Saturday, January 19, 2013

Rozdział dwudziesty trzeci

Od matrioszki: no i mamy punkt kulminacyjny. podoba się Wam? przepraszam, ale na nic lepszego nie wpadłam ;( chciałam by było oryginalnie, ale mam wrażenie, że wcale tak nie jest. no cóż - trudno.
jeśli chcecie sprawdzić co znaczą kolory kwiatów, jakie Caroline dostała zajrzyjcie tutaj. Caroline dając Louisowi niebieską bransoletkę z muliny w pewien sposób przyrzekła mu, że zawsze będzie jego przyjaciółką. właśnie to oznacza kolor niebieski - przyjaźń. :) nie dała mu czerwonej, bo to byłoby zbyt oczywiste, nie sądzicie? ^^
dobra, koniec przymulania: co sądzicie, o takim zakończeniu II sezonu?
nowy - wtorek/środa.

Ps. ja nikogo do obserwowania mojego bloga nie zmuszam. chcesz mnie obserwować? dziękuję, to miło z twojej stronie itp. ale proponowanie obserwowanie/za obserwowanie trochę mija się z celem, nie sądzicie? aktualnie nie mam czasu na czytanie nowych blogów, a właśnie z tym równa się obserwowanie ich. z czytaniem. więc przepraszam, ale na razie nikogo nowego nie zaobserwuje.
mam nadzieje, że cokolwiek zrozumieliście z tego monologu.

Według obietnicy: rozdział z dedykacją dla EdithG6! xx


***


Caroline 



- Koncert Ed’a Sheeran’a w Guildford? Żartujesz sobie ze mnie? – spytałam na pozór poważnie, chociaż w głosie rozbrzmiewała mi wesoła nutka.

Wymieniłam z Andym szybkie spojrzenie, ponownie wpatrując się w niebieskoszare tęczówki Louisa, który stał po drugiej stronie kuchennej wyspy, kiedy ja z Andym, naprzeciwko niego sączyliśmy drugi już kubek czekolady z bitą śmietaną, na którą dwie godziny wcześniej naszła mnie wielka ochota. Całą winę zwalałam na ciążę, oraz rysowanie największego żarłoka jakiego znała Wielka Brytania, jeśli nie świat.

- Coś nie tak? Masz już plany? Jakie? – zadawał kolejne pytania, nie zauważając zapewne, że usiadł na ladzie, czy tego, że jego głos brzmiał naprawdę smutno i żałośnie.

- Nie, raczej nie. Przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo – zauważyłam, ze śmiechem wymalowanym na twarzy.

Louis zawitał do mnie niecałą godzinę temu, a już zdążył mi przedstawić rozkład rozrywek na następny tydzień. Prócz tego, że ja miałam pracę do trzeciej po południu, każdego dnia, on próby do światowej trasy, promowanie płyty w rozgłośniach radiowych i sesje zdjęciowe do kolejnych magazynów. Był zajęty, a mimo to chciał spędzać ze mną wieczory, chociaż przeczuwałam, że jedyną rzeczą o jakiej myślał, to prysznic i łóżko.

- Andy? Powiedziałeś jej coś? Bo jeśli tak to… - zaczął, mrużąc na niego swoje oczy.

- Nie strasz mojego kuzyna – poprosiłam łagodnie, przygładzając wargi do chłodnego kubka, rozkoszując się bitą śmietaną, która utworzyła wąsy. – Możemy jechać. Tylko z kim ja zostawię Zuzę?

- Beatrice! – zawołał z entuzjazmem Andy, w tym samym czasie wyciągając telefon z kieszeni. – Zadzwonię do niej i przekażę jej, że podrzucimy Zuzę. Och, będzie zadowolona. Wiem to, znam tą kobietę od dwudziestu dwóch lat.

- Dziwne, żebyś nie znał własnej matki – mruknęłam, oblizując usta. – Louis, chcesz czekolady? – spytałam z uśmiechem.

- Dbam o linię, aczkolwiek spróbuję trochę od niego – zaadoptował kubek Andiego, w którym prócz resztek bitej śmietany i ostatnich kropli czekolady, nie było nic więcej. – Pycha!

