Saturday, September 21, 2013

Rozdział 26


Dla każdego, kto mimo strachu, robi to co słuszne.

Eleanor rzadko była gościem na komisariacie policji. Rzadko zdarzały się sytuacje, w których musiała osobiście stawić się na posterunek by w jakieś sprawie złożyć zeznania; kiedy już musiała to robić, były to głównie rutynowe czynności, mające na celu potwierdzenie jej słów. Nic poza tym. Jednak z każdej wizyty na nim zapamiętała jeden szczegół. Posterunek mieszczący się w centrum Londynu był olbrzymi. Z wielkimi oknami wychodzącymi na różne części miasta, z ponad setką pracujących na nim policjantów i zapewne kilkunastoma miejscami na celę, których nigdy nie widziała, a tylko o nich słyszała. Przez swój narkotykowy problem miała awersję do policji. Ilekroć mijała ich na ulicy, bała się, że na moment karzą jej pokazać torebkę, którą dokładnie przeszukają w celu sprawdzenia, czy nie czai się w niej żaden narkotyk. I chociaż wiedziała, że jej myśli są bezpodstawne, nie tylko dlatego, że policja nie ma prawa przeszukać jej bez zezwolenia, to także dlatego, że nie widzieliby powodu, dla którego mieliby to robić. Eleanor praktycznie w ogóle nie trzymała przy sobie dragów; zawsze dostawała je na miejscu jakieś imprezy czy miejsca spotkania, gdzie szybko je przyjmowała, nie zostawiając nic na później. W domu przechowywała jedynie trawkę. 

Budynek policji w Chester był mniejszy niż londyński. Kilka biurek poustawianych obok siebie, sprawiały wrażenie, że pomieszczenie było małe i źle wygospodarowane. Pracujący przy nich policjanci nie zwrócili na nich uwagi, dopóki Eleanor sama nie poinformowała ich z jakiego powodu przyszli. Nie musiała długo czekać, by inspektor Cowell przyjął ją i Liama w swoim gabinecie na pierwszym piętrze. Podał im po kubku wody, wskazując miejsce przed mosiężnym biurkiem, sam zajmując fotel naprzeciwko przed laptopem, gotowy do wysłuchania słów, jakie była modelka miała do przekazania. 

Wzdychając ciężko, spuściła wzrok na trzymany kubeczek, przegryzając poranioną wargę, z której niedługo potem z wewnętrznej strony pociekła krew. Milczała dobrych kilka minut, w głowie próbując poukładać sobie wszystko, co mogłaby powiedzieć. Nie chciała źle dla Toma, mimo wszystko, czuła do niego sympatię, chciała tylko się od niego uwolnić. Pomóc im obojgu. Osobiście wskazać mu drogę, którą powinien się udać, by naprawić to co, przez narkotyki sam zepsuł. Spoglądając w lewo dostrzegła Liama, który wpatrując się w nią, uśmiechał się ciepło, kiwając głową, co zapewne miało ją zmobilizować do zaczęcia historii. Ona jednak dla niej nie była taka prosta i łatwa, jak się niektórym wydawało. Mogli mówić, że Tom Styles był zły, nieuczciwy, ponury, niekochający jej, uzależniony, chamski, egoistyczny. Mogli mówić, że bez większego trudu ją zniszczył i ona zdawała sobie z tego sprawę, jednakże uczucia, które do niego czuła, przytłaczały ją każdego dnia. Namawiały by nic nie mówiła. By na niego nie donosiła. Ona jednak miała ich wyraźnie dość. Za wszelką cenę chciała się ich pozbyć i wiedziała jak powoli to zrobić. Zeznania, według niej, miały być tego początkiem. 

Kolejnym.

- Dobrze, więc – odezwał się Cowell, który powoli zaczynał tracić cierpliwość do milczącego świadka. Wziął do ręki jedną z białych teczek, które leżały po lewej stronie komputera i otworzywszy ją, kontynuował – panno Calder…

- Eleanor – wtrąciła brunetka, uśmiechając się lekko do policjanta. – Proszę mi mówić po imieniu, panie Cowell.

- W porządku – skinął głową, wracając do przerwanego wątku. – Proszę opowiedzieć mi wszystko, co wiesz o panu Stylesie. 

