Każdemu, kto ceni sobie nowe znajomości.
- Odnajduję u ciebie spokój, Harry – szepnęła Eleanor, podnosząc kubek z parującym napojem. Ciemne tęczówki wlepiła w gorącą czekoladę, którą kilka minut wcześniej przygotowała im mama chłopaka. Siedzieli na parapecie w pokoju Harrego, z nogami wywieszonymi poza nim, przyglądając się nocnemu niebu, czując chłodne sierpniowe powietrze i wciągając letni subtelny zapach. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie. Nie musieli nic mówić, by wszystko zostało wyjaśnione. Milczeli, nie zmuszając siebie nawzajem do powiedzenia czegokolwiek. Eleanor odezwała się dobrowolnie. – Bardzo się cieszę, że w twoim życiu wszystko potoczyło się tak dobrze. Gratuluję ci odbudowania relacji z tak niesamowicie wartościowym człowiekiem, jakim jest Louis.
- Ty też znajdziesz kogoś, z kim warto mieć magiczną więź – odezwał się, biorąc kilka łyków czekolady, patrząc przy tym na księżyc. – Każdy w końcu odnajduje to, czego potrzebuje.
- A co jeśli ja nikogo nie potrzebuję, Harry?
- Wówczas wiedz, że okłamujesz samą siebie – powiedział poważnie, przenosząc na nią swoje zielone roziskrzone tęczówki. – Człowiek jest stworzeniem stadnym; najlepiej czuje się w grupie, bo samotność go przytłacza. Potrzebujesz osoby, która zawsze będzie dla ciebie.
- Od kiedy jesteś taki mądry, Harry? – spytała spokojnie, czochrając jego miękkie loki, na co chłopak zmarszczył nieznacznie czoło. – Czuję się dobrze obok was, wiesz? Ciebie, Louisa, Nialla, Liama, Zayna, Perrie i tego dzieciaka Matta. Jesteście paczką niesamowitych ludzi, którzy pomimo tragedii umieli przetrwać. Chciałabym mieć waszą siłę.
- Masz ją. A nawet znacznie więcej, niż ktokolwiek na świecie – mówiąc to chwycił jej dłoń, mocno ją ściskając, by tylko potwierdzić swoje słowa. – Przestań w siebie wątpić, Eleanor, bo nie warto. Jesteś cudowna, miła, urocza, zabawna, ciepła, troskliwa i…
- Zamknij się, Harry, bo jeszcze pomyślę, że się we mnie zakochałeś – zażartowała, uśmiechając się szeroko. – Ale dziękuję. Twoja wypowiedź jest bardzo urzekająca.
Po jej słowach zapadła cisza. Wiatr wygrywał spokojną melodię, pozwalając im wsłuchiwać się w nią i dowoli interpretować. Nie przerywali jej długi czas, dopóki Eleanor cicho nie wzdychając, omal nie wylała całej zawartości z kubka. Jej dłonie nagle zaczęły się niemiłosiernie trząść.
- Zimno ci? – spytał Harry, gotów by wejść do pokoju, by wziąć dla niej koc.
- Jest w porządku – powiedziała pośpiesznie, nie spuszczając wzroku z brązowego płynu, który wirował w naczyniu – po prostu wspomnienie wizyty w rodzinnym domu, nagle mnie nawiedziło. Wciąż nie mogę przeboleć faktu, że moja matka pomimo minionych prawie szesnastu miesięcy, w żadnym razie się nie zmieniła. Ani jedna jej cecha, nawet ta najmniejsza, nie uległa zmianie. Nadal jest zimną, ale elegancką i pozbawioną jakichkolwiek emocji osobą. Chce mieć władzę nad każdym. Zastanawiam się, dlaczego ojciec nadal z nią jest. Dlaczego się nie rozstaną, skoro ma dość jej zachowania. Dlaczego z nią mieszka. Dlaczego… - nie mogąc nad sobą dłużej zahamować, zaczęła płakać. Łzy spadały szybko po jej zaczerwionych policzkach, wpadając do czekolady, która była coraz zimniejsza. Nim się obejrzała znalazła się w ciepłych ramionach Harrego, który jednym ramieniem, tuląc ją mocno do siebie, głaskał po plecach, nic nie mówiąc. Po prostu był. Dawał jej wsparcie. – Przed Niallem, menadżerem czy nawet rodzicami, starałam się trzymać, ale mam już dość. Nie umiem się trzymać, Harry. Nie, kiedy moja matka chce ode mnie rzeczy niemożliwych. Nie, kiedy traktuje mnie jak swoją małą portmonetkę. Nie, kiedy… nawet nie powie mi „kocham cię” czy „tęskniłam za tobą”. Czy ja tak dużo wymagam? Cholera, chciałabym, żeby się chociaż uśmiechnęła na mój widok, ale ona nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Rozumiesz to? Nie zrobiła nic. Dosłownie.
