Thursday, January 10, 2013

Rozdział dwudziesty

Od matrioszki: no i tak oto doszliśmy do rozdziału 20 :) tekst jest okej, ale mógł być lepszy, nie sądzicie?
Chcę Wam życzyć miłego wieczoru i w ogóle udanego piątku. Nowy rozdział w sobotę. ! xx


***


Caroline 



Zuza zasnęła na kolanach Liama, wyczerpana śmiechem i nauką chłopaków migowego. Nie sposób było nie zauważyć, jak Louis się w nią wpatrywał. W jego niebieskozielonych oczach dostrzec można było wesołe iskierki, których nigdy dotąd nie widziałam. Aż miło się robiło, wiedząc, że to zasługa drobnej blondynki, która nie widziała świata poza wesołym szatynem. Oboje byli sobie potrzebni. Zuza Louisowi, by ten odzyskał radość życia, oraz wewnętrzny spokój, który stracił gdzieś po drodze. Za to Louis Zuzie, by ta poczuła się bezpiecznie przy mężczyźnie, którego w pewien sposób mogłaby traktować, jak ojca. Chciałam stworzyć z Louisem prawdziwą rodzinę, ale wiedziałam, że nie byłam jeszcze gotowa na małżeństwo. Miałam dopiero dwadzieścia lat. Co z tego, że byłam z nim w ciąży; to niczego nie zmieniało. Nie potrzebowałam białej sukienki, czy papierka do szczęścia.

Louis zaniósł Zuzę do swojego pokoju, zostawiając przy tym otwarte drzwi, żebyśmy mogli usłyszeć kiedy się obudzi. Kiedy dziewczynka zniknęła z salonu, zrobiło się w nim jakoś tak… ciszej i spokojniej. Niall wpatrywał się we mnie wyczekująco, oczami zadając mi chyba z milion pytań. Rozbawiona pokręciłam głową, domyślając się, o co mu chodzi. Sięgnąwszy po naprawdę pojemną torebkę, wygrzebałam z niej dość sporych rozmiarów kolorową reklamówkę, w której schowałam kilkanaście rzeczy z Polski.

- Wybaczcie, że nie są elegancko zapakowane, ale nie miałam do tego głowy – mruknęłam podając im po kolei prezenty.

Dla dziewczyn miałam urocze bransoletki z zawieszkami, które w jakiś sposób były związane z moim krajem, do tego dokupiłam im pocztówki z Wrocławia. Dla chłopaków miałam breloczki wraz zawieszkami do telefonu, chociaż szczerze wątpiłam, żeby ktokolwiek z nich to nosił. Nie wiedziałam jednak co mam im kupić. Nigdy nie umiałam kupować prezentów, chociaż lubię je dawać. Do tego miałam dla każdego koszulki z napisem „Kocham Polskę”, co z mojej strony było małym żartem. Oczywiście nie zabrakło pytania Nialla, odnośnie polskich smakołyków. Nie umiejąc się dłużej powstrzymać, wyciągnęłam z torebki jeszcze jedną reklamówkę, w której zapakowane miałam typowo polskie rzeczy. Jak słodycze z E.Wedla czy Wawla. Niestety wszystko inne, co jest dostępne w Polsce, można znaleźć w Anglii, więc było tego niewiele. Mimo to Niall wyglądał zupełnie tak, jakby Gwiazdka w tym roku przyszła znacznie szybciej, niż się spodziewał. Jego niebieskie oczy wyrażały szczęście i podniecenie w czystej postaci, do tego stopnia, że zaczął nawet przemawiać do tych wszystkich czekolad, ciasteczek, czy cukierków, doprowadzając wszystkich do niekontrolowanego śmiechu, który przerwał dzwonek do drzwi.

