Brązowe tęczówki utkwione były tylko w jednym punkcie. Małej prostokątnej tabletce, która bez najmniejszego problemu była by wstanie ukoić jej wewnętrzny ból. Wokół pojedynczej rzeczy, rozsypane były ich cała garść, a nawet i więcej. Brązowe tęczówki przeskakiwały z jednej na drugą, z drugiej na trzecią, czterdziestej na czterdziestą pierwszą. Oddech miała płytki, nieregularny. Czuła strużkę potu spływającego po odkrytej szyi, słyszała irytujące drgania zegarowych wskazówek. A do tego dochodził ten głos, którego słyszeć nie chciała. Głos, który mieszał jej w głowie. Który powodował drżenie całego jej ciała. Który znowu sprowadził ją na kraniec. Który znowu próbuje ją zgładzić; pokonać swoją przebiegłością.
Białe tabletki wołały ją. Czuła mocniejsze bicie serce, które biło silniej, ilekroć na nie spojrzała. Gdy odwracała wzrok, miała wrażenie, jakby organ przestawał bić. Białe tabletki w tym wypadku były jej pomocą. Kołem ratunkowym, które rzuca Uzależnienie by jej pomóc. Potrzebowała pomocy, ale znajdując się na skraju przepaści, która prowadziła do powrotu do ośrodka, nie była pewna czy o taką pomoc jej chodzi.
Dlaczego nie weźmiesz? Wcześniej nie miałaś z tym problemów.
Nie miała. Ale obiecała sobie poprawę. Dlaczego więc, chce do tego wrócić? Czemu połykając dzieło szatana, chce znowu to na siebie sprowadzić? Dlaczego ponownie daje się omamić Uzależnieniu? Innego rozwiązania nie ma?
Nie oszukuj siebie, kochanie.
Słyszała kpinę w głosie Uzależnienia. Czuła jego oddech na swoim spoconym karku. Była w dole, z którego tylko cudem umiałaby wyjść.
Jej drobne palce złapały podłużny antybiotyk. Oczy uważnie się jej przyjrzały, dokładnie badając każdą, nawet najmniejszą, rysę. Gładka tabletka o równych bokach, kredowej barwie, bezwonna. O gorzkim smaku, który czuła nieraz. Tabletka, która niektórym ratuje życie, jej własne – rujnuje i miała tego świadomość.
Położyła ją na inną, równie idealną, tworząc tym samym małą wieżę, do której zaczęła dokładać kolejne elementy. Zachowywała się jak psychicznie chora osoba, która nie chce czegoś brać, chociaż zdaje sobie sprawę, jak bardzo może poprawić jej to życie. Czuła się fatalnie, widząc jak kolejne części małej wieży upadając z cichym echem na czystą powierzchnię stołu.
Jesteś moją własną psychicznie chorą marionetką, Eleanor.
Przez wpatrywanie się w swoje małe fatum, nawet nie zauważyła, gdy ktoś pojawił się w progu kuchni. Jej oczy utkwione w tabletki, nie zaobserwowały, gdy ktoś usiadł naprzeciwko niej i robił dokładnie to samo, co ona. Zauważyła tą osobę dopiero w chwili, gdy przemówiła. A właściwie przemówił.
- Patrząc na nie mam ochotę ponownie je połknąć i odpłynąć – mówiąc to wziął kilka na dłoń, dotykając je swoimi opuszkami. – Odlot jest przyjemny, nie uważasz?
Eleanor wyprostowała się na krześle, mrużąc oczy na gościa, który zachowywał się całkowicie swobodnie. Jego czekoladowe oczy spojrzały na dziewczynę, lustrując uważnie jej twarz. Głębokie cienie pod oczami, przekrwione białka, zeschnięte krople łez na policzkach. Nie wyglądała na zdrową, jak wczoraj. Była chora. Na umyśle.
- Odlot jest zły – powiedziała niepewnie, obrzucając tabletki chłodnym spojrzeniem.