- Praca w Hard Rock Coffee na coś się przydała – zauważałam z uśmiechem. – Więc, o której jedziemy? Mam już dzwonić do Danielle i Eleonore by przywiozły mi córkę?

- A dokąd ją zabrały?

- Do zoo. To był pomysł Eleonore. Podobno zabrałeś tam swoje siostry, kiedy odwiedziły cię w Londynie – odparłam, wpatrując się w jego wesołe niebieskie tęczówki. Skinął głową, bawiąc się plastikową słomką, którą wyciągnął z kubka Andiego. – A tak swoją drogą, to możesz zejść z tej wyspy, bo przez ciężar twojego ciała, może długo nie pociągnąć.

- No ty wiesz co! – zaśmiał się, posłusznie schodząc z lady.

- Beatrice z największą przyjemnością zajmie się Zuzą – zakomunikował wesoło Andy, wracając do kuchni. – Ej, to moje! – zawołał, widząc swoją własność w dłoniach szatyna. – Zrób sobie własną czekoladę.

- Wiesz, że ja nawet wody na herbatę nie umiem ugotować, a co dopiero zrobić czekoladę, więc podziel się – jęknął, szamocząc się z Andym.

- Tak właściwie, to mój kubek – zabrałam od ich naczynie, wsadzając do zlewu. – Więc co robimy?

- Eleonore i Danielle mogą zawieść Zuzę do mieszkania Harrego i Louisa, stamtąd zawieziemy ją do Beatrice, skąd pojedziemy do Guildford! Ale będzie zabawa! – Louis klasnął w dłonie, poczym zadzwonił do dziewczyn.

I on ma zostać ojcem? Serio? Przecież on  syna będzie traktował jak brata!


Godzinę później siedziałam już na łóżku w sypialni Louisa, który w za nic nie mógł się zdecydować, w co właściwie ma się ubrać. Zastanawiał się między koszulką z Ed’em Sheeranem i z jego logiem, oraz zwykłą czarną z The Killers. Po krótkiej dedukcji zdecydował się w końcu na tą pierwszą, zakładając do tego czarne spodnie, oraz tenisówki przed kostkę w tym samym kolorze. Wychodząc z łazienki, zauważyłam na jego nadgarstku moją bransoletkę, którą ostatnim razem, gdy u niego byłam, siłą ze mnie ściągnął, ukazując tym samym nieprzyjemne dla oka blizny.

- Na co ci ona? – spytałam, patrząc na jego rękę.

- Kiedy ciebie nie było, a Andy nie chciał mnie wpuścić do twojego mieszkania, ta rzecz była jedyną, która należała do ciebie, a która była w moim posiadaniu – wyjaśnił, siadając obok mnie. – Naprawdę mi ciebie brakowało, Carol, a ta mała bransoletka przypominała mi, o tym, przez co razem przeszliśmy.

- Przepraszam – szepnęłam, podnosząc wzrok na jego twarz, na której pojawił się szeroki uśmiech. – Nigdy więcej nie wywinę takiego numeru – obiecałam, ściągając ze swojego nadgarstka zawiązaną niebieską mulinę, którą bez słowa założyłam na jego dłoń.

- Co oznacza ten kolor?

- Sprawdź sobie później – uśmiechnęłam się ciepło, dotykając palcami jego policzka. – Kocham cię Louis. Tak cholernie mocno, że gdybym miała ponownie cię stracić z pewnością bym tego nie zniosła.

- To się nie zdarzy, Słoneczko – nachylił się nade mną, składając na moich ustach subtelny, ale za to pełen uczucia i miłości pocałunek, którym zapewnił mnie, o swoich słowach. – I ja ciebie kocham – dodał, opierając swoje czoło o moje.

Droga do oddalonego o pięćdziesiąt kilometrów od Londynu, Guildford minęła nam w przyjemnej i zabawnej atmosferze. Jechaliśmy dwoma autami, bo okazało się, że zabiera się z nami znacznie więcej osób niż było to wcześniej brane pod uwagę. Na szczęście One Direction zorganizowało dwa mini busy, przez co nie trzeba było zabierać więcej pojazdów. W jednym z aut siedziałam razem z Louisem, Harrym, Cher, Liamem, Danielle, Eleonore, oraz z Niallem, Olivią i Andym. W drugim aucie jechał Zayn z Perrie, Jesy, Jade, Leight z ich chłopakami i Joshem.

