Tuesday, April 23, 2013

Rozdział 4



Stojąc na klatce schodowej kilku piętrowego budynku, Brytyjka miała wrażenie, jakby świat się zatrzymał. Nieświadomie zacisnęła dłonie w pięści, przeklinając w duchu brak czegokolwiek w kieszeniach, na czym mogłaby wyładować swoją frustrację. Chłopak wpatrywał się w nią, jakby co najmniej zobaczył ducha, albo jakiegoś potwora, którym mogła straszyć go mama w dzieciństwie. Kiedy Eleanor podniosła wzrok znad stóp, gdzie nim zawędrowała, chcąc uciec od tych błyszczących zielonych oczu, uśmiechnęła się niemrawo, już otwierając usta, by coś powiedzieć, kiedy zza kędzierzawym chłopakiem, pojawił się następny. Wyglądał inaczej niż jego kolega. Eleanor rzuciło się w oczy, że był zdecydowanie niższy od zielonookiego, który wciąż nie spuszczał z niej wzroku. Do tego ubrany w ciemne spodnie, z podwiniętymi nogawkami i idealnie przylegającym do torsu podkoszulku; spod krótkiego rękawka wystawały liczne drobne tatuaże, co dostrzegła także u zielonookiego. 

- Ty musisz być Eleanor! – odezwał się niższy z nich, zwracając na siebie większą uwagę dziewczyny. Zobaczyła postawione na żel jasnobrązowe kosmyki i wyraźnie skupione na niej niebieskoszare tęczówki. Na jego słowa skinęła powoli głową, uważnie obserwując jego reakcje, na to wyznanie. – Niall już do mnie dzwonił, że właśnie znalazł dla nas współlokatorkę. Wejdź do środka – zaprosił ją, przesuwając kędzierzawego w swoim kierunku, by ta bez problemu mogła przekroczyć próg. – Ja jestem Louis, a to Harry. 

- Eleanor – mruknęła cicho, podążając za chłopakami wzdłuż przyciemnionego korytarza, który oświetlało światło z sąsiedniego pokoju. – Umm.. Niall wspominał, że mieszka tylko z tobą. To znaczy, że… - zawiesiła głos, będąc przy tym bardziej niż zakłopotana. Co jeśli Niall się pomylił i tak naprawdę nie ma dla niej u nich miejsca? Może Louis nie zdążył mu powiedzieć, że wprowadził się do nich Harry? Jeśli jest tak jak myśli, oznacza, że będzie musiała zamieszkać w motelu, dopóki nie znajdzie czegoś lepszego. 

- Bo to prawda! – zgodził się z nią, całkiem nieświadomie rozwiewając jej wątpliwości. Ruszyli w głąb mieszkania, korytarzem na tak wąskim, że gdyby obaj rozłożyli ramiona, z pewnością dotykaliby przeciwległych ścian. Louis pokazał dłonią na pierwszą parę drzwi, po prawej stronie, informując przy tym, że zza nimi znajduje się pokój Nialla. – Harry czasami do nas przychodzi i nocuje u mnie, ale wciąż mieszka z mamą. 

- Nie sądzę, by to ją interesowało, Lou – sarknął wyższy z chłopaków, przechodząc przez uchylone drzwi, na początku hollu. 

- Nie przejmuj się nim. Ostatnio miewa dziwne humory – szatyn wzruszył niedbale ramionami, zatrzymując się przy pokoju, na końcu korytarza, po tej samej stronie co Nialla. Otworzył go, wpuszczając Eleanor pierwszą. – Mam nadzieje, że ci odpowiada. Nie mamy tu luksusów, ale jest znośnie. No i przyznam ci się, że naprawdę potrzebujemy trzecią osobę, bo ledwo spłacamy rachunki – uśmiechnął się do niej przepraszająco, widząc jak uważnie przygląda się ciemnym meblom, jasnym ścianom, starannie zaścielonemu łóżkowi, a przede wszystkim skwarowi, jaki dostrzegła zza oknem. 

- Jest w porządku – odparła powoli, posyłając mu ciepły uśmiech. – Jesteś pewien, że ty i Niall chcecie, bym z wami mieszkała? Tak naprawdę nic o mnie nie wiecie. 