- Nie jesteś tego stu procentowo pewna – zauważył chłopak, stukając jednym z elementów o stolik. – Chcesz wziąć, ale się boisz. Resztki twojego zdrowego rozsądku walczą z pragnieniem ucieczki stąd. Uzależnienie cię dogania. I dogoni. Wierz mi, Eleanor.
- Dlaczego mówisz takie rzeczy?! – krzyknęła żałośnie, wyrywając sobie włosy z głosy. – Dlaczego, Liam, tutaj w ogóle jesteś?! – spytała tym samym tonem, pozwalając łzom śmiało spływać po swoich policzkach.
- Chcesz odpłynąć? Znowu poczuć to co czułaś, nim nie wysłali cię na odwyk? Poczuć się wolna, beztroska, szczęśliwa? Znowu móc lewitować w swoim wyśnionym scenariuszu? Eleanor, mogę to zrobić razem z tobą. Może ja ponownie spróbuję spotkać się ze Śmiercią? Jest całkiem miła. Wystarczy się z nią dogadać i nie ma z nią problemów.
Wpatrując się w leżące przed nią rzeczy, przegryzała dolną wargę, do momentu, aż nie poczuła metalicznego smaku. Ręce jej drżały. Pot się nasilił, łzy płynęły gęściej. Była wypompowana z wszelakich emocji. Czuła się naprawdę źle. Fatalnie. Była osłabiona i jedyne co chciała zrobić to uciec. Pragnęła tego.
- Ucieczka jest w porządku – powiedział poważnie, jakby czytał jej w myślach. – Wchodzisz w to, Eleanor? Odpłyniemy razem? Odważysz się ponownie dosięgnąć dna? Tym razem z towarzyszem?
- Czemu ty to wszystko mówisz? – jej głos był słaby. Zraniony. Pokaleczony. Miała sucho w gardle i dopiero mówiąc kolejne słowa, zdała sobie z tego sprawę. – Nie chcesz umierać. Dopiero co pogodziłeś się z Niallem – kręcąc głową na wszystkie strony, nie chciała dopuścić do siebie słów Liama.
One nie mogły być prawdą. Chłopak wcale nie chciał się zabić.
- Terapia nie zawsze przynosi oczekiwanie rezultaty. Wiesz, o tym najlepiej.
- To nie ty! – krzyknęła nagle, chociaż rozmowa toczyła się raczej spokojnym torem.
- To właśnie jestem ja, Eleanor – powiedział poważnie, zaciskając dłoń w pięści, na której wcześniej położył tabletkę i wyciągnął ją w kierunku wyciągniętej dłoni Eleanor. Biały antybiotyk upadł na miękką skórę. – Smacznego.
Wpatrując się w nią, przełykała nerwowo ślinę. Jej myśli wariowały. Umysł szalał. Serce biło za mocno. Wszystko wokół niej wirowało, a jeszcze nic nie wzięła. Już kierowała ją w stronę swoich ust, gdy jej oczy mimowolnie spojrzały na Liama. Brunet uważnie się jej przyglądał. Dłonie zaciskał w pięści na skraju stołu, jakby niepewny tego, co zrobi. W jego wzroku zobaczyła to… coś.
Tabletka upadła na stolik. Krzesło powędrowało w dal, gdy Eleanor z impetem wstała od stołu, zrzucając z niego wszystkie tabletki. Oddychała ciężej niż poprzednie. Ręce wciąż drżały, umysł w ułamku sekundy stał się pusty, jak kuchenny blat. Wpatrywała się w Liama, który nie wyrażał żadnych emocji czy uczuć. Jego twarz była pusta. Założył maskę.
- Dlaczego to zrobiłaś? – pytanie tylko na pozór zostało zadane spokojnie. Tak naprawdę przemawiało przez nie więcej emocji, niż czaiło się w głowie dziewczyny.
- Ja wciąż walczę – mówiąc to spojrzała przerażona na leżące na podłodze rzeczy. Na ich widok zalała się nową falą łez. – Nie wrócę tam. Nie dam się znowu zamknąć.