- Louis, przestań się bawić tym radiem! – Harry trzepnął w dłoń starszego chłopaka, gdy ten po raz kolejny zmienił stację. Zachichotałam ze swojego siedzenia, którym było miejsce tuż za kędzierzawym osiemnastolatkiem, obok Cher, która wtórowała mi. – No i z czego się śmiejecie? – spytał groźnie, co w ogóle do niego nie pasowało. – Powinnaś uspokoić swojego chłopaka, a nie się śmiać.

- Jest wolnym człowiekiem, robi co chce, nie zabronisz mu tego, Hazz – odparłam ze śmiechem. – Ale ty mógłbyś patrzeć się na drogę, nie chcę wylądować na drzewie.

- Nie panikuj, baby – powiedział rozbawiony, zmieniając pas. – Mogę zagwarantować, że dojedziemy w jednym kawałku.

- Śmiem w to wątpić, Styles – wtrącił się z samego końca busa, Andy. – Zawsze można cię zmienić, byś ty w spokoju odstawiał swoje igraszki z Tomlinsonem.

Na jego słowa w całym busie zapanowała jeszcze weselsza atmosfera i nawet Eleonore, która do tej pory raczej całą swoją uwagę skupiała na telefonie, zaśmiała się serdecznie, dołączając do nas. W tym samym momencie mój telefon dał o sobie znać. Wygrzebawszy go z kieszeni jeansów, spojrzałam na wyświetlacz. Zdjęcie mojej rodzicielki ze swoją wnuczką, powiedziało mi, że mama się za mną tęskniła.

- Cześć, mamo! – zawołałam radośnie w swoim ojczystym języku, nie przejmując się ukradkowymi spojrzeniami reszty.

- Moja córka, wie jak się porozumiewać po polsku – zaśmiała się wesoło. – Jak tam kochanie? Wszystko dobrze? Nie dzwonisz do mnie, nie wiem czy w pracy wszystko dobrze.

- Och, mamo! Przepraszam. Miałam tyle spraw na głowie, że tak szczerze mówiąc, to zapomniałam o telefonie do ciebie – zaczęłam się tłumaczyć, co tylko spotkało się z jeszcze większym śmiechem, kobiety. – No naprawdę zabawne.

- Wybacz, ale nic nie mogę poradzić na to, że twój akcent, kiedy zaczynasz się tłumaczyć, jest jeszcze bardziej zabawny, niż normalnie.

- Nie mam akcentu – bąknęłam, wyginając usta w podkowę, co Louis z Harrym skomentowali śmiechem. – Śmieją się przeze mnie, mamo – poskarżyłam się.

- Nic dziwnego. Musisz wyglądać uroczo – zauważyła, nie przestając się śmiać. – No ale może doczekam się w końcu odpowiedzi na moje pytania, co?

- A, tak, już. Więc w przedszkolu jest okej. Co prawda na początku wszyscy sądzili, że sobie nie poradzę, bo jestem młoda i nie mam ukończonej pedagogiki, ale okazało się, że jest zupełnie na odwrót. Dzieciaki mnie polubiły, a Zuza nie czuję się już tak wyobcowana, jak wcześniej. Mam nadzieje, że ze mną przy boku, zaaklimatyzuje się tutaj – skończyłam z nadzieją, opierając się czołem o zimną szybę. – A jak tam sprawy związane z moim wnioskiem, o nadanie praw rodzicielskich?

- Najwcześniej ruszy coś w połowie listopada. Będziesz musiała przywieść, albo przesłać im swoje dochody, warunki w jakich mieszkasz i tak dalej. Sąd musi orzec, czy jesteś w stanie zapewnić Zuzie należyte warunki. Wiesz… wiele by ci pomogło gdybyś wyszła za mąż za Louisa. W końcu jesteś z nim w ciąży, rozumiesz co chcę ci powiedzieć?

