Thursday, December 20, 2012

Rozdział trzynasty / sezon II

Od matrioszki: Jestem... tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia w sprawie tego rozdziału. Może z wyjątkiem tego, że rozpoczyna on II sezon "Szeptów nadziei". Akcja rozpoczyna się 3 miesiące później. Inaczej nie umiałam. Jeśli ktoś się pogubił, to przepraszam. Zapraszam do czytania. M. 
Możliwe, że 14-stka pojawi się w poniedziałek rano, wraz ze świąteczną niespodzianką (o ile dam radę ją napisać). 
Ps. oczywiście podane e-maile są  fałszywe! 


***


(Wrzesień/Wrocław/2012rok)

Caroline 



Zegarek wybił dopiero jedenastą rano, kiedy odpaliłam drugiego już tego dnia, papierosa. Lewą ręką mimowolnie powędrowałam do zaokrąglonego brzucha, z niewyraźną miną, badając każdą jego krzywiznę, zastanawiając się, czy poczuje jakieś kopnięcie, mimo że był to dopiero trzeci miesiąc, czy może to wszystko to sen, a wyniki ostatniego badania ginekologicznego, zostały sfabrykowane. Nie poczułam, co prawda kopnięcia, ale silne mdłości, które ogarnęły mnie, kiedy zaciągnęłam się po raz trzeci. Natychmiast zgasiłam używkę, chociaż jak nigdy miałam na nią naprawdę wielką ochotę. Wstałam od komputera, wcześniej włączając go i podeszłam do okna, by do dusznego pokoju, wpuścić trochę świeżego, letniego powietrza.

Był wrzesień, dla mnie trzeci miesiąc wakacji; od około czternastu tygodni powinnam siedzieć na Royal College of Music i studiować dodatkowy kierunek. Niestety jedna noc, pokrzyżowała wszystkie moje wakacyjne plany, zmuszając mnie do rzucenia letnich studiów, na rzecz wylotu do domu i… zapomnieniu o Nim.

Usłyszałam płacz dziecka, dochodzący zza ściany. Ciężko wzdychając, odepchnęłam się do wysokiego, wąskiego parapetu, o który stałam oparta i przechodząc przez drzwi, które łączyły dwa mniejsze pokoje ze sobą, znalazłam się w sypialni mojej córeczki. Czterolatka stała w swoim łóżeczku, rozglądając się na wszystkie strony z zaczerwienionymi oczami, w którym czaił się trudny do opisania strach, chociaż znała to pomieszczenie od dziecka. Jasnoróżowe ściany z kolorowymi rysunkami, masa pluszaków, lalek, książeczek z bajkami, kolorowanki, oraz niski niebieski stolik z trzema kolorowymi krzesełkami, na którym walały się pojedyncze kartki z kredkami, sprawiały, że Zuza powinna czuć się tutaj dobrze i bezpiecznie. Zamiast tego płakała, jakbym co najmniej zostawiła ją samą, na nie wiadomo jak długo. Wziąwszy ją na ręce, mocno ją do siebie przytuliłam, przyciskając policzek do jej małej, blond główki. Była do mnie podobna, chociaż kolor jej tęczówek, różnił się od moich; jej były czekoladowe, mocne, z głębią, w których bez problemu można by utonąć. Odziedziczyła je po swoim pożal się Boże tatusiu. Jej małe rączki, zacisnęły się na mojej pasiastej koszulce, którą miałam na sobie, a była jedyną rzeczą, którą miałam od Niego.

