Wednesday, April 10, 2013

Rozdział 2



W powietrzu dało się wyczuć morski aromat, napływający do środka lądu od morza, które pomimo zbliżającego się lata, ani trochę nie nadawało się do wodnych atrakcji, o jakich niektórzy marzyli, z chwilą rozpoczęcia wakacji. Słońce bezskutecznie próbowało przebić się przez szarą kołdrę chmur, chcąc chociaż na moment rozświetlić smutne ulice miasta. Gwar rozmów mieszał się z klaksonami niecierpliwych kierowców, ptasich treli, które przesiadując na chudych gałązkach drzew, z dziwną ciekawością obserwowały śpieszących się ludzi. Dla innych mógłby to być kolejny zwyczajny widok, jednak dla brunetki, która nie zaszczycała nikogo spojrzeniem swoich brązowych tęczówek, było to coś… pięknego. Zupełnie tak, jakby zwierzęta, a w szczególności te drobne gatunki ptaków, chciały poznać jak najwięcej ze świata człowieka. Jakby w ich oczach było ono naprawdę ciekawe. 

Eleanor nie rozumiała tego i szczerze mówiąc wątpiła, czy chciała rozumieć. 

Wychodząc z dworca kolejowego, przeszła na drugą stronę ulicy, wzmacniając uchwyt na walizce, jakby w obawie, że ktoś zaraz do niej podbiegnie i ją wyrwie. Oprawca mógłby się jednak nieźle zdziwić, bo nie miała w niej żadnych wartościowych przedmiotów. Czy złodziej zadowoliłby się ubraniami z sieciówek, tenisówkami z ulicznego stoiska albo dokumentami orzekającymi, że skończyła liceum z przyzwoitymi wynikami i może zacząć studia? Odpowiedź nasuwała się sama. 

Przez całą podróż taksówką na przedmieścia miasta, myślała o tym, gdzie właściwie powinna się udać. Nie chciała zostać w Londynie. To miasto zbrzydło jej do tego stopnia, że była gotowa zostać w Bolton, byleby nie musieć wracać. Nienawidziła pogody, ludzi, kawiarni, korków, mostów, cholernej Tamizy, czy Big Bena. Nie miała pojęcia, co inni w nim widzą. Dla niej było to zwyczajne miasto, w którym nie było nic nadzwyczajnego. Może była to wina stałego mieszkania w nim? To co na początku wydawało się fascynujące, z czasem przestało takie być. Big Ben, Westminster Bridge, London Eye, Tower Bridge, Trafalgar Square, Pałac Buckingham; po widzeniu ich kilkunastu tysięcy razy na dzień, stają się kolejnymi elementami nudnego, szarego krajobrazu, do którego dziewczyna przez te kilka lat przywykła. Owszem na początku, była podekscytowana perspektywą zobaczenia tych wszystkich atrakcji turystycznych, o których piszą we wszystkich możliwych przewodnikach; ale teraz, przejeżdżając przez centrum odwraca wzrok w inną stronę, byle nie musieć ponownie tego widzieć. 

Jej mieszkanie było smutne. Zamykając za sobą drzwi, miała wrażenie, że przez ten rok, nic a nic się w nim nie zmieniło. W powietrzu nadal unosił się zapach mocnych trunków, wymieszanych z papierosami, narkotykami, potem i seksem. Pamiętała noc, przed wyjazdem do ośrodka. Urządziła jedną z największych imprez, jaką ta część miasta długo nie zapomni; a przynajmniej większa część. Zaproszeni goście przychodzili z osobami towarzyszącymi, kolejnymi alkoholami, przekąskami, a przede wszystkimi używkami, z którymi Eleanor nie chciała mieć już do czynienia. W efekcie z trzydziestu zaproszonych, zrobiło się około stu. Każdy bawił się w najlepsze, nie przejmując się tym, że rano trzeba wstać na nową sesje, czy próbę do pokazu jakieś marki. Bawili się, bo byli młodzi, a skoro byli młodzi, mieli prawo do zarywania nocy, w ten lub inny sposób. Dziewczyna nie miała nic przeciwko, dopóki jej menadżer jasno i wyraźnie nie powiedział, że ma problem i musi z niego wyjść, inaczej skończy na dnie, a wówczas nie ma co na niego liczyć. 

Dla samej siebie była gotowa do pokonania nałogu. Nie chciała stać się do końca taka jak niektórzy ludzie z branży, którzy poza narkotykami, nie widzieli innego sposobu na zrelaksowanie się. 

