Saturday, June 22, 2013

Rozdział 13



- Eleanor, jest dobrze – usłyszała za swoimi plecami łagodny głos Nialla. Chłopak opierał się o framugę drzwi od łazienki, obserwując z ledwie widocznym uśmiechem, poczynania dziewczyny. Dłonie brunetki drżały, próbując związać włosy w schludnego koka. – Czy mi się wydaje, czy ty się denerwujesz? – zaśmiał się lekko, widząc jak współlokatorka marszczy brwi, skanując przy tym swój wygląd. 

- Ostatnim razem, jak szłam na spotkanie w sprawie nowego projektu, wyglądałam jakbym szła do komunii. Matka wcisnęła mnie w białą sukienkę do kolan, włosy zakręciła mi w loki, a na nogi kazała włożyć urocze sandałki. Ci co rekrutowali do reklamy, chyba się nade mną zlitowali, bo przecież wyglądałam jak klaun. Tym razem chcę prezentować się znacznie lepiej – odparła, nerwowo wygładzając beżową bluzeczkę. 

- Ile miałaś wówczas lat? 

- Niech pomyślę… Dwanaście? Chyba tak. Od tamtego czasu sami do mnie dzwonili. Przynajmniej mama nie ubierała mnie już jak klauna – zachichotała mimowolnie, sięgając po tusz do rzęs, którym wydłużyła swoje rzęsy. – Denerwuje się, Niall, bo tak naprawdę nigdy nie musiałam się o nic starać. Wiele rzeczy przychodziło mi z łatwością godną do pozazdroszczenia. Do dzisiaj nie wiedziałam, co to znaczy denerwować się rozmową kwalifikacyjną. Rozumiesz mnie? – spytała, odwracając się do niego przodem. 

Niall widząc Eleanor ubraną w tak elegancki, a jednocześnie bardzo skromny strój, oniemiał. Beżowa, delikatna bluzeczka z długimi rękami, idealnie komponowała się z jej zdrową karnacją; grafitowe rurki podkreślały jej szczupłe nogi; a wysoki kok, odsłaniał smukłą szyję. Makijaż nie był przesadzony. Prawie niewidoczny, a przy tym lekki i dziewczęcy. Eleanor wyglądała dokładnie tak, jak jego mama chciałaby, żeby prezentowała się każda dziewczyna. Skromnie, naturalnie, elegancko, a przy tym pewnie. Niall ani przez moment nie wątpił, że dziewczynie uda się stworzyć taki wizerunek, chociaż nie pytała się go o preferencje, jakie stosuje jego matka w kwestii wyglądu pracownic. 

- Wyglądasz naprawdę dobrze, El. Przestań się więc denerwować i chodź, nim usnę z nudów – zakomunikował zostawiając ją samą w łazience. 

Brunetka ostatni raz spojrzała w lustro. Chociaż zewnątrz prezentowała się nienagannie, wewnątrz odbywał się prawdziwy chaos. Każda myśl dotyczyła czegoś innego. Gdy rano wstała, pragnęła powiedzieć Niallowi, że dziękuję mu za pomoc, ale musi odmówić, bo nie nadaje się do innej pracy, niż chodzenie po wybiegu. Pragnęła zakopać się w pościeli, zamknąć drzwi, okno i po prostu spać, nie śniąc o niczym konkretnym. Jednak widząc szeroki uśmiech chłopaka, którym obdarzył ją o poranku, budząc ją pysznie pachnącym śniadaniem i filiżanką kawy, odrzuciła ten pomysł. Nie chciała mu sprawić przykrości. Pragnęła by chłopak się uśmiechał, nie martwił się o nią. Skoro praca miała pomóc jej w dążeniu do całkowitego porzucenia narkotyków, była w stanie przekonać siebie, że warto tam iść, powiedzieć o sobie kilka słów i czekać na decyzję pani Horan. 

- Eleanor! – niecierpliwy głos Nialla rozgrzmiał w całym mieszkaniu, gdy dziewczyna w dalszym ciągu stała przed lustrem, mocno ściskając krawędź umywalki, jakby była jej jedyną deską ratunku. Nerwowo przełykając ślinę, spryskała się perfumami, poczym w końcu opuściła łazienkę. – No nareszcie. Robiłaś kupę, że siedziałaś tam tyle czasu?

- Chciałabym, żeby to była kupa – mówiąc to parsknęła śmiechem, zakładając sandałki, które według wskazówek nieznającego się na modzie Nialla, pasowały do całości. 