- Przez pierwszy miesiąc pobytu w ośrodku nie odzywałam się do nikogo. Chodziłam na terapie indywidualne, jak i grupowe, ale nie zabierałam głosu. Myślałam tylko o wyjściu stamtąd, wzięciu prochów i udaniu się na jakąś imprezę. Nie chciałam tam siedzieć. Nie widziałam sensu w terapii, zamykaniu mnie w czymkolwiek. Po miesiącu, po raz pierwszy przyszłam na stołówkę; do tej pory przynoszono mi jedzenie do pokoju. Wzięłam jakąś breję i usiadłam w najdalszym stoliku. Nie patrzyłam na nikogo. Ani na innych pacjentów, lekarzy, ochroniarzy, czy tym bardziej na jedzenie. Tom zagadnął do mnie pierwszy; podszedł do mojego stolika ze swoim posiłkiem i zaczął opowiadać mi, o swoim przedpołudniu. Szczerze mówiąc gówno mnie to obchodziło, ale on i tak mówił. Tamtego dnia wyglądał tak… niewinnie. Był uroczy. Zielone oczy świeciły się mu, ilekroć wspominał o jakieś pochwale ze strony swojego terapeuty. Ciemne włosy zawsze były w nieładzie, a dołeczki w policzkach widoczne przy każdym szerszym uśmiechu. Wówczas sądziłam, że naprawdę chce stamtąd wyjść. Że mu zależy – na wspomnienie Toma, jakiego poznała przy pierwszym spotkaniu, po policzku spłynęła jej samotna łza, której nie starła. Pozwalając jej spaść na nogi, westchnęła biorąc łyk zimnej wody. – Pomyliłam się, panie Cowell. 

- Co masz na myśli? – zainteresował się, podbierając się łokciami o biurko, a brodę układając na złączonych palcach. Przeczuwał, że zeznania panny Calder będą dłuższe, niż jakiekolwiek innej osoby. – Tom się zmienił?

- Cały czas był sobą – powiedziała, a widząc pytający wyraz twarzy inspektora, pośpieszyła z wyjaśnieniami. – Był sobą przed innymi ludźmi z ośrodka, tylko przy mnie grał miłego, czarującego, zabawnego, uroczego i właściwie mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, aż miałby pan dość. 

- Jak odkryłaś jego grę?

- Tom nigdy nie zerwał z narkotykami. Rzadko przyjmował gości, średnio raz na dwa miesiące, może czasami częściej. Pewnego dnia, odwiedził go jakiś chłopak. Nie wiem, kim był dla Toma. Właściwie mnie nic to nie obchodziło. Siedziałam obok niego, w pokoju odwiedzin, gdyż mój… menadżer, postanowił złożyć mi krótką wizytę. Chociaż byłam zajęta rozmową z Paulem, mogłam wyraźnie usłyszeć jak Tom drze się na swojego kolegę, bo ten mu czegoś nie przyniósł. Był bardzo agresywny. Walił pięściami w stół, który następnie przewrócił; do tamtego dnia, nie wierzyłam, by ktokolwiek był w stanie zrobić coś takiego. Ale on to zrobił. Gdyby nie ochrona, strach by pomyśleć, jak skończyłby jego kolega. Wówczas sądziłam, że Tom się po prostu zdenerwował, każdy ma prawo do tej emocji, ale gdy inna pacjentka ośrodka powiedziała mi, że to jest jego prawdziwa natura, nie chciałam jej wierzyć. Już wtedy powinna mi się zapalić czerwona lampka. 

- Ale tak się nie stało – wtrącił Liam, chwytając jedną z dłoni Eleanor, by dodać jej wsparcia. Brunetka w odpowiedzi posłała mu smutny uśmiech, kręcąc przecząco głową. 

- Muszę się przyznać, że sama wpadłam w tą znajomość. Powinnam zerwać z nim wszelkie kontakty, znowu się wyciszyć i unikać każdego, kto mógłby mnie znowu wpędzić w kłopoty. Tak się jednak nie stało. Z czasem, gdy minęło kilka tygodni, zaczęłam się w nim zakochiwać, a on to zauważył. Miłość nie wybiera. Nie jestem pewna, czy on chociaż przez chwilę, chociaż czasami czuł to samo co ja; chociaż mam nadzieje, że tak było. Zdarzały się sytuacje, kiedy Tom nie pozwalał swojej czarnej i ponurej osobowości przebić się przez mur, które budowały pozytywne uczucia, w momencie, kiedy był ze mną. Lekarze mówili, że Tom, dzięki przyjaźni ze mną, odzyskuje pragnienie wyjścia z nałogu. Jednak tych dobrych chwil było naprawdę mało. Tom często bywał agresywny. Gdy nikogo nie było obok, a my siedzieliśmy obok siebie, wyżywał się na mnie; całą swoją złość wyrażał poprzez kolejne ciosy w głowę, nogi, brzuch. Gdy zaczęłam coraz częściej chodzić w długich spodniach i bluzach z długimi rękawami, lekarze zauważyli to. Kiedy zobaczyli moje siniaki, chcieli poznać osobę, która mi to robi. Będąc zakochana w Tomie, nie chciałam na niego zrzucać winy. Nie chciałam go obarczać, chociaż był winny. Skłamałam. Powiedziałam, że sama to sobie robię. W końcu takie rzeczy się dzieją. Zrobiono mi badania i stwierdzono, że mam skłonności do samookaleczenia się, jednak poza licznymi siniakami, nie zobaczyli u mnie żadnej blizny spowodowanej cięciem się; jeśli nie liczyć oczywiście tych sprzed trafienia do ośrodka. 