- Zuza miałaby dwójkę rodziców. Nie byłabym samotną matką – powiedziałam cicho, chociaż Brytyjczycy z Irlandczykami i tak mnie nie rozumieli. Może Andy coś tam wyłapał, ale on dawno nie porozumiewał się po polsku.

- Dokładnie tak, kochanie. Nie twierdzę jednak, że to ty powinnaś się jemu oświadczać – kolejny chichot, który był tak bardzo nie podobny do tej kobiety. – Jednak mam wrażenie, że twój chłopak, planuje coś w tym kierunku. W końcu zostanie tatą.

- Daj już temu spokój, mamuś – mruknęłam z uśmiechem, którego mimo wszystko nie mogła zobaczyć. – Jak tata?

- W porządku. Właśnie siedzą u nas jego znajomi z pięcioletnim synem. Mam przed oczami, naszego wnuka. Ach, mam wrażenie, że będzie wyglądał tak samo jak Marcin.

- A jak Marcin wygląda?

- Ma brązowe włosy i niebieskie oczy. Szeroki uśmiech, o, właśnie dobrał się do twojego pianina – dodała ze śmiechem. – Brzmi znajomo?

- Aż za bardzo – przyznałam jej rację, mimowolnie głaszcząc się po brzuchu. – Pozdrów tych znajomych i powiedz, że twój wnuk z pewnością będzie wyglądał tak samo. No chyba, że geny wywinął jakiś numer i zamiast niebieskich oczu, będzie miał zielone.

- Twoje też są śliczne – zauważyła ciepło. – Pozdrów wszystkich, szczególnie tego wariata, Andiego i jego mamę, dobrze?

- Beatrice właśnie siedzi z Zuzą. Ja jadę z tym wariatem i ze znajomymi na koncert. Jest dobrze? – zapytałam, nerwowo przegryzając dolną wargę.

- Karolina, wszystko w porządku. Masz dwadzieścia lat, więc dziwne, byś non stop siedziała w domu z córką. Masz prawo wyjść gdzieś z przyjaciółmi i wyluzować. To nic złego – uspokoiła mnie. – Więc ja już tobie nie będę przeszkadzała. Miłej zabawy, pozdrów wszystkich i pamiętaj, że cię kocham. Bez względu na wszystko.

- Ja ciebie też kocham, mamo! – zakończyłam, posyłając jej buziaka.

Chowając telefon do kieszeni, czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Nawet Harry wpatrywał się we mnie w lusterku, marszcząc brwi w zadumie, jakby próbował zrozumieć to, o czym rozmawiałam z mamą. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na moich ustach, kiedy w końcu rozluźnił mięśnie na czole, przybierając ten swój znanym wszystkim uśmiech.

- Nie powiesz, o czym rozmawiałaś, prawda? – usłyszałam za sobą ciekawski głos Andiego. – Ej, za co to? – jęknął.

- Za wścibskość – odpowiedziała mu Eleonore.

- Moja mama was wszystkich pozdrawia – powiedziałam wesoło, puszczając do Andiego oczko – i tak, nic ci nie powiem, bo nie zrozumiesz.

- To nie fair – naburmuszył się jak małe dziecko, które nie dostało cukierka.

Reszta drogi na koncert minęła nam na śpiewaniu piosenek Ed’a, ale także wszystkich możliwych utworów, jakie akurat leciały w radiu. Ja wraz z Danielle, Eleonore i Andim odzywałyśmy się najmniej, nie chcąc zagłuszać wokalu One Direction oraz Cher. W ich wykonaniu nawet smętna piosenka, zamieniała się w coś żwawszego, weselszego. Na miejscu byliśmy około ósmej. Harry ledwo zaparkował na parkingu, kiedy busa otoczył tłum fanek; na serio nie wiem, skąd one się dowiedziały o tym, że One Direction dzisiaj tutaj będzie. Harry patrząc na mnie, podniósł ku górze jedną z brwi, tym samym pytając się mnie, czy to moja sprawka. Pokręciłam przecząco głową, łapiąc Louisa za rękę, który zaczął ciągnąć mnie w stronę wejścia do hali, w której miał grać Ed. Stanęłam w miejscu, kiwając głową w stronę tłumu fanek, które ustawiły się już w szeregu, wołając swoich idoli.