Przechodząc z walizką do swojej sypialni na piętrze, stąpała niepewnie. Zupełnie jakby czuła się intruzem we własnym mieszkaniu. W pewnym sensie tak było, przecież nie była w nim ponad rok. Jednak to wciąż był jej azyl. Mała oaza spokoju. Miejsce, w którym mogła nabierać sił. Szczególnie po imprezach, takich – szczególnie takich – jak ta sprzed roku. Odstawiwszy walizkę pod jedną ze ścian, wróciła do salonu. Nacisnąwszy guzik w telefonie stacjonarnym, zaczęła odsłuchiwać zostawione na automatycznej sekretarce wiadomości. 

W większości były one od ludzi, którzy jeszcze do niedawna traktowała jak przyjaciół, jednakże wraz ze zdecydowaniem się na terapię, przekreśliła wszystkich, o niczym im nie mówiąc. Szczerze? Nie widziała potrzeby. W końcu, w tym świecie jest wiele osób mniej lub bardziej chętnych na zawieranie niezdrowych znajomości. Ona już się z nich wypisuje. 

Eleanor przyjadę do ciebie o piątej. 

Wiadomość od menedżera, a właściwie można by było rzec, byłego menadżera, sprowadziła dziewczynę z powrotem na ziemię. Nie odsłuchawszy do końca pozostałych wiadomości, wyłączyła sekretarkę, przechodząc do kuchni, w której mimo minionych miesięcy, znalazła pudełko z wciąż ważną herbatą. Niewiele myśląc, wstawiła wodę do elektrycznego czajnika i wrzuciwszy torebkę do swojego ulubionego ceramicznego kubka z napisem I love tea, zajęła miejsce na kuchennym blacie, beztrosko machając nogami, chociaż tak naprawdę nie czuła się jak bezproblemowe dziecko. 

Wspomnieniami wróciła do chwil kiedy z rodzicami chodziła do parku, karmić kaczki, puszczać latawce. Pamiętała jak mama uczyła ją pleść wianki, a tata zawsze takie chwile uwieczniał na zdjęciach. Miała wrażenie, że ten cały modeling zaczął się właśnie wtedy, kiedy rodziciel powiedział, że jest bardzo fotogeniczna. Nic więc dziwnego, że matka podłapała to i zaprowadziła ją na pierwszy casting. Córka była ładna, musiała to wykorzystać. Ale za jaką cenę. Eleanor do tej pory nie wie, dlaczego właściwie rodzicielka podjęła taką, a nie inną decyzję. 

Kiedy czajnik dał jej sygnał, że woda jest gotowa, zalała torebkę. Nie słodziła, nie dodawała mleka, ani nawet plasterka cytryny. Lubiła ją bez żadnych dodatków. Zresztą innej w ośrodku nie podawali, tak więc Eleanor mimowolnie przyzwyczaiła się do picia gorzkiego napoju, chociaż przed tym posłodziła by ją dostatecznie dużą ilością cukru. 

Z gotowym napojem usiadła w salonie. Włączyła telewizor, rozkładając się wygodnie na beżowej sofie, stopy opierając o krawędź szklanego stolika. Chcąc dowiedzieć co wydarzało się na świecie, przełączyła na kanał informacyjny, jednakże szybko tego pożałowała. Na szerokim ekranie pojawiły się momenty, kiedy w asyście paparazzie, wychodziła ze swojego mieszkania, poczym wsiadła do zaciemnionego samochodu, który przywiózł ją do ośrodka. Dziennikarze wiadomości, wspomnieli o tym wydarzeniu nie bez powodu. Media już wiedzieli, że Eleanor wyszła z odwyku i teraz czekają na jakiś jej ruch. Brunetce zrobiło się niedobrze, kiedy kolejne, wypowiadane przez dziennikarza słowa, dochodziły do jej świadomości. Miała wrażenie, że teraz wszyscy śledzą każdy jej gest, nagrywają kolejne słowa. W pociągu, oraz na stacji miała spokój. Nikogo nie zainteresowała brunetka w za dużym swetrze, poniszczonych tenisówkach, z walizką w dłoni. Ale teraz… teraz większość będzie się zastanawiała, gdzie ona jest? Co robi? Czy wróci do nałogu? Eleonor nie miała wątpliwości, że teraz każdy będzie czekał na jej potknięcie. 

A na to nie mogła sobie pozwolić. W końcu obiecała sobie nowy początek. 