Miałam wielką ochotę zapytać ją, co się stało. Nie odpowiedziałaby mi, bo by mnie nie usłyszała. Zamiast słów, pozostawał nam kontakt fizyczny, który był ważniejszy niż cokolwiek innego. Tuląc ją do siebie, zastanawiałam się, co się jej przyśniło, że się przebudziła. Ostatnimi czasami jej sen trwał znacznie krócej, niż wcześniej. Potrafiła obudzić się o szóstej rano, nie pozwalając spać nikomu, kto jeszcze to robi. Po śniadaniu i krótkiej zabawie, zapadała w przedpołudniową drzemkę, po której bywała rozbrykana, aż do zmierzchu. Mimo wszystko była naprawdę kochanym dzieckiem, pełnym uśmiechu na twarzy, energii i chociaż miała dopiero cztery lata, ma wiele szalonych pomysłów, które chce jak najszybciej wprawić w życie. Takiego promyczka to ze świecą szukać. Kiedy dziewczynka uspokoiła się na tyle, bym mogła ją, o coś zapytać, postawiłam ją na podłogę, poprawiając koszulkę, która nieznacznie się jej podwinęła.

- Co się stało, Słoneczko? – wymigałam, lekko się uśmiechając.

- Wielki… smok! – „odpowiedziała” chaotycznie, nadal pociągając nosem.

- Żaden smok, mnie od ciebie nie zabierze, Kochanie – obiecałam, mocniej ją do siebie przytulając. Poczułam jak kiwa główką, oraz niezgrabnie próbuje wyplątać się z mojego uścisku. – Będę obok, gdybyś czegoś potrzebowała – dodałam, nim na dobre pochłonęła ją kolorowanka.



W tym czasie komputer zdążył się już uruchomić, włączając wszystkie możliwe rzeczy, które miałam na nim zainstalowane. Łącznie z komunikatorem Gadu Gadu, Skype i Facebook Messenger, który informował mnie właśnie, że jedna z moich koleżanek z liceum dodała nowe zdjęcie, a inna zaktualizowała swój status. Zignorowałam to jednak i zalogowałam się na pocztę e-mail, domyślając się, co mogę przeczytać tym razem.

Odebrano: 24 nowe wiadomości. 

Nadawcą większości e-maili był sam Louis Tomlinson. Facet, dla którego byłam w stanie zrezygnować ze swoich wakacyjnych studiów, by wrócić do Polski, żeby on nadal mógł być tym, kim jest, czyli bożyszczem milionów dziewczyn na całym świecie. Lewa ręka ponownie powędrowała do zaokrąglonego brzucha, a prawa, znowu chciała sięgnąć po leżące obok komputera papierosy; zignorowałam jednak tą irracjonalną potrzebę, najeżdżając na pierwszego e-maila, czując wzbierające się łzy, chociaż jeszcze go nie przeczytałam.



Do: karolnowak092@gmail.com  
Od: louistommo91@gmail.com
(wysłało dwudziestego lipca, o 16:37)

Naprawdę nie wiem, dlaczego się do mnie nie odzywasz. Nie mam jak się dowiedzieć, co zrobiłem źle, że pewnego dnia zwyczajnie postanowiłaś zacząć mnie ignorować. Czy to, że wyjechałem w nagłą trasę promocyjną, jakoś zaważyło, na tym, że opuściłaś UK? Myślałaś nad tym od dłuższego czasu, a kiedy dostałaś powód, nie wahałaś się? Jaka jest prawda, że dziewczyna, którą kocham całym sobą, opuściła mnie? Karolino, odpowiedz…



Łzy, które wezbrały się pod moim powiekami, sprawiły, że nie mogłam niczego dojrzeć. Moje palce już wyrywały się by mu odpisać, jednak mózg nie był w stanie, im na to pozwolić. Nie mogłam.. On musiał żyć, jak przed poznaniem mnie. Moja ciąża tylko mu to utrudniła. A na to nie mogłam się zgodzić, w końcu jestem ich fanką. Jedną z największych; ich dobro ponad moje własne. Tak właśnie…

Kolejne wiadomości były podobne. Louis prosił mnie w nich, żebym napisała mu chociaż jedno zdanie, że u mnie wszystko w porządku, bo inaczej wezwie na pomoc Interpol i tyle będę miała z mojego ukrywania się. Obiecał, że się nie podda, bo swoje serce zostawił obok mnie, kiedy tego dnia żegnał się ze mną na lotnisku. Już wtedy wiedziałam, że we mnie rozwija się mały Tomlinson.