Drżąc ponownie, osunęła się na ziemię. Jej wątłe ciało spoczęło między rozrzuconymi kołami ratunkowymi, które miały pomóc jej ocalić życie. Nie poddała się ich wpływowi. Była silna. Silniejsza niż chłopak, podnoszący jej ciało i zmierzający z nią do właściwej sypialni. Była odważna, ale wciąż wiele przed nią. Nadal musi się nauczyć jak przetrwać w tym świecie pełnym kuszenia. Diabłów.
- A teraz się prześpij, Eleanor – szepnął, składając na jej czole pocałunek, tak gorący jak jej ciało. Przykrył szczelnie jej ciało i uchyliwszy okno, wyszedł z pokoju.
Przyszedł by zaproponować Niallowi wypad na mecz, a wyszedł z poczuciem, że zrobił coś dobrego dla kolejnej bezbronnej duszy. Dla kolejnej ofiary życia, która tylko z pomocą innych, była w stanie normalnie funkcjonować. Jeśli będzie trzeba, pomoże jej. Stanie się jej przyjacielem. Ale tylko w momencie, gdy sama będzie tego chciała. Nie zrobi niczego wbrew jej woli.
Po wyrzuceniu ostatniej tabletki do sedesu, spuścił wodę. Widząc jak uzależnienie się topi, poczuł się lepiej za ich dwóch. Ulżyło mu. Teraz tylko pozostało czekać, aż Eleanor poczuje się lżej.
***
Eleanor poczuła czyjąś dużą rękę na swoich włosach, gdy kilka godzin później wybudzała się z głębokiego snu. Mruknęła coś pod nosem, na co osoba leżąca obok niej, zaśmiała się cicho, nie przestając bawić się jej kosmykami. Niepewnie podniosła powieki, spotykając się z głęboką zieloną oczu Harrego. Chłopak uśmiechnął się do niej smutno, zakładając trzymany między palcami kosmyk, zza ucho.
- Obiecaj mi, Eleanor, że już nigdy nie wpadniesz na taki pomysł – jego ostry głos przeciął ciche powietrze, niczym piła drewno. Dziewczyna podniosła pytająco brew, nie bardzo wiedząc do czego on zmierza. – Nie udawaj głupiej, Calder. Miałem nadzieje, że będzie lepiej. Naprawdę bym chciał byś już nie ćpała.
- Nie ćpała? Skąd ci… - urwała w połowie, zasłaniając usta wierzchem dłoni. Wspomnienie tego, co miało miejsce kilka godzin wstecz, zaatakowało ją. Czyżby Liam im powiedział? Oczywiście, że tak. W końcu to ich kumpel. Jasne, że w końcu by się dowiedzieli. Przed przyjaciółmi, nie ma się sekretów. Ale oni dla niej nie są kumplami, prawda? Przecież nawet ich nie zna. – To nie twój interes! – krzyknęła, wychodząc z łóżka jak oparzona.
- Nie byłaby moja, gdybym cię nie poznał. Ale poznałem. I każdy twój problem jest moim problemem. To działa w dwie strony. Ile razy już pomagałaś mi i Louisowi? Kilka! Teraz ja chcę pomóc tobie. Czego tutaj nie rozumiesz?
- Odpierdol się ode mnie, Styles! – krzyknęła spanikowana faktem, że ktokolwiek chce jej pomóc. Przebić się przez mur, który stworzyła sobie zaraz po wyjściu z ośrodka. Chciała odciąć się od wszystkich. Nie pozwolić by ktokolwiek namieszał jej w głowie, ale już się stało. Nerwowo zaczęła bawić się włosami, uważnie przy tym obserwując ruchy Harrego, który śmiało szedł w jej kierunku. – Nie zbliżaj się, Harry.
- Jesteś… słaba. Co się z tobą dzieje, Eleanor? – spytał wyraźnie zaskoczony, delikatnie łapiąc ją za ramiona, zmuszając by na niego spojrzała. – Zachowujesz się jak opętana. Chciałaś wziąć prochy. Naprawdę, El? Po tym wszystkim co przeszłaś?
- Dlaczego ciebie to tak interesuje, Harry?
- Chcę być twoim przyjacielem, ale ty mi to uniemożliwiasz.