Nie usłyszała, kiedy drzwi do jej mieszkania otworzyły się, wpuszczając do środka zapowiedzianego gościa. Dopiero, kiedy twarde, ciężkie kroki rozniosły się echem po salonie, brunetka niepewnie podniosła wzrok znad trzymanego w dłoniach kubkach na postawnego mężczyznę w jasnym płaszczu, eleganckiej marynarce i idealnie dobranych spodniach. Spod marynarki wystawała doskonale wyprasowana koszula, oraz jasny krawat, który musiał być nowy, gdyż Eleanor nie przypominała sobie by kiedykolwiek miał on go na sobie. 

- Dzień dobry, Eleanor – odezwał się poważnym, szorstkim głosem, przechodząc do kuchni. Dziewczyna słyszała jak nalewa wody do czajnika, poczym wsypuje coś do filiżanki. Nie musiała zgadywać co to. Czarna kawa, oraz cukier. Kiedy czajnik dał znać, że woda się zagotowała, zalał kawę, dolewając do niej odrobinę mleka. Z gotowym napojem wrócił do salonu, w którym Eleanor w między czasie przełączyła wiadomości na kanał muzyczny. Przez jakiś czas oboje milczeli. Dziewczyna uważnie śledziła puszczane teledyski, chcąc zapamiętać z nich jak najwięcej, a mężczyzna wyglądał jakby siedział w swoim własnym małym świecie, do którego nikt niemiał wstępu. Nawet panna Calder. – Co planujesz? 

- Myślisz, że powinnam wrócić do modelingu? – spytała szeptem, odstawiając kubek po herbacie na stolik, nie odrywając wzroku od telewizora. 

- Ja nic nie myślę, Eleanor. To od ciebie samej zależy. 

- Nie chcę wracać, Paul. Nie mam, do czego wracać. Dobrze wiesz, że dla mnie nie ma już miejsca w świecie mody – nie była tym ani trochę rozgoryczona. Może było jej trochę przykro, że tak to się skończyło, ale poza tym nie czuła żadnych innych emocji. Ot, kończy kolejny etap w życiu i zaczyna nowy, jednocześnie mając nadzieje, że lepszy. – Wyjadę stąd. Nie zniosę dłużej pobytu w tym brudnym mieście. 

- Wiesz już, dokąd? 

Nie musiała się długo zastanawiać. Znała odpowiedź na to pytanie, od kiedy razem z Mattem i jego opiekunami z Domu Dziecka wsiadła do jednego pociągu. Od kiedy chłopiec bez przerwy opowiadał jej o nowym miejscu, w którym ma zamieszkać. Jej decyzja stała się jeszcze prostsza, kiedy dowiedziała się, że miasto otaczały pola, łąki i fragmenty lasów, które ona wprost kochała, a o które w Londynie trudno. Potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem, a miasteczko, do którego jechał, Matt wydawało się odpowiednie. Poza tym przejeżdżając przez nie, widziała w nim swój raj. Zakochała się w nim, chociaż nawet nie wysiadła na stacji, nie oddychała tamtejszym powietrzem, nie zamieniła żadnego słowa z mieszkańcami. Polubiła je. Tak po prostu. 

- Holmes Chapel – odparła cicho. 

- To wieś, a liczba mieszkańców nie przekracza sześciu tysięcy. Jesteś pewna, że to dobre miejsce? Może powinnaś zastanowić się nad Liverpoolem? Bristolem? Leeds? 

- Nie chcę mieszkać w tych miastach, Paul. One są za duże. Pobyt w Bolton zmieniło moje spojrzenie na świat, otaczającą przyrodę, ludzi. Pokochałam spokój, ciszę, wolność. W Londynie, Liverpoolu, Bristolu czy Leeds tego nie dostanę. Tam się wszyscy śpieszą, a ja już nie chcę gonić za marzeniami moich rodziców. Chcę poczuć się wolna. Żyć po swojemu. Pozwolisz mi na to? 

- Jeśli tego właśnie chcesz, Eleanor – odparł pokonany, zanurzając usta w kawie. – Co z mieszkaniem? Rzeczami się w nim znajdującymi? 

- Spakuje najpotrzebniejsze rzeczy, resztę będziesz mógł sprzedać. Łącznie z całym mieszkaniem i jego umeblowaniem. Nie sądzę, bym miała tutaj wrócić, a nawet jeśli, znajdę coś zdecydowanie mniejszego. 

