Saturday, May 18, 2013

Rozdział 8



Po powrocie do domu nie spodziewali się zastać kogokolwiek. Harry był niemalże pewny, że Louis z Niallem nie wrócą szybciej niż o trzeciej. Byli więc bardzo zdumieni, gdy po przekroczeniu progu mieszkania, usłyszeli wesołe rozmowy prowadzone przez więcej niż jedną osobę. Eleanor spojrzała niepewnie na Harrego, który ze zmarszczonymi w zadumie brwiami, ściągnął ze stóp tenisówki i wszedł z zakupami do kuchni. Dziewczyna powoli powtórzyła jego czynności, podążając za nim, nie wiedząc czy oby na pewno może przeszkodzić w rozmowie. 

- A to i nasza nowa współlokatorka! – zawołał radośnie Louis, pokazując na nią dłonią, gdy tylko pojawiła się w przytulnym pomieszczeniu. Nieporadnie postawiła torby obok tych, które przyniósł Harry, poczym spojrzała na szatyna. Siedział naprzeciwko dwójki młodych osób, w których od razu poznała młode małżeństwo, które jej pokazał kilka dni temu z okna w jej pokoju. – Eleanor, poznaj naszych przyjaciół, Zayn i Perrie Malik. 

- Cześć – powiedziała uśmiechając się lekko, wyciągając dłoń w ich kierunku. Oboje uścisnęli ją serdecznie, odwzajemniając jej uśmiech. – Miło mi was poznać – dodała grzecznie, nie bardzo wiedząc co teraz powinna zrobić. 

Miała wrażenie, że gdyby zabrała się za robienie obiadu, para mogłaby poczuć się zlekceważona. Nerwowo przegryzając wargę, bawiła się palcami dłoni, jednym uchem słuchając rozmowy, by drugim zaraz ją wypuścić. Stojący obok niej Harry wydawał się być znudzony prowadzoną przy stoliku konwersacją; co jakiś czas wtrącał ironiczne półsłówka, wzdychał, czy bawił się telefonem. Nie zwróciła mu jednak uwagi, skoro Louis tego nie zrobił, to ona tym bardziej nie powinna, prawda? Może byli przyzwyczajeni do takiego zachowania z jego strony? 

- Zostaniecie na obiedzie? Eleanor ma coś ugotować – zaproponował Louis, brzmiąc przy tym niezwykle entuzjastycznie. Zupełnie tak jakby myśl o domowym jedzeniu, sprawiała mu frajdę niemalże taką samą co gwiazdowe prezenty. 

- W końcu zjecie coś innego niż mrożonki czy żarcie na wynos, huh? – rzucił ironicznie Zayn, spoglądając ponad szatynem na Eleanor, która w dalszym ciągu nie poruszyła się ani o milimetr. – Słyszałem, co się stało. Miałaś cały świat u swych stóp, a zaprzepaściłaś to na rzecz uzależnienia. Nieźle dziewczyno. Spadłaś z samej góry, do głębokiego dołu. Moje gratulacje! 

- Zayn – siedząca obok niego dziewczyna niemalże natychmiast go skarciła, trzepiąc przy tym mulata w tył głowy, na co ten posłał jej lodowate spojrzenie. Blondynka jednak w ogóle na nie, nie zareagowała. Wzruszyła tylko niedbale ramionami, wywracając młynka oczami. – Nie przejmuj się nim. Dla niego praca i kasa są najważniejsze. Nie rozumie, że niektórzy po prostu popełniają błędy. To normalne. Mylimy się. Nikt przecież nie jest doskonały – Eleanor widziała, że Perrie próbuje załagodzić postawę swojego męża, jednakże bezskutecznie. Pan Malik trafił w punkt. 

- Powiedział prawdę – powiedziała cicho, odwracając się do nich tyłem. 

Tak by nikt nie zauważył, mocno ścisnęła krawędź blatu, zagryzając zęby na wargach, do momentu, aż nie poczuła gorzkiego smaku na języku. Jej oddech stał się płytki, serce waliło w piersi niczym dzwon. Przymykając powieki, policzyła w myślach do dziesięciu, starając się uspokoić na tyle, by nikt nie zwrócił uwagi na to, że słowa Zayna zrobiły na niej jakiekolwiek wrażenie. 