Pierwszy do dziewczyn podbiegł Niall, który wcześniej pocałował Olly w policzek, powodując u dziewczyny urocze rumieńce. W jego ślady poszedł Liam, oraz Harry z Cher, która także spotkała swoich fanów. Louis siłował się ze mną na spojrzenia, dopóki nie popchałam go w stronę tłumu.

- Następnym razem po prostu przerzucę sobie ciebie przez ramię i wejdziemy do środka, bez względu na wszystko – powiedział Louis, czterdzieści minut później, kiedy szliśmy długim białym korytarzem w stronę garderoby Ed’a.

- Ale to twoje fanki, Louie! – pisnęłam, jak mała dziewczynka. – Nie każda z nich ma takie szczęście jak ja czy Olly, by spotykać się z chłopakami z One Direction, więc zrozum je; dla nich taki jeden autograf czy fotka wykonana na szybko, jest spełnieniem marzeń.

- Dla ciebie to też by było spełnieniem marzeń?

- Oczywiście. Na szczęście ja dostałam coś znacznie lepszego.

- A mianowicie? – zapytał głupio.

- Koszulkę Harrego Stylesa – zaśmiałam się melodyjnie, odsłaniając szary podkoszulek, podobny do tego, który Louis miał na sobie. – Szczęściara ze mnie.

- Czego nie robi się dla fanek – odpowiedział Harry zakładając mi wolną dłoń na ramię, drugą trzymając Cher. – ED! – krzyknął, ledwo przekraczając próg garderoby, w której znajdował się ich dobry przyjaciel.

Ed Sheeran siedział na czarnej kanapie z gitarą na kolanach, grając jedną ze swoich piosenek. Rude włosy odstawały mu we wszystkich możliwych kierunkach, a na ustach igrał delikatny uśmiech, który powiększył się, kiedy podniósł głowę spotykając się z oczami Harrego.

- Styles i całe One Direction. No proszę nawet panna Peazer, Lloyd, Calder, Little Mix i sam Andy Samules do mnie zawitali. Ale mnie zaszczyt kopnął – mówiąc to, witał się z kolejnymi osobami, by na samym końcu stanął naprzeciwko mnie i Olivii. – Wybaczcie panie, ale wasi chłopcy jakoś nie mieli czasu by poinformować mnie o was, ale może uda mi się zgadnąć, która to która, co? Więc.. ty – wskazał na Olivię, która dla zmylenia stała obok Andiego, stykając się z nim ramieniem – musisz być Olly Brandon – dodał, przesuwając wzrok na Nialla, szukając potwierdzenia. Irlandczyk skinął głową, wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny. – Więc ty musisz być Carol Nowak – zwrócił się do mnie. Przytaknęłam, posyłając mu jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów. – No proszę! Zabrałaś Harremu koszulkę? Pasuję ci, do tego doskonale widać w niej twój ciążowy brzuszek.

- Dzięki – skinęłam głową, pozwalając włosom luźno opaść na moje ramiona.

- No dobrze, to co powiedziecie na małą rozrywkę? – spytał, sugestywnie poruszając brwiami, na co wszyscy głośno krzyczeli: „Czas na show”.

Będąc wśród tłumu ludzi, tuż obok przyjaciół, którzy stali mi się bliscy niż niejedna osoba w Polsce czułam się naprawdę dobrze. Mimo nadbagażu w postaci brzucha, skakałam razem z nimi, śpiewałam kolejne słowa, bawiłam się świetnie. Co prawda siadałam częściej niż pozostali, gdyż mimo wszystko nie miałam, aż tyle siły by non stop podskakiwać. W pewnym momencie, zarejestrowałam brak obecności Louisa, zresztą po dłuższym wyszukiwaniu go, zauważyłam, że nie tylko on zniknął, ale także Harry, Liam, Niall, Zayn i Josh. Zapytałam Perrie, która stała zaraz obok mnie, ale ta się tylko uśmiechnęła z czułością, wskazując palcem na scenę. Światło rozświetliło scenę, na której dostrzegłam mojego chłopaka, stojącego przy mikrofonie. Obok niego stał Ed, który zaczął wygrywać pierwsze akordy „Little Things”. Louis śpiewał sam, patrząc prosto na mnie. Czułam łzy w oczach z każdym kolejnym, miękko wymawianym słowem.