- W ośrodku było najlepiej – powiedział nagle, odwracając się twarzą do okna. Jej głos był spokojniejszy. – Tam nie było tych wszystkich pokus. Dzień wypełniony po brzegi różnymi zajęciami. Nie było czasu na myślenie o narkotykach. Wychodząc z niego, miałam nadzieje, że będzie lepiej. Ale bardzo się pomyliłam.
- To znowu powróciło, tak? – dziewczyna przytaknęła. – Nie bój się, El. Będę obok ciebie by ci pomóc. Nie możesz mnie odtrącić.
- Nie chcę tego robić, Harry – szepnęła szczerze, drżące dłonie kładąc na wierzchu jego dużych. – Ale boję się, że się mnie przestraszysz i uciekniesz.
- Przyjaciele się od siebie nie odwracają – zamknął ją w mocnym uścisku, którym zapewniał, że będzie dobrze. Że razem pokonają góry. Wzbiją się ponad innych, którzy zaczną ich podziwiać. Był dla niej. Obok niej. Wiedząc jak bardzo potrzebuje obok siebie takiej osoby. – Ale ty, choćby nie wiem co, nie możesz tego ponownie zrobić.
- Postaram się, Harry.
Przy kolacji każdy zachowywał tylko pozorny spokój. Niall przekazał Eleanor pozdrowienia od Matta, dodając przy tym, że chłopiec nie może się doczekać by ponownie się z nią spotkać. Louis wspomniał o swoim nudnym dniu, w którym prócz rozwożenia kilku małych paczek, nie miał nic większego do roboty, a Harry o rundce biliarda ze znajomymi z uczelni. Dla każdego ten dzień był kolejnym z wielu. Niall cieszył się wolnym dniem, Harry wakacjami, a Louis nudę wykorzystał na próbie dostania się na kolejny poziom w jakieś grze. Gdy Eleanor nie patrzyła na żadnego z nich, oni wpatrywali się w nią, jakby była przybyszem z innej planety. Jakby nigdy wcześniej jej nie widzieli i obawiali się, co może im zrobić. A tak naprawdę martwili się o jej stan zdrowia.
- Ugh – odchrząknął Niall, układając sztućce na talerzu, ściągając na siebie uwagę pozostałych. Szczególnie zależało mu na uwadze brunetki. – El, moja mama prowadzi kwiaciarnię i szuka właśnie kogoś do pomocy. Może chciałabyś spróbować? To znaczy mam na myśli, że wówczas nie musiałabyś siedzieć całymi dniami sama w domu. Miałabyś towarzystwo i…
- Ale ja nie mam żadnego doświadczenia w florystyce – zauważyła, patrząc się mu prosto w oczy. – Twoja mama na pewno szuka kogoś z odpowiednimi kwalifikacjami, Niall.
- Niekoniecznie. Dla niej każda para rąk jest ważna. Po prostu pójdź tam i zobacz. Poza tym, będziesz miała szkolenie – nie ustępował. Podświadomie wierzył w to, że Eleanor przyda się ta praca. Potrzebuje coś robić, by znowu nie spróbować sięgnąć po to. Po tym co powiedział im Liam, przestraszył się, że może ją stracić. Chociaż nie znają jej długo, zaczął się bać każdego kolejnego powrotu do domu. Myśl, że może ją spotkać nieprzytomną, bez życia, sprawiała, że w kącikach jego oczu formowały się łzy. – Proszę? Dla nas?
- Dla was? – powtórzyła niczym echo, przenosząc wzrok na Harrego i Louisa, którzy posyłali jej nieśmiałe uśmiechy. Szczególną uwagę poświęciła Harremu, któremu w końcu coś obiecała i mimo wszystko postara się tego dotrzymać. – W porządku. To chyba będzie sprawiedliwe.
- Pójdziemy tam jutro o dziesiątej. Pewnie nawet nie wiesz, jak się tam dostać? – rzucił wesoło Niall, któremu po usłyszeniu słów Eleanor, wrócił dobry humor.
