Saturday, July 20, 2013

Rozdział 17


Dla każdego, kto pragnie spokoju. 


- Impreza? – powtórzyła niepewnie, jedno z ostatnich słów jakie padły z ust Harrego, następnego ranka, gdy po wspólnym śniadaniu z Liamem wróciła do mieszkania. Trójka przyjaciół powitała ją z co prawda poważnymi minami i milionem pytań w oczach, ale gdy tylko usłyszeli u kogo była, natychmiast się uspokoili, pozwalając jej się spokojnie ogarnąć. Gdy po szybkim prysznicu i w świeżych rzeczach z powrotem znalazła się w ich towarzystwie, ci niemalże od razu zaczęli przekrzykiwać się w sposobie spędzenia wolnego wieczoru, skoro piknik okazał się niewypałem. Kiedy chłopcy przytaknęli w potwierdzeniu, brunetka ciężko westchnęła, siadając na podłodze w pokoju Nialla, gdzie odbywało się spotkanie. – Nie wiem czy ciągnięcie mnie na jakąkolwiek imprezę jest dobrym pomysłem, zważywszy na to, jak takie wyjścia się dla mnie kończyły. 

- Nikt cię nie zmusza do wzięcia prochów czy picia alkoholu, El – zauważył Louis, bawiąc się loczkami Harrego, który siedział mu na kolanach, uśmiechając się leniwie znajdując się w swoim własnym niebie. – Poza tym, przyda się nam kierowca. 

- Mogłam się domyślić, że w tym zaproszeniu czai się drugie dno – mruknęła. – W porządku, pojadę z wami na tą imprezę, ale pod warunkiem, że Liam pojedzie z nami. 

- Zaprzyjaźniłaś się z nim? – odezwał się cicho Niall i Eleanor niemalże mogła wyczuć napięcie w jego głosie. 

- Myślę, że słowo „znajomi” dobrze określa nasz stosunek do siebie – wyjaśniła, uśmiechając się lekko. – Więc, mogę do niego zadzwonić by powiedzieć mu, że jedzie z nami na imprezę? – spytała z czystej uprzejmości, z góry znając odpowiedź. Potrzebowali podwózki, a skoro ona miała jechać z nimi tylko z Liamem, jasne było, że się zgodzą. 

- I nawet ci swój numer podał! – zawołał Louis, śmiejąc się donośnie. – Co wyście właściwie u niego robili? Rzadko kogokolwiek do siebie zaprasza. Musi cię uważać za więcej niż znajomą, skoro pozwolił ci spać u siebie. 

- Louis, zajmij się swoimi sprawami – odcięła się, pokazując mu język nim opuściła pokój blondyna, który wyraźnie przejął się uwagą szatyna na temat kontaktów Eleanor z Liamem. 

Siadając na skraju wąskiego łóżka, sięgnęła po telefon, który od dobrych kilku dni leżał wyłączony w jednej z szuflad w szafce nocnej. Nie używała go, gdyż zwyczajnie nie widziała potrzeby. Mozolnie wybrała numer chłopaka, którego pożegnała przed godziną i w ciszy oczekiwała, aż chłopak odbierze. Czuła dziwne napięcie spowodowane, kolejnymi sygnałami, które odbijały się echem w jej głowie, powodując nieprzyjemny uścisk w żołądku. Czy dzwoniąc do niego, Liam może uznać ją za psychopatkę? W końcu widzieli się niedawno. Może poczuć zagrożenie i już więcej się z nią nie spotkać, prawda? Na szczęście, gdy tylko usłyszała jego rozbawiony głos, wynikający z jej telefonu, poczuła wyraźną ulgę; pozwalając sobie na odetchnięcie, co Liam nie omieszkał skomentował, kolejnym chichotem. Słysząc go, Eleanor zastanowiła się przez chwilę, czy Niall pamiętał jego śmiech. Czy umiałby odtworzyć w myślach szczere rozbawienie swojego przyjaciela? Szczerze w to wątpiła; nie dlatego, że nie wierzyła w dobrą pamięć Nialla; ale dlatego, że Liam musiał śmiać się naprawdę dawno temu. 

- Więc, Eleanor, czemu dzwonisz? – spytał, przerywając jej myśli, a sam się uspokajając. Brunetka westchnęła, zanurzając palce we włosach, które zebrała w luźnego koka na czubku głowy. – Jesteś tam? 

- Jestem, jestem – mruknęła. – Chłopaki chcą wyskoczyć do klubu. Jedziesz ze mną? Powiedz tak, a postawię ci cokolwiek będziesz chciał pić, chociaż nie ukrywam, że byłabym wdzięczna, gdybyś jednak nie chciał pić alkoholu. Nie chcę być jedyną trzeźwą. 