- Panno Nowak – zaczął lekarz, o niskim gardłowym głosie, pomarszczoną skórą i małymi, czarnymi oczami osadzonymi na środku twarzy. Mówił poważnie, lecz monotonnie, przez co miałam ochotę usnąć na kozetce. W dłoniach trzymał plik kartek z moimi wynikami. Mocniej ścisnęłam dłoń Olivii, która wybrała się ze mną, by dodać mi moralnego wsparcia. Dziękowałam jej za to, chociaż zapewne wolała być teraz na obiedzie z Niallem – jesteś w ciąży, a dokładnie w pierwszym trymestrze, trzecim tygodniu.

- Ciąży? – powtórzyłam głucho, a łzy wzbierające się pod powiekami, co raz dotkliwie zaczęły, o sobie dawać. – Ja nie mogę być w ciąży! To niedorzeczne! – wydarłam się, chociaż pomieszczenie było małe, a lekarz stał tuż obok mnie.

- Mam pani powiedzieć, skąd się biorą dzieci? – zapytał z cynicznym uśmiechem.

- Obejdzie się – mruknęłam, siadając na kozetce. – Trzeci tydzień… - powtarzałam, jak mantrę, mając cichą nadzieje, że to nie Louis okaże się być ojcem. Niestety, mimo że nigdy nie byłam orłem z matematyki, wynikało, że to właśnie jego dziecko.

- Tu masz wszystkie wyniki badań… - powiedział nim, wyszłam z jego gabinetu.

Wychodząc ze szpitala, byłam otępiała. Nie płakałam już. Miałam w nosie łzy; znacznie ważniejsze dla mnie było to, co powinnam teraz zrobić. Nie wiedziałam, czy mam powiedzieć, o tym Louisowi, czy też nie. Olivia zaciągnęła mnie do lodziarni, która znajdowała się nieopodal szpitala, w wąskiej uliczce, gdzie namolny wzrok przechodniów, nie miał dostępu. Obie zamówiliśmy po czekoladowo-miętowych kulkach, poczym zajęliśmy miejsce w rogu lokalu. Przez jakiś czas obie milczałyśmy, wsłuchując się w gwar rozmów, czy krzątanie się pracowników. Odpowiadał mi ten stan, niestety moja towarzyszka miała inne plany.

- Musisz mu powiedzieć, Caroline – powiedziała poważnie, używając mojego pełnego imienia, chociaż rzadko to robiła. – Zasługuje na to, bo cię kocha. Jesteście razem szczęśliwi, ale dziecko tylko to wzmocni.

- Wzmocni? Ty siebie słyszysz, Olly? – spytałam na pozór spokojnie odkładając na serwetkę rożka, który z każdą kolejną mijającą minutą, zamieniał się w kałużę. – Ja mu tym zniszczę życie. Nie mogę mu tego zrobić, Olly. On musi żyć, tak jak przed poznaniem mnie…

- On cię kocha – rzekła poważnie, przykrywając swoją dłonią moją dłoń. – A w związku, zaufanie jest najważniejsze. Sama, o tym wiesz najlepiej.

- No to będę musiała z nim zerwać – powiedziałam cicho, patrząc na topniejącego się loda. – Pożegnać się z nim…



Wytarłam łzy, które znowu dały o sobie znać, kręcąc przy tym głową, by wrócić do rzeczywistości. Cztery z dwudziestu czterech wiadomości, były od każdego z chłopaków. Niechętnie otworzyłam pierwszy, którego nadawcą był Liam Payne.