- Jak zareagował Tom, gdy się dowiedział, że uratowałaś mu tyłek? 

- Nie zareagował w sposób, w jaki chciałam by zareagował. Nie powiedział czegoś w stylu: dobra robota czy dzięki. Właściwie wyszłam na idiotkę, która niepotrzebnie pomogła. A nie, przepraszam, na psychiczną idiotkę. Dowiedziałam się, że samookaleczenie zalicza się do autoagresji, która jest zaburzeniem psychicznym. Więc nie tylko byłam narkomanką, zakochaną idiotką, ale i psychiczna. A to wszystko na własne życzenie. Bo chciałam się rozluźnić przed pokazem, poznałam Toma i dobrowolnie mu pomogłam. 

- Jak ten epizod zmienił waszą relację? 

- Tom pozostawał niezmienny. Kiedy miał dobry humor, bywał miły, uśmiechał, a czasami nawet coś nucił; wystarczyła jednak chwila, jakieś nieodpowiednie słowo, czy nawet krzywe spojrzenie jakieś osoby, a jego humor się zmieniał i znowu był taki jak zawsze. Jednak moje uczucia nie umiały się zmienić. Wówczas… naprawdę zaczęłam robić sobie krzywdę. Skoro i tak lekarze stwierdzili u mnie autoagresję, co mi stało na przeszkodzie do potwierdzenia tej tezy? Niczego nie traciłam, w końcu i tak znajdowałam się w zamkniętym ośrodku. Miłość do Toma, mnie wykańczała, ale nie wiedziałam, że chłopak miał dla mnie… „niespodziankę”.

- Co masz na myśli? 

- Jakieś pół roku później, może siedem miesięcy – nie wiem, nie pamiętam – Toma olśniło. Według niego, jako że byłam znaną osobą, która ćpała, z całą pewnością znałam wielu dilerów, którzy gotowi byli by przyjechać do Bolton, byle by sprzedać mi towar. Nie miałam pieniędzy i nawet gdybym jakoś zadzwoniła do nich, nie wiedziałabym jak go kupić. Tom rozwiązał i ten problem. Kasą miałam się nie przejmować; miałam mu tylko załatwić towar. No więc dzwoniłam po kilku osobach, od których kupowałam go już wcześniej i wracałam do środka, gdzie przekazywałam Tomowi.

- Co z ochroną?

- Tom rozpracował ich zmiany przy tylnim wejściu. Prócz tego, nie mam zielonego pojęcia jak, ale pewnie pomógł mu kumpel spoza ośrodka, dorobił do nich zapasowe klucze, z których kilkukrotnie korzystałam. Każdą kolejną paczuszkę dostarczałam mu z tym cholernym, słodkim uśmiechem totalnej idiotki. Zakochanej, psychicznej idiotki. Nie wiem ile to trwało. Czas w takim miejscu przestaje mieć znacznie. Po jakimś czasie odmówiłam mu kolejnej działki. Nie chciałam się już narażać; wówczas zaczęłam powoli przekonywać siebie do głębszej terapii. Proszę mnie źle nie zrozumieć, siedziałam w ośrodku odwykowym, chodziłam na terapię, ale nie wierzyłam, bym miała kiedykolwiek opuścić ośrodek. Byłam w nim, bo mimo braku dostępu do dragów, czułam się bezpiecznie; jeśli oczywiście pominiemy Toma i jego osobowość, która po tym jak mu odmówiłam, weszła na jeszcze wyższy poziom. Bardziej niebezpieczny.

- Co masz na myśli?