- Louis wykorzystuje fakt, że masz prawo jazdy i sprawny samochód? – rzucił żartobliwie. Dziewczyna jęknęła cicho, na tą uwagę, co wywołało u Liama kolejną salwę śmiechu, co z jednej strony było wręcz nienaturalnym zjawiskiem, a z drugiej niezwykle beztroskim i swobodnym. Liam zachowywał się przy niej, jakby znał ją od lat, a nie od niespełna miesiąca. – Ale, Eleanor, klub? Serio, chcesz ryzykować? Co jak co, ale w klubach wręcz nie brakuje dragów. Zresztą sama, o tym wiesz najlepiej – nagle luźny ton zamienił się w poważny, pełen napięcia, na co dziewczyna przełknęła ślinę, znajdując się w punkcie, w którym musiała zacząć jakoś go urabiać, byleby się zgodził.

- Jeśli z nami pojedziesz, będziesz mieć pewność, że trzymam się z dala od tego wszystkiego. W końcu tak by zachował się terapeuta.

- Mam nadzieje, że nie wyglądasz w tym momencie jak zagubione szczenię, bo będę miał ogromny żal do siebie, że znowu dałem się omamić kobiecie. 

- Hej! – krzyknęła z oburzeniem, wyrzucając prawą rękę w powietrze, gdyż lewą przytrzymywała telefon. – To wcale nie było miłe. To jedziesz z nami? 

- Myślę, że mogę ten jeden raz zaryzykować i pojechać. Bynajmniej to nie ja będę kierowcą, więc nic złego nie powinno się stać – mruknął, mimowolnie wspominając nieprzyjemne wydarzenia.

- Będzie dobrze, Liam. Zrelaksujemy się, nabierzemy chęci do życia i będziemy udawać, że nie znamy nikogo z tych idiotów – zaśmiała się miękko, poszerzając uśmiech, gdy dołączył do niej śmiech Liama. – Do zobaczenia o ósmej, pod naszym blokiem.

- Nie wierzę, że dałem się tak wkopać – rzucił nim zakończyła z nim rozmowę. 

Rzuciła telefon obok swojej nogi, kładąc się wzdłuż łóżka, ręce krzyżując na piersi, a powieki luźno zamykając. Wzięła kilka głębokich wdechów, uspokajając wciąż rozbiegane myśli i mocno bijące serce. Nie pamiętała kiedy ostatni raz denerwowała się zwykłą rozmową przez telefon. W końcu miała ich już tyle i w tylu dziwnych miejscach, że nie powinna się denerwować. A jednak. Odczuwała skurcz żołądka, gdy oczekiwała na kolejne słowa Liama; niepewność ogarniała ją, ilekroć chłopak nie mówił czegoś przez dłuższy czas, by za moment odetchnąć z ulgą, gdy zaśmiał się. To było dziwne. Nie miała także najmniejszego zamiaru na komentowanie tego, czy dłuższe zastanawianie się nad tym, bo obawiała się do jakich wniosków mogłaby dojść.

Nie minęło pięć minut, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Mruknęła ciche „proszę”, w żadnym wypadku nie zmieniając swojej pozycji. Zawiasy zaskrzypiały, gdy gość wszedł do środka, zaraz zamykając za sobą drewnianą powłokę. Uchylając powiekę, zobaczyła Nialla, który siadając pod parapetem, podciągnął nogi do klatki piersiowej. Unikając jej spojrzenia, wierzchem dłoni wytarł ślady łez na bladych policzkach, oraz w kącikach oczu. 

- Płakałeś? – spytała dziewczyna, pierwsza przerywając panującą ciszę. Blondyn pokiwał twierdząco głową, zdając sobie sprawę, że kłamstwo się nie opłaci. Bądź co bądź, była dobrym obserwatorem, zdolnym do wykrycia najmniejszego kłamstwa.– Dlaczego? – podniosła się do siadu skrzyżnego, twarzą do niego. 

- On ci powiedział, prawda? – wyrzucił z siebie zachrypniętym głosem, przegryzając dolną wargę, jak to ona miała w zwyczaju. Przytaknęła, wiedząc o czym mówi. – Więc teraz powinnaś mnie nienawidzić. Zabiłem swoją kuzynkę. Powinnaś uciec. Zostawić mnie, bo i ciebie mogę zabić. Na tej imprezie – skończył ciężkim głosem, całkowicie się rozklejając. 

Eleanor niewiele myśląc, wstała z łóżka, kucając przed nim, by po chwili zamknąć wątłe ciało w żelaznym uścisku. Jego dłonie od razu opatuliły jej talię, mocniej ją do siebie przyciągając. Łkał w ciemny materiał luźnej koszulki, wyrzucając z siebie wszystko to co, siedziało w nim od dłuższego czasu. W swoim życiu widziała tylko jedną osobę w podobnym stanie. Wczoraj Liama. Co prawda nie płakał tak mocno, jak jego przyjaciel, ale łzy nie były ważne. Ból z jakim to wszystko opowiadał był wystarczający. 