- Wydajesz się w porządku – zapewnił – wiem, przez co przechodziłaś i wiem, że chcesz ciszy i spokoju. Znajdziesz to tutaj – dodał, jednak w wyrazie jego twarzy, oraz oczach, było coś, co sprawiało, że Eleanor do końca mu nie uwierzyła. Nie chciała jednak drążyć tego tematu. Miała nieodparte wrażenie, że z czasem sama się tego dowie. 

- Dużo wiesz, Louis – zauważyła cicho, leniwie podnosząc jedną z brwi do góry. 

- Razem z Niallem, czytamy naprawdę dużo gazet. Mam nadzieje, że to nie problem. 

- Chciałabym tylko, o tym już więcej nie gadać – ponownie przeniosła wzrok zza okno, wpatrując się w zieloną trawę, samotnie spacerującą parę z małym pieskiem, czy zabłąkany kawałek papieru, który szukał swojej drogi pomiędzy źdźbłami. – Wezwę ten pokój, jeśli obiecasz, że nie wrócimy do tematu mojej przeszłości. Chcę zapomnieć. 

- Mnie to pasuje. Będziemy musieli dorobić ci zapasowe klucze, bo nie spodziewaliśmy się, by ktokolwiek się do nas, w niedalekiej przyszłości wprowadził. Czy pięćdziesiąt funtów tygodniowo, będzie dobrze? 

- Mogę płacić nawet i sto, jeśli wam to jakoś pomoże – westchnęła, nie spuszczając spojrzenia z pary, w której dostrzegła coś niecodziennego. Ciekawego. 

Chłopak sporo wyższy od dziewczyny; z oliwkową cerą, idealnie ułożonymi hebanowymi włosami, krwistoczerwonymi ustami i wyraźnie widocznymi tatuażami, które dodawały mu charakteru. Dziewczyna wyglądała jak ideał każdego faceta; długie, idealnie szczupłe nogi, krótkie blond włosy, które lekko odstawały we wszystkich możliwych kierunkach, blade usta i mocno pomalowane oczy. Ideał w ludzkiej skórze. Chociaż ze swojej odległości nie widziała koloru ich oczu, była niemalże pewna, że dziewczyna miała niebieskie, a chłopak brązowe. Jakoś inna barwa zwyczajnie jej nie pasowała. 

- To Zayn i Perrie Malik – usłyszała obok siebie cichy, lekko zasmucony głos Louisa. Podszedł do parapetu, opierając na nim dłonie, wzdychając przy tym ciężko; brzmiał jak człowiek zmęczony swoim długim życiem, chociaż nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia pięć lat i ma przed sobą jeszcze wiele lat. - Pobrali się cztery miesiące temu. Są dobrą parą, ale uważam, że pośpieszyli się ze ślubem. 

- Nie mnie to oceniać – odparła grzecznie, aczkolwiek stanowczo. 

Louis opuścił jej pokój chwilę później; zaraz po tym, jak skończył narzekać na zbyt szybkie zaślubiny państwa Malik, którzy podjęli tą decyzję nim dostali pewną pracę. Eleanor tylko udawała, że słucha. Grzecznie przytakiwała, kiedy Louis kierował do niej pytania retoryczne, chociaż musiał zdawać sobie sprawę, że nowej lokatorki, nic a nic nie interesowała młoda para. Odmówiła, kiedy zaproponował, pomoc przy wnoszeniu bagażu. Bądź co bądź miała go naprawdę niewiele. Resztę miała dostać dopiero, wówczas kiedy napisze do Paula adres swojego nowego miejsca zamieszkania. Do tego czasu musiała zadowolić się tym, co ma. 

Była w trakcie przeglądaniu się detalom swojego nowego pokoju, kiedy usłyszała lekkie pukanie w uchylone drzwi. Spojrzawszy na nie, niepewnie, mruknęła ciche proszę, zastanawiając się, kto może chcieć z nią rozmawiać. Była zaskoczona, widząc gęste loki Harrego, który szybko prześliznął wzrokiem po pomieszczeniu, poczym całą swoją uwagę skupił na Eleanor, czytającej tytuły książek, umieszczonych na małej zakurzonej biblioteczce. 

- Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam, Eleanor – powiedział cicho wchodząc w głąb pokoju, zamykając za sobą drzwi. – Nic, a nic się nie zmieniłaś. No może jedynie nabrałaś trochę ciała i kolorów. Nie wyglądasz już jak papier, czy ściana. 