- Weźmy się za ten obiad, bo nigdy się ich nie pozbędziemy – usłyszała zachrypnięty głos Harrego, tuż obok swojego ucha, czując do tego jedną z jego dłoni owiniętych wokół jej nadgarstka. – Lepiej? 

W milczeniu skinęła głową, uchylając powieki by móc na niego spojrzeć. Jak to możliwe, że gdy pojawiła się w mieście, Harry traktował ją z dystansem, a teraz pyta się czy czuje się lepiej? Czy w pewnym sensie mogła nazywać go swoim znajomym, który mimo wszystko, ją wesprze? Czy z czasem mogłaby mu się zwierzyć, gdyby miała jakiś problem? Brzmiało to egoistycznie, ale chyba go potrzebowała. W końcu to on, z tego całego towarzystwa znał ją najlepiej. Czy więc to mogłoby ich do siebie zbliżyć, na tyle by mogliby nazywać się przyjaciółmi? W końcu Matt nie wszystko zrozumie. Jest za mały. 

- Eleanor, czy masz jakieś plany co chcesz robić dalej? Czy na razie będziesz siedziała na dupie i nic nie robiła? – zapytał kilka minut później Zayn, z zdecydowanie większą ironią niż poprzednim razem. 

Chciała mu odpowiedzieć coś niegrzecznego. Coś chamskiego, wrednego i uszczypliwego, by dał jej spokój. Zaraz jednak pohamowała swoje pragnienia; nie chciała w żaden sposób zrazić do siebie znajomych Louisa. 

- Nie zastanawiałam się nad tym – powiedziała niechętnie, obierając warzywa. 

- Masz jakieś wykształcenie? – ciągnął dalej przesłuchanie. 

Eleanor śmiało mogła stwierdzić, że nie podobało jej się to. Przed tym jak poszła do ośrodka, ludzie wypytywali ją o zbyt wiele rzeczy. Była nawet na komisariacie, gdzie musiała odpowiadać na niewygodne pytania. Teraz czuła się podobnie. Znowu była tą wystraszoną dziewczyną, która nie wiedziała co dalej z nią będzie, a Zayn policjantem, który oskarżył ją o posiadanie i zażywanie narkotyków. 

- Średnie – odparła cicho, kładąc pokrojone w krążki warzywa na spód żaroodpornego naczynia wysmarowanego wcześniej masłem. – Dlaczego interesuje ciebie moja przyszłość, Zayn? – zapytała śmiało, patrząc na niego ponad ramieniem. 

- Jestem ciekawy z kim przyszło mieszkać moim kumplom. 

- Nic im nie zrobię. Nie będę tutaj mieszkać długo. 

- Zobaczymy. 

Godzinę później ryba, która miała być na parze, wylądowała w piekarniku w postaci zapiekanki z warzywami, którą zaproponował Harry, gdy zdał sobie sprawę, że Louis z Niallem nie posiadają żadnego naczynia do gotowania na parze. W czasie przygotowywania potrawy cały czas czuła na sobie przeszywające na wskroś spojrzenie Zayna i gdyby nie obecność Perrie i Louisa, z całą pewnością coś by mu powiedziała. Musiała jednak pohamować swoją złość wymieszaną z nieprzyjemnym uczuciem, jakie wywoływał u niej mulat. Nie znała go, ale już od pierwszej chwili zdawała sobie sprawę, że nie zostaną dobrymi przyjaciółmi. To jednak nie dotyczyło Perrie. Dziewczyna ze zdrową ciekawością wypytywała ją co chwilę o pracę modelki, ubrania jakie na sobie nosiła, znajomości ze znanymi osobami, jakie w czasie swojej kariery zawarła. Brunetka szybko zorientowała się, że blondynka zręcznie omijała niewygodne dla niej tematy. Polubiła ją. 