- Nie odejdę Niall – powiedziała pewnie po kilku minutach milczenia, przeczesując palcami jego blond włosy, na których wyraźnie odznaczały się ciemnobrązowe odrosty, które mu pasowały. – Jak mogłabym odejść, po złożonej ci obietnicy? Ja zawsze dotrzymuję słowa, Niall. 

Nie nawiązała do jego ostatniej wypowiedzi. W żaden sposób nie skomentowała słów odnośnie imprezy, na którą wciąż nie chciała iść. Ale skoro już się zgodziła, mogła zrobić wszystko, by koszmar sprzed dwóch lat się nie powtórzył, a oni wrócili bezpiecznie do domu. Zwłaszcza Liam i Niall, dla których noc może okazać się naprawdę długa i męcząca; szczególnie podróż tam i z powrotem. 

- Nie mogę cię stracić, Eleanor – rzekł, odrywając się od niej, by spojrzeć prosto w jej brązowe, błyszczące tęczówki, w których także czaiły się łzy. Nie pozwoliła im jednak wypłynąć. Starała się być silna dla Liama i Nialla. Dla ich przerwanej przyjaźni. Dla niewypowiedzianego na głos uczucia. Dla cichej miłości, o której do wczoraj nikt nie wiedział. Dla tego, co stracili dwa lata temu. Dla Danielle, której nie znała, ale miała wrażenie, że była aniołem. Dla każdego z nich z osobna. Sięgnie po ostatnie pokłady siły, jakie w niej drzemią i nie złamie się. Bynajmniej sobie na to nie pozwoli. – Nie odejdziesz? – spytał, upewniając się. 

- Nie odejdę – powtórzyła pewnie, uśmiechając się łobuzersko, na co chłopak podniósł ku górze brew. – Chyba, że sam mnie wykopiesz. 

- Louis by mnie za to zabił. Twierdzi, że nigdy nie jadł tak wyśmienitych potraw, jakie ty serwujesz – odparł, ściskając jej dłonie. – Dziękuję, Eleanor. Za wsparcie, zrozumienie, wszystko. Jesteś cudowną współlokatorką. I przyjaciółką. Cieszę się, że cię poznałem. 

- Czuję się, jakbyśmy się żegnali – przyznała szczerze, splątując ze sobą ich palce. 

- Przed chwilą upewniałem się, czy na pewno nie odejdziesz, więc nie ma mowy o żegnaniu. Powiedziałem to, bo chciałem byś wiedziała, ile dla mnie znaczysz. 

- Zyskałam prawdziwych przyjaciół Niall – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Opuszkami palców starła ostatnie pozostałości po łzach, uśmiechając się delikatnie. – Takich, o jakich się mówi w tych wszystkich książkach. To ja powinnam dziękować. 

- Uznajmy, że oboje jesteśmy sobie wdzięczni – przytaknęła, przytulając go mocno do siebie, pozwalając by zapach jego łagodnych perfum otulił jej ciało. W powietrzu dało się wyczuć nutkę piżmu, pomarańczy i mięty, które tworzyły wyjątkowy Niallowy zapach. Taki, do którego mogłaby się przyzwyczaić, nie mieć go dość. 

- Tulicie się bez nas? – usłyszeli zza plecami, zawiedziony głos Louisa, który razem z Harrym stał w progu pokoju, opierając się o framugę. Niall odkleił się na moment od Eleanor, wyciągając dłoń w ich kierunku. – Od razu lepiej – zauważył Louis ze szczerością w głosie, gdy oboje dołączyli do uścisku.

- Coś nas ominęło? – zapytał poważnie Harry, przeskakując wzrokiem z dziewczyny na blondyna i z powrotem. – Wyglądacie dość poważnie, no i oboje macie ślady łez na policzkach – zauważył, lekko przekrzywiając głowę w prawo. 

- Odbyliśmy jedną z tych poważnych rozmów, w czasie, których bez łez nie można się obejść – przyznała Eleanor czochrając jego ciemne loki. – Musisz mi podać nazwę szamponu, którego używasz, Harry. Masz strasznie miękkie włosy.

- To szampon Louisa. Ten w zielonej butelce – odpowiedział, uśmiechając się promiennie. – Co jak co Eleanor, ale jesteś moim mistrzem w płynnym zmienianiu tematu. 

- Uwielbiam to robić, młody – zaśmiała się, przerywając niedźwiedzi uścisk. – Gdzie jedziemy na imprezę? 