Do: karolnowak092@email.com 
Od: liampayne456@gmail.com
(wysłano dwudziestego drugiego lipca, o 9:45)

Kolorowych snów.. Spokojnej nocy.. Myślisz o mnie? Każdej nocy, słyszymy podobne słowa. Nigdy się tak nie zachowywał. Nie każę Ci wrócić, ale… napisz, że wszystko w porządku, co? Proszę!

Do: karolnowak092@email.com 
Od: harrystyles69@gmail.com
(wysłano dwudziestego piątego lipca, o 16:45)

Louis znowu śpi w moim łóżku. Znowu ma koszmary. Znowu łzy spływają mu strumieniami po twarzy. Znowu jest smutny, a jak on jest smutny, to i ja jestem smutny… Tylko tyle chciałem Ci napisać. Nic więcej.


Do: karolnowak092@email.com 
Od: zaynjmalik@gmail.com
(wysłano dwudziestego szóstego lipca, o 22:45)

W ogóle ze sobą nie gadaliśmy, ale stałaś się dla nas jak rodzina. Szczególnie dla Tommo, Danielle i Perrie, która zastanawia się, dlaczego tak nagle wyjechałaś z Londynu. Nie wnikam, to Twoja prywatna sprawa, ale musisz wiedzieć, że jemu nie do twarzy ze smutkiem.


Do: karolnowak092@email.com 
Od: niallerhoran21@gmail.com
(wysłano dwudziestego ósmego lipca, o 13:45)

„… i, że Cię nie opuszczę aż do śmierci…”

Ostatnio Louis oglądał film „I że Cię, nie opuszczę.” Naprawdę nie wiem, co mu do głowy strzeliło. Naprawdę rzadko oglądał takie filmy. Co dziwniejsze.. Płakał. Łzy do niego nie pasują, ale o tym już wiesz, bo Zayn Ci już, o tym pisał. Ja nie mam do Ciebie, o nic pretensji. Musiałaś mieć powód, by wyjechać. Musiałaś… prawda? Olivia zna prawdę, ale nie chce mi jej powiedzieć. I miss You, Line! :*




Niall napisał najdłuższego e-maila z ich wszystkich. Nie prosił mnie, o powrót. Nie prosił mnie, o danie o sobie znaku życia. Nie winił mnie, że nagle wyjechałam. Nie oceniał. Chciał zrozumieć. To sprawiło, że mimo łez, które lały się strumieniami, odpisałam mu i tylko mu. Czułam się winna, że nie piszę do Louisa, który mimo wszystko zasłużył na słowa wyjaśnienia. Wiedziałam, że zachowałam się jak idiotka, ale gdybym spojrzała w jego tęczówki, nie umiałabym odejść.



Do: niallerhoran21@gmail.com 
Od: karolnowak092@email.com
(wysłano trzeciego września, o 11:15)

Proszę przekaż reszcie, żeby przestali mnie nękać e-mailami, bo to nic nie da. Nie wrócę. Nie zmuszaj Olivii, by Ci powiedziała prawdę, bo będzie ją ukrywała.. Sama ją, o to prosiłam, więc sam rozumiesz. Poza tym, żyję i wszystko ze mną w porządku. And miss too, Nialler! Xx


Żegnał się z fanami, kiedy ja stałam z boku, obserwując to wszystko z uśmiechem na twarzy. Obok mnie stała Lottie, której długie blond włosy tańczyły za każdym razem, kiedy tylko odwróciła głowę w innym kierunku. Wyglądała pięknie, chociaż miała na sobie tylko długą szarą sukienkę i czarne tenisówki za kostkę. Zazdrościłam jej, bo ja w porównaniu do niej, byłam nikim… Ot, zwyczajną dziewczyną z przedmieścia…

- Będę tęsknił, Caroline – powiedział Louis, kiedy znalazł się przede mną, mając na twarzy ten swój firmowy uśmiech, za którym moje serce będzie tęsknić. – Będę dzwonić, pisać.. Obiecuję.

- Skup się na pracy i fankach, o mnie się nie martw – odpowiedziałam, mocno go do siebie przytulając. Ostatni raz. – Ja sobie poradzę, Louie.