- Nie mam zielonego pojęcia. Byłam w sklepie ogrodowym, ale nie widziałam żadnej kwiaciarni. Wychodzi na to, że Holmes Chapel jest większe niż początkowo zakładałam.
- Kochana! Ty jeszcze większości rzeczy nie widziałaś. Powinniśmy to nadrobić. Pokażemy ci nasze liceum, kino, piekarnie, w której Hazza pracował. Ach! Poznasz naszych innych znajomych. Mam wolne… pojutrze. Niall? – Louis wydawał się być niezwykle podekscytowany na myśl, że może pokazać komuś swoje miasto. Ponura aura zniknęła jak ręką odjął. A wystarczyło tylko zgodzić się na propozycję Nialla i obiecać, że spróbuje się więcej nie sięgnąć po narkotyki. – Mówię do ciebie, Horan! – Louis pstryknął blondyna w nos, na co ten zmarszczył brwi, pokazując mu język, niczym małe dziecko.
- Och, jesteście tacy uroczy – zaśmiała się melodyjnie, ściągając na siebie uwagę pozostałej trójki. – Co? – spytała między kolejnymi salwami śmiechu.
- Pierwszy raz słyszę byś śmiała się tak szczerze – powiedział Harry, także chichocząc. – To dopiero jest urocze.
- Dziękuję – uśmiechnęła się, starając się zakryć jakoś zaróżowione policzki.
- I jeszcze ten róż. Wyglądasz tak niewinnie – dorzucił się Louis, sprawiając, że rumieniec powiększył się.
- Tak, jak mała dziewczynka. To naprawdę rozkoszne – Niall nie pozostawiając w tyle, dodał swoje trzy grosze, powodując, że ledwo widoczny rumieniec, zamienił się w mocny róż. – Ale to miły widok, widzieć ciebie tak beztroską, Eleanor. Więcej uśmiechu poproszę – puścił jej oczko.
- Zobaczę co da się zrobić – odpowiedziała pewnie, nie przestając się uśmiechać.
_____________________
Nowy 22 czerwca.
Co z dodatkami do WOH? Piszą się. Trochę cierpliwości .
Dziewczyno, kocham Cię! Twój styl pisania jest tak idealny, że aż szkoda gadać. Po prostu rozjebałaś mnie tym rozdziałem, serio.
ReplyDeleteMam ochotę ryczeć. Mój mózg zamienił się w papkę, i nie jest w stanie nauczyć się teraz całego działu z fizyki. Eh... mogłam przeczytać ten rozdział wieczorem. Ale trudno.
Byłam prawie pewna, że Els jednak ulegnie. Prawie. I bardzo dobrze, że tylko prawie. Liam pojawił się w odpowiednim momencie, na szczęście. Na początku byłam przekonana, że to Zayn. Nie wiem czemu, naprawdę.
Jak dobrze, że Els w końcu się uśmiechnęła. Szeroki uśmiech, chichoty i róż na policzkach naprawdę do niej pasują. Niech tak już pozostanie, dobrze?
Kocham Cię,
Goś! xx
Dzisiaj znowu objawiła się moja chora psychicznie strona, bo rozmowa Eleanor z swoją podświadomością, alter ego, złem w sobie, cholera czymkolwiek, podobała mi się. Ciężko tutaj o uzasadnienie, nawet nie będę próbować go tworzyć. Mówiłam ostatnio, że lubię taką bardziej psychologiczną stronę wszystkiego, może psychiczną? Sama nie wiem, ale tak czy siak powiem jeszcze raz że podobało mi się.