- Dla pięknej pani – usłyszałam obok siebie poważny głos Harrego.

Odwróciłam głowę, spotykając się z lekkim uśmiechem zielonookiego, który trzymał w dłoniach jedną bladoróżową różę. Uśmiechnęłam się do niego, odbierając kwiatek. Harry złamał mnie za rękę, prowadząc przed siebie. Po drodze spotkaliśmy Nialla, który wręczył mi białą różę. Kolejną osobą był Liam, który dał mi żółty kwiat. Zayn podał mi kwiat w tym samym kolorze co Harry. Znałam symbolikę tych kolorów. Wiedziałam, co chcą przez to przekazać, nie rozumiałam jednak dlaczego One Direction prowadziło mnie na scenę, na której Louis wraz z Ed’em zbliżali się do końca piosenki. Stałam na jej środku, czując się jak idiotka, chociaż za mną ustawili się chłopcy, a przede mną stała moja własna definicja szczęścia, która w tym momencie zeszła ze sceny, by wrócić kilka chwil później z niebiesko-czerwonym bukietem róż, które mi podał z tym swoim łobuzerskim uśmiechem:

- Nie przygotowałem żadnej mowy, bo mam wrażenie, że cokolwiek bym powiedział, było by to niedomówieniem. Żadne słowa nie są w stanie określić tego, co do ciebie czuję. Twój uśmiech, oczy, to jak grasz.. momencik, czy ja właśnie przemawiam? – publiczność krzyknęła głośne „TAK!”, a ja lekko skinęłam głową, nie będąc w stanie niczego powiedzieć. Szatyn, wziął głęboki wdech, klęknął na prawe kolano, z kieszeni wyciągając małe granatowe pudełeczko, w którym po otwarciu wieczka, zaświecił najprawdziwszy brylant. Kilka chwil później z jego ust padły trzy słowa w języku polskim, wypowiedziane z niezwykle uroczo: - wyjdziesz za mnie?



Zostanę Jego żoną, czy nie zostanę Jego żoną? 



O to jest pytanie…

9 comments:

  1. Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!
    Haha, jestem pierwsza!
    To jest słodkie, urocze, boskie, zabawne i wg nie wiem, co mam powiedzieć. Oświadczyny były zaje...FAJNE! Haha, no normalnie mam coś na o, i ty dobrze wiesz, co :pp
    Jak Carol nie wyjdzie z Lou, to ją trzasnę. Mogę? *uśmiecha się słodko*
    Ja chcę dalej!
    Weny na coś nowego! xx
    Gosia xxx

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oh, no i zapomniałam o jeszcze jednym:
      DAŁAŚ EDA!!!
      Czy ty wiesz, jak ja cię kocham? :D
      Dobra, kończę swój marny wywód :D

      Delete
  2. TAK!!! Odpowiadam za nią i nie zgadzam się na inną odpowiedź! Inna nie pasuje! Żadnych zwrotów akcji, proszę... Już mi w ostatnich dniach serce pękło wystarczającą ilość razy...
    Czułam, że coś planują już w poprzednim rozdziale, gdy rozmawiała z Andym :) Powinnam rozwijać się jako wróżka, albo jakieś medium...
    Strasznie mi się spodobało wyznanie Louisa, że tak bardzo za nią tęsknił i ta bransoletka, a właściwie dwie...
    A ten pomysł z kolorami jest cudowny. Niby coś tam wiedziałam, ale nigdy nie przywiązywałam większej wagi do ich znaczenia.
    Te róże od chłopaków i przemowa Louisa... i zapytał się jej po polsku! O Boże, będę ryczeć!
    ie podoba mi się ten niby Shakespeare na końcu... Przecież tu nie ma nad czym się zastanawiać! TAK!!! Ma powiedzieć TAK!!! Przekaż jej ode mnie :D
    Cudowne zakończenie kolejnego sezonu :)
    Ściskam i życzę wszystkiego dobrego xx