- Rozumiem, że mam to potraktować jak komplement – rzekła dziewczyna z cynicznym uśmiechem, zakładając ręce na piersi. – Czego ode mnie chcesz, Harry? Nie powinieneś w tym momencie robić dobrze Louisowi? Och, albo odrabiać pracy domowej? W końcu rok szkolny jeszcze trwa. 

- Zabawne, Calder. Naprawdę boki zrywać – zaśmiał się bez krzty radości, wykrzywiając usta w grymasie. – Mam sprawę i chcę byś ją spełniła. 

- W przeciwnym razie zgotujesz mi piekło, mam rację? 

- Coś w ten deseń. 

- Więc słucham. 

- Dobrze by było, gdyby Louis nie dowiedział się, skąd się znamy. To, że byłaś w ośrodku odwykowym wie każdy, kto przez ostatni rok, przynajmniej raz miał w dłoniach gazetę. Ale nie każdy musi wiedzieć, że odwiedzałem tam kogoś. Poznaliśmy się przypadkiem i na serio miałem nadzieje, że wybierzesz sobie inne miejsce na swoje nowe życie. Louis nie musi wiedzieć, że kilkukrotnie odwiedzałem Bolton. 

- Nie obchodzi mnie czy mówisz swojemu chłopakowi prawdę, czy nie. Nie mieszaj mnie w wasz związek. Poza tym, nie mam powodu, dla którego miałabym mu mówić, że twój kuzyn się tam leczy – wzruszając ramionami, podeszła do leżącej na łóżku walizki, otwierając jej wieko – chociaż ja na twoim miejscu, nie mogłabym patrzeć mu w oczy. Ale to ja. Jestem popapraną byłą modelką, leczącą się z narkotyków. Co ja tam wiem, prawda? 

Harry nic nie odpowiedział. Posyłając jej ostatnie spojrzenie, wyszedł z pokoju, szczelnie zamykając drzwi. Eleanor uśmiechnęła się smutno. Kłamstwa zaprowadziły ją do ośrodka odwykowego, kłótni z rodzicami, zerwania kontraktu. Gdzie poniosą Harrego? Czy straci przez nie, ukochaną osobę? Naprawdę nie chciała o tym myśleć, ale im mocniej nie chciała, tym bardziej mimowolnie to robiła. W końcu nie narażając swojego umysłu na kolejne problemy, zajęła się wypakowywaniem swoich rzeczy i układaniem ich do poszczególnych szuflad, których dla niej było zdecydowanie za dużo. 

Pokój Eleanor w rodzinnym Manchesterze, mieścił się na poddaszu i był naprawdę mały. Widok miała na ogród, który co roku wyglądał jak małe dzieło sztuki, wykonane przez jej mamę. Pani Calder naprawdę lubiła przyrodę, co Els bez wątpienia po niej odziedziczyła. Ściany w sypialni przyszłej modelki były w kolorze fuksji, z fioletowymi elementami i Układem Słonecznym na suficie. Lubiła kosmos, a lekcje astronomii, które miała, jak jeszcze chodziła do szkoły, były jej ulubionymi. Spędzanie czasu na zastanawianiu się, jak wielki jest, oraz poznawanie o nim nowych faktów, były dla niej czymś interesującym. Niestety, niedługo po tym trafiła tam, skąd trudno było jej wrócić i zapomniała o swoim małym świecie. A teraz znajdując się w całkowicie obcym mieście, wśród nieznanych jej osób, chciała wrócić do swojego małego pokoju na poddaszu. Do tych różowych ścian; do jasnych mebli; cytatów ze swoich ulubionych książek, które wypisywała na ścianach; do stosu ubrań, które walały się po całej powierzchni puchowego dywanu; do papirusa, którego kiedyś jej mama postawiła na wąskim parapecie, a ona nie raz zapominała go podlać. Tęskniła za domem rodzinnym, zapachem ciasta, gorącej czekolady, leniwych wieczorów przy kominku, wspólnym oglądaniem filmów, rozmów na błahe tematy. 