- Chester. To klub dla homoseksualistów. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko?

- Mnie to już nikt o zdanie nie spyta? – sapnął oburzony Niall, zakładając dłonie na piersi. Eleanor cmoknęła go lekko w policzek, prosząc szeptem by się nie dąsał. – Twoje sztuczki powinny zostać zakazane – powiedział nim nie opuścił pokoju brunetki. 

- Co ja znowu zrobiłam?! – krzyknęła za nim, nie doczekując się odpowiedzi z jego strony. Zamiast tego Louis z Harrym chichotali w najlepsze, łapiąc się za brzuchy, oddychając z trudem z powodu braku powietrza a płucach. – Wszystko w porządku?

- Oboje jesteście tak cholernie uroczy, że tylko czekać, aż wprowadzisz się do jego pokoju – Eleanor na słowa Louisa, spojrzała na niego z powątpieniem, nie będąc pewna, czy oby na pewno dobrze usłyszała. – Nie widzisz tego?

- Czego? – zapytała nie rozumiejąc.

- Tego, jak on się zachowuje w twoim towarzystwie? – wtrącił Harry. – Odzyskuje wiarę w siebie, w życie. Mniej też wymiotuje. Częściej się uśmiecha. Nie zrobiliśmy tego my, którzy znają go tyle lat, ale ty. Modelka, która przypadkiem znalazła się w tym miejscu. Do jego życia znowu wprowadziłaś słońce. 

- Cieszę się, że wasz przyjaciel ma się lepiej, ale słowo „modelka” mogłeś sobie darować, Harry. Już nią nie jestem – zauważyła ponuro, nie przestając się przy tym uśmiechać. – Jak powinnam się ubrać do tego klubu? – spytała, ponownie zmieniając temat. 

Otwierając wąską szafę, przejrzała znajdujące się na wieszakach ubrania. Kilka eleganckich bluzeczek z guzikami, spódniczki, dwie sukienki, trzy kolorowe luźne koszulki, dwie pary szortów i jedna para długich jeansów. Nic specjalnego. Żadnej markowej rzeczy. Nudno, przeciętnie. Ale lubiła te rzeczy, bo były jej. Kupione osobiście, a nie dostane od kogoś, kto chciał by pokazała się w tym, by promować jego markę. Obaj stanęli po obu stronach jej ciała, przeszukując szafę we wszystkich możliwych kombinacjach, by w końcu podać jej poszarpane jasne szorty z ćwiekami i prześwitującą białą bluzkę na ramiączkach z kolorami w stylu ombre. Dorzucili do tego jeszcze czarną koronkową bieliznę, nie będąc przy tym ani trochę zakłopotanymi. 

- Kocham waszą bezpośredniość, panowie – zironizowała, kładąc wszystko na łóżku. 

- Zawsze do usług, panienko – odpowiedzieli zgodnie, nisko się kłaniając, za co dostali od niej po głowie. 

***

Chester przywitało ich deszczem, silnym wiatrem, kilkoma niecenzuralnymi słowami, wypowiedzialnymi przez Louisa, gdy Eleanor ostro zaparkowała przecznicę od klubu; spokojną piosenką, którą puścił spiker, oraz podekscytowaniem, które wręcz wypływało z Harrego i Nialla. Dziewczyna w dalszym ciągu podchodziła do tego wyjścia najbardziej sceptycznie ze wszystkich. Nawet Liam zmienił swoje nastawienie, kilkukrotnie obiecując, że będzie wspaniale. W końcu zrelaksuje się i zabawi, bez nerwów, że ktoś nakręci ją podczas wygłupiania się na parkiecie. Wysiadając z auta, parę razy upewniała się, czy oby na pewno jest zamknięte, odwlekając wejście do klubu, najbardziej jak się da. Gdy w końcu panowie zaczęli mieć tego dość, Harry złapał ją za lewy łokieć, Louis za drugi, prowadzącą ją w stronę klubu.

- Moment – zawołała, gdy zorientowała się, że żaden z nich, nawet Liam, nie ustawiają się w kolejce. Spojrzeli na nią, niemo nalegając by kontynuowała, jednocześnie nieubłagalnie zbliżając się do bramek. – Czemu nie idziemy stanąć w kolejce? Nie mam zamiaru wpakować się w kłopoty, bo jesteście niecierpliwi – fuknęła. 

- Uspokój się, Eleanor i przybierz pewny wyraz twarzy – zażądał spokojnie Louis, szeptając jej na ucho. 