- To ten rodzaj bólu, o jakim boisz się chociażby myśleć, bo już same myśli powodują, że cię wszystko boli. Byłam zmęczona licznymi siniakami, zadrapaniami czy bliznami, ale to w nawet minimalnym stopniu, nie równało się z tym, co zrobił gdy mu odmówiłam – przerwała na chwilę, opróżniając do końca kubek z wodą. Cowell nalał jej kolejną porcję, cierpliwie czekając, aż dziewczyna podejmie przerwaną historię. Eleanor spojrzała na Liama, który wciąż siedział obok niej, mocno trzymając jej dłoń, nie racząc jej puścić, ani na moment, ani też rozluźnić uścisku. Bezgłośnie wypowiedziała: dziękuję, poczym przeniosła wzrok z powrotem na policjanta. – Tom zaciągnął mnie do swojego pokoju. Kiedy zamknął drzwi, zaczął okładać pięściami. Bił mnie, dopóki się nie znudził, wciąż powtarzając jak bardzo się na mnie zawiódł. Ranił mnie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Każde kolejne wypowiedziane przez niego słowo, bolało bardziej niż ciosy. Na koniec napluł na mnie i wyszedł, zostawiając mnie zakrwawioną, pobitą i nieprzytomną na podłodze w swoim pokoju. 

Mogła poczuć jak mięśnie Liama napięły się, a spomiędzy ust uleciało kilka przekleństw. Ona jednak siedziała spokojnie na swoim miejscu, głaszcząc opuszkiem kciuka, po wierzchniej stronie dłoni Liama. Uspokajała go, chociaż to nie on, w tej historii był poszkodowany. Nie przerywając tej czynności, bez cienia smutku kontynuowała:

- Znaleziono mnie jakiś czas później. Zawieziono do szpitala, w którym stwierdzono, wstrząs mózgu i krwotok wewnętrzny. Tom uszkodził mi śledzionę. Po tym wszystkim przeniesiono go innego ośrodka wraz z zakazem zbliżania się do mnie. Do czasu, w którym nie spotkałam go w klubie, nie widziałam go.

- W żaden sposób się z nim nie kontaktowałaś? 

- Nie miałam ku temu żadnego powodu. Chciałam o nim zapomnieć. Nie wracać do tego wszystkiego. Ale kiedy znowu się pojawił… Nie umiałam, zapomnieć. Wszystko wróciło, a ja znowu zaczęłam szaleć. 

- Nie rozumiem – przyznał szczerze. 

- Miłość do Toma była moją osobistą autoagresją. Dobrowolnie doprowadzałam swoją psychikę do szkody. Zatracałam się w uczuciu do niego, nie dostrzegając znaków. Nie chciałam widzieć tego, co on mi robi. Nie chciałam dopuszczać do siebie, że może być złym człowiekiem. Dla mnie najważniejsze było to, że czasami udawało mu się być dobry. Wyróżniałam te cechy. Miłość nie zawsze jest dobra, radosna, pozytywna, pełna uczucia. Czasami miłość jest zgubna, agresywna, zła, bez przyszłości. Taką właśnie pokazał mi Tom, a ja, że nie znałam wcześniej żadnej innej, zaufałam mu i sądziłam, że właśnie tak powinna ona wyglądać. Dopiero kiedy Toma wywieziono do oddziału zamkniętego, mój terapeuta wyjaśnił mi na czym powinna polegać miłość. Tom mnie nie kochał. On mną manipulował, doprowadzając do mojego zniszczenia. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. 

- Mam jeszcze jedno pytanie, Eleanor – powiedział, kątem oka patrząc na ekran laptopa. – Skąd Tom wiedział, gdzie cię szukać? 

- Nie wiem, panie Cowell – przyznałam szczerze. – Jak mówiłam, po wyjściu z ośrodka nie widziałam go. Nasze spotkanie w klubie było kwestią przypadku, bynajmniej mam taką nadzieje. Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że zarówno w Chester jak i Holmes Chapel miał swoich ludzi, którzy śledzili mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. On jest takim typem człowieka, co to wszędzie ma swoje wtyki, więc z takimi naprawdę nigdy nic niewiadomo. 

- Dziękuję, Eleanor za twoje zeznania – Cowell wstał pierwszy wyciągając do nich dłoń, gdy się podnieśli. – Bardzo nam pomogłaś. Dzięki tobie, mamy w końcu wystarczającą ilość dowodów, które uniemożliwią mu szybkie wyjście. Dorzucimy do tego także próbę zabójstwa. 

- W porządku – skinęła głową. – Róbcie co do was należy. Ja już nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mam tylko nadzieje, że będzie dobrze pilnowany i nie uda mu się uciec.

- Nie dopuścimy do tego. Proszę mi wierzyć, że Tom Styles już nigdy nie będzie cię niepokoić – obiecał, uśmiechając się do nich. – Miłego popołudnia. 