- Eleanor, proszę cię, nie płacz. Nie wiem, jak to jest znaleźć się w twojej sytuacji, ale nie płacz już. Błagam – głos Harrego brzmiał żałośnie, pokonany przez łzy, które spływały także po jego policzkach. Gdy poczuł jak przyjaciółka kiwa głową, odsunął się od niej, poprawiając włosy, które spadły na jej oczy. – Od razu lepiej. Twoja mama nie wie, jaki skarb traci. Jaki diament, który może wszystko. Jest głupia, że pozwoliła ci odejść, nie mówiąc tych wszystkich słów, które tak bardzo chciałaś od niej usłyszeć. Ale może nie wszystko stracone, co? W końcu masz jeszcze tatę, więc może z nim mogłabyś utrzymać kontakt?
- Nie wiem, Harry, co z tego wyjdzie. W końcu on jej nie opuści, przez co zrobi dokładnie to, co ona będzie chciała. Będzie tam, dla niej.
- Może ją kocha?
- Tutaj masz rację. Mój ojciec to zakochany głupiec, który może i widzi w tej kobiecie kogoś złego, ale jest zbyt mocno zamroczony uczuciami, by cokolwiek postanowić. By z nią zerwać, by się wyprowadzić, by zamieszkać gdzieś indziej. Pamiętam, że ilekroć opowiadał mi o swojej rodzinnej miejscowości, to uśmiechał się szeroko. Jego wzrok stawał się rozmarzony, a kolejne słowa o tym miejscu, były ciepłe. Tęskni za tamtymi chwilami. Widziałam to. Ale teraz to Manchester stał jego domem. Miejscem, które będzie wspominał. Skoro tak chce, to ja nie mogę go powstrzymywać. Jeśli będzie chciał się ze mną spotkać, to zadzwoni. Zna numer – skończyła, opierając się plecami o ściankę okna, by móc spojrzeć na księżyc z innej perspektywy. – Dobrze jest móc porozmawiać Harry. Po tym jak widziałam cię kilka razy w ośrodku, uważałam cię za gbura. Kogoś, kto ma w nosie innych ludzi, a sam siebie uważa za najlepszego. Nie lubiłam cię. Jednak po poznaniu cię zmieniłam zdanie i cieszę się, że mnie nie odtrąciłeś.
- Nie potrafiłbym tego zrobić, nawet gdybyś mnie zmusiła.
- To dobrze, bo ja wcale nie chcę cię do niczego zmuszać – puściwszy mu oczko, spojrzała na moment na podwórko chłopaka, poczym wzdychając ciężko, powiedziała poważnie: - Dzwonili do mnie z komisariatu. Złapali Toma i na razie wsadzili go aresztu. Podobno, po tym jak opowiedziałam Cowellowi swoją historię, odezwały się też inne osoby, które Tom zranił. Nie chcę cię urazić Harry, ale musisz wiedzieć, że cieszę się, że Tom dostanie to na co zasłużył.
- Nie musisz się czuć źle z tym, co właśnie powiedziałaś, Eleanor. Gdyby był uczciwy wobec innych i samego siebie, nie doprowadziłby siebie do aresztu. Może nawet byłby częścią naszej paczki. A tak… Skończył na dnie.
- Ani trochę nie jest ci go żal? – jej głos brzmiał na słaby.
- Dlaczego miałoby mi być szkoda osoby, która zraniła kogoś, kogo pokochałem jak siostrę? – spytał retorycznie, patrząc jej prosto w oczy.
- To twój kuzyn – odparła, udając, że nie dosłyszała uwagi odnośnie pokochaniu jej jak siostry. Brytyjczyk pokręcił głową, pozwalając kącikom ust podnieść się lekko do góry.
- Ty jesteś kimś znacznie ważniejszym niż on.