Dziewczyna nie wiedząc czemu, posłuchała go. Nieświadomie cofając się do czasu, gdy dostawała wszystko, o co poprosiła. Wystarczyło, że podała swoje nazwisko i już każdy był na jej zawołanie. Szybko zdała sobie sprawę, że jej obecność tutaj, nie wiązała się tylko z podwózką, ale także wejściem do klubu, bez konieczności stania w kolejce. Słyszała z prawej strony niezadowolone głosy oczekujących na imprezę. Zbliżając się do ochroniarzy, niemalże wyobrażała sobie ich ponure, lodowate spojrzenia. Nie było szans, by ich wpuścili. Kim ona właściwie teraz była, by mieli to zrobić? Eleanor Calder; osoba, która dwa tygodnie temu wyszła z odwyku, a za dwa dni zaczynała pracę w kwiaciarni. Była pospolitą Brytyjką. 

Ale się pomyliła. Gdy obaj ochroniarze ją zobaczyli, uśmiechnęli się serdecznie i bez słowa wpuścili ją wraz z przyjaciółmi. Spojrzała na nich ponad ramieniem, nie mogąc w to uwierzyć. Dlaczego to właściwie zrobili? Nie mogła się jednak nad tym dłużej zastanawiać, bo Louis niemal siłą popchnął ją w kierunku baru. 

- Dla mnie cola – poinformowała barmana, gdy Louis, Harry i Niall zniknęli w tłumie tańczących osób, zaraz po wypiciu dwóch kolejek szotów. – A dla ciebie Liam? – spytała, siedzącego po jej lewej stronie chłopaka, który plecami opierał się o bar, obserwując bawiące się osoby. Miał spięty wyraz twarzy, mocno ściskał krawędź baru, marszcząc brwi w zamyśleniu. – Dla niego to samo – zwróciła się do mężczyzny za ladą, gdy szatyn jej nie odpowiedział. 

- Mam złe przeczucie – odezwał się, nie próbując nawet przekrzyczeć muzyki. Eleanor zrozumiała więcej, czytając mu z ruchu warg, niż słysząc słowa, które wypowiedział. Spojrzała na niego z podniesionymi brwiami, nie bardzo pojmując co miał na myśli. – Ta impreza skończy się jakąś…

- Z pewnością – przerwała mu, kiwając w stronę Nialla, który tańczył z rudowłosą dziewczyną, w dość erotyczny sposób. – Nie mam zamiaru wozić dupy jakieś małolacie, tylko dlatego, że Niall chce się z nią pieprzyć. 

- Czyżbyś była o to zazdrosna? – zaśmiał się, chociaż dla niej, wcale nie był to jeden z tych radosnych, szczerych śmiechów, które słyszała podczas dzisiejszej rozmowy telefonicznej. Ten był raczej… wymuszony. 

- Nie produkuj się, Liam – pokręciła z politowaniem głową, powoli sącząc napój. – Z naszej dwójki, to ty możesz czuć zazdrość, a nie ja. Niall to mój przyjaciel. 

- Dla niego możesz być zupełnie kimś odwrotnym. 

- Próbujesz wzbudzić we mnie jakieś opiekuńcze instynkty, bym poszła tam i oderwała go od tej rudej, byś nie musiał dłużej na nich patrzeć? Dlaczego sam tego nie zrobisz? W końcu to ty na niego lecisz, nie ja. 

- Nienawidzę tego, że twoja osobowość tak szybko się zmienia – marszcząc nos w grymasie, sięgnął po swoją colę. – Jesteś bipolarna, czy coś? 

- To zabawne – zironizowała, bawiąc się kolorową słomką, która wsadzona była w ich szklanki. – Niall powiedział mi dokładnie to samo. 

- Tak? – dopytywał, na co potwierdziła, skinieniem głową. – Ciekawe.

- Nawet jak! – zawołała ze śmiechem. – Myślicie w bardzo podobny sposób. To interesujące. Jakby się nad tym dłużej zastanowić, może się okazać, że jesteście… Moment, jak to się na to mówi? – udała, że się zastanawia, kręcąc przy tym głową na wszystkie kierunki, na co Liam nie umiał zachować powagi i chwilę później zaczął chichotać, sprawiając, że twarz brunetki rozświetlił szeroki uśmiech. – Wiem! – podskoczyła na stołku, a szklanka z napojem niebezpiecznie się zachwiała. – Jedną duszą w dwóch ciałach. Zostaliście rozdzieleni po urodzeniu. Waszym zadaniem było spotkanie się i połączenie w jedność. Jakkolwiek dwuznacznie to brzmi. 

- Nie przesadzasz przypadkiem? 