- Twoje żarty, są godne pozazdroszczenia – zauważył wesoło, schodząc po schodach. Eleanor uśmiechnęła się w odpowiedzi, kierując się w stronę auta. – Mogę prowadzić? 

- A posiadasz prawo jazdy? Mam to auto od kiedy pamiętam, nie chcę go później ściągać z jakiegoś drzewa – Niall fuknął coś w odpowiedzi, zabierając od niej kluczyki, którymi leniwie się bawiła. – Będziesz płacił za naprawę. 

- Nic się nie stanie. Prawko mam od czterech lat. Po prostu nie mam na razie kasy na samochód – wyjaśnił, zapinając pas. Eleanor zrobiła dokładnie to samo, poczym włączyła radio, gdy blondyn wyjeżdżał z podwórka. 

Kwiaciarnia pani Horan znajdowała się na parterze, piętrowego budynku. Po obu stronach drużki, która prowadziła do drzwi, rosły różnokolorowe kwiatki – w tym, bratki, stokrotki, tulipany, narcyzy, fiołki i inne. Niskie, młode drzewka, które dopiero rozpoczęły swój żywot i ciemnozielone krzewy, które tylko z pozoru nie pasowały do całości. Wszystko jednak tworzyło spójną całość. Każda roślinka była zadbana, kraczki podcięte, a drzewka otoczone wysokimi patykami, które podtrzymały je w pionie. Eleanor mimowolnie uśmiechnęła się. Pracując w takim miejscu, można by poczuć się jak w raju. 

Wewnątrz, kwiaciarnia prezentowała się jeszcze lepiej. Na lawendowych ścianach, wisiały doniczki z paprotkami i pelargoniami, na przemian z obrazami czy zdjęciami przedstawiającymi kwiaty o różnych gatunkach, kolorach czy wielkości. Delikatne zapachy mieszały się ze sobą tworząc spójną harmonię. Maurę znaleźli obok wysokiego papirusa w żółtej doniczce, przecinająca krańce łodyg czerwonych tulipanów, które stały nieopodal. 

- Dzień dobry, mamo! – zawołał pogodnie Niall, przytulając od tyłu swoją rodzicielkę, całując ją w przy tym w policzek. Maura uśmiechnęła się szeroko do swojego syna, czochrając jego starannie ułożoną fryzurę. – Jak mija poranek? – zapytał grzecznie, robiąc kilka kroków w tył. 

- Dzień dobry, Niall – odpowiedziała lekko, wsadzając kwiaty z powrotem do wysokiego wazonu. – Całkiem przyjemnie. Witaj ponownie, Eleanor – zwróciła się do brunetki stojącej z boku, raptem kilka kroków od drzwi. – Powinnam się bać, skoro zdecydowałeś się odwiedzić mnie tak wcześnie?

- Eleanor jest chętna by podjąć się pracy u ciebie – powiedział prosto, kiwając w kierunku dziewczyny, która na jego bezpośredniość, nieznacznie się skrzywiła. Niall swoim temperamentem zaburzył jej lichy plan. Najpierw chciała spokojnie porozmawiać o kwiatach, bukietach, drzewkach, sadzonkach i innych podstawowych rzeczach, by następnie powoli przejść do właściwego tematu. Teraz wszystko się popsuło i miała więcej wątpliwości do pracy tutaj, niż wcześniej. Dodatkowo mina Maury nie wróżyła niczego dobrego. Brwi były złączone, twarz poważna, a usta zaciśnięte w wąską linię. – Macie miny jakbyście co najmniej ducha zobaczyły. 

- Przepraszam cię kochanie, za mojego nadpobudliwego syna. Czasami, a nawet dość często, najpierw mówi potem myśli – odezwała się ciepłym głosem, natychmiast zmieniając mimikę. Teraz uśmiechała się lekko, a jej oczy błyszczały. – Więc chcesz tutaj pracować? 

- Tak, ale ja nie mam żadnego doświadczenia z kwiatami. Nie wiem, jak je układać, odpowiednio pielęgnować i… - przerwała, gdy usłyszała cichy chichot. 

- Przepraszam, kochanie, ale twoje zdenerwowanie jest urocze. Nigdy bym nie pomyślała, że dziewczyna, która ma takie podejście do dzieci i jest w stanie bawić się z ośmiolatkiem w berka, może się tak denerwować. 