Harry podniósł się z klęczek, w dłoniach trzymając kawałek czekolady, którą ukradkiem podkradł Niallowi, kiedy ten był zajęty wmawianiem Olivii, że cukierki „Michałki” w pomarańczowej polewie są znacznie lepsze niż w białej, które polubiła dziewczyna. Harry wrócił po chwili wraz z moim kuzynem, a najlepszym przyjacielem Liama, niosąc w dłoniach coś co wyglądało jak konik na biegunach.

- Serio, Andy? Koń na biegunach? Ile ty masz lat? – pytałam między śmiechem, łapiąc się za duży brzuch, który idealnie było widać, przez obcisły sweter, którego miałam w planach się pozbyć, przy pierwszy lepszej okazji.

- Ciebie też miło widzieć, Karolinko – zauważył z sarkazmem, odstawiając na bok zabawkę, by następnie rozłożyć ręce, czekając aż się do niego przytulę. Zrobiłam to, wciągając przyjemny zapach starszego chłopaka, którym bez wątpienia był fiołek w połączeniu z różą i storczykiem. Musiał pracować w kwiaciarni, co nawet wydało mi się zabawne. Andy, fan ostrych imprez do białego rana, za dnia pracował w kwiaciarni? Ma dla was to jakiś sens? Bo dla mnie nie bardzo. – A ten konik, to dla Zuzanny. A właśnie, gdzie jest moje małe Słoneczko?

- W łóżku Louisa – palnął Niall, z pełną buzią usmarowaną czekoladą.

- Śpi w łóżku Louisa – sprostowałam. – Naprawdę nie musiałeś nic dla niej kupować, Andy – zauważyłam.

- Musiałem, Carol. Musiałem – przyznał, przenosząc wzrok na mój brzuch. – Tak szczerze, to miałem nadzieje, że to plotki – wskazał na niego, podnosząc jedną z brwi w górę, nachylając się nade mną, by szepnąć mi do ucha – mam przeprowadzić z nim rozmowę, w zastępstwie za Huberta, którego pewnie nie spotkał?

- Nie będzie to konieczne, ale dzięki za chęci, Andy – odpowiedziałam, ściskając go, jak mała dziewczynka swojego ojca; mocno, pewnie, z poczuciem, że przy nim jest najbezpieczniejsza. – I dziękuję za zaopiekowanie się moim mieszkaniem i regularną spłatą rachunków. Oddam ci do grosza.

- Och, daj spokój, kochanie – machnął ręką, czochrając mnie po włosach. – No proszę, czwarty tatuaż – dodał, zauważając rysunek za uchem. – Jak tak dalej pójdzie zamienisz się w Zombie Girl.

- No wiesz! – żachnęłam się, klepiąc go po ramieniu. – Daleko mi do tego. Spójrz na Zayna czy Harrego, ja bym się, o nich martwiła – wskazałam na obu, których twarze wyrażały czystą niewiedzę na temat tego, co się właśnie dzieje. – Tak, zdecydowanie trzeba się nimi przejąć.

- Oj, Karolina, Karolina – Andy kręcił głową, nie puszczając mnie ze swoich objęć. – Nawet nie wiesz, jak mi ciebie przez ten czas brakowało. Musiałem stąd wyjechać, by nie oszaleć. Dobrze, że Beatrice mnie znalazła, bo inaczej leżałbym pewnie na cmentarzu.

- Mam się czuć winna, twojemu nieodpowiedzialnemu zachowaniu?

- Powinnaś, kochanie. Powinnaś – odparł całkowicie pewnie. – Ale na serio, to mam nadzieje, że jak następnym razem zechce ci się lecieć do domu, po prostu nam, o tym powiesz.

- Mogę ci to obiecać, kuzynie – przyznałam z uśmiechem, w końcu uwalniając się z jego uścisku. – Prezent dla ciebie został w mieszkaniu, w którym tak przy okazji zastałam niezły syf i pustą lodówkę. Musiałam uspokajać Zuzę, która sądziła, że ktoś się wkradł. Chcesz coś powiedzieć na ten temat?