***
Harry bez żadnego słowa protestu czy sprzeciwu, zdecydował się urządzić imprezę urodzinową dla Liama. Payne nie tylko, nie chciał by to robił, ale dodatkowo nie widział żadnego sensu w świętowaniu kolejnego roku, który przypominał mu, że dawno nie ma już nastu lat. Jednak Harry był uparty i nim ktokolwiek mógł, co cokolwiek zrobić, przygotował nie tylko dom, jedzenie czy z pomocą innych chłopaków, zbyt dużą ilość alkoholu, ale także pozapraszał kilkanaście osób, które kiedyś chodziły z Liamem do szkoły, a z którym nadal niekiedy się spotykał. Eleanor jeszcze nigdy nie widziała, by ktoś w przeciągu raptem jednego dnia, był w stanie zrobić tak wiele rzeczy na raz, nie tracąc przy tym dobrego humoru. Gołym okiem było widać, że zielonooki kochał imprezy i dobrą zabawę.
- Wow! Pokazałaś nogi! – to było pierwsze co Harry krzyknął w jej kierunku, kiedy około siódmej wieczorem zapukała do jego drzwi. Spojrzawszy w dół, na swoje odsłonięte nogi i stopy odziane w nieśmiertelne tenisówki, pokiwała tylko twierdząco głową, wchodząc do środka, gdy chłopak przesunął się. – Dobrze wyglądasz w koronce. Powinnaś ją częściej ubierać. No chodź, większość już jest. Nawet Liam Ja-wcale-nie-chcę-tej-imprezy Payne – dodał ze śmiechem, popychając ją w stronę salonu, z którego dochodziła głośna muzyka i wiele rozmów.
- Eleanor! A już myślałem, że się nie pojawisz! – krzyknął Niall, próbując przekrzyczeć muzykę i panujący wokoło hałas.
- Pojechałam ze Scooterem do Chester – wyjaśniła rozglądając się po tłumie, w poszukiwaniu solenizanta. – A gdzie twój chłopak?
- Ch-chłopak? – zająkał się, przegryzając dolną wargę, na co dziewczyna zachichotała, zauważając delikatny rumieniec na policzkach blondyna. – On… nie jest. Ty dobrze o tym wiesz i nie wmawiaj mi tutaj, że…
- Czego Eleanor ma ci nie wmawiać, Niall? – przerwał mu Liam, który dołączywszy do nich, zarzucił na ramiona niższego chłopaka prawą rękę.
- Myślę, że tą rozmowę możecie odbyć później. Po paru drinkach, kilku tańcach i tak dalej – odpowiedziała, z satysfakcją obserwując dorodny rumieniec Nialla. – Wszystkiego najlepszego, staruszku – powiedziała, podając mu torebkę z logo znanej marki.
- Nie musiałaś mi niczego kupować. Nie po tym, co dałaś nam wcześniej. Czuję się tak głupio – mimo marudzenia wziął od niej torebkę, zaglądając do jej wnętrza. Wyciągnął z niej czarne pudełko z tym samym logo, po którego otwarciu zobaczył elegancki zegarek z czarnym paskiem. – Dziękuję, Eleanor – mruknął niemrawo, całując ją w policzek.
- Żebyś nigdy nie spóźniał się na randki z Niallem – rzuciła uszczypliwie, nim nie zostawiła ich samych ze sobą.
- Ktoś tu ma dobry humooooor – zaśpiewał Zayn, gdy roześmiana weszła do kuchni, w której się znajdował wraz z innym chłopakiem i Perrie.
- Dzisiaj w nocy para naszych aniołków, będzie się ostro pieprzyć. Mówię wam, a rano będę im śpiewać, że mieli niesamowitą noc, chociaż oczywiście mnie nie będzie obok. Jestem podjarana, chociaż to nie o mnie chodzi – powiedziała bez ogródek, sięgając po puszkę coli, którą podała jej Perrie, jakby czytając w jej myślach.
- Jesteś bardzo bezpośrednia – odezwał się nieznajomy, ściągając na siebie jej uwagę. Brązowooka przyjrzała mu się z nieukrywaną ciekawością, badając dokładnie każdy detal jego twarzy. Ciemne krótkie włosy, jasne oczy, szeroki uśmiech, mocno zarysowana linia szczęki, lekki zarost. Wyglądał dobrze, a przede wszystkim na miłego. – Jestem Josh Devine, a ty mnie właśnie obczaiłaś.
- Yeah – pokiwała głową, odrzucając na ramię długie włosy. – Miło mi poznać, Eleanor Calder – dodała, wyciągając do niego rękę.
- Może was zostawimy, gołąbki? – Zayn parsknął śmiechem, przypominając tym samym, o swojej obecności. Eleanor popatrzyła na niego z szerokim uśmiechem, wzruszając ramionami. – Chodź Perrie, zatańczmy.