    @KateStylees

    ReplyDelete
  3. Super ! On się jej oświadczył! Romantycznie! Ale przerwałaś w takim momencie! Czekam na następną część :) @1DUpdatesPolish

    ReplyDelete
  4. nie uznaję innej odpowiedzi niż TAK . oni za dużo przeszli , teraz musi być dobrze !
    czyżby lekcję polskiego udzielała mama Carol ? xd rozdział świetny ! czekam na następny !

    ReplyDelete
  5. Musi się zgodzić :D Nie no pięknie to wymyśliłaś :) Miałam zaciesz gdy Carol znalazła się na scenie :D Wiem że nie piszę komentarzy ale to jest jeden z moich ulubionych blogów i postanowiłam nominować cię do Liebster Award . Mam nadzieje że to żaden problem , jeśli nie chcesz brać w tym udziału , po prostu to zignoruj ale jeśli jednak się zdecydujesz to więcej na ten temat znajdziesz tutaj : http://hot-bit-story.blogspot.com/

    ReplyDelete
  6. Dziękuję za dedykację Matrioszka ; * Jak znów obiecałam tak robię ; ]
    W tamtym odcinku już trochę podpowiedziałaś i jakoś nie czułam efektu zaskoczenia. Andy jest jak zwykle zbyt pewny siebie, ale tu jednak on pomógł zaplanować całą intrygę, więc mu wybaczam.Ale znów się zuza nie pojawiła, jakoś mi jej brakowało. Ona jest takim słoneczkiem w opowiadaniu. Pomysł z tą muliną, na pewno zapamiętam i kupię dla swoich przyjaciółek. Mam nadzieję, że Carol dotrzyma obietnicy Louisowi. Ale teraz jedna rzecz mnie ciekawi, czy ona się zgodzi.A może znów ucieknie? Za dobrze wiesz, jak mnie trzymać w niepewności. Czuję niedosyt i za krótki jak dla mnie odcinek. Czekam na kolejny odcinek.
    Pozdrawiam ; **

    ReplyDelete
  7. Kochana, ten sezon zakończyłaś po prostu WSPANIALE. Ja tak samo czułam w poprzednim rozdziale, że coś jest nie tak.. że coś chyba knują.. Ale mówiłam "a, może mi się wydaje?" A jednak mi się nie wydawało.. Opisałaś to w tak cudowny sposób.. I chłopcy z tymi kwiatami.. To było urocze :) Biedny Lou, musiał się stresować.. A to jak ją o to poprosił, w języku polskim.. CUDO! Prawie się wzruszyłam, na prawdę :) I co Carol może odpowiedzieć? Tylko i włącznie T A K ! :) Żadnej innej myśli do siebie nie dopuszczam, bo to niemożliwe. Jeszcze raz powiem, że sezon zakończony znakomicie!
    Czekam na kolejny i życzę weny!
    Buziaki! ♥

    http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/

    ReplyDelete
  8. Jejku,długo zastanawiałam się co napisać i od czego zacząć.Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę co ze mną zrobiłaś tym rozdziałem ;p Przepiękne, przepiękne i jeszcze raz przepiękne zakończenie tego sezonu.Czytając moment oświadczyn prawie się popłakałam, tak mnie wzruszyłaś.Te kwiaty od każdego z nich kiedy Carol szła na scenę, to co powiedział Louis "wyjdziesz za mnie?" i to w dodatku w naszym języku to już w ogóle myślałam,że się rozpłynę.Miałam wrażenie,że jestem jedną z tych osób w publiczności i w mojej głowie szalały dwa słowa "powiedz tak, powiedz tak" :))
    Uwielbiam ten rozdział i czytałam go już chyba z 10 razy :)) Piękny i magiczny :)

    Z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
    Buziaki! :)
    @Paulkaaa_

    ReplyDelete