- Nie rozumiem – przyznała po jakimś czasie, ciężko wzdychając. Jedno wiedziała na pewno, rodzina Horan nie była do końca normalna. – Ja tylko nie chcę by pani zatrudniała kogoś, kto się nie zna na kwiatach.

- Po pierwsze: jeszcze raz powiesz do mnie „pani”, a nie dam ci żadnej szansy. Po drugie: moim zdaniem masz dryk do roślin. W dniu, kiedy się spotkaliśmy, zapytałaś mnie o sklep ogrodniczy. Osoba, która nie zna się na kwiatach, nawet by się ich nie tykała. A ty to zrobiłaś. Bo inaczej, po co miałabyś iść do ogrodniczego? 

- Jesteś dobrym obserwatorem, Maura – powiedziała pewniej, niż poprzednio. 

- Takie rzeczy się kochanie, pamięta. Dobrze, zobaczymy czy rzeczywiście nie wiesz nic o kwiatach – matka Nialla wyłożyła na blat kilka różnych kwiatów, dodając do nich nożyce, wstążki i nabłyszczasz do liści. – Zrób z tych kwiatów bukiet. Nie musisz używać ich wszystkich, ale możesz dodać do nich cokolwiek zechcesz. 

Brązowooka uważnym spojrzeniem zeskanowała każdą znajdującą się na blacie rzecz. Najpierw starannie połączyła ze sobą kolorowe róże, do których dodała jeden duży liść paproci, całość wiążąc dwiema wstążkami w kolorze złota i srebra, których końce skręciła w serpentyny. Pozbywszy się kolców w dolnej części łodyg, całość spryskała wodą. Nie mając pomysłu na nic innego, oddała bukiet pani Horan. 



***

- Mówiłem ci, że nie będzie tak strasznie! – zawołał radośnie Niall, gdy piętnaście minut później znaleźli się w przytulnej lodziarni, nieopodal nowego miejsca pracy Eleanor. Dziewczyna spełniła oczekiwania właścicielki kwiaciarni, gdy po wykonaniu pięknego, a zarazem skromnego bukietu, rozpoznała nazwy poszczególnych kwiatów, a także trafiając z środkami, jakie użyłaby do ich pielęgnacji. Maura obiecała, że podszkoli ją w robieniu bukietów, grunt, że posiadała podstawy, które umożliwiają jej pracę w kwiaciarni. – Znam się na tym. Powinnaś mi dziękować. 

- Czy nie wystarczy ci ten wielki pucharek lodów czekoladowych i rurka z bitą śmietaną? – spytała, przegryzając przy tym dolną wargę. Niall pewnie pokręcił głową, na co El wywróciła teatralnie oczami. – Czego jeszcze twój brzuch potrzebuje? 

- Kawy mrożonej – odparł pewnie, wsadzając do buzi wielki kęs lodów. – Ale to za chwilę. Najpierw chciałabym pogadać – głos Nialla nagle spoważniał, oczy stały się matowe, a z warg zniknął zawadiacki uśmiech. Po takiej zmianie w zachowaniu, Eleanor szybko zrozumiała, że rozmowa wkroczyła na naprawdę poważny tor. – Czy wczoraj, jak Liam ci pomógł, mówił ci coś, o tym… jak próbował się zabić? 

- Niall – dziewczyna cicho westchnęła, przesuwając swój pucharek na bok, by bez problemu móc spleść palce obu dłoni na blacie. – To trudne pytanie. Kiedyś jesteś opętany przez demony przeszłości, nie pamiętasz detali. Nie skupiasz się na tym co się dzieje wokół ciebie w tym momencie. Cała twoja uwaga krąży wokół myśli, które zmuszają cię do złego. Pamiętam tylko tabletki, wiele tabletek. Liam chciał chyba bym je z nim wzięła. Zapomniała. On wówczas był takim demonem. Niby złym, a jednak pragnącym mi pomóc. Domyślam się, że jego próba samobójcza miała wspólnego coś właśnie z tabletkami. Brał je do dłoni i patrzył na nie, jak na coś w rodzaju skarbu. 

Oczy Nialla zaszły łzami. Pojedyncza kropla, bez zapowiedzi spłynęła po jego lewym policzku, zahaczając o opuszczony kącik ust, kończąc swój bieg na spodniach chłopaka. Eleanor widząc jego smutek, bez zastanowienia chwyciła go za dłoń, mocno ją ściskając. Nie zdawała sobie sprawy, jak wiele ten drobny gest znaczył dla Nialla. Wsparcie, nieme zapewnienie, że będzie w porządku, otucha. 