- Kiedy chcesz wyruszyć? 

- Jak najszybciej, Paul. Jak najszybciej. 

Eleanor wcale nie była zdecydowana, kiedy do walizki, z którą wróciła do Londynu, pakowała kolejne ubrania. Z zaskoczeniem zauważyła, że tych na co dzień miała zdecydowanie mniej, niż tych na różne specjalnie okazje. Sukienki od znanych projektantów, wylewały się z kolejnych otworzonych szafek, do których zaglądała w poszukiwaniu jakiś szortów, spodni dresowych czy wygodnych jeansów. Jednocześnie odkładała je na inną kupkę, z zamiarem przekazania ich Paulowi, by ten przeznaczył je na jakieś cele charytatywne, bądź oddał córce, która w tym roku miała skończyć dwadzieścia lat i była jej fanką. O ile można być fanką modelki. 

Równie mocno, co nie chciała zostawiać pakowania na później, nie pragnęła także zostawiać w Londynie niektórych spraw. Całkowicie ignorując Paula, który rozłożył się w salonie, przed jej laptopem, który od ponad roku należał do niego, wyszła do ogrodu. Znaląwszy starą metalową beczkę, do której jeszcze nie tak dawno zbierała deszczówkę, zapełniła ją suchymi gałązkami, makulaturą i innymi łatwo palnymi przedmiotami, by po chwili rozpalić w niej ogień. Wracając do ogrodu z średniej wielki pudełkiem, spostrzegła, że dołączył do niej Paul, zainteresowany tym, co brunetka chce zrobić. Płomienie trzaskały wesoło, nie mogąc się doczekać, by pochłonąć pierwsze ofiary, szary dym unosił się ponad ogródek, tworząc chmurę nieprzyjemnego powietrza, na który jednak Eleanor nie zwróciła większej uwagi, wrzucając do ognia pierwsze przedmioty. Spalając pocztówki z miejsc, które odwiedziła, wejściówki za kulisy różnorakich imprez, zaproszeń na eventy, czeki za kolejne sesje zdjęciowe, zgięte na kilka części kopii kontraktów; paliła za sobą przeszłość, szczelnie zamykając od niej drzwi. Do ogniska wrzuciła jeszcze kilkanaście zdjęć, stary notes, w którym zapisywała kolejne udziały w pokazach, oraz ostatnie działki narkotyków, których policja do tej pory nie znalazła. 

Podnosząc głowę na chmurę oparów, żegnała się z dziewczyną, którą pokochali miliony za niebanalną urodę, dziwny sposób bycia, profesjonalne udzielanie wywiadów, kompromisowość, poczucie czasu; jednocześnie nienawidząc za brak skruchy, odpowiedzialność czy odwagę. Była różnymi typami charakterów zamkniętą w jednym ciele i pasowało jej to, dopóki nie przyszedł moment, by pożegnać się z tym. 

- Czas na zmiany, Paul – szepnęła zamyślona, spoglądając na swojego menadżera. – Do zobaczenia nigdy. Mam nadzieje, że tym razem nie trafi ci się tak ciężka osoba. 

- Nie byłaś wcale taką ciężką osobą, Eleanor – powiedział poważnie, przytulając ją. 

- Poczekaj na moją odpowiedź, dotyczącą reszty rzeczy. Zobaczę gdzie zamieszkam i z kim. Ile będę miała miejsca na to wszystko, a przynajmniej na część z nich. Za tydzień dam ci znać, czy masz mi je przesłać czy sprzedać. 

- Co w tym Holmes Chapel zamierzasz robić? 

- Na pewno nie być modelką – zaśmiała się melodyjnie, wracając do salonu – sama nie wiem. Na początek znajdę jakieś mieszkanie, albo pokój. A potem się zobaczy. 

W przeciągu kilku minut spakowała walizkę do swojego Mini Coopera Cambrio i upewniwszy się, że wszystko co niezbędne ma ze sobą, pożegnała się z Paulem. 

Miała wrażenie, że tego człowieka nigdy nie zapomni. Był jej zbyt bliski, by tak po prostu mogła wymazać go ze swojej głowy. Chwile, które z nim spędziła, były dla niej najpiękniejsze. To jak dbał o nią, troszczył się, by jadła śniadania, to gdy wraz z ochroniarzami wyprowadzał ją z kolejnej imprezy. Miała świadomość, że ojciec nigdy by czegoś takiego dla niej nie zrobił. Paul był jej drugim ojcem i nie bała się tego powiedzieć na głos. 