- Ty sobie zawsze poradzisz – potwierdził, składając na moich ustach namiętny, pełny uczucia pocałunek, który został uwieczniony przez masę paparazzie, oraz fanów, którzy znajdowali się na lotnisku. – Kocham cię, pamiętaj o tym.

- Kocham cię, na zawsze – rzekłam ze śmiechem, chociaż moje serce już rozpadało się z bólu i cierpienia. Ostatni raz się pocałowaliśmy, ostatni raz mi pomachał. – Żegnaj.. – szepnęłam jednym z najcichszych tonów.



Ocuciła mnie ręka mamy, która delikatnie pocierała moje wyprostowane, jak struna, plecy. Spojrzałam na nią, lekko się uśmiechając, przeczuwając, że zeschnięte łzy, będą dla niej wyraźnym znakiem, że coś jest ze mną nie tak. Nie musiałam się martwić, że zrozumie wiadomość, która otwarta, widniała na wierzchu innych dokumentów. Nie znała angielskiego, ale znała mnie. Wiedziała, że stało się coś naprawdę poważnego, skoro z dnia na dzień postanowiłam rzucić to wszystko w cholerę i wrócić do miasta, w którym przeszłość doganiała mnie szybciej, niż mogło się to komukolwiek wydawać.

- Karolinko? – odezwała się, zwracając się do mnie, jak za czasów szkoły podstawowej, kiedy potrzebowałam jej bliskości, bardziej niż kiedykolwiek indziej.

- Mamo, ja tak mocno, za nim tęsknie.. Nie wiem, co powinnam teraz zrobić – powiedziałam, wstając z fotela, nerwowo kręcąc głową, na wszystkie strony, jakby to miało mi w czymkolwiek pomóc. – To dziecko, jest jego. On jest taki dobry, uroczy, szczery, zabawny, lekko dziecinny, ale odpowiedzialny. Ja jednak… Nie mogę mu odebrać tego wszystkiego, na co pracował przez ostatnie dwa lata.

- Uciekłaś, nim ten chłopiec dowiedział się, o tym, że zostanie ojcem? – spytała upewniając się. Przytaknęłam, stojąc do niej tyłem. Znowu przynoszę jej wstyd, znowu wystawiam ją na pośmiewisko społeczeństwa, ale inaczej nie umiałam. Nie mogłam tam zostać i udawać, że wszystko jest w porządku. – Kochanie, nie powinnaś tego robić. Skoro jest tak jak mówisz, powinien to zrozumieć i zaakceptować. W końcu to i jego dziecko.

- Jest gwiazdą – rzekłam poważnie, owijając brzuch rękami. – Kariera by mu się zawaliła, gdybym mu to powiedziała; on musi wypełniać swoje obowiązki; nie może się mną przejmować.

- No dobrze, ale co z tobą, Karo? Masz dwadzieścia lat i dwójkę dzieci; jak zamierzasz sobie z tym poradzić sama? Chcesz wrócić do Wielkiej Brytanii, czy zostać tutaj, w Polsce?

- Chciałam wrócić, kiedy będę mieć pewność, że on już o mnie zapomni – szepnęłam, opierając się o parapet. – Nie chciałam jednak mieszkać w Londynie, to miasto jest dla mnie za duże. Skończyłam studia, mam podstawę do nauki dzieci w szkole podstawowej – dodałam z uśmiechem, odwracając się do niej przodem – ale… nie wiem, z kim miałabym zostawić Zuzę. Byłoby trudno, ale chcę spróbować. Chcę… zobaczyć, czy sobie poradzę.

- Wiesz, że mimo wszystko, pomogę ci?

- Nie, mamo – ucięłam pewnie, podchodząc do niej z uśmiechem. – Ty, tata i Hubert już tyle dla mnie zrobiliście. Teraz sama muszę sobie z tym poradzić – przytuliłam ją do siebie, na momencik zapominając o coraz bardziej widocznym brzuchu. – Tylko muszę pożyczyć od braciszka kilka za dużych podkoszulków – przyznałam ze śmiechem.