- To nie ja! To wina twoich sąsiadów! – zaczął się bronić, wymachując rękami na wszystkie możliwe strony. – Ej, serio.

- Tyle, że moi sąsiedzi mają niemniej niż pięćdziesiąt lat i mieszkają piętro niżej. Prócz mnie na czwartym piętrze, nikt więcej nie mieszka, więc jak sam widzisz, twoje wymówki są idiotyczne. Ale nie przejmuj się.. pomogła mi twoja mama, której swoją drogą wisisz wizytę w najlepszym salonie fryzjerskim, jaki znajdziesz w Londynie.

- Wróciłaś z Wrocławia i już jesteś bardziej przemądrzała niż przedtem – powiedział niezadowolony, siadając między Cher, a Olivią. – Imię dla dziecka wybrane? Chrzestni?

- Caroline wpadła na naprawdę oryginalne imiona – odpowiedział mu Zayn, obejmujący ramieniem swoją dziewczynę.

- Mam się bać? – spytał w żartach, podkradając blondynowi wielką gumową kolorową kulkę, którą szybko wsadził sobie do ust, by Niall mu jej nie zabrał.

- Larry Niam – odparł, całkiem poważnie, mrużąc oczy w oczekiwaniu na jego reakcję. Andy wypluł gumę, krztusząc się przy tym, dławiąc i płacząc. Perrie poklepała go po plecach, uśmiechając się z troską. – Dobrze się czujesz?

- Ależ skąd! Właśnie się dowiedziałem, że mój siostrzeniec będzie miał w życiu przerąbane, bo jego nieobliczalna matka chce nazwać go Larry Niam. Przepraszam was, kochani, ale jak pieszczotliwie mam wówczas na niego wołać? Niarry?

- To jest jeszcze lepsze! – krzyknął Niall, podskakując w miejscu. – Ale kto zostanie chrzestnym? – spytał, przeskakując spojrzeniem to na mnie, to na Louisa, który krztusił się śmiechem. – Louis zrobić ci usta-usta, bo wyglądasz jakbyś potrzebował pomocy.

- Poradzi sobie – rzuciłam ignorując mojego ukochanego. – Zastanawiałam się dość długo nad chrzestnymi. Naprawdę długo – przyznałam szczerze, nerwowo szurając stopami, wybijając sobie palce. – Właściwie, mam nadzieje, że Louis się ze mną zgodzi.

- Z tobą zawsze – przyznał, oplatając mnie ramieniem, kiedy już się uspokoił.

- W porządku – odetchnęłam, czując jego obecność wszystko wydawało mi się znacznie prostsze. – Więc chciałabym, że ojcem chrzestnym został Harry, a matką-Danielle.

- Harry ma być ojcem chrzestnym?! – spytał chór męskich głosów, z Cher na czele, która wpatrywała się we mnie z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.

- Andy ma rację, jesteś nieobliczalna – dodał od siebie Zayn, zginając się w pół.

- Przecież to najgorszy z możliwych wyborów – wtrącił Liam.

- No wiecie! Jakoś Lux na mnie nie narzeka – żachnął się, zakładając ręce na piersi, jak małe dziecko, które nie dostało jakieś rzeczy.

- Nie obchodzi mnie wasze zdanie – powiedziałam poważnie, zakładając rękę na ramieniu Hazzy. – To dziecko moje i Louisa i my decydujemy kto zostanie ojcem chrzestnym. Louis, masz coś przeciwko?

- Oczywiście, że nie.

- On by się z tobą zgodził, nawet gdybyś powiedziała, że chcesz żeby wasz syn nazywał się Bugs – zauważył Andy.

- Och, zamknij się już – poprosiłam, mając go serdecznie dość. – Jesteś wkurzający. Danielle? Co ty na moją propozycję? Zostaniesz mamą chrzestną Larrego?

- Jak mogłabym odmówić tak uroczej mamie? – zapytała retorycznie, wstając z kanapy, by mnie przytulić. – Będzie cudownie!