Niall wrócił kilka minut przed podaniem obiadu. Wyglądał na zmęczonego, wyraźne fioletowe cienie pod oczami, odznaczały się na szarej skórze. Blond włosy były w totalnym nieładzie, jakby dopiero co wstał z łóżka, czy zbyt wiele razy tarmosił je w zdenerwowaniu. Po wejściu do kuchni przywitał się z Perrie całusem w policzek, a z Zaynem i Louisem braterskim uściskiem dłoni, poczym zajął miejsce obok chłopaka, rzucając z pozoru wesołe „cześć”, do Eleanor i Harrego, którzy zajęci byli porcjowaniem zapiekanki. 

- Szybko wróciłeś, Niall – zwrócił się do kumpla Louis, sięgając po widelec. 

- Szef przyszedł i zwolnił mnie do domu – odparł, leniwie błądząc widelcem po talerzu, na którym leżała najmniejsza porcja ze wszystkich. – Eleanor sama robiłaś? 

- Harry mi pomagał – gdy ich spojrzenia się spotkały, posłała mu łagodny uśmiech, niemo prosząc by chociaż spróbował. Blondyn prawie niezauważalnie skinął głową, nabierając na widelec odrobinę potrawy. Widząc jego uśmiech, Eleanor mentalnie podskoczyła do góry. Nie wiedzieć czemu, świadomość, że smakowała mu zapiekanka, sprawiła jej radość. 

- Niall, jak tam twoje samopoczucie? – zapytała pogodnie Perrie, przerywając tym samym ciszę, która zapanowała. 

- Całkiem znośnie… tak sądzę. A jak u was? Miłość kwitnie, państwo Malik? – chociaż starał się mówić jak najbardziej lekko i wesoło, Eleanor wyczuła, że coś jest nie tak. Kłopotliwa nutka zagrała w jego ustach, gdy patrzył na szczęśliwą parę, mocno w siebie wtuloną. Czerwone usta dziewczyny rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu, gdy spojrzała na swojego męża z miłością wymalowaną w oczach. Eleanor mogła mieć o nim złe zdanie, ale prawda, że kochał Perrie całym sercem, była widziana gołym okiem. Nie musiała nawet ich słuchać; miłość wisiała nad nimi, opatulając ciasno swoimi ramionami. – No i mam swoją odpowiedź – dodał z uśmiechem. – Cieszę się. 

- Powinniśmy gdzieś w końcu razem wyskoczyć – zaproponował Zayn. – Możemy pojechać do Londynu na kilka dni, by się rozerwać w męskim gronie. 

- Męskim, tak? – Perrie spojrzała ponuro na swojego męża. 

- Och, kochanie, czasami potrzebuję wybyć gdzieś z chłopakami. To tak jak ty i te twoje psiapsiółki, gdy jedziecie na plotki do centrum handlowego w Chester. 

- Ale ja nie jeżdżę tam na kilka dni. I serio? Naprawdę musisz jechać, aż do Londynu? Bliżej nie ma żadnego klubu? Londyn to nie pępek świata. 

- Londyn jest naprawdę ciekawym miastem by się rozerwać, Perrie. Byłaś tam, widziałaś. Sama powiedziałaś, że jesteś nim zauroczona, więc czemu nie możesz zrozumieć, że to właśnie tam chcę się zabawić z przyjaciółmi? 

- Lubiłam to miasto, nim to się w nim wydarzyło – powiedziała pochmurnie, odsuwając od siebie pusty talerz. Ostatni raz spojrzała w oczy męża, poczym odwróciła się Eleanor i jak gdyby nic uśmiechnęła się do niej pogodnie. – Było bardzo dobre. Nie wiedziałam, że rybę można przygotować w tak niezwykły sposób. Podasz mi przepis? 

- Ale tutaj nie ma co podawać. Po prostu wrzucasz wszystko do jednego naczynia, posypujesz przyprawami i zapiekasz. Nic prostszego, Perrie. 

- A jaka to ryba? 

- Panga, tak sądzę. Nie zwracałam uwagę na nazwę. Byleby była w formie filetu. 

- Naprawdę dobra. Nie wiedziałam Harry, że gotujesz - zwróciła się do chłopaka, który przez cały ten czas trzymał na swoich kolanach Louisa, jedną dłonią jeżdżąc mu po plecach, drugą konsumując posiłek. Słysząc słowa blondynki posłał jej szeroki, chłopięcy uśmiech, ukazując swoje dwa dołeczki. – Och, jacy wy razem jesteście słodcy. 