- Wyrosłaś na silną, mądrą kobietę, która umie sobie poradzić z każdym problem – powiedziała, całując mnie w skroń.

- Dziękuję, mamo i przepraszam, że byłam taką gówniarą, która wpakowała się w takie bagno. Kocham cię.

- I ja ciebie kocham.

Wyszła do pokoju Zuzy, poprawiając koczek, który upięty miała na środku głowy. Aplikacja Facebook Messenger poinformował mnie, o kolejnych aktualnościach, jakie wprowadzili moi znajomymi na swoje profile. Zignorowałam to równie szybko, co poprzednie, logując się na twitterze, na którym ostatni raz siedziałam jakieś dwa miesiące temu. Tweety odnośnie nowej płyty One Direcion, imprez, na których ostatnio byli, nowych tatuaży Harrego czy Zayna, oraz zbliżającej się gali MTV VMA dodawał każdy, kto nawet w minimalny sposób był Directionerem. Nie wchodziłam w zdjęcia, które dodawali, nie interesowało mnie to. Zobaczyłam też kilka tweetów, które skierowane były bezpośrednio do mnie.

obrazek @carolnovak, gdzie Ty się do cholery podziewasz?!

@carolnovak wszyscy wariują, odezwij się..

@carolnovak, I miss U! xx



obrazek I’m not superhero @carolnovak

@olly678 … I miss too, xx



obrazek Louis Tomlinson @Louis_Tomlinson

@carolnovak, kocham, tęsknie, wariuję…



obrazek I’m not superhero @carolnovak

@Louis_Tomlinson, to przestań.




7 comments:

  1. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Wielki szok dla mnie był sam fakt że Karolina jest w ciąży,a co dopiero to że wyjechała z Londynu zostawiając Lou.Mam cichą nadzieję że w jej życiu i Lou wszystko się ułoży.
    Czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam
    Kasia :)

    ReplyDelete
  2. obrót akcji , wszystko zmienia całe życie , 180 stopni . post mega , czekam do 24 ^^ :D

    ReplyDelete
  3. Kocham cię, kochanie moje. Oh, kocham, kocham!
    Haha, nudzi mi się. Ty to wiesz, jak człowiekowi umilić wieczór ^^
    Rozdział jest po prostu... ZAJEBIASTY! :D:D:D
    No na serio no, ciąża Line jest tak nieprzewidywalna jak ty :D No normalnie jakbym Ciebie widziała :D
    Jak dla mnie, to jesteś mym bogiem :D I masz własną postać u mnie, haha! :PP
    Kocham Lourine i chcę ich reaktywacji! Teraz, zaraz, już! *krzyczy w tle* Mamo, a Marta nie chce mi Louirne odbudować! *kończy krzyki i wraca do komputera z herbatką w dłoni* Chcesz trochę? Dobra jest, pomarańczowa na rozgrzanie :]
    Najbardziej to ja chyba jednak chcę końca! Epilogu, o tak, tak, tak! Sama wiesz, dlaczego :D
    Kończę moje bezsensowne wywody i wracam do świętowania ostatnich trzech godzin wolności.
    Weny, czasu i mało nauki, żebyś mogła dalej pisać!
    Gosia xx

    http://pamietaj--mnie.blogspot.com/

    ReplyDelete
  4. Wrocław?
    Ciąża?
    Powrót do domu?
    Zapomnieć o... Nim?

    Boże! Co się działo przez te trzy miesiące?!? Dlaczego? O matko!!! Nie mogę w to uwierzyć? Nie mogę...

    Od Niego?
    Ten, którego imienia nie wolno wymówić...

    Uciekła od Niego dla Niego?
    Boże... Nie!

    Wiedziałam, że jestem beksą, ale dlaczego za każdym razem musisz mi to przypominać...