- Mam rację, prawda? Połknął sporą dawkę i po prostu chciał zasnąć? 

- Yeah – mruknął, wyrywając dłoń z uścisku, wycierając ją łzy. 

- Dlaczego chciał się zabić? – spytała prosto z mostu. – Czy to samo wydarzenie doprowadziło cię do bulimii? – ciągnęła tym samym tonem. Była tak blisko dowiedzenia się prawdy, odnośnie tego, co stało się w tym gronie. Pragnęła poznać prawdę, chociaż tak naprawdę nie wiedziała, poco jej ta informacja. W końcu nie zna ich. Miała jednak nieodparte wrażenie, że jeśli się dowie, w jakiś sposób, będzie jej łatwiej, im pomóc. – Niall, proszę cię. Powiedz mi. 

- Nie mogę, Eleanor – szepnął, spuszczając wzrok. – To wciąż otwarta rana. Ona wciąż piecze. Nadal daje o sobie znać. Nie mogę, przepraszam. 

- W porządku – rzuciła pokonana, uśmiechając się łagodnie. – Może kiedyś. Może za jakiś czas, zaufasz mi na tyle, by wyrzucić z siebie cały ból. By dać sobie szanse na wyjście z tego. Słyszałam gdzieś, że jeśli podzielisz się z kimś swoim bólem, słabością, złym snem; będzie ci łatwiej się z nim rozprowadzić. Daj mi znać, jak będziesz chciał sobie ulżyć. Będę obok ciebie. 

- Nie odejdziesz? – spytał z nadzieją, podnosząc na nią wzrok. 

- Nie odejdę – obiecała.


___________________________

Obiecałam sobie, że nigdy nie będę truła dupy o komentarze. Że nigdy nie wspomnę o nich, ani jednym słówkiem. Zawsze miałam żal do innych autorów, że wymagają pisania komentarzy - już pomijam to, że niektórzy piszą coś w stylu "jak będzie 15 komentarzy, to dodam nowy rozdział". Od kiedy pamiętam mówiłam sobie, że piszę przede wszystkim dla siebie, a publikuję, bo chcę. Nie zależało mi na opinii. Jeśli pojawił się jakiś komentarz, nawet jeden - byłam szczęśliwa. 
Ale coś się stało. Sama nie wiem co. Rozumiem, że szkoła-szkołą. Praca-pracą. Czas wolny zajęty przez triliand różnych obowiązków, ale czasami... Czasami jest mi przykro, jak osoby, które obserwują mojego bloga czy chcą być informowane, nie komentują. Mam 30 obserwujących, a z tego tylko 5/6 komentuję. 
Rozumiem, że ktoś zaczął obserwować tego bloga przez "WOH", ale... Zresztą nieważne. Wiecie.. Zignorujcie ten monolog. Chcecie komentować - komentujcie. Nie chcecie - nie róbcie tego. 
Wybaczcie, że zawracam Wam głowę. Boli mnie noga i chciałam sobie trochę ponarzekać. 

Nowy rozdział 29 czerwca. 

Chcecie, to możecie zadawać pytania bohaterom - klik. 
Nie chcecie, nie musicie. 

Tyle ode mnie. 
Wciąż Was kocham, matrioszkaa! xx

Ps. Dodałam dodatki do "WOH". Jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam. 

13 comments:

  1. hej od niedawna zaglądam na twojego bloga i mam prośbę.
    Jestem trochę do tyłu, ba, ja dopiero zaczynam to czytać, ale co wejdę muszę przewijać do samego początku...
    Czy możesz dodać opcję "archiwum bloga"?
    Będę wdzięczna :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wszystkie rozdziały znajdziesz, klikając na obrazek "Begin Again". To samo tyczy się innych opowiadań.