ReplyDeleteWydaje mi się, że Liam tak naprawdę miał pewien plan. Wiedział, że gdy Eleanor będzie musiała poświęcić nie tylko siebie, zwłaszcza że ma o bardzo małe mniemanie o samej sobie, swoim życiu, to odepchnie od siebie pigułki choć na chwilę, a chwila to w tym wypadku bardzo wiele. Chwila dzieli ją od ponownego zatracenia się w nałogu, do powrotu, przejścia na ciemną stronę. Liam zdawał sobie sprawę z słabości dziewczyny, na cudzym szczęściu, zależy jej bardziej niż własnym. Wykorzystał to i w tym wypadku wszyscy jesteśmy mu winni podziękowania, a Eleanor szczególnie. Chłopak naprawdę był zdecydowany zaryzykować sobą samym, w samoocenie ma podobny problem do El mianowicie jest ona bardzo niska, dlatego też z jednej strony chciał uratować dziewczynę z drugiej mógł wziąć te tabletki. Jest na tyle niestabilny i niepewny swojego życia, że był wstanie to zrobić. Mam nadzieje, że Ci dwoje odnajdą większe pokłady nadziei. Nadziei w życie. Podobno zawsze gdzieś czeka na nas jakaś radość. Może to pora by rozpocząć poszukiwania? Wiem , że chcą żyć, ale wiem też że nie jest im łatwo. W poszukiwaniach El pomogą jej przyjaciele, których powoli zdobywa. Chłopcy martwią się o nią, zależy im na dziewczynie, w tak krótkim czasie stała im się bliska. Każdy z nich chce jej pomóc. Wierzą w nią, a ja wierzę że ona w końcu uwierzy w siebie.
Ściskam Cię ciepło!x
~Eirene
- you-and-i-and-onedirection.blogspot.com
Po pierwsze: z góry przepraszam za brak komentarza/y pod postem/ami, ale zakończenie roku coraz bliżej, co się równa ze szkolną katorgą - sprawdziany, zaliczanie itp. ;)
ReplyDeletePo drugie: jak zwykle mam pustkę w głowie i nie wiem co mogę w tym komentarzu zostawić... Rozdział - jak zwykle - genialny.. Tyle emocji, że achh.. :)
Ale przyznam się, że jak czytałam te sceny z "Uzależnieniem", to ciarki miałam po prostu na całym ciele - dosłownie i w przenośni :)
No i co ta El wyprawia? Dobrze, zę ma przy sobie takich ludzi.. :) Mam nadzieję, ze wykaraska się z tego 'gówna' za przeproszeniem.. xD Trzymam za nią kciuki..
Pozdrawiam gorąco. ♥
@Scream_PL ♥
P.S. Jak ja bym bardzo,ale tak bardzo bardzo chciała, żeby to opowiadanie zakończyło się happy-endem... ;( Uhg.. ;)
Jej, ale Liam mi napędził stracha. Przez moment myślałam, że faktycznie wzięła te narkotyki, a w jej podświadomości tylko wykreowała się zupełnie inna historia – że niby nie wzięła. Ale to nie zmienia mojego nastawienia do tego rozdziału, jakie jest niesamowicie pozytywne! Oj Matrioszka, uwielbiam cię za to opowiadanie. Uwielbiam cię za Harrego, Louisa i Nialla. Są… no właśnie, są uroczy haha :D Podoba mi się ich nastawienie do Eleanor, mimo że znają ją zaledwie kilka dni, uważają ją za przyjaciółkę. To niesamowite jak ludzie potrafią być tacy… ciepli. W moich okolicach niestety już się takiego towarzystwa nie spotka ;c a może to ja źle szukam? Eleanor miała ogromne szczęście, że natrafiła właśnie na tę trójkę. Ah no i jeszcze Liam. Czy mi się wydaje, czy on to specjalnie zrobił? Niby ją kusił, ale jednocześnie sprawił, że po prostu El się nie poddała. Pięknie się zachował. Początkowo chciałam mu strzelić w łeb, no kurde wie, że dziewczyna ma ciężko, a jej proponuje dragi. Nienormalny! Ale ostatnie zdania z pierwszej części rozdziału całkowicie zmieniły moje nastawienie do niego. On się po prostu o nią troszczy… Nie wpadłabym na to. A może nie? Może to mi mój umysł płata jakieś figle i już nic nie ogarniam, hahaha :D Coś mało tego Zayna. Mogłabym prosić ze specjalną dedykacją dla mnie, o odwiedziny naszego Malika? Owszem, jest specyficzny, ale wydaje mi się, że on mógłby coś… zdziałać w tym opowiadaniu. W końcu to taki dziwny gość. I słodziutka Perrie, którą kocham, ah <3 Rozdział zdecydowanie zalicza się do listy „moich ulubionych rozdziałów Matrioszki” oj tak. Doskonale opisałaś uczucia głównej bohaterki, jej wewnętrzną walkę z samą sobą. Jestem pełna podziwu, kochana. Wiem, że ja bym tak nie potrafiła napisać. Musisz mnie nauczyć! Czekam na 22 czerwca i ściskam do serducha <3 Weny! Twoja Pluton.