- Przesadzać to ja mogę kwiatki w ogródku, którego nie mam – sarknęła, pokazując mu język. Jej wzrok ponownie prześliznął się po tańczących osobach, spotykając się z Louisem i Harrym, którzy poruszali się w naprawdę dziwny sposób. W ogóle nie czując muzyki, wyglądali jak roboty, których ktoś zmusił do tańca. Kręcąc z niedowierzaniem głową, przeniosła wzrok w miejsce, w którym nie tak dawno znajdował się Niall. Nie było go tam jednak. Ani rudej. – Coś mi się wydaje, że jedna z toalet jest już zajęta. 

- Skąd ta pewność? 

- Nie wiem – wzruszyła ramionami – może dlatego, że ani Nialla, ani tej wiewióry nie ma już na parkiecie? Zawsze możesz się przekonać, czy mówię prawdę czy nie. 

- Jesteś irytująco uprzejma. 

- Jesteś pierwszą osobą, która mi to powiedziała. Słyszałam wiele opinii na swój temat, ale „irytująco uprzejma”, po raz pierwszy. Co to w ogóle znaczy? 

- Z jednej strony twoje gadanie jest niekiedy irytujące; z drugiej jesteś miła, bo cokolwiek robisz, pochodzi z głębi twojego serca. 

- Aww! – zagruchała, ściskając jego policzek. – Jesteś urooooczy – przeciągnąwszy „o”, zaśmiała się melodyjnie, sprawiając, że Liam skrzywił się na jej słowa. – Nie jesteś?

- Nie lubię gdy ludzie mówią, że jestem „urooooczy” – odparł, nieudolnie naśladując jej głos, co wywołało u brunetki napad śmiechu. 

- Dla mnie jesteś – wzruszyła ramionami, kończąc swoją colę. – Skoro ty nie chcesz sprawdzić, co się stało z obiektem twoich westchnień, pozwól, że ja to zrobię – zeskoczyła ze stołka, kładąc na bar banknot dwudziestofuntowy. 

- Chcesz iść do męskiego kibla? – spytał zdumiony. 

- Nie takie rzeczy się robiło – odparła całkowicie poważnie, nim nie zaczęła przeciskać się przez tłum tańczących, pijanych, spoconych i prawie pieprzących się ludzi.

Ominęła łukiem męską toaletę, nie mając żadnej ochoty na oglądanie męskich tyłków, czy słuchanie nieprzyzwoitych odgłosów, które z całą pewnością roznosiły się wewnątrz pomieszczenia echem. Wiedziała co mówiła. Sama niejednokrotnie pieprzyła się na umywalce, czy w jednej z kabin w obskurnym kiblu, bez żadnego zahamowania. Kiedy bywała pijana i pod wpływem narkotyków, tak naprawdę było jej wszystko jedno, gdzie to robiła. Ważne było, by jak najszybciej rozładować seksualne napięcie, z pierwszym lepszym facetem; oczywiście nie zapominając dać mu prezerwatywy, którą zawsze miała przy sobie. Aż tak nie chciała ryzykować. 

Gdy po opróżnieniu pęcherza, stanęła przy umywalkach, długo wpatrywała się w swoje odbicie. Brązowe włosy spadały kaskadami po obu stronach jej twarzy, utworzone w idealne loki, które pomagał jej zakręcił Louis. Nie pytała skąd znał się na obsłudze lokówki. Czekoladowe tęczówki, z namową Harrego, podkreśliła tuszem, lekkim cieniami i eye-linerem. Na bladych policzkach nałożyła trochę różu, a usta posmarowała bladoróżową szminką. Nigdy nie przepadała makijażem. Kiedy nie musiała się malować, nie robiła tego. Unikała nawet kredki do oczu, czy tuszu. Gdy jednak przychodziła pora pokazu, czy sesji zdjęciowej, makijaż był niezbędny. Zamykała wówczas usta, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś złośliwego, na temat tony kosmetyków, które lądowały na jej twarzy. 

Pochyliła się, by odkręcić kurek z zimną wodą, mozolnie myjąc ręce. Usłyszała, że ktoś wchodzi do środka, ale nie zareagowała. Miała całkowitą pewność, że to jedna z imprezowiczek, przyszła skorzystać z toalety. Jednak gdy ponownie spojrzała w lustro, zmarła. Wpatrywała się w nią para, przerażająco zielonych tęczówek. Doskonale znanych zielonych tęczówek. 

- Tom – szepnęła, ze ściśniętym gardłem, patrząc na odbicie chłopaka.

- Witaj, Eleanor.


______________________________________________ 


Witam! ;)
Stwierdzam, że w tym rozdziale jest dosłownie wszystko; począwszy od płaczu do śmiechu, przez imprezę i luźne rozmowy. Mimo to, mam nadzieje, że Wam się podoba!
Jak widzicie pojawił się Tom. Pamiętacie Go? 
Jeśli nie, to wróćcie do wcześniejszych rozdziałów. 
Co teraz? Jak to ich spotkanie przebiegnie? 
Powiem Wam jedno: będzie Z A M I E S Z A N I E. 
 