      Delete
  2. Oh, Twój monolog był taki w Twoim stylu :D Kilka razy zdarzało mi się nie skomentować, ale chyba jestem ta "dobra", prawda? Mam nadzieję :)
    Co do rozdziału, to jestem z niego zadowolona. Wyszedł tak, jak miał wyjść. Oh, i był moment Els-Niall! *.*
    Kocham Twój styl pisania. Serio, jest boski! I nie wypieraj się proszę, że nie masz talentu, bo tak nie jest i koniec kropka!
    Szkoda mi Liama. Ciekawa jestem, co pociągnęło go do tak poważnego kroku. Samobójstwa nie popełnia się przez jedną kłotnię czy pojedynczy błąd. Intrygujesz mnie tym... Serio!
    Kocham,
    Gosiak! xx

    http://pamietaj--mnie.blogspot.com/

    ReplyDelete
  3. No cześć, mycha! :*
    Tak, Gosia ma rację! Ten monolog był w takim "martowym" stylu. :D Wypisałaś się a potem "ahh, to nic, nie zwracajcie na to uwagi, jestem tylko przewrażżliwiona" hahhah, kocham cię! (:
    No a co do rozdziału...cóż mogę ci napisać..hmm..po prostu był świetny. Z chapu na chap coraz bardziej przywiązuje się do BA i do bohaterów. Wiesz, że uwielbiam twoje pisanie, no nie? No i momenty El-Niall i jestem w niebie! I Maura jest taka fajna, sympatyczna. Fajna jest, no.
    No i czekam na to, aż w końcu Niall i Liam opowiedzą "swoją historię" jakkolwiek to brzmi...
    Kocham cię,
    Ann! :*

    ReplyDelete
  4. Po pierwsze: dziękuję za informację o nowym rozdziale! ;)
    Po drugie: wiem, co czujesz, co do komentowania. Mam dwa opowiadania,które, no, piszę. Zaangażowałam się i wiem, co czujesz. Po prostu nie wszystkim chce się komentować. Ja staram się to robić :]

    Przechodząc do rozdziału.
    Jest wspaniały. Wydaje się być krótszy od pozostałych, ale w stu procentach nie gorszy. Czytając historię Eleanor mam wrażenie, jakby miała ona miejsce w rzeczywistości. (niewykluczone? - haha). W ogóle cieszę się bardzo,że stworzyłaś to opowiadanie, bo wiem, że 3/4 Jak nie więcej Twittera, nienawidzi Calder za to,że jest.
    Wspaniałe posunięcie El. Nie naciskała na Nialla. Po prostu go wspierała,co jest fantastyczne. Chce być przy nim i dodawać mu otuchy w ciężkich chwilach. To piękne.
    Mhm,nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać.
    Zakochałam się w tej historii.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    Love, xoxo

    @alekslloyd

    ReplyDelete
  5. Och, jakie to cudowne!!!
    Masz ogromny talent, a twój styl pisania jest... jest... genialny? - nie to za małe słowo. idealny? - to też nie opisuje twojego warsztatu....
    Jesteś jedyna w swoim rodzaju!
    Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!

    Mam jeszcze jedno pytanie.
    Możesz nam zdradzić ile masz lat?

    ReplyDelete
  6. Mówiłam już, że kocham Nialla? (Jak moja siostra to przeczyta, to zginę... :)) Jego postać jest tutaj tak kochana, że aż serce rośnie. Bardzo podoba mi się relacja jaką ma z Els. Eleanor w kwiaciarni? Czemu nie :) Panią Horan odebrałam jako kobietę o wielkim i ciepłym serduszku-tak samo jak jej syn :) Widocznie to u nich rodzinne :) Nasz Niall jak zawsze musiał wyprzedzić dziewczynę, ale jest to zdecydowanie urocze. I znowu sprawa Liama... Ciągle mnie zastanawia, co skłoniło bruneta do popełnienia tego czynu? Widać jakie piętno to pozostawiło na nim, ale także Niallu... Nie ma się co dziwić. Czekam cały czas na ten moment, gdy się tego wszystkiego dowiemy. Eleanor zachowała się wspaniale w stosunku do blondyna. Nie naciskała na to, żeby jej powiedział, nie napierała dalej, tylko po prostu wspiera go i jest przy nim.
    "- Nie odejdziesz? – spytał z nadzieją, podnosząc na nią wzrok.
    - Nie odejdę – obiecała."
    Piękny jak dla mnie fragment. Może jestem dziwna, ale gdy czytam takie momenty widzę w nich wiele uczuć i po prostu się wzruszam.
    Przyjemny rozdział, niezbyt długi, ale podoba mi się. Ta historia jest strasznie intrygująca... A co do tego jak piszesz, już mówiłam. Jesteś w tym naprawdę wyjątkowa.
    Życzę weny na kolejne rozdziały i przesyłam buziaki! :) xx
    @unrealdreamm