- Przecież ty nie lubisz tańczyć – zauważyła.
- Czy to ważne, Perrie? Po prostu chodźmy stąd – jęknął, wyciągając swoją żonę z kuchni, na co Eleanor z Joshem wybuchli śmiechem.
- On jest taki przewidywalny – powiedział Josh, pociągając łyk piwa ze swojej butelki.
- Nie mam zielonego pojęcia, jaki jest Zayn. Nie znam go zbyt długo i niewiele mogę o nim powiedzieć. Czas pokaże, czy się z tobą zgodzę czy nie.
- Czy tą wypowiedź mam traktować jak zapowiedź dłuższej znajomości?
- Nie wiem, jak długo byś ze mną wytrzymał, Josh. Jestem dość złożoną osobą.
- Brzmi ciekawie. Lubię osoby, które są skomplikowane. Można się wiele natrudzić by rozpracować kogoś takiego. A trud potrzebuje czasu, więc jak najbardziej jestem na tak.
- Twoja wypowiedź dopiero była skomplikowana.
Kolejnych kilka godzin spędziła na rozmowie z nowym znajomym, piciu coca-coli i obgadywaniu solenizanta, gdy wchodził do kuchni by wziąć alkohol. Nie czuła się zmuszana do czegokolwiek. Właściwie w jej mniemaniu Josh, wyglądał na kogoś, kto nie obraziłby gdyby Eleanor nagle postawiła go zostawić samego. Cały czas patrzył jej prosto w oczy, słuchał każdego słowa, nie wtrącając się gdy mówiła, czy uśmiechając kiedy stwierdził, że będzie to w porządku. Chociaż znali się dopiero kilka godzin, nie czuli się źle w swoim towarzystwie. Oboje byli całkowicie wyluzowani, chociaż Eleanor miała prawo sądzić, że za luz Josha, odpowiadał alkohol. Nie winiła go jednak za to, w końcu byli na imprezie.
- Zatańcz ze mną, Eleanor – powiedział jakiś czas później, gdy muzyka docierająca do nich z salonu, zmieniła się w wolniejszy kawałek. Brunetka odłożyła zza siebie, kolejną puszkę po gazowanym napoju i zeskoczywszy ze stołu, na którym oboje siedzieli, wyciągnęła do niego dłoń. – To mi się podoba.
- Och, zamknij się – mruknęła, trzepiąc go żartobliwie w ramię, gdy przechodzili do salonu. – Mam nadzieje, że wiesz co robić – powiedziała wyzywającym tonem, ustawiając się na środku salonu.
Josh położył obie swoje dłonie na jej wąskiej talii, przyciągając ją do siebie, ale nie na tyle blisko by nie czuła się niezręcznie, czy niekomfortowo. Eleanor natomiast splątała swoje dłonie na jego szyi, uśmiechając się lekko, gdy ich spojrzenia się spotkały. Kątem oka dostrzegła Louisa i Harrego, których pozycja wskazywała na gotowość do odbycia stosunku seksualnego tuż na oczach tych wszystkich ludzi. Zastanawiając się nad obecnością Nialla i Liama, rozejrzała się dookoła, jednocześnie pilnując kroków w tańcu, który ani trochę nie był skomplikowany. Poszukiwaną parę dostrzegła nieopodal siebie, po lewej stronie, tuż obok zasłoniętego okna. Także tańczyli, zachowując między swoimi ciałami odpowiednią odległość, chociaż już na pierwszy rzut oka widziała, że obaj chcą być bliżej siebie.
- Oni są niemożliwi – westchnęła teatralnie przenosząc wzrok na Josha, który patrzył na kogoś za nią. – Teraz ty kogoś obczajasz – zauważyła ze śmiechem, pokazując mu język.
- Patrzę na Louisa i Harrego. Zdecydowanie powinni znaleźć sobie pokój.
- Też to zauważyłeś? Sądzę, że jeśli ta piosenka za moment się nie skończy, będziemy świadkami interesującego seksu.
- Seks gejów uważasz za interesujący? Perwersyjnie.
- Jakby to powiedzieć? Nikt nie mówił, że jestem grzeczną dziewczynką; mam swoje grzeszki – dodała odważnie, puszczając mu oczko.
- Czy ty ze mną flirtujesz, panno Calder? – spytał uwodzicielskim głosem.
- Możliwe, panie Devine – odpowiedziała tym samym tonem, kusząco oblizując usta.