ReplyDelete+ ah dodatki na WOH, już przebieram nóżkami <333333
Musiałam sobie wręcz nakazać napisać ten komentarz. Ja nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje, ale robię milion rzeczy na raz i w efekcie mam wrażenie, że nad niczym nie panuję... To chyba moje trzecie podejście, by zostawić po sobie te kilka słów. I za każdym razem coś odwracało moją uwagę... Ale tym razem się nie dam.
ReplyDeleteTa cała "rozmowa" Eleanor z Uzależnieniem sprawiła, że postanowiłam zabawić się w psychologa. W końcu przydał się na coś jeden semestr tego, jakże nie dla mnie, przedmiotu ;) Po bardzo głębokich przemyśleniach doszłam do wniosku, że sprytna z niej bestia ;) Większość ludzi "omawia" problemy ze swoim drugim ja. To z nim prowadzą zażarte boje i w razie czego, to ono odpowiada za porażki. A Els jest mądrzejsza... Po co przyznawać się do tego, że sami odpowiadamy za nasze pomyłki, skoro można to zrzucić na kogoś trzeciego. I tu pojawia się Uzależnienie. To jego wina. Idealnie to wykombinowała... Jak ci się podoba moja psychoanaliza? Ubogie miałam notatki, więc więcej z nich nie wyciągnęłam ;)
A tak swoją drogą, to skąd ona w ogóle miała te prochy? Czy nie wyrzuciła wszystkiego przed przyjazdem? Z tym pytaniem, to powinnam chyba wybrać się na aska...
Liam i ciąg dalszy mojej zabawy w psychologa... Czasami dopiero widok innego "chorego" otwiera nam oczy i nas otrzeźwia... Sprytnie to wykombinował. Chociaż z drugiej strony... Może liczył, że jeśli nie o siebie, to o niego się zatroszczy? W końcu Els, jak na kogoś, która nie miesza się w sprawy innych, zadziwiająco chętnie pomaga wszystkim dookoła. Nie ważne co im kierowało. Grunt, że się udało. Może troska o innych pomoże też jemu stanąć na nogi?
Dlaczego ja się uśmiechałam jak głupia, gdy ona obudziła się z Harrym w łóżku? Przecież on jest Louisa. Chyba i mi przydałaby się psychoanaliza ;) W każdym bądź razie chciałam tylko powiedzieć, że ty wiesz, jak bardzo kocham Larry'ego w twoim opowiadaniu... Po tym fragmencie, gdy Harry zaoferował jej przyjaźń i wsparcie, zakochałam się w nim/nich jeszcze bardziej. Louis ty szczęściarzu! Ja też chcę takiego chłopaka. Niech sobie nawet będzie gejem ;)
Niall martwiący się o nią... Chyba powinnam się przeprowadzić.Myślisz, że jak pojadę jej śladami, to też znajdę uroczą trójkę, która mnie przygarnie i się mną zaopiekuje? Też mogę zapłacić za pokój podwójnie. I nawet gotować na ochotnika.
Końcówka... rozkoszna. Tak, to chyba odpowiednie słowo. Spodobała mi się ta scenka i te rumieńce... Coś lekkiego na zakończenie wcale nie tak lekkiego rozdziału...
Z niecierpliwością czekam na kolejny. Els w końcu pójdzie do pracy :) Kwiaciarnia? Fajnie.