- Nawzajem, inspektorze Cowell – pożegnał się Liam, wychodząc zza Eleanor. 

Spacerując po ulicach Chester, nie rozmawiali za wiele. Eleanor z dziecięcą ciekawością zatrzymywała się przy każdej sklepowej wystawie, uważnie lustrując wystawione rzeczy, które miały namawiać przechodniów do odwiedzenia wnętrza. Uśmiechała się, kiedy ujrzała coś uroczego, jak błękitne niemowlęce śpioszki, czy różową sukienkę z licznymi kokardkami, marszczyła czoło, kiedy zauważała rzecz podobną do tej, co w przeszłości prezentowała na wybiegu. 

- Co teraz planujesz? – zapytał Liam, gdy usiedli na ławce w parku, nieopodal fontanny. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, kiedy obserwowała jak gromadka dzieci goni się wokół niej, śmiejąc się do rozpuku co jakiś czas zanurzając ręce w wodzie, by chlapać nią dookoła. – Brakuje ci beztroski – zauważył. 

- Brakowało – sprostowała, spoglądając na niego. – Ale teraz mogę ją w końcu nadrobić. Mogę, no wiesz… Być sobą. Co teraz planuję? Zadzwonię do swojego lekarza i poproszę go o przyjazd do Holmes Chapel. Potrzebuję jego pomocy. 

- Więc nie opuścisz nas? – spytał z nadzieją. 

- Opuszczenie was byłoby najgorszym błędem, jaki kiedykolwiek bym popełniła. Sama nie wiem, co właściwie sobie wówczas myślałam, gdy to mówiłam. Nie chcę od was odchodzić, Liam. Obiecałam Niallowi, że go nie zostawię; co jak co, ale obietnic nie łamię. To znaczy, staram się ich nie łamać – uśmiechnąwszy się do niego promiennie, wróciła do obserwowania uśmiechu, jakim sama chciała się uśmiechać.






_________________________________________________

Dzień dobry, dzieciaki!
Od rana konsumuje mleko czekoladowe, poprawiam rozdział, a w międzyczasie zrobiłam zadanie domowe z polskiego. Przez cały tydzień siedziałam w domu, więc mogłam spokojnie napisać dla Was rozdział. Co sądzicie? Czy takie zeznania Wam odpowiadają? Czy może spodziewaliście czegoś zupełnie innego? A może wolelibyście, żeby Eleanor w ogóle nie szła na posterunek? Jestem ciekawa Waszej opinii :)

Poza tym chcę się zmieścić w 30 rozdziałach plus epilog. Mam nadzieje, że mi się uda. 

Dziękuję za każde słowo i osoby, które mnie obserwują. Cieszę się, że moje pisanie komuś się podoba. 

Całuję, matrioszkaa! x




8 comments:

  1. Wow! To chyba jedyne słowo jakie towarzyszyło mi przy czytaniu tego rozdziału. Muszę przyznać, że ten rozdział zaskoczył mnie najbardziej ze wszystkich dotychczas opublikowanych. Eleanor wkracza na nową ścieżkę życia, będąc przy tym świadoma swoich dobrych bądź i nie decyzji. Cieszę się, że posiada takiego kogoś jak Liama, z którym pomimo wszystko chyba ma najlepszy kontakt. Co tu dużo mówić, rozumieją się. Nie chce opuścić mnie wrażenie, że pan Tom Styles namiesza w życiu bohaterów opowiadania wywołując nieprzyjemne spięcia. Yhym. Nie mogę się doczekać czytania kolejnych losów bohaterów. Zostawiam Cię z życzeniami wielkiej weny i wielkim, wirtualnym uściskiem.

    [ http://refractory-fanfiction.blogspot.com/ ]

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lubię zaskakiwać, także cieszę się, że udało mi się to zrobić. Nie spotkałam jeszcze opowiadania, w którym Eleanor przyjaźniłaby się z Liamem, więc zmieniłam to, zamieszczając taką sytuację u siebie. Wkracza, wkracza - znowu. Miejmy nadzieje, że teraz już na pewno i nic nie stanie jej na drodze do prawdziwego szczęścia. Co z Tomem? Nie chcę Ci robić złudnych nadziei, ale nie będzie niczego spektakularnego. Chyba.