Harry na ten komplement, przyłożył twarz do pleców swojego chłopaka, będąc przy tym tak zawstydzonym, jak tylko można być, mamrocząc ciche, nie przesadzaj Perrie. 

Po obiedzie państwo Malik opuścili mieszkanie, tłumacząc, że na jutro muszą wykonać jeszcze kilka rzeczy. Eleanor dowiedziała się, że Perrie pracuje jako przedszkolanka i to na nią tym razem spadł obowiązek wymyślenia czegoś twórczego, by zainteresować dzieciaki. Zayn jako nauczyciel angielskiego, musiał na jutro sprawdzić ostatnie sprawdziany wraz z zaległymi zadaniami domowymi niektórych uczniów. Mówiąc o tych pierwszych minę miał niewyraźną. Widać było, że sprawdzanie poziomu wiedzy młodzieży, nie należało do jego ulubionych rzeczy w tej pracy. Jednakże musiał to zrobić, by później nikt nie miał do niego zażaleń, że się z czegoś nie wywiązał. 

Louis z Harrym zaoferowali się, że posprzątają. Eleanor widząc jak oboje co chwilę całują się w różne części twarzy, postanowiła zostawić ich samych. Swoje kroki skierowała do pokoju Nialla. Przez uchylone drzwi wydobywała się spokojna melodia, w której poznała jeden z utworów Stinga. Weszła do środka gdy blondyn jej na to pozwolił. 

- Przejdziesz się ze mną, Niall? – spytała, stojąc przy drzwiach, patrząc na leżącego na łóżku chłopaka. Ręce schowane miał zza głowę, powieki przymknięte, a nogi wyprostowane. Otwierając oczy obdarzył ją smutnym spojrzeniem, granatowych tęczówek. – Pomilczymy razem. No chodź – ponagliła go, podchodząc do łóżka, wyciągając przed siebie dłoń. 

Po ubraniu butów skierowali się w stronę jedynego parku w mieście. Szli w milczeniu, wsłuchując się w swoje kroki, co jakiś czas posyłając sobie przelotne spojrzenia. Oboje myśleli nad swoim losem. Życiem, które tylko z pozoru było różne, a tak naprawdę nie różniło się niczym. Oboje wpadli w niemałe problemy, które wyrzuciły ich na margines społeczny. Byli podobni, jak dwie połówki jabłka, czy liście tańczące na wietrze. Ich myśli skierowane były tylko w jedną stronę; w stronę problemów. Podświadomie o tym wiedzieli, chociaż nie mówili tego na głos. Ich serca biły w podobnym tempie. 

Zajmując miejsce na ławce, Eleanor złapała Nialla za dłoń. Chłopak wyraźnie się spiął na ten nagły gest z jej strony. Jednak delikatny dotyk dziewczyny działał na niego kojąco. Wraz z kolejnymi niewidocznymi wzorami, które tworzyła na jego bladej skórze, jego ciało relaksowało się. Niepewność odchodziła, a zostawał tylko spokój, którego potrzebował, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy. 

- Nie chcę ci mówić, co powinieneś robić, Niall – zaczęła cicho, nie przestając jeździć palcem po jego wierzchniej części dłoni – nie jestem psychologiem czy specjalistom od tego typu rzeczy, ale chcę byś coś wiedział – kontynuowała spokojnie, nie patrząc na niego. Niall milcząc, pozwolił jej mówić dalej. – Twoi przyjaciele, chociaż o tym nie mówią wprost, martwią się o ciebie. O twoje zdrowie, samopoczucie. Chcą ci pomóc, ale nie wiedzą jak, bo nie chcą byś poczuł się źle czy niezręcznie. 

- Nie potrzebuję pomocy – powiedział ostro. – Jestem zdrowy. 

- W to nie wątpię, Niall. Wiedz jednak, że każdy potrzebuję pomocy. Jedni proszą o nią sami, a inni nie mają tej siły. Uważają, że nic im nie jest. Nie osądzam cię, Niall, ale czy nie warto sobie pomóc? Dla własnego dobra? By mieć czyste sumienie? 