(strój Eleanor na imprezie)
__________________________________________
Rozdział ma dokładnie: 6,5 strony i 2,143 słów. Jeśli ktoś znowu mi napisze, że rozdział jest za krótki, to przyjdę do niego w nocy i porządnie nim potrząsnę. Nie umiem pisać długich rozdziałów. Nie będę się też niepotrzebnie rozpisywać, bo nie widzę sensu w ciągnięciu akcji na siłę. Mam nadzieje, że to rozumiecie, chociaż nie wiem, po jakie licho to piszę, skoro za moment kończę to opowiadanie.
To jest ostatni rozdział. Za tydzień dodam epilog i to będzie na tyle jeśli chodzi o dość skomplikowaną osobę, jaką była Eleanor Calder w mojej historii. Wasze prośby zostały wysłuchane, poznała kogoś. Jak ta znajomość się potoczy? Tego nie wiem, bo z pewnością jej nie opiszę. Amen.
Miłego wieczoru, tygodnia i tak dalej.
Pozdrawiam, matrioszkaa! xx
Aww, nie mogę uwierzyć, że Eleanor poznała kogoś! I to jeszcze jak dobrze czuła się w towarzystwie Josha! Normalnie aż chciałabym to zobaczyć na żywo!
ReplyDeleteWiem, że cię zawiodłam tym, iż nie komentowałam, ale nie mam usprawiedliwienia. Po prostu zmarnowałam wspaniałe rozdziały i teraz mam za swoje, bo już koniec będzie tego opowiadania. Ale mam nadzieję, że nie opuścisz nas tak całkiem, mhm? Planujesz jakieś nowe opowiadanie, czy cos? :)
Rozmowa Eleanor i Harry'ego była bardzo piękna. Widać, jak wiele dla nich znaczy przyjaźń, jaka ich łączy i samo to, iż tyle przeszli. To wszystko; mam na myśli powrót Larry'ego, w wielkiej mierze zawdzięczają właśnie Calder. Dziewczyna poznała w końcu definicję przyjaźni. Wspaniale jest widzieć, jak główna bohaterka się zmienia.
Ale wiesz, flirtowanie Josha i Eleanor było takie urocze, że awwwwwww. Tak, to dziwne, że moja reakcja sprowadza się do głupiego "aw".
Okej, Niam. Co tym dwóm stoi na przeszkodzie tego by otwarcie przyznać się do uczucia, jakie między nimi jest!? No co?! Jak nigdy - chcę, by w epilogu byli razem. (tak wiem, moje żądanie jest dość niegrzeczne, przepraszam). Mhm , nie powiem. Larry, który niemalże uprawia seks na parkiecie. Bardzo... interesujący musiał to być widok. Yyym, tak, kocham ich.
W pewnym sensie, cieszę się, że nie będziesz opisywać relacji ELeanor z Joshem, bo w sumie, to co za dużo, to niezdrowo.
Ale i tak będę tęsknić za tym opowiadaniem.
Kocham cię <3
Muszę przyznać, że ten rozdział mogę dodać do grona tych moich ulubionych.Już kiedyś wspominała, że jestem hmm.. "fanką" przyjaźni Harrego i Eleanor ;) Bardzo dobrze rozegrałaś tę rozmowę pomiędzy nimi, cieszę się,że El w końcu wyrzuciła z siebie ten nadmiar emocji. Potrzebowała takiego oczyszczenia.Jest mi jej strasznie szkoda ze względu na te relacje z rodzicami, zdecydowanie tego potrzebuje.. Z chęcią sama rozprawiłabym się z tą jej matką, która jak widać ma zielonego pojęcia o tym co to prawdziwe życie..
ReplyDeleteImpreza urodzinowa Liama? Jak dla mnie, potrzebował jej każdy jeden bohater tego opowiadania.. :) I tu muszę przyznać,że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy w związku z Joshem i El..Niby nic, ale jak to się mówi - nic nie dzieje się bez przyczyny :) Co Ty wykombinowałaś, hmm? :>
Niam, Larry, Niam, Larry... czy mogliśmy wymarzyć sobie coś lepszego? Czekam na finał! :)))
Pod ostatnim rozdziałem czułam pewien niedosyt, fakt. Tym jestem naprawdę usatysfakcjonowana :) Tak, to zdecydowanie mój ulubiony rozdział :)
Szczerze nie mogę uwierzyć,że za tydzień przeczytamy epilog tego opowiadania.. Będzie mi go brakować.