      Dziękuję! Pozdrawiam, matrioszkaa! x

      Delete
  2. Ten rozdział był na prawdę dobry. Dużo się dowiedziałam o przeszłości Eleanor, o jej pobycie w ośrodku odwykowym. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się, że aż tak było źle z Tomem... Pobił ją do nieprzytomności? Wstrząs mózgu? Krwotok wewnętrzny? Co za facet! Ja w jego skórze pewnie nie miałabym nawet odwagi tak zrobić. Ale w sumie z drugiej strony, on był nienormalny. Był i jest nadal. Mam nadzieję, że tak jak powiedział pan Cowell (hehe Simon :D) będzie teraz siedział w więzieniu i tam gnił do jego głupiej śmierci. Należy mu się! No bo bez przesady, tak traktować kobietę? Poza tym, miał do niej słabość chyba, nie? Co te narkotyki robią z człowiekiem... Pisałam to już chyba milion razy, ale napiszę jeszcze raz. Przyjaźń Eleanor i Liama jest idealna. Dobrze, że go poznała, dobrze, że sobie zaufali nawzajem. Tacy przyjaciele to coś na serio pięknego. No ale gdzie ten Niall! Mam niedosyt Niama :D Niech w następnym rozdziale będzie Niam. Ok? Będzie? Będzie pewnie :D W końcu to TWOJE opowiadanie.
    Nie ukrywam, że ciągle mnie zaskakujesz. Mam nadzieję, że dalsza akcja będzie równie dobra jak dotychczas... Kończysz na 31 notce? A nie dałoby się tak przedłużyć o 121328462810813147 rozdziałów? W sumie fajnie by było, przemyśl to!
    A tak na poważnie, planujesz kolejne opowiadanie? Mam nadzieję, bo uwielbiam Twój styl pisania :)
    Całuję mocno <3
    Pluton

    ReplyDelete
    Replies
    1. W tym rozdziale chciałam wyjaśnić wszelkie nieścisłości, niedopowiedzenia. Jestem zadowolona, że Ci się podobał. Mogę Cię uspokoić, że Tom znajdzie się tam, gdzie jego miejsce i zostanie w nim naprawdę długo. Jak sama słusznie zauważyłaś, Tom brał narkotyki. Nikt nie wie, jaki by był gdyby nie one. Milszy? Sympatyczniejszy? Kochający? Nie wiadomo. Spokojnie, Pluton. Niall się pojawi. Wiem, że cierpisz na Jego brak - to tak jak ja, ale wszystko w swoim czasie.
      Niestety nie planuję większej ilości rozdziałów. 31 to ostateczna decyzja. Wątpię też czy będzie kolejne opowiadanie.

      Dziękuję za komentarz. Całuję, matrioszkaa! x

      Delete
  3. Czeeeeeść.
    Pomyślałam, że wypada zostawić po sobie pamiątkę w postaci komentarza.
    W końcu jestem już na bieżąco od jakiegoś czasu, i tak bezczelnie nie dzielę się swoimi myślami z osobą, która je wywołuje - niegrzeczna ze mnie czytelniczka ;)
    Zacznę tak ogólnie.
    Za sam pomysł na to opowiadanie powinnaś dostać literackiego Nobla. Modelka Eleanor (zdecydowanie ma na to predyspozycje, ma świetną figurę i jest ogólnie prześliczna), która wpada w narkotyki. Odwyk. Poznaje przekochanego Nialla, który udostępnia jej pokój w swoim mieszkaniu.
    Niall bulimik. Wow. Ciężko trochę w tę wizję uwierzyć, skoro jedzenie jest podobno jego największą miłością ;) Ale Ty to tak napisałaś, że człowiek od razu w to wierzy, nawet jeśli kłóci to się z jego wyobrażeniami.
    Larry. Wiesz, co sądzę o tym zjawisku... :P Ale Ty masz, dziewczyno, dar. Niesłychany dar, że Twój Larry sprawia, że w ogóle mi to nie przeszkadza, a nawet powiem więcej - podoba mi się to! Są tak u Ciebie razem słodcy, nawet jeśli się kłócą, że aż zaczynam zazdrościć im tej miłości.
    Liam. Człowiek zagadka, z wyrzutami sumienia, które go niszczą. Aż mogłam poczuć ten jego ból.
    Zerrie. Podoba mi się to, że są u Ciebie małżeństwem. Można pomyśleć, że wykrakałaś ;) Uwielbiam ich razem, nawet jeśli "ktoś" robi z Zayna takie chamidło :P Chociaż zły Zayn to seksowny Zayn. Boże, co ja mówię, przecież oni wszyscy są seksowni! I to zawsze...
    Wróćmy do El. Podoba mi się, w jaki sposób ją przedstawiłaś. No, może niekoniecznie to, że to wszystko takie pogmatwane, smutne i "w ogóle", ale moim zdaniem genialnie przedstawiłaś tok myślenia osoby uzależnionej. Jej myśli, te destrukcyjne głosy w jej głowie... Bardzo dobrze wczułaś się w tę postać, dogłębnie ją zrozumiałaś (a tak mi się przynajmniej wydaje) i to widać w każdym rozdziale. Tylko pogratulować. Aż dziw bierze, że 18-latka potrafi napisać coś tak dobrego, dojrzałego...