- Ty sama sobie pomogłaś, prawda? 

- Potrzebowałam pomocy, ale zdałam sobie z tego sprawę zdecydowanie za późno. Nie popełniaj moich błędów, Niall, bo możesz tego nie przeżyć. 

- Więc co powinienem zrobić? 

- Zafunduj sobie nowy początek… Sobie i Liamowi.





_______________________________________

rozdział o dziwo mi się podoba. napisałam go wczoraj w dwie godziny. 
a wy co sądzicie? tylko szczerze!

Dziękuję za każdą opinię. Każde słowo wsparcia. 
Cholernie mocno mnie motywujecie.

Nowy rozdział oczywiście, za tydzień,  25 maja. 
Kocham Was! miłego tygodnia. 

Jeśli chcecie, możecie zadawać pytania bohaterom. 

4 comments:

  1. mnie też się podoba ten rozdział. mamy wreszcie Malików i szczerze powiedziawszy.. też nie polubiłam Zayna. chłopak jest strasznie taki gburowaty. aa niech się wypcha. za to Perrie jest przesłodka i przemiła, mam nadzieję, że połączy ją jakaś fajna więź z Eleanor. może mogłyby się zakumplować? jedna dziewczyna pośród tylu chłopaków.. ciężko by jej było. a Perrie mogłaby jej pomóc w jakichś takich bardziej 'damskich' problemach, nie? lubię ją.
    co do Larrego - MATKO UWIELBIAM ICH. Lou jak zawsze wesoły i pełen pozytywnej energii, Harreh.. wydaje się być w porządku. trochę rozwiałaś moje wątpliwości dotyczące jego osoby, ale i tak - wciąż za mało! więcej, więcej, więcej, chcę kolejny rozdział. martwię się tez o Nialla. chłopaczek ma problem a nie chce pomocy... to źle. niech Eleanor mu pomoże, proszę. tzn i tak pomoże pewnie, ale.. no wiadomo o co chodzi.
    to jest dobry chłopak. szkoda go, serio.
    interesuje mnie również wciąż niewyjaśniona więź Nialla i Liama.. czyżby Niam był obecny w tym opowiadaniu?
    czekam z niecierpliwością na dziewiątkę <3
    całuję <3 Twoja Pluton

    ReplyDelete
  2. Moje modlitwy, prośby w komentarzu pod poprzednim rozdziałem zostały wysłuchane. Mianowicie chodzi o Nialla. Może ktoś powiedziałby, że Eleanor tak naprawdę nic jeszcze nie zrobiła, ale moim zdaniem uczyniła już naprawdę dużo. Zrobiła już jeden krok w stronę blondyna, a to już jakiś początek drogi. Samo to, że chłopak nie zbył jej, zapytał się o jej opinie, co ma robić świadczy o tym, że jednak ją szanuje, ceni i ufa jej choć trochę. Uśmiechnęłam się gdy ona złapała jego dłoń, wyraźnie dodając mu otuchy, okazując wsparcie. Trochę tak jakby mówiła „ jestem tutaj z tobą. Nie martw się. Nie będę Cię oceniać.” Końcówka, jest doskonałym zakończeniem tego rozdziału. Czasami narzucała mi się w głowie pewna myśl, że między nimi coś było –między Liamem i Niallem. Niestety wydarzyło się znowu ‘coś’ co niestety popsuło ich relację. Za dużo chyba tych niedomówień i niepewności oraz tych „cośów” . Matko. jakie dziwne słowotwórstwo. Właściwie to nawet nie wiem czy to kwalifikuje się do jakiegoś wyrazu. W każdym razie wciąż przecież nie wiemy właściwie co się wydarzyło.
    Momentami gubi mnie Harry. To znaczy jego relacja z Eleanor. Może zbyt często poddaję się analizie wszelkich gestów i zachowań , ale czasami odnosiłam wrażenie, że coś się zaczyna dziać.” [..]..Harrego, który ze zmarszczonymi w zadumie brwiami, ściągnął ze stóp tenisówki i wszedł z zakupami do kuchni.” Ze zmarszczonymi brwiami? To brzmi trochę tak jakby nie był zadowolony z tego, że jednak nie zostają z Eleanor sami. Jednakże przecież Hazza jest z Louisem i kochają się, przynajmniej tak mi się wydaje. Więc może to między El a Hazzą to tylko przyjaźń ? Przecież niewykluczone jest to, że zaczną być sobie bliscy tak po prostu, jako osoby a nie potencjalni kochankowie. Ochh to takie frustrujące doszukiwanie się czegoś, czego prawdopodobnie nie ma.
    Zdenerwował mnie trochę Zayn. Dlaczego tak pochopnie ocenia Eleanor? W paru słowach podsumował jej życie, określił jako coś bezwartościowego. Naprawdę zależy mu na tym, żeby dziewczynie było przykro? Co z tego, że jest to prawda. Mógł sobie darować. Nie uważam, żeby zasłużyła sobie na to. Zbyt dobrze zdaje sobie sprawę z swoich błędów i przez tyle dni odbywała pokutę, która być może trwa i do teraz. Sama wystarczająco siebie kara i krytykuje. Jego słowa były całkowicie niepotrzebne. Może kiedyś jeszcze ich pożałuje i przeprosi brunetkę, bo prawdą jest to że popełniła błędy, zostawiła w swojej przeszłości dużo widocznych jak i niewidocznych blizn, które ma do teraz. Ale trzeba pamiętać o tym, że blizny mówią nam o tym gdzie byliśmy, a nie dokąd zmierzamy. I mam nadzieje, że droga którą El sobie obrała zmierza w dobrym kierunku- w kierunku szczęścia.