Kocham zamieszania! ;)

Mam nadzieje, że nie ma zbyt wiele błędów. 
Naprawdę się starałam nad nimi skupić, wyłapać je i tak dalej, ale jak wiadomo autorowi trudno jest samemu je znaleźć. 

Kocham Was, do zobaczenia 27 lipca! ;*

matrioszkaa! Xx

koszulka Eleanor: klik.
Mam nadzieje, że na podst. tej koszulki zrozumieliście mój opis, hehe! ^^





6 comments:

  1. Nie potrafie wyrazić swojego zachwytu tym rozdziałem. Z jednej strony Niall z Eleanor wyglądaliby mega urooooczo,jako para, a z drugiej shippowałabym bardziej Niam'a. Dosłownie. Zdecydować bym się w końcu mogła.Hahaha xDD
    To, w jaki sposób wyglądała rozmowa telefoniczna Liama i Eleanor.. Aw, sama chciałabym mieć takiego przyjaciela. Oczywiście,wyłącząc ewentualne uzależnienie od narkotyków itp.
    Uwaga Larry'ego; i nawwet oni to zauważyli!? Hahah xd
    Jeju, czuję, że ten komentarz nic dobrego nie wniesie, ani nic.. Jednak ostatniego nie skomentowałam, za co cholernie przepraszam.Nie mam usprawiedliwienia na swoją nieobecność.;(
    Wiedz, że kocham to opowiadanie i zawsze,nie moge sie doczekać nowego rozdziiału. & mimo tego, że widzę,iż nowy rozdział będie za tydzień, zaglądam tutaj w tygodniu, by sprawdzić,czy coś jest. Głupie przyzwyczajenie!
    Czekam.
    Looove,xoxo

    ReplyDelete
  2. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu, Jezu. Ok, chyba już się ogarnęłam.
    Jak dla mnie to był najlepszy rozdział "BA" jak do tej pory. To chyba dlatego, że, jak sama określiłaś, było w nim wszystko. No, ale serio cudowny chap!
    I to jest takie dziwne. Bo mam ochotę poshippować Niam'a w tym opowiadaniu, ale El z Niallerem są tak słodcy, że aaaaaaaaaawwwwwwwwwww! A El i Liam to już w ogóle byłaby para wszechczasów! No i możesz mi, przepraszam wytłumaczyć, co ja mam w tej sytuacji zrobić? Bo zdecydować sie nie umiem, no cholerka. I to takie dziwne bo szczerzyłam paszczę przez cały ten rozdział, no nie, no nie mogę. To wszystko było takie ogromnie słooooooooooooooooooooodkie i uroooooocze, haha.
    Kjjgsgasgi, pisałam ci na tt, że postaram się, aby mój komentarz był bardziej konstruktywny, ale kiedy piszę go od razu po przeczytaniu rozdziału to nie da się inaczej, niż tak chaotycznie bo to wszystko mi tam jeszcze w łepku siedzi i tyle pytań i już tak bardzo bym chciała kolejny rozdział, że o Jezu. No matko, ja chyba nie jestm do końca normalna.
    Nie wiem, co ci napisać. Wiesz, że jestem twoją fanką NUMBER ONE odkąd spotkałam się z twoim "Brutal reality", które swoją drogą strasznie miło wspominam! Awwwww, losy Ev i Ethana! (nie jestem pewna czy nie pomyliłam imienia bohaterki, hahaha) No to od "BR" do końca mojego życia! Kocham, uwielbiam, wysławiam wszystko, co wystukasz na swojej klawiaturze! Ahdhasj, no ja nie wiem, no po prostu aww.
    Nikt nie potrafi wzbudzić we mnie (opowiadaniem) takich emocji, jak ty i za to cię kocham!
    Konstruktywny komentarz, hahahahahahahah, się pośmialiśmy! :D
    Nooooo nic, wiesz, że czekam z niecierpliwością na 27 lipca! I chap naprawdę był urooooooczy! xD