Wjeżdżając na autostradę, otarła łzy, które czając się w kącikach oczu, przysłaniały jej widok na ulicę. Żegnała Paula, deszczowy Londyn, ale witała nowe uroki życia, mając nadzieje, że już nigdy tutaj nie wróci.


_____________________________________________

Witam w ten jakże słoneczny dzień! ♥
narzekaliście na masę opisów - sama na nie narzekam, ale niestety są one potrzebne. 
muszę jakoś wprowadzić was w to opowiadanie. dość dziwne opowiadanie, nie ukrywajmy. 

macie możliwość zadania pytań mi, jak i postacią (na razie Eleanor.) ask

nowy rozdział naturalnie, za tydzień 17 kwietnia.

Kocham Was! ♥

7 comments:

  1. podoba mi się ten rozdział, naprawdę.
    opisy mi nie przeszkadzając, wręcz przeciwnie- dzięki nim bardziej poznaję bohaterkę i mogę wczuć się w całą sytuację.
    To rozliczenie się z przeszłością... Spodobało mi się to. c:
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i ściskam
    xx

    ReplyDelete
  2. Na ten rozdział czekałam jak na szpilkach,odliczałam dni do środy a dzisiaj rano kiedy wychodziłam na zajęcia zastanawiałam się czy jak wrócę to może już będzie..i po zalogowaniu się spotkała mnie taaaka niespodzianka!
    Jestem zachwycona.Tak chyba najkrócej mogę to opisać.. I mnie te opisy właśnie bardzo się podobają.Dzięki nim mogę spojrzeć na to wszystko oczami i El.Poznać otoczenie, ludzi, ale przede wszystkim ją samą, to jest chyba naji stotniejsze żeby czytać tego typu opowiadanie, które jest niebywale intrygujące ale też bardzo trudne.W tym rozdziale opisałaś w sposób świetny tak na prawdę bardzo proste czynności(jej powrót do mieszkania,parzenie herbaty itd.), a podczas czytania o tym zostałam pochłonięta całkowicie.. :) Ogromnie się cieszę,że głośno sobie to powiedziała,że nie chce wrócić do modelingu,wydaje mi się że to bardzo ważne dla niej samej i jej świadomości swojej nowej osoby i nowego życia.Zdecydowanie popieram jej pomysł o wyjeździe, i już nie mogę się doczekać co takiego spotka ją w nowym miejscu! :)
    I doskonale rozumiem te kilka łez,które pojawiły się na sam koniec,w końcu zamknęła za sobą ogromny rozdział swojego życia,który był bardzo ciężki..Ale najważniejsze jest,że znalazła w sobie siłę i chęci do tego nowego życia :)
    Naprawdę niesamowicie polubiłam "Twoją" Eleanor!

    Słonecznie pozdrawiam i całuję! :*
    @Paulkaaa_

    ReplyDelete
  3. super rozdział *.* Zapraszam na mojego bloga o Nelly i One Direction . Jesli ci się spodoba liczę ze go zaobserwujesz i zostawisz komentarz .http://i-know-than-he-is-the-only-one.blogspot.com/ion

    ReplyDelete
  4. Bardzo fajny rozdział :)Opisy mi w niczym nie przeszkadzają :) Wręcz przeciwnie. Wprowadzają w fajny nastrój.. Nadają charakterkuuu :D Naprawdę nie masz powodu, żeby na nie narzekać :)
    Opowiadanie wciąga i to na maksa... Nie wiem czy wytrzymam do 17-ego... :)

    Pozdrawiam gorąco....
    @Scream_PL

    ReplyDelete
  5. Ok, już zaczynam lubić Eleanor. To niesamowite, że zdecydowała się na aż tak ogromne zmiany.. dziewczyna znana w całym świecie mody, z tak pięknego, ale jednocześnie faktycznie szarego, miasta zmienia życie na lepsze, przynajmniej taką mam nadzieję. Holmes Chapel? Uroczo. To naprawdę zmiana środowiska tak ogromna, że.. nie zdziwiłabym się gdyby w następnych rozdziałach Calder zwariowała. Całe życie w mieście i nagle wieś. Tak nagle, bez rodziny, bez wspomnień z poprzedniego życia.. ciekawa jestem jak nam ją przedstawisz. Bo na razie jest rewelacyjnie, Matrioszka. Jestem w stanie stwierdzić, że jest to jedno z najlepszych opowiadań z jakimi miałam do czynienia! I wiem co mówię, w końcu jestem recenzentką ;p oby tak dalej, kochana <3 i czekam na kolejny :) Twoja Pluton <3 + przepraszam, że dopiero teraz komentuję, nie mogłam znaleźć nawet 5 minut na przeczytanie…

