewności czy będzie istniał.
    Zapisać w kalendarzu : 10 kwietnia nowy rozdział u Matrioszki. Wiesz że nie mogę się doczekać?
    Ściskam Cię mocno!

    ~Eirene.

    ReplyDelete
  11. Na samych początku chciałam Cię ogromnie przeprosić,że nie skomentowałam rozdziału od razu.Ostatnio jakoś nie mogę się zabrać do komentarzy,nie mam zielonego pojęcia czemu.. w każdym razie już jestem i wszystko wszyściutko wypisuję! :)
    Nie wiem czy już to pisałam ale Eleanor zgarnęła moją sympatię od samego początku. Podoba mi się to co ma teraz w głowie.Nie,może inaczej.Cieszę się,że właśnie tak postrzega rzeczywistość, że w taki sposób patrzy na przyszłość, nowe życie, które postawiła sobie za cel, ale też to że zdaje sobie sprawę z przeszłości.Mam wrażenie,że posiada w tym momencie trzeźwy umysł,a w jej środku,serduchu znajduje się potencjał na niesamowitą osobość:) Ogromnie będę trzymać kciuki za to żeby jej się udało, cały czas będę jej kibicować :) Polubiłam ją od samego początku i chcę..hmm.."zagościć" na troszkę w jej życiu i zobaczyć jak nim pokieruje ;)
    To,że ten mały słodziak ma mnie w garści to już wiesz :)
    Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo wyczekuję kolejnego rozdziału i opisu losów El! Ciągle zastanawiam się z kim spleciesz jej losy! No i w ogóle jakie wątki nam tu zaserwujesz! :))
    Pocieszam się tym,że jeszcze tylko jutro, i już będzie środa a co za tym idzie nowy rozdział :)
    Pozdrawiam, przytulam i przesyłam buziaki! :**
    @Paulkaaa_

    ReplyDelete