- No to skoro już wszystko się nam tak ładnie i słodko potoczyło, przejdźmy do części, w której gospodarze proponują poczęstunek i coś do picia, a mówiąc coś, mam na myśli…

- Andy, jest dopiero pierwsza, a ty już chcesz pić? Opamiętaj się.

Kuzyn już miał mi odpowiedzieć, kiedy cichy szloch uniemożliwił mu to. Uśmiechnęłam się do nich przepraszająco, zmierzając do pokoju mojego chłopaka. Blondynka siedziała na środku łóżka, zagubionym wzrokiem lustrując pomieszczenie, które Louis ewidentnie ogarnął. Widząc znajomą twarz, wyraźnie się uspokoiła, wyciągając do mnie swoje małe drobne rączki. Ledwo usiadłam obok niej, wtuliła się we mnie, nerwowo pociągając nosem. Uspokajająco jeździłam dłonią po jej plecach, przyciskając policzek do czubka jej głowy; Zuza w tym czasie ściskała palce mojej wolnej dłoni, jakby były one jej ostatnią deską ratunku.

- Zasnęłaś na kolanach Liama i Louis ciebie tutaj przeniósł – wyjaśniłam, kiedy się uspokoiła. – Nie musisz się bać. Chcesz zostać czy wracać do domu?

- Nie wiem. Harry.. Czy on mnie lubi?

- Zapytaj się go – zaproponowałam, schodząc z łóżka z uśmiechem. – Ale najpierw pozwól mi poprawić sobie warkocze.
Po szybkiej przeróbce fryzury, która z dwóch warkoczy zamieniła się w jeden dobierany, dołączyliśmy do ekipy, która w najlepsze konsumowała kurczaka z ziemniaczanym puree i warzywami na parze. Byłam pewna, że autorem dania, był nikt inny, jak Harry, który nerwowym wzrokiem wpatrywał się w Zuzę; ona za to przyglądała się jemu, stojąc na środku pokoju, lekko się do niego uśmiechając. Spojrzała na mnie szybko, jakby upewniając się, czy może wykonać jakiś ruch. Kiwnęłam głową, siadając obok Louisa, który wyszczerzył się na mój widok, bez słowa nakładając mi pełen talerz. Obserwowałam jak moja córka siada na kolanach Loczka, w napięciu oczekując jego reakcji.

Wbrew moim wątpliwościom, Harry objął dziewczynkę w pasie, jednocześnie zaczynając ją karmić, na co ona zaśmiała się uroczo, podkradając widelec z talerza Cher, by nakarmić Loczka. Razem wyglądali, naturalnie i tak szczerze, że aż mi to w głowie nie mieściło. Widząc jak Hazza zajmuje się Zuzą, zdałam sobie sprawę, że kiedyś będzie z niego naprawdę dobry ojciec. Z Cher tworzyli dobrą parę, mimo wcześniejszych obiekcji, dogadują się ze sobą i nawet się kochają. Oboje mają ciekawą osobność, szalone pomysły na nudę, oraz podobnie lubią spędzać czas wolny.

Mój wzrok przesunął się w lewo, spotykając się z przyjaznym spojrzeniem Danielle, która bez pośpiechu jadła kurczaka. Odwzajemniła mój uśmiech, zarzucając przy tym głową, przez co chmura brązowych loków, zatańczyła wesoło, opadając na wyprostowane plecy. Ona i Liam, pasowali do siebie jak dwa kawałki puzzli, z tej samej układanki. On spokojny, rozsądny, cierpliwy; ona beztroska, lekko szalona, zadziorna, ale mimo to kochana i pełna wewnętrznego ciepła. Ona także nadawała się na matkę; nawet bardziej ode mnie.