    Koooooooocham cię.
    xoxo
    Ann

    ReplyDelete
  3. ❤ ❤ ❤ ❤ ❤

    ReplyDelete
  4. Muszę spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać się do tego, że najwyraźniej zrobiłaś mi pranie mózgu tym rozdziałem. Spędziłam godzinę bazgroląc po kartce i próbując połączyć w jedno imiona Nialla, Liama i Eleanor. Od dziś "shippuję" (jak ja nie lubię tego słowa) ten trójkąt. Moje mądre pomysły stanęły na "Neliam"... Lepiej nie wypowiadajmy się na temat mojej inteligencji ;) W każdym bądź razie nie wiem, czy podoba mi się to, czy nie, ale fakt, że nie ma wyraźnie zarysowanej pary, której mogłabym kibicować jest co najmniej dezorientujący... Wcześniej tylko czekałam na moment, kiedy El i Niall poczują coś więcej niż przyjaźń... Może blondyn już coś poczuł? W końcu nawet chłopaki zauważyli, że się zmienił dzięki niej. A może dla niej? Po ostatnim rozdziale i po tym, jak dziewczyna przeżywała rozmowę telefoniczną, dochodzę do wniosku, że może to Liam zagości w jej sercu... Bo czemu nie? Byliby przecież wspaniałą parą. Tylko bardzo bym nie chciała, by Niall cierpiał z tego powodu... No, a już kompletnie przez ciebie, nie mogę wyrzucić z głowy pomysłu, że Niam byłby cudownym rozwiązaniem i pięknym zwieńczeniem tej ich walki z problemami :) No, ale co z Eleanor? Miałaby tak zostać sama? Nie może być!
    Kompletnie zaskoczyłaś mnie z tą imprezą i pojawieniem się Toma. Musiałam chwilę pomyśleć, by sobie przypomnieć, gdzie już o nim słyszałam...
    No i teraz (jak zwykle zresztą) nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nowy rozdział. Jak ja nie lubię czekania...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
    Ściskam xx

    @KateStylees

    ReplyDelete
  5. Dziewczyno, robisz niewiadomo co z moją głową! Kocham Niall-Els, kocham Els-Liam, ale też NIAAAMA... Normalnie nawet nie wiem jak mam wszystko ująć w słowa. Kolejny wspaniały rozdział za nami i cieszę się, że Eleanor udało się namówić Liama na tą imprezę :) Rozmowa Els z Niallem... Ach, moje serce rosło i rosło... Widać, że Niall jej potrzebuje... I Els jego także. Oczywiście uroczy Larry nie umknął mojej uwadze :) Na początku, gdy wyszedł w tym rozdziale pomysł z tym klubem to właśnie się zastanawiałam, czy będzie to taki lekki rozdział, czy jednak zrobisz nam niespodziankę. I bum... To co kocham, czyli niespodzianka na koniec... Pojawienie się Toma było tym, czego chyba mało kto by się spodziewał... I skończyłaś w takim momencie, że przeszły mnie ciarki i z niecierpliwością odliczam moment, do pojawienia się następnego rozdziału. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się impreza i czy skończy się dobrze nie tylko dla chłopaków, ale też dla Eleanor...
    Dziękuję, że dajesz nam możliwość czytania tak dobrego opowiadania...
    Do następnegooo! :*
    @unrealdreammm

    http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/
    http://addiction-hatred-and-passion.blogspot.com/

    ReplyDelete
  6. No nie wierzę, że skończyłaś w takim momencie! Uf, uspokój się Pluton... Agrh. Już jest ok, haha. Od początku więc :D
    Rozumiem, że Els nie przepada za imprezami bo kojarzy jej się to z przykrą przeszłością, z narkotykami, z uzależnieniami itp itd. Ale jednak wydaje mi się, że dobrze zrobiła zgadzając się na wyjście z chłopakami. Tzn wydawało zanim nie skończyłam czytać rozdziału :D Mogła się troszkę zabawić, odprężyć i zapomnieć o rzeczywistości, która ją otacza. Liam jakoś się przekonał, ale ona? eh co za dziewczyna. Btw uwielbiam ją i Liama. Świetnie do siebie pasują, jako przyjaciele. Oboje mają za sobą coś ciężkiego, oboje stracili kogoś bliskiego (Eleanor teoretycznie straciła rodziców, co nie?), oboje za przeproszeniem byli w dupie. Ale teraz wychodzą z bagna i razem, łącząc siły, dają sobie radę i to jest piękne. Eh ten Niam i zazdrość Liama :D on jest taki słodziutki gdy jest zazdrosny <3 rewelacyjnie go opisałaś przy pubie, aż miałam to przed oczami haha :D rewelacja. Mam tylko nadzieję, że Niall nie zabawi za bardzo i nie zrobi sobie rudego dziecka, co? nie chciałabym tego.
    no i Tom. TOM. T.O.M. to imię mnie przeraża. kojarzy mi się z Tomem Feltonem :o
    Tom. co z tobą Tom? kim jesteś i po co się wpieprzasz w piękne życie naszej bohaterki? mam nadzieję, że nie namieszasz jej za bardzo w głowie, tajemniczy osobniku. radzę ci tego nie robić. bo wściekły Pluton to.. ee.. zły Pluton, o. może być haha :D
    biorę się za kolejne rozdziały <3 uwielbiam cię, skarbku ty mój matrioszkowaty <3

    ReplyDelete