    Pozdrawiam Cię cieplutko i czekam na następny! :))

    Ściskam! xx
    ~Eirene

    ReplyDelete
  3. Obiecałam sobie, że skoro już dorwałam laptopa, to napiszę zaległe komentarze i pójdę spać... I chyba grozi mi bezsenność, bo naprawdę nie wiem, co napisać. Przeczytałam sobie nawet komentarze powyżej, ale i to nie pomogło... Więc wybacz, jeśli to będzie dziwny stek bzdur...
    Trochę przejęła się Eleanor losem biednego Nialla... To dobrze, bo już myślałam, że będzie zgrywać taką, co to wszystkich ma gdzieś... No bo niby z jednej strony wszędzie jej pełno, a z drugiej wmawia sobie, że to nie jej sprawa. Mimo wszystko fajnie się zachowała wyciągając go na spacer i zdecydowanie mądrze przekazała, co miała do powiedzenia. Oby tylko Niall Postanowił sobie pomóc...
    Trochę zdziwił mnie początek... Bo dlaczego Harry był zdziwiony, że Louis był w domu? A właściwie nie tak powinnam zapytać... Był pewien, że ani Louisa, ani Nialla nie będzie. Raczej znał plany swojego chłopaka. I nic nie skomentował zastając go w kuchni? Ale to takie moje czepianie się szczegółów. Lubię wszystko wiedzieć ;)
    Perrie i Zayn, to takie dwa przeciwne bieguny... Dla siebie idealnie, a dla innych, a przynajmniej dla Els, jak ci przysłowiowi dwaj policjanci... I zdecydowanie Zayn grał tego złego. Bezpośredni jest i nie owija w bawełnę. Możliwe, że zakrawa to o nieuprzejmość, ale przynajmniej jest szczery. Może rzeczywiście troszczy się o przyjaciół? Przecież nie jest ślepy i pewnie wie, co się dzieje, a osoba, która miała problemy z narkotykami, to niekoniecznie musi być dobre towarzystwo dla jego przyjaciół, a zwłaszcza takiego jednego blondyna... Perrie starała się naprawić wrażenie po mężu i możliwe, że coś tam jej się udało załagodzić...
    Jenem fragment mnie zastanowił... Nie tylko ten jeden, ale tak teraz mnie naszło... Jeżeli ona nie chciała pokazać Zaynowi, że trafił w sedno i zabolało, to zdecydowanie tym swoim odwróceniem się do niego plecami zrobiła coś zupełnie przeciwnego. Co z tego, że nie widział jak zaciska dłonie na blacie... Sam fakt, że odwróciła się do gości tyłem jeszcze zanim Harry podsunął pretekst z gotowaniem... No, ale jak już wspomniałam - czepiam się.
    I Larry... Boże rozpływam się czytając te momenty... Zaraz się okaże, że czytam opowiadanie dla tej dwójki ;) Ale raczej mi/ci to nie grozi... Mam nadzieję, że oni cały czas będą tacy... Bo oprócz Matta, są dla mnie tym światełkiem w twojej opowieści...
    No i jak już wspomniałam o marudzeniu, to ostatnio groziłam, ale zapomniałam... Teraz mi się znów przypomniało... Wiem, że dużo narzekam, ale nudzę se w szpitalu, wiec mam nadzieję, że zwalenie winy na to mnie usprawiedliwi ;) Dlaczego? Dlaczego usunęłaś swoje jednoparty? Już nawet nie wspomnie o tych cudownych obrazkach, które przenosiły nas do starszych opowiadań. To było genialne, a teraz jest tak jak u większości... Już nie tak wyjątkowo... No ale ja nie o tym... Ja rozumiem, ze z Pluton założyłyście razem bloga i naprawdę chwała wam za to i z całego serca powodzenia i wytrwałości, ale... Ale przecież nie musiałaś usuwać ich stąd. Tu były od początku i tu znajdowały się cudowne komentarze, które teraz tak po prostu wyrzuciłaś do śmieci... I oczywiście wiem, że to twoja sprawa i wcale mnie nie boli, bo gdzieś tam był jeden, czy dwa moje, ale ja po prostu uwielbiałam wracać do niektórych i czytać reakcje czytelników... Szkoda... No, ale życie to ciągłe zmiany... Trzeba se z tym pogodzić... Ale i tak szkoda...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees

    ReplyDelete
  4. Po przeczytaniu tego rozdziału Malikowie siedzieli mi głowie jakiś czas.. Muszę się,przyznać że ich nie polubiłam.Ogólnie, jako małżeństwa.Są jacyś dziwni.Po prostu.Nie mogę się przekonać to ich kreacji.. Zayn jako nauczyciel totalnie do mnie nie przemawia.. Perrie jako przedszkolanka? Też jakoś nie szczególnie.. Zayn - wykreowany na prawdziwego "bad boya".. ojj,chyba się z nim nie polubię, nie ma takiej opcji.Już się nie polubiłam ;p Nie podobało mi się jego zachowanie w stosunku do El i moim zdaniem było nie na miejscu.Uważam,że El śmiało powinna mu coś odpowiedzieć.W końcu zaczęła nowe życie i tak po prostu znów dała się poniżyć? Ma taką osobowość, i w tym momencie znajduje się w takimi miejscu,że nie powinna pozwalać się na pomiatanie i obrażanie w ten sposób.A Zayn według mnie tak postąpił. El gdzieś tam w środku ma pazurki i powinna je w takich sytuacjach pokazać.I zrobiłaby to dla siebie samej,żeby pokazać że potrafi i umie zawalczyć. O siebie.

    Co do Perrie myślę,że mogę dać jej szansę.Ale jej,jako samodzielnej jednostce, nie w połączeniu z Zaynem. Wydaje mi się,że on nią maniupuluje i przy nim nie jest do końca sobą.. Zobaczymy jak nam się pokaże w kolejnych rozdziałach :)

    EL po takich doświadczeniach ma wspaniały dar do rozmawiania z innymi. Naprawdę bardzo podoba mi się w jaki sposób rozmawia z Niallem, dociera do niego. Cenię ją za tą bezpośredniość, która jest niebywale subtelna.. Podoba mi się jej dojrzałość. Ma siłę dziewczyna ;) I mam nadzieję,że otworzy oczy Niallowi.

    To chyba tyle na temat tego rozdziału.Mam nadzieję,że nie będziesz zła,że tak wyraziłam się na temat Zayna,ale dla mnie szczerość jest najistotniejsza ;)

    Pozdrawiam Cię, buuuziaki!:*
    @Paulkaaa_

    ReplyDelete