    http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/

    ReplyDelete
  7. Miałam zacząć komentarz, tak jak ty ostatnio, ale chyba się powstrzymam... Jeszcze jakieś prawa autorskie naruszę, albo coś ;) Nie wiem, co ze mną jest nie tak, że nie potrafię napisać komentarza od razu po przeczytaniu rozdziału. Narzekam na brak czasu, a "tracę" go, czytając wszystko przynajmniej kilkakrotnie, bo przecież trzeba sobie odświeżyć pamięć przed napisaniem czegokolwiek... Masz jakiś sposób na to? Lubię czytać po kilka razy, ale nie wtedy, gdy ledwo mam czas, by się podrapać ;)

    Sprzeczności Eleanor ciąg dalszy... Ja naprawdę chwilami jej nie rozumiem, ale zawsze wtedy robi, albo mówi coś strasznie miłego... Trochę dziwne były jej nerwy, bo przecież szła tam tylko, by nie sprawić przykrości Niallowi. Więc czym się denerwowała? Jest przekonana, że nie nadaje się na kwiaciarkę, to w czym problem? Pójdzie, porozmawia z panią Horan i blondyn będzie mógł się dalej uśmiechać... Te nerwy świadczą o tym, że jej zależy, a w jej myślach ani razu nie pojawiło się słówko "chciałabym"... Jednak w tym całym akapicie najbardziej mi się podoba fakt, że nie chciała sprawić przykrości Niallowi...
    Maura Horan wydaje się być cudowną i mądrą kobietą. Nic dziwnego, że Niall wyrósł na kochającego i troskliwego faceta, o miękkim sercu... Zastanawia mnie tylko fakt, czy ona wie o problemach syna...
    Mądrości życiowych Els ciąg dalszy... Zadziwia mnie to, że ktoś taki niby mądry i rozgarnięty, potrafi służyć radą wszystkim, a sam nie wie, jak z nich korzystać... Zawsze myślałam, że mądrzy ludzie nie wpędzają się w uzależnienia, ale w sumie...
    Ostatnie zdania... Awww... Słodkie...

    Pojawiły się dodatki do WOH? O Boże! Cieszę się jak głupia, choć to znaczy, że mam większe zaległości niż myślałam...

    Rzeczywiście z tymi komentarzami, to przykra sprawa... Pamiętam, że kilka razy zaglądałam do ciebie (jak zwykle spóźniona kilka dni) i wciąż byłam jedną z pierwszych... Szkoda, że ludzie nie potrafią zostawić po sobie tych kilku zdań. Zwłaszcza, że ty dajesz radę napisać dla nas cały rozdział...

    Jak zawsze z niecierpliwością czekam na więcej :) Więcej wszystkiego! Nialla, Harry'ego i Louisa (brakowało mi ich), Matta i nawet El :)
    Kocham Cię! Nigdy nie przestawaj pisać, bo mi naprawdę brakuje ty dobrej literatury po polsku :)
    pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego...

    @KateStylees

    ReplyDelete
  8. Przede wszystkim, chcę cię kochanie przeprosić za opóźnienia w komentowaniu. Nie wiem jak to się stało... byłam pewna, że skomentowałam rozdział! Pluton idiota. No nieważne. Wobec tego zacznę od początku...
    Odnoszę wrażenie, że ten rozdział zawiera w sobie taki przełomowy moment. Tak, jak zauważyli pewnie też inni czytelnicy, chodzi mi o ostatni fragment dialogu ostatniego akapitu. Eleanor obiecała Niallowi, że nie zostawi go w potrzebie, że od niego nie odejdzie. Co jak co, ale są to poważne słowa, poważne przyrzeczenie, nie jakieś tam zdanie rzucane na wiatr. Przepraszam, że chwilo nawiążę do mojego życia codziennego, ale chyba nie potrafię się powstrzymać; miałam kiedyś wspaniałego przyjaciela. Był cudowny. Zawsze pomagał, zawsze słuchał, nigdy nie odmówił mi rzeczy, jakiej w danej chwili potrzebowałam. Czy to były lody na pocieszenie, czy to było zwykłe przytulenie. Pewnego dnia powiedział mi, że mnie kocha i że mnie nigdy nie zostawi. Czy to nie przypomina właśnie słów Eleanor? Sens jest podobny. Co ciekawe, parę tygodni później zakochał się w mojej koleżance i bum... koniec przyjaźni. Mówi się, że przyjaźń która się ot tak kończy nigdy nie była przyjaźnią. Chyba nie potrafię się z tym zgodzić, bo był on najważniejszą osobą w moim dotychczasowym życiu. Kochałam go.
    Zastanawia mnie więc fakt, czy Eleanor była świadoma wypowiadając takie słowa, do czego się właśnie przyczyniła. Mam nadzieję, że tak, bo osoba która złamie taką obietnicę... no cóż. Ciężko jest się później z tego pozbierać. Owa sytuacja miała miejsce w tamtym roku szkolnym, a ja do tej pory nie mogę tego przeboleć!
    Cieszę się, że dostała pracę dzięki której będzie mogła zapomnieć o uzależnieniu i kuszeniu. Mam nadzieję, że to coś da.. Przecież nie chcemy żeby opowiadanie się źle skończyło :) Przynajmniej nie ja.
    Uwielbiam Nialla. Jest strasznie uroczy, a "kupa" była przezabawna :) Maura wydaje się być sympatyczną kobietą, zobaczymy jak potoczy się jej współpraca z El.