Tuż obok nich - swoją drogą zastanawiałam się, jak to możliwe, że tak wąska kanapa pomieściła aż sześć osób – siedział Zayn z Perrie. Urocza para, która na swojej drodze miała znaczniej więc kłód, niż ja z Louisem. Musieli znosić nie tylko ataki od strony antyfanów zespołu, ale także mediów, czy osób, które uważają się za Directionerki. Ja nią byłam i nie bałam się do tego przyznać. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym obrażać tą drobną blondynkę, która w końcu nie zrobiła nic złego. Ona tylko kochała Zayna i za to obrywała. Podobnie jak Danielle Liama. Obie dziewczyny miały przerąbane. Ja zapewne też będę…

Perrie widząc jak się jej przyglądam, uśmiechnęła się nieśmiało. Widząc jednak mój promienny uśmiech, poszerzyła go. Polubiłam ją, była nie tylko wspaniałą piosenkarką, z dobrym stylem, ale także lojalną przyjaciółką, na której można było polegać.

Cher z Harrym zabawiali się z Zuzą w najlepsze, próbując ją karmić. Więcej jednak spadało na koszulkę Harrego, niż do buzi dziewczynki. Mimo to nie przejmowali się tym, ani trochę. Widziałam, że nawet Andy miał z tego nie lada zabawę.

Niall z Olly, siedzieli obok mnie i Louisa w wysokich fotelach. Ścigali się, kto w krótszym czasie zje wszystko ze swojego talerza. Louis w między czasie powiedział mi, że wcześniej poprosili Zayna wraz z Liamem, by ci nałożyli im dokładnie taką samą porcję wszystkiego, by mieli wyrównane szanse. Olivia, przed poznaniem One Direction, wspominała mi, że chciałaby zmierzyć się z Horanem w jedzeniu. Spełniła swoje marzenie.

Na końcu my. Dwójka skrajnie różnych osób. On, gwiazda pop; ja absolwentka collegu muzycznego. On ideał większości nastolatek, a ja.. ja osoba, która chciała jakoś przeżyć w Londynie, zarobić trochę i wrócić do domu. Ale życie lubi pisać różne scenariusze, na które musimy się zgodzić, dostając za to naprawdę cudowne niespodzianki.



Dziękuję Ci, Louis.

6 comments:

  1. Niesamowity! Świetnie piszesz! Czekam na ciąg dalszy! :) @1dUpdatesPolish

    ReplyDelete
  2. Kolejny rozdział, którym skradłaś kawałek mojego serca...

    Po prostu zabijasz mnie słodkością Zuzy i naprawdę się z tego cieszę :)
    Rozpływam się nad tym jak zasnęła na kolanach Liama... zachwycam się Louisem
    wpatrzonym w nią jak w cudowny obrazek... uśmiecham się wyobrażając sobie jak
    karmi Harry'ego (czy też jego koszulkę), a on ją...
    Tyle słodyczy, że już do kawy mi nic nie potrzeba ;)

    Niall przemawiający do jedzenia... Tak, tą scenę łatwo mi było sobie wyobrazić ;)
    Ciekawe dlaczego? I w dodatku nie mogę przestać się śmiać, bo w mojej głowie
    rozgrywają się co raz to lepsze dialogi ;)

    A rodzice chrzestni? Czy mogła wybrać lepiej?

    Wspaniały rozdział i jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejny...
    Czasami sobie myślę, że przydałby mi się jakiś super-haker... Może dałoby
    się zwędzić całe opowiadania na raz z twojego komputera ;) Ach... Marzenia ;)

    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
    Buziaki xx

    @KateStylees

    ReplyDelete
  3. Hej hej!!
    Moze zaczne od usprawiedliwienia, dlaczego nue skomentowalam poprzedniego rozdzialu. To tak... Jestem na olimpiadzie z fizy ;C i reszta nie chce ni dac naszego WSPOLNEGO LAPTOPA!! ttljo im pourtwac lby! A jedyny internet to telefo ;)
    No i to jest moje usprawiedliwnie wybaczysz mi???