Pozdrawiam, ściskam, całuję i przepraszam za ten chaos w komentarzu ;)
Kocham Cię xx
@KateStylees
Jeśli mam być szczera, to już dawno temu znalazłam Twoje opowiadanie/a, ale jakoś tak wyszło, że nie zaczęłam czytać tego właśnie. Dopiero dzisiaj nadrobiłam wszystko i musze przyznać, że nie żałuję decyzji, iż zaczęłam to robić.Piszesz w tak lekki, delikatny sposób,że cieżko jest nie omijać Twoicch wspaniałych opisów, dialogów.
ReplyDeleteWykreowałaś na prawdę świetną postać Eleanor i w ogóle każdego bohatera, a co najważniejsze i najdziwniejsze zarazem - polubiłam postać Harry'ego, czeego nigdy nie robie, bo on mnie zawsze odrzucał - teraz jest inaczej.
Tematyka opowiadanie także mi przypadła do gustu. Niby taka niewinna Calder,a w rzeczywistości ćpała i imprezowała do upadłego. Rzadko spotyka się tak na prawdę takie fabuły, a nawet jeśli są, to autorki je często niszczą, a u ciebie nie dostrzeggam czegoś takiego. Wszystko masz uporządkowane i bardzo czytelne.
Zaintrygowała mnie postać Nialla. Nie spotkałam się jeszcze z tym, iż w opowiadaniu miałby on mieć bulimię. Anoreksję tak, ale nie bulimię. Szczerze, to mam nadzieję,że uda mu się z tego wyjść.. Może z pomocą przyjaciół?
Nawiązując do Harry'ego... z początku wydawał się być chłodnym dupkiem, ale z czasem pokochałam jego opiekuńczość względem Eleanor i zakłopotanie, kiedy Lou go całuje, czy coś. To jest piękne i mimo tego, iż nie jestem Larry Shipper - kocham ich w tym opowiadaniu <3
Jestem zaintrygowana tym blogiem i nie wiem, czy informujesz o nowych rozdziałach, ale byłabym wdzięczna, gdybyś mogła mnie informować. Zrozumiem, jeśli nie.Po prostu zajrzę tutaj za dwa dni ;)
@alekslloyd
Looove, xoxo
Po długim czasie, jak to mam w zwyczaju nadchodzę. Ale wiedz, że rozdziały czytam na bieżąco. Wybacz. W końcu mam wakacje i może uda mi się w końcu komentować także na bieżąco :)
ReplyDeletePo przeczytaniu tego rozdziału powiem ci, że miałam straszny mętlik w głowie. Nie wiedziałam co mam myśleć... Nie jest on "lekki", ale to dobrze, bo lubię jak coś zaczyna się dziać. I stało się... Uzależnienie powróciło. Nie powiem, że mnie to nie zaskoczyło, ale to zdecydowanie na plus. Podoba mi się ten fragment, bo trzymał w napięciu. Ciągle się zastanawiałam, czy Eleanor się złamie, czy też nie. Potem pojawił się Liam... I tutaj zaczął się mój mętlik. Nie do końca spodobało mi się to, co robił. Rozumiem, że to zamierzone, jednak... Sama nie wiem jak to ująć w słowa. Chyba po prostu nie przyzwyczaiłam się i nie przywykłam do takiego Liama. Kusił ją, ale jednocześnie było to celowe, by się nie poddawała. Nie do końca podobało mi się to zachowanie, jednak ta postać w dalszym ciągu bardzo mnie intryguje. Pobudka Eleanor przy boku Harry'ego (♥), to mi się podobało :) Kocham tego bruneta, a w tym opowiadaniu bardzo podoba mi się to jaka relacja utworzyła się między nim, a Els. Lou może być zazdrosny! :D Końcówka rozdziału dość spokojna, a chyba nie tak myślałam, że się zakończy. Czy po takim czymś Eleanor naprawdę potrafiła być tak spokojna po tak "ostrym" wydarzeniu?
Nie mówię, że rozdział mi się nie podoba, jednak mam dość mieszane uczucia co do niego. Nie mniej jednak, to kolejne twoje opowiadanie, które jest nadal w moich ulubionych, na czołówce, że tak powiem :)
Buziaki! xx
@unrealdreamm
http://www.sensitive-loving-nasty.blogspot.com/