Leżąc na tanim dywanie, w nowym miejscu, w obcym pokoju o smutnych ścianach, łkała przez stracone dni, samotne tygodnie, męczące miesiące i brak rodziny, którą trudno będzie jej odzyskać. Zdała sobie z tego sprawę, nim przez żal wymieszany z gorzkimi łzami nie zasnęła.


_______________________________________

dobry wieczór.
wiem, że rozdział miał pojawić się dopiero jutro, ale przemyślałam kilka rzeczy i doszłam do wniosku, że zmienię dzień dodawania rozdziałów na sobotę. 
podsumowując: nowy rozdział pojawi się w sobotę 27 kwietnia.
mam nadzieje, że nie będziecie mi mieli za złe tej drobnej zmiany :)

co sądzicie o rozdziale? wyszedł mi czy wręcz przeciwnie?
muszę się wam przyznać, że są zdania, które nie wiedziałam, jak inaczej zapisać. 
przepraszam, jeśli czegoś nie zrozumiecie. 

życzę wam miłego wieczoru! :*
 dodałam zakładkę z bohaterami. ciekawych zapraszam  tutaj

4 comments:

  1. Zacznę od odpowiedzi na Twoje pytanie :) Oczywiście,że rozdział Ci wyszedł, i to nawet bardzo bardzo wyszedł:)
    Nie wiem czy już kiedyś to pisałam, ale uwieeeeelbiam w jaki sposób opisujesz Louisa,mogłabym czyytać czytać i czytać..Dzięki temu kocham Lou jak i postać, którą nam przedstawiasz jeszcze bardziej :)
    Cieszę się,że pojawił się Zayn i Perrie, bo po opisie bohaterów nieco mnie zaintrygowali, a dzisiaj wprowadziłaś nutkę tajemniczości wokół nich..co za tym idzie, kolejny wątek, który bardzo przykuł moją uwagę.Z resztą, co ja wyliczam!To całe opowiadanie to moja ogromna perełka blogowa! :)
    Harry Harry Harry...bardzo byłam i nadal jestem ciekawa tej postaci, niestety jak na razie nie zdobył mojej sympatii, natomiast zainteresowanie jego osobą, przeszłością i powiązania z El zdecydowanie tak :)
    Przywiązałam się do El w tym opowiadaniu.Zrobiło mi się jej strasznie szkoda po przeczytaniu ostatnich słów rozdziału.Mam nadzieję,że już niedługo w jej życiu pojawi się trochę "słońca" i kiedy poczuje,że pomimo tego co przeszła może być szczęśliwa ;)

    Mnie tam jak najbardziej odpowiada to,że rozdział się pojawił dziisiaj a kolejny pojawi się w sobotę :) Zdecydowanie jestem na tak! :)

    Pozdrawiam Cię Kochana, buziaki! :*
    @Paulkaaa_

    ReplyDelete
  2. O matko! Larry! Tak! Wiem, że to opowiadanie o El, ale zawsze się cieszę jak głupia, gdy pojawia się Louis z Harrym i to jeszcze jako para. Tak sobie ostatnio kombinowałam skąd ona może się znać ze Stylesem, ale nie wpadłam na to, że odwiedzał kuzyna. Myślałam, że może sam się tam leczył przez chwilę...
    Strasznie krótki mi się ten rozdział wydaje... Znowu. Chyba za szybko je czytam i za bardzo chcę wiedzieć, co dalej :) Fajnie, że będą razem mieszkać i już się nie mogę doczekać, jak to ich wspólne urzędowanie będzie wyglądać. No i pojawili się Malikowie :) Na razie na odległość i przez szybę, ale kto wie... Tylko Liama brakuje ;) Czekam na niego :) Zastanawiam się, czy ona będzie gdzieś pracować, czy dumać całymi dniami ;) A co do jej chwili słabości pod koniec rozdziału, to zawsze może przecież odmalować pokój i poczuć się prawie jak w domu... Nie ma co płakać nad przeszłością...
    Świetny rozdział. Tylko jak zwykle mi mało... Ale to już się raczej nie zmieni :)
    A i gdzieś napisałaś "Wezwę ten pokój" zamiast "wezmę" ;)
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego

    @KateStylees

    ReplyDelete
  3. No cześć, Martuś! :*
    Czekałam długo na ten rozdział i jestem troszkę rozdarta. Zacznę może od stron pozytywnych. Pierwsze zaskoczenie - El i Hazza się znają. No szok był, fajny element wprowadzony, teraz czekamy na rozwinięcie.
    Drugie zaskoczenie - Perrie i Zayn są JUŻ małżeństwem. Fajnie, tylko jestem ciekawa co tak dokładnie miał na myśli Lou opowiadając o nich i tak dalej.
    Ogólnie rodział fajny, jak zawsze. Przyjemnie się czyta, a kiedy skończyłam znów czułam ten niedosyt.
    No i NAJLEPSZE co mogłaś zrobić to wprowadzenie do opowiadania pary Hazza + Lou! Strasznie się cieszę! Serio! To chyba najbardziej mi się spodobało w tym rozdziale.
    Poza tym...umm...czekam na Liama, tak. I chcę więcej naszego słodkiego Matta! :)
    No to może teraz zrobi się trochę mniej miło...Marta, nie obraź się za to co teraz napiszę. Po prostu zawsze powtarzasz mi, żebym była szczera. Zawsze szczera byłam i nie zamierzam tego zmieniać. Więc...rodział był na prawdę fajny, ale wydaje mi się, że znam cię na tyle dobrze, że mogę śmiało stwierdzić, że to nie jest szczyt twoich możliwości. Potrafisz napisać to lepiej. Nie mówię tego ze złośliwości czy coś. Bo bardzo dobrze wiesz, że uwielbiam wszystko, co piszesz. Ale tym razem nie do końca sprostałaś samej sobie, kochanie.
    Ale mimo to chap był ŚWIETNY. Pisz dalej i czekam na rozwinięcie bo w mojej główce pojawiło się mnóstwo pytań!
    Postać Harry'ego strasznie mnie ciekawi! Także dziękuję za rodział, życzę dużo weny i poproszę troszkę więcej Matta! :)

    - Ann. :*

    PS. Kochanie, świetne przedstawienie postaci. :)

    ReplyDelete
  4. Moim zdaniem rozdział jak najbardziej ci wyszedł! Rozwiałaś sporo moich wątpliwości pozostawionych po ubiegłej notce. A więc Harry i Eleanor za sobą nie przepadają, tak? Gdy napisałaś w rozdziale trzecim, że czas się zatrzymał, gdy go zobaczyła przez chwilę myślałam, że właśnie wręcz przeciwnie, że się sobie spodobali. Ale nie, tutaj w grę wchodzi wręcz nienawiść. Z jednej strony szkoda, no bo Harry był dla mnie, odkąd jestem Directionerką, chodzącym ideałem. A tutaj jest wrogiem głównej bohaterki. Chociaż nie… wróg to chyba za dużo powiedziane, prawda? Oni się po prostu nie lubią? Tylko, że… wciąż zadaję sobie pytanie: dlaczego? Co, niby powodem ich agresji względem siebie są po prostu spotkania w szpitalu psychiatrycznym? A może coś więcej… może mieli romans? Haha ale byłyby jaja :D kurde, lubię tę niepewność jaką mi serwujesz przy każdym opowiadaniu. Serio. Ahh no i ponownie mamy Larrego! Lubię ich połączenie, ale i tak pozostaje przy tym, że Harry musi mieć dziewczynę <3 Ah ten ideał <3 No ale to w realnym świecie, a obecnie jesteśmy w tym twoim „wymyślonym”. Mamy Larrego i jest ok., żeby tylko im się coś nie spieprzyło.. i Zayn i Perrie małżeństwem? Wow tym to mnie zaskoczyłaś. Ale masz rację. Perrie JEST idealna, ostatnio się nią zachwycałam w różowych włosach. Co za dziewczyna! No ale nieważne, bo zmieniam temat. Nowy system dodawania – jak najbardziej na plus. Każda sobota – tak jak ja miałam na moim poprzednim blogu :) aż się mimowolnie uśmiechnęłam. To dobry system, bo czytelnicy wiedzą kiedy mają się spodziewać rozdziałów, a autorka wręcz się „zmusza” do pisania na czas. Moim zdaniem na serio ok. Dobra, w takim razie czekam do soboty z niecierpliwością i mam nadzieję, że cokolwiek zrozumiałaś z tego czegoś, co nazywamy komentarzem. Całuję mocno <3 Pluton

    ReplyDelete