    Boze, zuza to jesy chyb A najcudowniejsze dziiecko jakie kiedykolwiek istnialo. Koch ja i Ty tak swietnie opisujes te uczucia ze WOW!

    czy mogli by bys lepsi chrzestni? Raczej nie. Napewno nie.
    Wcale te 4 tatuaze nieczynia Carol zombie girl!!ahh ten Andy!

    Ciesze sie ze Lou i Carol ... No jest ju z wszystko dobrze. Uff kamien spadl mi z serxa :3

    Co tu dodac?
    Przepraszam za bledy ale pisanie z telefonu to nie jest moja dobra steona :3

    caluje i pozdrawiam
    zapraszam ddo siebie ;3
    Peanuts :D

    ReplyDelete
  4. Ochh.. Zuza, ta dziewczynka jest taka rozkoszna i kochana, prawdziwy skarb ! A Harry to naprawdę dobry wybór, chłopcy pewnie nie byli zadowoleni bo każdy z nich chciałby zostać ojcem chrzestnym. Ale cóż zrobić jak spośród tak fantastycznej 4 właściwie 5 z Andym , można wybrać tylko jednego ? Fajnie że w tym wszystkim Louis wykazuje wielkie wsparcie dla Carol, popiera każdą jej decyzje ( przynajmniej na razie ) i stoi za nią murem. Czekam tylko, aż na świat przyjdzie nowy członek tej cudownej rodziny, której mimo że nie łączą więzy krwi, łączy wielka miłość i przyjaźń. Słodko, miło, przyjemnie, ten rozdział zdecydowanie poprawił mi humor :)

    Całuje !xx ~Eirene


    http://you-and-i-and-onedirection.blogspot.com/

    ReplyDelete
  5. OO, jest i Andy :) Bardzo lubię go w Twoim opowiadaniu,a już szczególnie to jak przekomarzają się z Carol,są naprawdę świetni :)
    Już wyobraziłam sobie Nialla czekającego na te słodkości..w sumie czasami chyba też tak wyglądam,dlatego tu bardzo dobrze go rozumiem :)
    Harry i Zuza- już pisałam o nich w poprzednim komentarzu,dlatego nie chcę się jakoś bardzo rozpisywać,natomiast wiedz,że niesamowicie mnie rozczuliłaś tą sytuacją.. :)
    W sumie to jakoś nie zastanawiałam się wcześniej nad kwestią rodziców chrzestnych,ale gdyby ktoś mnie wcześniej zapytał to mimo wszystko obstawiłabym na Harrego.. :) no a Danielle?Lepszego wyboru nie ma :)
    To wspaniale,że wszyscy są tacy szczęśliwi..:) I tu aż się boję,czy aby nie jest to wszystko zbyt piękne..

    Pozdrawiam! ♥
    @Paulkaaa_

    ReplyDelete
  6. Zabij mnie.. Zrób co chcesz.. Przepraszam za to, że nie dawałam żadnego znaku i komentarza po poprzednimi rozdziałam, ale po prostu nie miałam kiedy.. :C A ja, żeby skomentować twój rozdział potrzebuję czasu, by ułożyć jakieś sensowne zdania :) Mam nadzieję, ze mi to wybaczysz... :)
    Piękny rozdział, jak każdy jeden :) Kocham, gdy opisujesz Harolda i Zuzię :) Jest to takie słodkie, że rozpływam się, gdy to czytam... :) Również pojawił się Andy.. Jego rozmowy i przekomarzanie się z Carol również bardzo lubię :D
    Rodzice chrzestni? Chyba lepiej być nie mogło :) Od początku wiedziałam, że ojcem chrzestnym na pewno zostanie Harry :)
    Kocham to, jak to wszystko pięknie opisujesz :) Widzę nowy rozdział, więc kończę ten komentarz, gdyż nie mogę już wytrzymać, by go nie przeczytać.. :)
    Buziaki!

    http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/

    ReplyDelete