    Kochanie, wiem, że jest ciężko, bo ludzie są strasznymi egoistami - albo obserwacja za obserwację, albo komentarz za komentarz, albo ciągły spam. Później wymagają opini na temat ich opowiadań, podczas gdy oni sami za przeproszeniem grzeją dupy. To smutne, ale ludzie już tacy są. Wiem, że pewnie masz chwilowy kryzys, że gości o ciebie tak mała liczba komentarzy (chociaż mogło być gorzej), ale nie martw się. Masz prawdziwych czytelników, którzy zawsze cię wesprą i obdarzą cię opinią na temat danej notki.
    Nie możesz się poddawać, bo ci którzy są silni w końcu będą dostrzeżeni.

    Trzymam za ciebie kciuki, z resztą jak zawsze. Życzę weny, życzę uśmiechu i pogodnych wakacji :)



    I pamiętaj. Masz NAS <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. ps. przepraszam za nieprzejrzystość tego komentarza.

      Delete
  9. Nie lubię zaczynać komentarza. Wymyślenie, napisanie, pierwszego zdania zawsze zajmuje więcej czasu niż sam komentarz, to frustrujące.
    No ale początki mają to do siebie, że są trudne, potem słowa jakoś samo płyną. Może tak jest także w życiu? Rozpoczęcie czegoś, postawienie nowego kroku, sprawia nam dużo kłopotu, czujemy obawy przed czymś innym, nieznanym, tak jak Eleanor, która bała się czy dostanie pracę. A może nie tylko pracę? Może ta praca, nie jest tylko zabiciem czasu, ale wkroczeniem na nową drogę.
    Wracając do samej pracy, a odbiegając od nadinterpretacji myślę, że naprawdę jej zależało na tym, by Maura ją przyjęła. Gdyby było inaczej, zdenerwowanie nie miałoby miejsca. Dziewczyna zmierza w dobrym kierunku, podjęła się czegoś, co pomoże jej się zmienić. Tutaj chyba podziękowania powinny też zostać skierowane do Nialla, który pchnął ją do przodu. To było całkiem zabawne gdy popsuł jej plan, a potem, mimo to dostał puchar lodów, za pomoc.
    Niall. No właśnie Niall. Niebieskooki blondyn z szerokim uśmiechem na twarzy, ogromną dawką miłości w sobie, ale także ukrytymi , głębokimi ranami. Chyba prawdą jest to, że najczęściej najbardziej cierpią Ci, którzy ciągle się uśmiechają. To przykre, gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że za tym uśmiechem często może kryć się wewnętrzna tortura.
    W twoim opowiadaniu, widać wyraźnie to jak ludzie, człowiek, każdego dnia z czymś walczy. Jaki jest zmienny, ile ma stron. Każdemu z bohaterów przyszło z czymś się mierzyć, coś przeszli lub przechodzą, ale mimo to, starają się uśmiechać, nie poddawać i iść do przodu.
    Dobrze, że Blondyn i Brunetka zbliżają się do siebie i zaczynają darzyć zaufaniem. Mam nadzieje, że to im pomoże, że oni sobie wzajemnie pomogą.
    Trzymam kciuki nie tylko za nich, ale za wszystkich bohaterów, żeby znaleźli drogę do szczęścia! X

    ~Eirene.

    ReplyDelete