    On ją kocha całym sobą...
    Zostawił swoje serce obok niej...

    Nikt nie powinien mieć prawa decydowania w takiej sprawie za innych... Kto dał jej prawo krzywdzenia dobrych ludzi?

    Olivia wie! Ona musi coś zrobić! MUSI!!!

    Czytam te maile i wciąż wyję... Nie ja nie wyję, ja wręcz zanoszę się od płaczu tak, że prawie brakuje mi powietrza...

    3 miesiące...
    A on wciąż czeka...
    Tęskni...
    Kocha...
    Nie zasługuje na to...

    Przepraszam... Nie jestem w stanie nic więcej napisać... Przepraszam...
    Kocham cię

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    ReplyDelete
  5. Jak Ci już wspominałam. Jestem wstrząśnięta tą zmianą. Kolejna ciąża? Kolejna ucieczka od Lou? Chociaż cieszę się w pewnym sensie ,że wydoroślała i zajmuje się Zuzą. Szkoda ,że nic Louisowi nie powiedziała. On ją tak bardzo kocha. Czy ta sielanka nie mogła dłużej trwać? Ale zawsze coś musi się spieprzyć. Chwila kiedy przepraszała swoją mamę czułam jak moje serce ogarnia dużo ciepło. Jak każda matka wybaczyła swojemu dziecku ,które kocha najbardziej na świecie. Myślałam ,że myśli jak dorosła ,ale się myliłam. Olivia powinna walczyć o swoje szczęście nie patrząc na innych. On powinien wiedzieć , będzie tego bardzo żałować. Czekam na kolejny odcinek.
    Pozdrawiam ; ]

    http://dance-with-me-tonight.blogspot.com/ zapraszam ; ]

    ReplyDelete
  6. Sytuacja jest taka, zaczynam czytać, im bardziej się wgłębiam w rozdział tym coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że stygnie mi obok kakao, ale w zasadzie nie bardzo mnie to teraz obchodzi, a niech stygnie w cholerę.
    Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, nie spodziewałam się kolejnej ciąży, która jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Wszystko się tak nagle zmieniło, cały jej świat w przeciągu zaledwie paru miesięcy tak diametralnie się zmienił.
    Ale jedno się nie zmieniło, ona nadal go kocha, a on kocha ją.
    Czytam dalej !

    ~ http://you-and-i-and-onedirection.blogspot.com/

    ReplyDelete
  7. Czytając ostatni rozdział pierwszego sezonu przebiegło przez moją głowę mnóstwo myśli co może się wydarzyć.Kiedy czytałam ten rozdział po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć.Czytałam go z uwagą i powoli, żeby być pewną że dobrze czytam..Czytałam i w sumie nie wierzyłam.Zastanawiałam się jak to,dlaczego, skad Carol się tu wzięła.No muszę Ci powiedzieć,że jak dla mnie to było bardzo mocne uderzenie. I ta ciąża..kiedy czytałam poprzedni rozdział nawet przemknęło mi to przez myśl natomiast później myślę,nie, niemożliwe..Generalnie nie lubię jak w blogach są historie,że jakaś bohaterka zachodzi w ciąże z jednym z chłopaków z 1D jednak tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń, według mnie ta historia jest naprawdę wyjątkowa i to co się stało jest jak najbardziej ok. Trzymam kciuki za Carol, bo to jest bardzo silna dziewczyna i z pomocą przyjaciół da sobie radę :)
    Urzekłaś mnie tymi mailami i bardzo spodobało mi się to co napisał jej Niall, faktycznie o nic nie prosił tylko chciał ją zrozumieć.To jest właśnie urok tego blondasa :)
    Nie chcę tu pisać o Lou, ponieważ nie wiem jak to ubrać w słowa.Wyobraziłam sobie jego cierpienie..

    Pozdrawiam ;)
    @Paulkaaa_

    ReplyDelete