    Przejdźmy do rozdziału, jeśli jeszcze Cię nie zanudziłam :)
    Jestem tak bardzo dumna z Eleanor, że się zmobilizowała i poszła na ten komisariat! Przez cały rozdział byłam niczym cheerleaderka z amerykańskich filmów, krzycząca "GO CALDER, GO CALDER!". Tylko pomponów mi brakowało.
    Wsparcie Liama jest niesamowite, kocham tego chłopaka.
    Haha, no i pan Cowell! Pewnie, przecież nie mogło zabraknąć postaci Wielkiego Simona ;)
    Cóż, mam nadzieję, że Toma szybko złapią i będzie happy end. Albo chociaż taki trochę happy. Wszyscy z bohaterów (oprócz Toma, oczywiście) na to zasługują. Trzymam za nich kciuki!

    Pozdrawiam,
    @katie093

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sama czasami bywam bezczelna i niegrzeczna, więc mogę Ci to wybaczyć.
      Cieszę się, że pomysł, fabuła, wykonanie i bohaterowie, przypadli Ci do gustu. Gdy zaczynałam pisać tą historię, bałam się, że nikomu nie przypadnie ona do gustu. W końcu, nie ukrywajmy - główną bohaterką, jest dziewczyna, którą ludzie tak naprawdę najmniej lubią. Jednak chciałam napisać coś nowego i, o to jest.
      Ciekawe jest to co napisałaś, odnośnie toku myślenia osoby uzależnionej. Jeśli mam być szczera, nie jestem uzależniona i nie byłam, od niczego, więc nie wiem, jak ludzie się wówczas zachowują. To co dzieje się wokół jej psychiki, wyszło z samego. Pisałam to intuicyjnie, jeśli wiesz, co mam na myśli.

      Już Ci napisałam na twitterze, że nie mam 18 lat, a 21. Niemniej jednak, bardzo mi było, że uważasz moje pisanie za dojrzałe. To miłe.

      Dziękuję za opinię. Pozdrawiam, matrioszkaa! xx

      Delete
  4. Kurcze tyle się dowiedziałam w tym rozdziale o Eleanor i o Tomie i... jestem rozczarowana. I zła. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mogę wyrzucić wszystkie swoje wyobrażenia o El do kibla i spuścić wodę. Dla mnie ona jest inna w każdym rozdziale i po tych dwudziestu sześciu rozdziałach ja nadal nie potrafię jej scharakteryzować... Gdy opowiadała swoją historię (co mnie zdziwiło, bo przecież nie o nią chodziło w tym śledztwie) miałam w głowie taką "martwą" dziewczynę, sunącą po korytarzach ośrodka. Niczym zombie... Bez wyrazu. Z pustką w oczach.
    To jej pojęcie miłości... Jak ona mogła nie wiedzieć, że to nie jest dobra miłość? Rozumiem, że rodzice traktowali ją jako maszynkę do robienia pieniędzy, ale przecież nie katowali jej, ani nic w tym stylu. Na Boga, jakieś bajki chyba oglądała. Czytała książki, oglądała filmy, miała znajomych, którzy się zakochiwali... Każde dziecko wie, co to jest miłość. Może widzi to za kolorowo i za bajkowo, za idealnie, ale wie, co jest złe... Myślałam, że ona jest silna, że miała jakiś wpływ na decyzję o odwyku, że tego chciała... a ona po tych całych "zeznaniach" jest dla mnie "pusta"... Wyprana z uczuć... Swoją drogą teraz naprawdę dziwię się tego, że wie, co to przyjaźń... Że z taką troską opiekuje się innymi... Chyba rzeczywiście nie mam co prowadzić tu żadnej analizy jej osoby i po prostu powinnam przyjąć do wiadomości, że jest "inna", może naprawdę nie do końca normalna... Cóż... może powinnam na tym poprzestać... Jest jaka jest - choć przecież nie wiem właśnie jaka jest... Zagmatwane to wszystko.
    Z jednej strony jestem pełna podziwu, dla twoich umiejętności, bo stworzyłaś postać, której nie da się charakteryzować. Przynajmniej nie na trzeźwo ;) Naprawdę nie wiem, jak tego dokonałaś. Może właśnie takie są osoby uzależnione... Choć chyba wolę myśleć, że każdy z nas ma jakieś swoje cechy charakteru, które nas opisują. Może nie definiują nas, ale świadczą o tym jacy jesteśmy. Jaki byłby świat, gdyby każdy był codziennie inny? Pewnie w krótkim czasie szpitale psychiatryczne byłyby przepełnione ;)
    Ciekawi mnie, co teraz... Jedna ważna decyzja została podjęta i bardzo się cieszę, że Eleanor zostanie z chłopcami. Decyzja o złożeniu zeznań, to zdecydowanie było mądre posunięcie. A obecność Liama z pewnością jej pomogła utwierdzić się w tym, że są dobrzy ludzie na tym świecie... Tacy, dla których warto się starać...
    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, zwłaszcza, że napisałaś, że zbliżamy się do końca... a przynajmniej, że tak zakładasz... Wciąż nie rozgryzłam, do czego możesz zmierzać... Jak to się skończy? Mam jedną teorię i może nawet już ją kiedyś zdradziłam... Nie wiem. Cóż... obym nie miała racji.
    Piszesz niesamowicie. Jesteś niesamowita. Przepraszam, że dopiero teraz ten komentarz, ale okazało się, że urlop wcale nie mi nie sprzyja, jeżeli chodzi o moje zaległości. Powiedziałabym nawet, że mam ich więcej...
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Całuję i życzę wszystkiego dobrego xx