    ReplyDelete
  6. Opisy... Tak bardzo jak są potrzebne, tak bardzo za nimi nie przepadam... Całe szczęście, że to twoje opowiadanie, bo chyba tylko dlatego podeszłabym do tego tak spokojnie ;) Wiem, że to dopiero początek i wszystko przed nami, ale naprawdę liczę, że akcja się rozkręci do... powiedzmy piątego rozdziału ;) To taka moja standardowa piątka. Zazwyczaj po pięciu rozdziałach już kocham opowiadanie, albo wręcz przeciwnie...
    I więcej o opisach... Podoba mi się nastrój jaki zbudowałaś przy ich pomocy. A melancholijna piosenka, której akurat słuchałam podczas czytania, jeszcze pogłębiła ten nastrój... Przyznam się, ze to jej rozliczenie z przeszłością jest trochę melodramatyczne (to palenie starego życia). I ona naprawdę jest taka bogata, że spaliła nawet czeki? Ja z chęcią bym je przyjęła. Mogła się podzielić ;)
    Już ci raz napisałam moją analizę psychologiczną Eleanor i raczej głupio by się było powtarzać, ale powiem tylko, że wciąż nie zmieniłam o niej zdania. A ten rozdział wręcz utwierdził we mnie kilka rzeczy. Chwilami miałam wrażenie, że porusza się po domu niczym zombie ;) Wiesz, to jej snucie się po domu w całym tym zamyśleniu i do tego ten cały melancholijny nastrój... Naprawdę nie mogę doczekać się jej przygód w nowym miejscu. Może tam dopiero zacznie żyć. I czekam na spotkanie z Mattem :)

    A tak z innej beczki... Nie wiem co jest tego powodem, ale ostatnio twoje rozdziały wydają się roztargnione... A raczej ty, pisząc je... Pojawiają się błędy, których kiedyś ze świecą nie można było znaleźć. "Pobyt w Bolton zmieniło (zmienił) moje spojrzenie na świat..." Takie problemy z odmianą zazwyczaj świadczą o tym, że albo za dużo myśli miałaś w głowie, gdy to pisałaś, albo przekombinowałaś przy sprawdzaniu... Tylko, że we wcześniejszych opowiadaniach nic takiego nie miało miejsca... Nie wiem, co jest powodem, że teraz ci się zdarzają. Dobrze wiedzieć, że jesteś tylko człowiekiem i też popełniasz błędy ;) Od razu mi lżej na sercu :)

    Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I wcale nie pomaga to, że wiem kiedy będzie ;) Ale ułatwia mi to odkładanie pisania komentarzy na później (za co bardzo przepraszam), bo wiem, ile mam jeszcze czasu ;) Tym razem mam wymówkę w postaci uszkodzonego laptopa, który mam nadzieję, wróci do mnie w poniedziałek. Zazwyczaj mogę winić tylko moje lenistwo.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego

    @KateStylees

    ReplyDelete
  7. Mi opisy nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie! Jakiś czas temu pewnie napisałabym ci, że niektóre z nich nie są potrzebne, ale w tym momencie z czystym sercem mogę ci napisać, że są bardzo potrzebne. Szczególnie w tym opowiadaniu!
    No muszę ci napisać, że zupełnie się nie spodziewałam ciebie w takim wydaniu. Zawsze pisałaś ciekawie, z taką fascynacją i w ogóle, ale teraz...nie wiem. Mam wrażenie, że to opowiadanie jest twoim najlepszym.
    Strasznie podoba mi się postać głównej bohaterki!
    Jestem ciekawa jak dalej potoczą się jej losy...jak posłuży jej zmiana otoczenia, jak ona na to wszystko zareaguje, co będzie robiła...jestem po prostu na to opowiadanie...napalona! :D
    No nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. I chciałabym, żeby Paul jednak pojawił się jeszcze w jej życiu. Wydaje się być strasznie sympatycznym człowiekiem!

    No nic. Pisz mi tam dużo, Matrioszka i trzymaj się ciepło! :*
    Czekam na kolejny rodział.

    ~Ann

    ReplyDelete