Życzę weny, przesyłam buziaki i gooorąco pozdrawiam! :*
@Paulkaaa_
Wow... Ta notka pod koniec rozdziału... Strasznie stanowcza... Czyżby ktoś uprzykrzał ci życie w związku z TWOIM opowiadanie? Może mi się tylko wydaje, ale odnoszę wrażenie, że przydałoby ci się coś na rozweselenia ;)
ReplyDeleteRozdział cudowny... Zresztą jak zawsze. Mam nadzieję, że wiesz, iż mimo że często marudzę ci pod kolejnymi postami, to uwielbiam twój sposób pisania i zawsze z przyjemnością relaksuję się przy twoich opowiadaniach.
Nie mogę uwierzyć, że za tydzień koniec. Kolejne z moich ulubionych opowiadań się kończy. Co ja teraz będę czytać? Mam nadzieję, że planujesz jakąś nową niesamowitą historię...
Spodobał mi się pomysł z imprezą... I gdy już myślę, że niczym mnie nie zaskoczysz, ty wprowadzasz nową postać do opowiadania. W ostatnim rozdziale! Czy wspominałam już, że uwielbiam Josha? Zdecydowanie jest go za mało w opowiadaniach. Kurcze, nawet ja go zaniedbałam... Hmmm... Niedopatrzenie z mojej strony ;) Wspaniale, że El nie siedziała w kącie jako jedyna bez pary, choć sądzę, że z jej urodą szybko znalazłaby chętnych do tańca ;) Tyle par na parkiecie! Zayn i Perrie (o ile oczywiście doszli na ten parkiet), Harry i Louis (uwielbiam ich i ciągle mi mało), Niall i Liam (matko, nareszcie), no i Eleanor i Josh (och, ta moja wyobraźnia)... Takie imprezy to ja lubię ;)
Cieszę się, że Tom dostał to na co zasłużył, a przynajmniej mam nadzieję, że tak się stanie. A jeszcze bardziej się cieszę, że nie udało mu się zepsuć relacji El i Harry'ego. Cudownie się o nich czyta. Wątek rodziców El pozwolisz, że pominę, bo po takim cudownym rozdziale nie chcę się denerwować...
Zachodzę w głowę, co też planujesz w epilogu... I nic nie mogę wymyślić. Nie pozostaje mi więc nic innego jak cierpliwie (jakby to było możliwe) czekać, aż będę mogła go przeczytać...
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego. Miłego wieczoru, tygodnia i tak dalej ;)
@KateStylees
Czuję, że po części te słowa były skierowane do mnie. Postaram się wytłumaczyć: dla mnie każdy rozdział jest za krótki, nawet jeśli miałby tysiąc stron, a nie 6,5 ;) Po prostu tak cudownie piszesz, że ciągle mi mało... :)
ReplyDeleteWidać, że ta historia zmierza ku końcowi. Wszystko się powoli wyjaśnia... W dobry sposób. Larry szczęśliwy, Niam szczęśliwy (wkrótce), El poznała Josha i może coś z tego wyniknie, zasługuje na szczęście.
Podobał mi się wesoły nastrój w tym rozdziale. No, może pomijając moment rozmowy Harry'ego i El na parapecie.
Chciałabym się znaleźć na takiej imprezie, chociaż wtedy pewnie Liam by się wkurzył, bo nawet wbrew woli Horana, nie odstępowałabym go na krok ;)
Cóż. Ciekawi mnie, co wymyślisz w epilogu. Raczej ciężko jest to przewidzieć... Nie pozostaje mi nic innego jak wytężyć swoją cierpliwość i czekać do następnego tygodnia :)
Jestem cholernie podekscytowana tym, że Eleanor w końcu kogoś spotkała i szkoda,że to dopiero pod sam koniec historii, ale nie narzekam! Czuję podniecenie, a zarazem smutek, ponieważ wiem, że to opowiadanie się już kończy i został jedynie epilog, który raz na zawsze zakończy tą historię. Nie wiem jak u innych czytelników, ale ja na pewno będę wracać do tego opowiadania i czytać je od nowa i tak w kółko. Nie wiem co tutaj jeszcze napisać, wybacz za ten brak weny twórczej i tych wszystkich pierdółek, ale nie potrafię pisać komentarzy. Och! Uwielbiam Josha. Już po kilku słowach zaczęłam go darzyć wielkim uczuciem, które z każdą chwilą rośnie. A no i jeszcze kochany pan Styles. Uwielbiam jego relację z El, ponieważ jest po prostu niesamowita. Co tu jeszcze napisać? Z niecierpliwością wyczekuję na prolog! :)
ReplyDelete