    @KateStylees

    ReplyDelete
  5. Na samym początku, zacznę od końca. Czyli od tego, że cieszę się, że Eleanor postanowiła zostać w Holmes Chapel. To kolejna słuszna decyzja w jej życiu, przynajmniej tak mi się wydaje.
    Ten rozdział to nie zeznania, to retrospekcja. Wracanie do czegoś co trudne i bolesne. Choć gdy czytałam, to jak dziewczyna opowiadała o dawnych wydarzeniach, wyczułam ( nie wiem czy słusznie) że patrzy już na nie z dystansem. Tak jakby pogodziła się z nimi. Wydaje mi się, że to dobrze. Wszystko to oznacza, że chce iść do przodu, postawić kolejny krok przed siebie. Na razie zmierza w dobrym kierunku i oby tak dalej!
    Wracając do sytuacji w komisariacie. El zdradziła nam więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Odsłoniła przed nami coś, co skrywała bardzo długo w sobie. Zeznania zdecydowanie pomogły jej w oczyszczeniu się. Tak to było oczyszczenie, wypuszczenie czarnych złych wspomnień z siebie, wyrzucenie ich. Nadszedł moment, w którym wreszcie powiedziała to co od dawna ukrywała, nawet przed przyjaciółmi. Choć teraz Liam też już wie. Muszę tutaj wspomnieć, że gdy chłopak ściskał Eleanor za rękę, mnie ściskało się serce. Jestem głupia, bo ciągle słyszę jakiś dziwny głos, który chciałby, żeby między nimi wydarzyło się cos więcej. Jednak wiem, że jesteś wierna Niamowi. Ja także ich uwielbiam, ale no kurczę, te trzymanie za rękę i sytuacje z poprzednich rozdziałów, zbudowały w moim umyśle jakąś dziwną wizję tej dwójki. Echh…zdecydowanie ciężko rozstrzygnąć ten spór. Tutaj Niall, tutaj Liam. Cholera no! To zbyt ciężki wybór. Mam nadzieje, ze mnie nie zabijesz za te spekulacje?
    Wciąż zastanawiam się co będzie dalej. Rozdział zakończył się w zdecydowanie pozytywny sposób, ale jakie będą kolejne sploty wydarzeń? Niedługo pewnie nadejdzie pora, gdy Niall i Liam, staną przed ‘ostatecznym sądem’ swojej miłości. Mimo, że tak jak wspomniałam czasami wyobrażam sobie coś między Paynem, a dziewczyną jestem niezmiernie ciekawa jak to będzie dalej z tą dwójką.
    Losy Eleanor, też są dla mnie zagadką. Chciałabym, żeby sobie kogoś znalazła i ułożyła życie. Zasługuje na trochę spokoju i zdecydowanie dużo miłości, po takich a nie innych przeżyciach. Tylko czy ktoś na nią tam czeka na horyzoncie uczuć? Wciąż mam nadzieje, że tak….


    Niestety nie ściskam Cię mocno, bo tym razem to ja jestem teraz chora. Topię się w chusteczkach i pociągam nosem. Więc dzisiaj ślę Ci buziaka na odległość!

    Pozdrawiam! xx
    ~Eirene

    ReplyDelete